Microsoft całkiem nieźle radzi sobie na smartfonach – co prawda już nie od strony pełnego systemu operacyjnego, ale skrojonych na potrzeby użytkowników przydatnych aplikacji i usług. Ma zamiar podjąć trudną walkę z Google, rozwijając możliwości wyszukiwarki Bing.
„Super aplikacja” wprost od deweloperów z Redmond
Jeśli chodzi o rynek i usług aplikacji mobilnych, na świecie zaznaczają się dwie główne tendencje. Zgodnie ze szkołą zachodnich deweloperów, na wszystko mamy oddzielną aplikację. Nawet duże firmy technologiczne obawiają się tworzyć wielkie kombajny do zbierania i przetwarzania danych, które umożliwiałyby korzystanie z przeglądarki internetowej, płacenie za zakupy zarówno w internecie, jak i w sklepach stacjonarnych, prowadzenie mikrobloga i nawigowania w terenie.
Z kolei Daleki Wschód nie ma z tym żadnego problemu.
W Chinach istnieją molochy pokroju WeChata, Alibaby, Baidu czy Tencenta, z którymi łączą się niemal wszystkie aspekty życia nowoczesnego obywatela. Za pomocą aplikacji tych odpowiedników Google i Apple, zamawia się jedzenie, kupuje bilety komunikacji miejskiej, wysyła wiadomości, prowadzi konta w serwisach społecznościowych i robi 1000 innych rzeczy. Podobnie dzieje się w Korei Południowej, gdzie uniwersalnym programem jest KakaoTalk.
Jak wynika z raportu The Intformation, Microsoft rozważa spróbowania swoich sił w stworzeniu aplikacji, która łączyłaby w sobie zalety takich uniwersalnych programów „do wszystkiego”.
W czym miałaby pomóc apka Microsoftu?
Cóż, Satya Nadella, czyli dyrektor generalny Microsoftu nie kryje się z tym, że „super aplikacja” miałaby pomóc przede wszystkim… firmie. Chodziłoby głównie o zwiększenie popularności wyszukiwarki Bing, która wciąż miażdżona jest przez Google. Nadal odbieramy przecież „google’owanie” jako synonim przeglądania internetu.
Za pomocą apki opartej na Bingu, użytkownicy mieliby wyszukiwać towarów, kupować je, obsługiwać płatności mobilne, a także zapoznawać się z aktualnymi informacjami. Program miałby pomagać w organizacji dnia, agregować e-maile czy służyć jako platforma do wideokonferencji – między innymi dzięki wykorzystaniu zasobów Outlooka czy Teams.
Podobny pomysł miał jakiś czas temu Elon Musk, który chciałby zrobić z Twittera drugie Weibo. Jednak zarówno przed Microsoftem, jak i aktualnym właścicielem Twittera stoi na tej drodze mnóstwo przeszkód – głównie regulacji prawnych, które potrafią skutecznie zamrozić wprowadzanie do jednej aplikacji tak wielu funkcji mających wpływ na gromadzenie i przetwarzanie danych. A ani Microsoftowi, ani Muskowi nie w smak płacenie ogromnych kar za niestosowanie się do europejskich regulacji.