Maszyna losująca niemalże wybuchła, gdy okazało się, jak wielkie zainteresowanie wzbudziła premiera Stray. Annapurna Interactive odkryła prosty sposób na zdobycie serc graczy i nienawidzi jej absolutnie nikt! Wręcz przeciwnie – wszyscy pokochali rudego kotka, a sam z największą przyjemnością wskoczyłem do tego pociągu.
Kocia przechadzka
Naszego rudzielca poznajemy podczas jednego z codziennych spacerów. Grupa kotów przechadza się przez zarośnięte kanały, po których z trudem szukać jakichkolwiek śladów ludzkości oraz innej cywilizacji. Ten milusiński lubi ryzyko, lecz tym razem ono się nie opłaciło. Po nieudanym, dalekim skoku, reszta kotów nie potrafi uratować podopiecznego graczy, przez co ten spada w ogromną otchłań.
Koty jednak zawsze spadają na cztery łapy. Choć mocno poobijany, główny bohater szybko odnajduje małego, latającego robota – model B12. Wraz z nim odkrywamy ruinę zaginionego miasta. Trudno też nazwać ją ruiną – kramy i sklepiki działają, każdy z budynków jest oblepiony neonami, a po ulicach przechadzają się inne roboty, których sztuczna inteligencja jest już tak zaawansowana, że przejawiają zachowania jak najbardziej ludzkie.
Mimo, że celem kota jest znalezienie drogi na wolność, zostaje on wplątany w znacznie większą intrygę. Jeden z mieszkańców miasta – Momo – reprezentuje grupę Nieznajomych o podobnym pragnieniu wydostania się na wolność. Do tego jednak ekipa musi pokonać tzw. zurki. Ogrom malutkich stworków, które pożerają wszystko, co napotkają na drodze. Mówi się, że to przez ich inwazję wyginęła niegdyś cała ludzkość. Nasz milusiński decyduje się pomóc robotom, przez co zawiązuje się pełnia akcji w Stray.
Czym Stray zaskakuje?
Prawie 63 tysiące graczy i to wyłącznie na platformie Steam – takim wynikiem Stray mogło się pochwalić w dniu swojej premiery. Tytuł ukazał się również w ramach subskrypcji PlayStation Plus Extra, więc stoczył oficjalny pojedynek abonamentowych premier z As Dusk Falls. Annapurna Interactive wygrała go jednak z łatwością, a nie jest to wyłącznie zasługa kociego marketingu.
Przede wszystkim – w Stray jest zaskakująco wiele gry, jak na ponad 5 godzin zabawy. A nasz kotek nie potrafi zbyt wiele. Maluch skacze po platformach niczym Nathan Drake, a zdolność szybkiego biegania pozwala mu bronić się przed zurkami. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak wiele świeżych mechanik udało się wprowadzić tylko dlatego, że postać jest kotem.
Jednakże nie jest też zupełnie kolorowo. Część rozgrywki, odbywająca się w otwartych miastach, operuje na kurierskich wręcz schematach. B12 tłumaczy kotkowi wypowiedzi robotów, więc funkcjonuje on jako pomost między graczem, a fabułą. Przejdźmy więc do konkretnych przykładów.
Aby naprawić nadajnik, programista potrzebuje ciepłego koca. Ręce mu się trzęsą, zimno mu. Koc uszyje nam babcia, lecz nie zrobi tego bez specjalnego kabla. Przewód sprzedaje handlarz, ale ten nam go udostępni za butelkę detergentu. Tyle dobrego, że moja ciekawość sprawiła, że pralnię otworzyłem sobie wcześniej. W dość głupi sposób – łasząc się do jednego z robotników, ten wylał farbę pod pralnią, sprawiając, że właściciel otworzył drzwi, by wyczyścić teren.
Choć kurierska robota może w Stray zmęczyć, takich zadań jest niewiele. Zdecydowanie bardziej cieszą zagadki środowiskowe – otwieranie sejfów poprzez szukanie kodów w pomieszczeniach to coś na wzór rozwiązań z The Last of Us: Part II (2020). Czasami jest tak, że kotek musi pobiegać wewnątrz beczki, aby przybliżyć ją do jednej z platform. Tytuł jest mocno nastawiony na skradanie się między zurkami. Choć łatwo je strącać przy intensywnym przyciskaniu kółka, ich nadmierna liczba łatwo może zabić. To jednak nie problem – wiadomo przecież, że koty mają co najmniej 9 żyć.
Dlatego też w pewnym momencie otrzymujemy defluksor – prostą broń mikroskopijnego rażenia, która w sam raz wystarcza na unicestwienie kilku zurków. Nie sądziłem, że to powiem, lecz w tamtej chwili czułem się bardziej potężny niż w niejednej strzelance. Łącząc to z naprawdę wciągającą fabułą, Stray wie doskonale, jak nadawać rozgrywce tempo oraz nie zagościć u gracza dłużej niż to potrzebne.
Co jest najlepsze, dość szybko zacząłem myśleć w grze jak typowy kot. Gdy coś mnie zirytowało, wydawałem kocie odgłosy jak nawiedzony. Naturalnie podchodziłem do kapiącej wody, strącałem książki, bawiłem się kulkami czy drapałem drzwi i dywany. Doskonale widać, że twórcy znają zachowania kotów i kapitalnie przenieśli je na potrzeby gry.
Co ważne – w tytule znajdziemy też kilka zajęć pobocznych, pokroju zbierania partytur dla muzyka lub kocich odznak do kolekcji. Tam również odnajdziemy kilka zagadek środowiskowych, więc najbardziej głodni również zostają zaspokojeni. Mimo iż gamifikacji kota trudno było uniknąć, mechaniki ciągle robią dobre wrażenie.
Szczególnie podobał mi się moment, w którym – chcąc ukraść czapkę z jednego sklepu – musiałem wskoczyć do kartonu, by zostać przeniesionym przez robotnika. Normalne wejście nie działało, ponieważ właściciel sklepu przeganiał mnie z informacją o remoncie.
Takich pojedynczych smaczków jest wiele, przez co ma się wrażenie iż lokacje w Stray są naprawdę żywe, pomijając już ogrom neonów świecących nad kotkiem.
Największa premiera lata
Jak już wcześniej wspomniałem, Stray to przygoda na jeden długi wieczór. I bardzo dobrze, ponieważ potrzeba nam krótkich pozycji w tak świetnej jakości. Nie mówię też wyłącznie o audio-wizualnej, lecz ta na skalę produkcji wywiera pozytywne emocje. Muzyka nieustannie trzyma w cyberpunkowym napięciu, a realistyczny model kota ciekawie kontrastuje z neonami miast, hangarów i kanałów. Urocze są też twarze-ekrany robotów, które reagują grafikami i buźkami na zachowania postaci oraz kotka.
Stray najbardziej zaskoczyło mnie tym, że potrafiło wycisnąć z koncepcji gra o kocie zaskakująco wiele. Mamy więc sztampowy otwarty świat, ale również ogrom elementów platformówki, skradanki, a także solidnej gry akcji. Przy tym wszystkim, Blue Twelve Studio wie, kiedy pożegnać się z graczem, by ten nie odczuł przesytu każdą z mechanik.
Gra została objęta patronatem PlayStation, podobnie jak zeszłoroczna Kena: Bridge of Spirits. Muszę stwierdzić, że Sony ma nosa do indyków z potencjałem. Tytuł zdecydowanie jest warty tych 129 złotych, lecz subskrybenci PlayStation Plus Extra mogą zagrać bez dodatkowych kosztów.
Nawet, jeśli nie lubicie kotów, z łatwością zauroczycie się tą produkcją. Bije z niej pasja i jakość, a za nią idzie tona nietuzinkowych pomysłów. Stray to z pewnością pozycja, o której będziemy mówić jeszcze przez długie lata. Nic, tylko ściągać i grać!