Jeśli nie lubicie krótkich subiektywnych felietonów czy spekulacji na temat nowych urządzeń – myślę, że nie warto czytać tego wpisu do końca. W skrócie – oficjalnie NIC nie wiadomo o tym, czym będzie (i kiedy będzie) Surface Pro 4.
Wiele osób jednak interesuje się przyszłością tej linii i zastanawia się, w którą stronę pójdzie Microsoft ze swoją kolejną generacją. Spróbujmy najpierw podsumować to, co wiemy na pewno. Ze słów Satii Nadelli i Ralfa Groene wynika, że Surface Pro 4 będzie miał nadal pełny port USB i będzie kompatybilny ze stacją dokującą oraz klawiaturami współpracującymi z SP3 (co sugeruje podobne wymiary, w tym grubość). I to by było na tyle pewników. Prawie pewne jest również to, że SP4 zadebiutuje równo z premierą Windowsa 10, choć konferencja z jego prezentacją może odbyć się wcześniej.
Pozostałe pogłoski to tylko spekulacje. Ale nie są one zupełnie pozbawione wartości. Wręcz przeciwnie. Microsoft ma w zasadzie dwa wybory. Pierwszy z nich to wybór procesora 5 generacji (Broadwell-U z wentylatorem) i to właśnie taki scenariusz wydaje się najbardziej prawdopodobny, a nawet przesądzony. Pozwoli to na uniknięcie problemów z dostawami czy problemów z pierwszymi partiami produkcyjnymi, z czym Intel rzadko radzi sobie dobrze. Dzięki temu debiut SP4 bez problemu będzie można zgrać z premierą Windowsa 10. W czym zatem problem?
Broadwell-U, mimo przejścia na 14-sto nanometrowy proces litograficzny, przynosi niewielkie przyrosty wydajności i żywotności baterii. Użycie tej jednostki (która zadebiutowała w styczniu 2015) nie pozwoli na zbytnie odchudzenie nowego Surface Pro ani nie poprawi czasu działania na jednym ładowaniu. Jednym słowem – brak efektu wow, który towarzyszył ultracienkiemu i przełomowemu SP3. Ale tak właśnie robią firmy – nawet Apple wydaje „przełomowe” urządzenia w cyklach dwuletnich – co dobrze widać po samym nazewnictwie, czyli iPhone 5 -> 5S > 6. Modele oznaczone literką S są tylko drobnym ulepszeniem poprzednika.
Moim zdaniem jednak Microsoft nie może pozwolić sobie na taki błąd. W momencie premiery SP4, od debiutu SP3 minie około 1,5 roku. Po tym czasie użytkownicy oczekują czegoś więcej. Jeśli tego nie dostaną, albo zostaną przy SP3, albo będą je dalej kupować, bo zapewne SP3 i SP4 będą na rynku współistnieć, ale w różnych przedziałach cenowych. Jeśli Surface Pro 4 dostanie Broadwella, będzie musiał w sezonie świątecznym konkurować z urządzeniami z procesorem następnej generacji, czyli Skylake. I tu dochodzimy do sedna.
Skylake ma być jedną z najważniejszych generacji procesorów Intela w tej dekadzie. Według firmy przyniesie znaczne wzrosty wydajności i energooszczędności w stosunku do Broadwella, dzięki nowej technologii tranzystorów. W przeciwieństwie do Broadwella, pozwoli na tworzenie cieńszych tabletów niż Haswell oraz zniwelowanie zjawiska throttlingu, czyli automatycznego obniżania taktowania, ze względu na przegrzewanie się jednostki. Dlaczego więc nie zdecydować się na Skykale? Wszystko rozbija się o czas premiery. Intel zapowiedział mobilny Skylake na drugą połowę roku, ale już niejednokrotnie przekładał daty premier wcześniejszych generacji, więc Microsoft nie może mieć pewności, że tym razem zdążą. Opóźnienia wiązałyby się z rozdzieleniem premiery Windowsa 10 i Surface Pro 4, co dla Microsoftu jest zjawiskiem mocno niepożądanym.
Surface Pro 4 z Broadwellem będzie dla mnie dużym zawodem, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że nie ma od tego odwrotu. Tak jak nie ma odwrotu od konserwatywnej polityki Microsoftu (zachowanie pełnych portów, wsparcie dla akcesoriów poprzednich generacji), o której mówił Groene. Nowy MacBook jest wyśmiewany za brak portów czy małą moc obliczeniową, ale Apple udowodniło, że wie jak odczytywać i kreować rynkowe trendy. Za 2-3 lata nikt nie będzie używał kabli do podłączania peryferiów czy zewnętrznych ekranów. Gdzie wtedy będzie Surface, z pełnymi portami i sporą wagą?