Czy iPhone’a lub iPad mogą być świetną platformą dla graczy? Oczywiście, że tak, ale pod jednym warunkiem – musimy do nich podłączyć pada.
Problem z graniem na smartfonie
Jeszcze kilka lat temu potrafiłem spędzić prawie całą noc przed komputerem lub konsolą, zwiedzając wirtualne światy. Obecnie jestem raczej niedzielnym graczem. Owszem, zdarza mi się czasami sięgnąć po tytuł AAA, ale nie poświęcam już tyle czasu na granie. Moim głównym sprzętem jest PlayStation 4. Dlaczego nie PC? Cóż, mój laptop nadaje się co najwyżej do uruchomienia Simsów i to w średnich detalach.
Co natomiast z graniem na mobilnym sprzęcie? W związku z tym, że zdarza mi się jeździć pociągiem, a podróż często trwa około godziny, przenośna konsola byłaby świetnym zabijaczem czasu. Jest jednak jeden podstawowy problem – w pociągu nie spędzam aż tyle czasu, aby kupować Nintendo Switch. No dobrze, ale przecież są smartfony. Oczywiście, że tak, ale jako platforma do gier nie zdają u mnie w ogóle egzaminu.
Bardzo proste gry, które na smartfonach często cieszą się ogromną popularnością, szybko mi się nudzą. Wolałbym sięgnąć po coś bardziej rozbudowanego. Nie, nie mam na myśli tytułów AAA, ale chociażby wyścigi czy jakąś trochę bardziej złożoną platformówkę. Takich tytułów nie brakuje w Google Play czy App Store i, jak najbardziej, można znaleźć wiele bardzo dobrych pozycji. Niestety, pojawia się kolejny problem – sterowanie jest najczęściej niewygodne, więc zamiast uprzyjemnić sobie czas, tylko niepotrzebnie się irytuję.
Słabe sterowanie nie wynika z braku umiejętności twórców gier – po prostu wirtualne przyciski czy analogi nie są w stanie zaoferować nawet zbliżonego komfortu do ich fizycznych odpowiedników. W związku z tym, granie na smartfonie już dawno sobie odpuściłem.
Nie macaj ekranu, sięgnij po pada!
Możliwe, że zbyt pochopnie skreśliłem smartfony jako urządzenia do grania. W końcu, producenci akcesoriów znaleźli sposób, aby do minimum ograniczyć konieczność dotykania wyświetlacza i męczenia się z wirtualnymi przyciskami. Na rynku znajdziemy bowiem pady dedykowane smartfonom. Dobrym przykładem jest chociażby SteelSeries Nimbus+, który miesiąc temu wylądował u mnie na testach. Dodam, że jako platforma testowa posłużył iPhone i inne urządzenia z Cupertino, ale o tym za chwilę.
Jeśli ktoś zastanawiałby się, po co kupować pada stworzonego z myślą o iPhonie, skoro można podłączyć chociażby DualShocka 4 – jako użytkownik PlayStation odpowiem jednym zdaniem: w przypadku smartfona pad od PS się nie sprawdza. Owszem, jest poprawnie obsługiwany przez iOS, ale oryginalnie nie umożliwia wygodnego ułożenia iPhone’a.
Jasne, możemy oprzeć smartfon o jakiś przedmiot na biurku czy innej powierzchni, ale co dalej? Garbić się podczas grania, próbując patrzeć się w niewielki ekran? Zresztą, przy takim połączeniu nie ma mowy o prawdziwie mobilnej konsoli. SteelSeries Nimbus+ ma tutaj jedną znaczącą przewagę – specjalny uchwyt, w którym można umieścić iPhone’a.
SteelSeries Nimbus+, czyli pad do iPhone’a, Maka, iPada i Apple TV+
Warto zaznaczyć, że SteelSeries wyraźnie informuje na swojej stronie, że Nimbus+ jest oficjalnie licencjonowany przez Apple. Nie mamy więc do czynienia z padem, który może będzie działał lub nie albo użytkownik skorzysta z tylko wybranych funkcji. Co więcej, akcesorium jest dostępne w sklepie internetowym Apple Store i jest jednym z zalecanym przez firmę z Cupertino.
Najważniejsze parametry i cechy SteelSeries Nimbus+:
- rozmiary: 11 cm x 15 cm x 6,33 cm,
- waga: 243 g,
- łączność: Bluetooth,
- zasięg: do 10 m,
- obsługiwane systemy: iOS, iPadOS, macOS i tvOS,
- wbudowany akumulator, do 50 godzin pracy,
- złącze: Lightning,
- uchwyt na iPhone’a.
Cena w dniu publikacji recenzji: ok. 360 złotych
Zaletą bez wątpienia jest długa lista urządzeń, które obsługują pada. Znajdują się na niej iPhone’y (6 i wszystkie nowsze modele), iPady (5 gen., mini 4, Air 2, Pro 9,7 i wiele nowszych modeli), przystawki Apple TV (TV HD i 4K), iPody (6 gen. i 7 gen.) oraz wiele Maków, wyprodukowanych po 2013-2014 roku. Pełna lista dostępna jest w sklepie Apple.
Należy pamiętać, że na wybranych urządzeniach konieczna będzie aktualizacja systemu operacyjnego do nowszej wersji niż ta fabrycznie zainstalowana.
Podłączenie do dowolnego, wspieranego sprzętu Apple, jest banalnie proste. Musimy tylko nacisnąć odpowiedni przycisk na padzie, aby stał się widoczny na liście urządzeń Bluetooth, a następnie z poziomu iPhone’a, Maka czy Apple TV potwierdzić zamiar podłączenia. Cały proces trwa dosłownie kilka sekund.
Jak z obsługą pada w grach?
Oczywiście ze SteelSeries Nimbus+ nie skorzystamy we wszystkich grach dostępnych w App Store. Po pierwsze, wybrane produkcje zostały stworzone wyłącznie z myślą o obsłudze za pomocą dotykowego ekranu i korzystanie z pada skończyłoby się efektem przeciwnym od zamierzonego. Po drugie, wielu twórców nie zaimplemenotwało wsparcia dla pada.
Kwestia wsparcia pada w grach najlepiej wygląda w przypadku Apple Arcade. Jeśli dany tytuł umożliwia sterowanie zewnętrznym kontrolerem, to stosowana informacja widoczna jest w App Store na każdej platformie – iOS, iPadOS, macOS i tvOS. Oznacza ona, że z pada skorzystamy zarówno w menu głównym gry, jak i podczas rozgrywki. Nie trzeba w ogóle sięgać do dotykowego ekranu.
Co więcej, interfejs gry automatycznie dostosowuje się do zmienionego sposobu sterowania – brak wirtualnych przycisków, a także samouczki uwzględniające przyciski umieszczone na padzie. Nie otrzymamy więc podpowiedzi, aby wykonać gest na ekranie smartfona, ale pojawi się komunikat wskazujący, który przycisk na padzie należy wcisnąć.
Jeśli chodzi o gry spoza Apple Arcade, a więc wszystkie tytuły dostępne w App Store, to musimy liczyć się z prawdziwą loterią. Znajdziemy zarówno gry, w których pad jest w pełni wspierany, jak i pozycje z ograniczoną obsługą – np. w menu wciąż musimy korzystać z ekranu dotykowego lub wybrane czynności, które może wykonać postać, nie zostały przypisane do fizycznego przycisku.
Poszukując informacji o Nimbus+ możemy spotkać się ze stwierdzeniem, że jest on idealnym kompanem do rozgrywek w Apple Arcade i nie sposób się z tym nie zgodzić. Natomiast w przypadku pozostałych gier, warto wcześniej zorientować się, czy nasze ulubione produkcje otrzymały dobre wsparcie dla zewnętrznych kontrolerów.
Jakość wykonania i komfort użytkowania
SteelSeries Nimbus+ wygląda jak dziecko pada Sony i Microsoftu. Bryła kojarzy się z padem od Xboksa One, z kolei rozmieszczenie przycisków i analogów przypomina DualShocka. Nie nazwałbym tego kopiowaniem, a raczej inspiracją i to zrobioną w dobrym stylu.
Pad dobrze leży w dłoni i nie męczy dłoni nawet podczas dłuższych sesji. Śmiem twierdzić, że jest wygodniejszy od DualShocka 4.
Nie mam żadnych zastrzeżeń do jakości wykonania. Cała konstrukcja jest solidna i wzorowo spasowana, aczkolwiek nie wiem, jak znosi upadki – na szczęście testowy pad nie zaliczył żadnego uderzenia. Bardzo dobrze wypadają także przyciski, analogi i bumpery – nie czuć żadnych luzów, a skok jest cichy. To jak najbardziej ta sama półka, co kontrolery Microsoftu czy Sony. Nie, nie jestem zaskoczony – w tej cenie właśnie takiej jakości należy wymagać.
Miałem obawy związane z uchwytem na iPhone’a. Nie jest on bowiem zamontowany na stałe, co jak najbardziej jest dobrym pomysłem – w końcu Nimbus+ służy również do grania na Apple TV czy MacBooku. Z drugiej strony, dokładny uchwyt mógł zwiastować gorszą stabilność. Szybko jednak okazało się, że moje obawy były niepotrzebne.
Uchwyt bez problemów radzi sobie chociażby w iPhonem 11 Pro, który raczej do lekkich smartfonów nie należy. Jeśli już miałbym się do czegoś przyczepić, to mechanizm zamontowania uchwytu wymaga użycia większej siły – za pierwszym razem myślałem wręcz, że jakiś element został po prostu źle spasowany.
Najważniejsze: SteelSeries Nimbus+ i granie
Moja platforma testowa wyglądała następująco: iPhone 11 Pro, MacBook Pro 2017 i Apple TV 4K. Natomiast gry, to:
- iOS: Sasquatch, Sonic Racing, Beyond a Steel Sky i RaymanMini,
- macOS: Neversong, Sonic Racing,
- tvOS: Neversong, Skate City.
Wybór gier nie był przypadkowy. Po pierwsze, wszystkie oficjalnie wspierają zewnętrzne kontrolery. Po drugie, starałem się dobrać tytuły, w których ważna jest zręczność, aby porównać sterowanie padem z innymi sposobami (dotykowy ekran na iPhonie czy klawiatura w Maku). Po trzecie, niektóre tytuły się powtarzają, co pozwoliło mi sprawdzić, jak pad wpływa na płynność przechodzenia między różnymi platformami.
Jeśli miałbym wskazać tytuły, które znacząco zyskały po podłączeniu pada, to z pewnością Sonic Racing i RaymanMini na iOS. W końcu, dzięki padowi, wirtualne wyścigi mogą sprawiać satysfakcję na smartfonie i nie trzeba wykonywać żadnych gestów na ekranie, aby zmienić kierunek jazdy. Z kolei w RaymanMini kolejne poziomy pokonywałem znacznie sprawniej, niż w przypadku korzystania z wyświetlacza.
Granie na MacBooku, nawet bez zewnętrznego kontrolera, nie wypada aż tak źle. W końcu do sterowania otrzymujemy klawiaturę. Mimo wszystko, w produkcjach z Apple Arcade lepiej sprawdza się pad. Klawiatura w laptopie Apple jest świetna do pisania, ale niekoniecznie do grania. Ponadto, w Sonic Racing mogłem płynnie przejść między iOS a macOS. Postępy gry zostały zapisane w iCloud, a – co więcej – nie musiałem od nowa uczyć się sterowania – pad na każdej platformie działa identycznie.
Co ciekawe, uruchamiając Neversong na tvOS i innych platformach otrzymujemy komunikat, że zalecany jest pad. Nie powinno to dziwić, bowiem chociażby pilot do Apple TV ogólnie nie jest zbyt dobrym rozwiązaniem, a korzystanie z niego w grach to już lekki masochizm.
Każda z wybranych produkcji poprawnie obsługiwała SteelSeries Nimbus+. Gra „wiedziała”, że teraz korzystam z pada. Przykładowo, wszystkie podpowiedzi w samouczku pokazywały, który przycisk na padzie należy wcisnąć. Również cały interfejs został dostosowany to kontrolera.
Zawartość opakowania i czas pracy na akumulatorze
W opakowaniu znajdziemy tylko pada i uchwyt na iPhone’a. Tak, w zestawie nie ma ładowarki. Nie powinno to być jednak problemem. Nimbus+ został wyposażony w złącze Lightning, a więc możemy go naładować dowolną ładowarką od iPhone’a czy iPada.
Jak z czasem pracy na pełnym ładowaniu? Producent podaje, że można osiągnąć nawet do 50 godzin. Niestety, nie jestem w stanie odpowiedzieć, czy faktycznie jest to możliwe. Po wyjęciu z pudełka wskaźnik (cztery pionowe diody nad przyciskiem Home) wskazywał około 50% akumulatora.
Przez okres testów, spędzając w wirtualnych światach naprawdę sporo godzin, poziom naładowania spadł poniżej 25% (świeciła się jedna dioda). Patrząc jednak, jak wolno ubywało energii zgromadzonej w padzie, jestem w stanie uwierzyć w wynik deklarowany przez producenta.
Podsumowanie: SteelSeries Nimbus+ – czy warto?
Kupowanie pada, szczególnie kosztującego około 360 złotych, dla sporadycznego grania lub 1-2 gier nie ma sensu. Jeśli jednak iOS, macOS czy tvOS jest jedną z głównych platform służących do zwiedzania wirtualnych światów, to jak najbardziej warto sięgnąć po produkt SteelSeries.
Co więcej, dla subskrybentów Apple Arcade to wręcz pozycja obowiązkowa – sporo świetnych tytułów to gry zręcznościowe, a niektóre gry (np. Neversong) zostały wręcz zaprojektowane z myślą o zewnętrznym kontrolerze.