W ostatnich latach coraz częściej na rynku klawiatur można spotkać modele z przełącznikami optycznymi. Firmy, takie jak Razer czy Corsair, już od dawna mają w ofercie klawiatury optyczne, więc również duńskie SteelSeries nie chce zostać w tyle. Oto SteelSeries Apex 9 TKL, czyli pierwsza w portfolio tego producenta klawiatura oparta o przełączniki optyczne OptiPoint.
Technologia optycznych przełączników na stałe zadomowiła się już na rynku klawiatur. Według jednych pozwala ona na osiągnięcie szybszych reakcji, a dla innych ogromną zaletą jest jej niezawodność. Jedno jest jednak pewne – to przyszłość klawiatur i niebawem najwięksi producenci mogą kompletnie porzucić zwyczajne przełączniki oparte o metalowe kontakty.
Dzisiaj sprawdziłem czy niedawno wydany model Apex 9 TKL sprawuje się tak dobrze, jak deklaruje SteelSeries. Jak poradziła sobie w moich testach? Tego dowiecie się z dzisiejszej recenzji!
Opakowanie
Klawiatura przychodzi w standardowym dla SteelSeries pudełku, na którym dominują kolory pomarańczowy i szary. Na froncie ukazany jest wygląd produktu, a tuż pod obrazkiem nazwa modelu wraz z krótkim opisem. Jeszcze niżej znajdziemy wzmiankę, że zamontowane w tej klawiaturze przełączniki to OptiPoint, które są liniowe i optyczne.
W prawym górnym rogu umieszczono dwa koła – jedno z nich mówi, że SteelSeries to twórcy najlepszej na świecie klawiatury gamingowej (według WIRED), a drugie ponownie wspomina o zamontowanych tu przełącznikach optycznych, dodając przy tym, że są one wymienialne.
Z tyłu opakowania znalazł się render przełącznika rozebranego na części. Ma on na celu pokazanie jego budowy oraz przybliżenie jego działania. Obok obrazka znajdziemy krótką specyfikację przełączników:
- możliwość zmiany punktu aktywacji pomiędzy 1 mm a 1,5 mm,
- czas reakcji wynoszący 0,2 ms,
- zerowy czas odbicia (debounce),
- wytrzymałość na poziomie 100 milionów kliknięć.
Po prawej stronie umieszczone zostały z kolei informacje o samej klawiaturze. Są to najważniejsze, według producenta, cechy produktu. Należą do nich:
- rozmiar TKL,
- przełączniki optyczne OptiPoint,
- dwustopniowa regulacja punktu aktywacji,
- keycapy wykonane z tworzywa PBT metodą podwójnego wtrysku.
Jakby tego było mało, na boku pudełka znalazła się też sucha specyfikacja klawiatury. W dalszej części recenzji będę korzystał z informacji w niej zawartych, a jeśli chcecie ją teraz przeczytać, to poniżej dołączam zdjęcie.
Akcesoria
Wewnątrz pudełka, poza klawiaturą, znalazło się niewiele akcesoriów. Dostajemy czarny kabel USB-C do USB-A w oplocie, który dzielnie trzyma swój kształt i niezbyt ochoczo chce się odgiąć. Ułożenie go na biurku może być przez to nieco problematyczne, jeśli cenicie sobie estetykę.
Dodatkowo w komplecie otrzymujemy pomarańczowe narzędzie, które nazywa się keycap puller. Służy ono do zdejmowania nakładek z przełączników, jednak to dołączone do Apexa 9 jest w pełni z plastiku, przez co może rysować ścianki boczne keycapów. O wiele lepszym rozwiązaniem byłoby dorzucenie tu drucianego pullera.
Poza tym w opakowaniu znaleźć można papierologię i… to by było na tyle. Brakuje w zestawie switch pullera, który jest narzędziem do wyciągania przełączników. Dziwi to o tyle, że SteelSeries reklamuje klawiaturę Apex 9 TKL jako mającą wymienialne przełączniki, a nie dodaje w zestawie nawet pullera, który by na taki zabieg pozwolił. Co prawda można od biedy użyć do tego celu dołączonego pomarańczowego keycap pullera, ale nie jest to ani wygodne, ani praktyczne.
Od góry
SteelSeries Apex 9 TKL to, jak sama nazwa wskazuje, klawiatura w rozmiarze TKL. Oznacza to, że ma ona pełną funkcjonalność normalnej klawiatury pełnowymiarowej, ale bez panelu numerycznego, który został obcięty. W przypadku tego modelu tracimy jeszcze dodatkowo trzy klawisze z prawego górnego rogu: PrintScreen, ScrollLock i Play/Pause. Zamiast nich znalazło się tam logo firmy, rolka oraz przycisk multimedialny.
Producent zastosował w przypadku testowanego egzemplarza układ ANSI, na co wskazuje też naklejka na boku pudełka. Mamy tu więc pełny lewy Shift oraz niski Enter. Również dolny rząd jest standardowy: spacja ma 6,25 u długości, a klawisze obok niej po 1,25 u każdy. Dzięki temu nie powinno być żadnych problemów z ewentualnymi wymianami keycapów na inne, gdyż układ ten jest najpopularniejszy na rynku.
Sprawne oko dostrzeże, że SteelSeries postawiło w przypadku tej klawiatury na design bardzo podobny do tego, który znajdziemy w modelu Apex Pro Mini. Obudowa jest tu więc kompletnie niepołączona z płytą mocującą, co sprawia, że blisko krawędzi znajdują się brzydkie szpary. Sprawia to też, że choć płyta mocująca jest metalowa, to nie usztywnia znacząco konstrukcji, gdyż nie nachodzi na resztę obudowy.
Klawiatura jest w całości utrzymana w ciemniej, minimalistycznej kolorystyce. Estetykę psuje niestety fakt, że każdy kurz jest wyraźnie widoczny na płycie mocującej. Tak samo, jeśli przypadkowo przejedziemy po niej paznokciem, to zadziała ona jak papier ścierny i zostanie na niej biały ślad. Taki jest jednak koszt matowego wykończenia.
Od spodu
Po odwróceniu klawiatury do góry nogami wyłania się bardzo interesująca cecha tego modelu. Na środku obudowy umieszczona jest gumowa osłonka, pod którą znajduje się miejsce do umieszczenia keycap pullera. Jest to fajne rozwiązanie dla osób, które nie chcą zgubić tego narzędzia, na przykład w podróży.
Cała obudowa wykonana została z czarnego tworzywa sztucznego, co sprawia, że konstrukcja jest podatna na wyginanie się. Nie jest na szczęście aż tak źle, jak mogłoby się wydawać, natomiast ścianki boczne gną się nawet przy lekkim nacisku, a w dodatku wydają przy tym skrzypiące odgłosy.
SteelSeries nie pozałowało na spodzie gumek antypoślizgowych. Jest ich łącznie sześć – po trzy na stronę. Dzięki temu klawiatura ani drgnie podczas jej użytkowania. Ponadto umieszczone zostały tu rozkładane nóżki, które pozwalają na dwustopniową regulację kąta nachylenia. To świetne rozwiązanie dla osób, które chcą na przykład tylko delikatnie podnieść ów kąt – dla nich najlepsze będą te mniejsze nóżki.
Na końcach nóżek nie znalazły się żadne gumki antypoślizgowe, natomiast tworzywo użyte do ich wykonania zdaje się być pokryte jakimś rodzajem gumy. W dodatku klawiatura z maksymalnie podwyższonym kątem nachylenia nie ślizgała się podczas testów, więc można stwierdzić, że mimo braku ogumienia klawiatura ani drgnie.
Od boku
Pierwsze spojrzenie na klawiaturę od boku i od razu rzuca się w oczy, że producent zastosował tu floating-key design. Oznacza to, że przełączniki wystają ponad obudowę. Sprawia to, że klawiatura wygląda w mojej opinii brzydko i nieelegancko. Trochę tak, jakby był to niedokończony, wybrakowany produkt. Ponadto klawiatury z odsłoniętymi przełącznikami mają tendencję do bycia głośniejszymi.
Zaletą takiego designu jest z kolei łatwość czyszczenia, gdyż nic nie blokuje wymiatanego brudu. Z drugiej strony przez otworzenie brudowi nowych ścieżek dostępu, klawiatura ubrudzi się jeszcze bardziej niż gdyby przełączniki osłonąć. Niektórzy jednak po prostu lubią wygląd takich konstrukcji.
Przy lewej krawędzi przedniego boku umieszczone zostało drugie logo SteelSeries. Ponadto widzimy z tej perspektywy, że jest to klawiatura o zwykłym profilu. Ma ona bowiem 21 mm wysokości od spodu do początku keycapa i około 31 mm wraz z keycapem. To standardowo spotykana wysokość w klawiaturach.
Tył klawiatury został przyozdobiony przez trzecie już logo SteelSeries. Zostało ono wyśrodkowane, przez co zajmuje miejsce, w którym mógł zostać umieszczony port USB-C. Zamiast tego wylądował on przy lewej (z perspektywy osoby używającej klawiaturę) krawędzi. Osobiście wolę wycentrowane porty, bo pozwalają na ładniejsze ułożenie kabla na biurku, natomiast lepiej, że jest on w tym przypadku przesunięty w lewo, a nie w prawo.
Z profilu widać, że jest to ten sam kształ obudowy, co w przypadku modelu Apex Pro Mini. Górna sekcja obudowy jest więc szersza, aby po kilku milimetrach się zwężyć. Wygląda to ciekawie, natomiast nie trafia w mój gust.
Multimedia
Nad sekcją nawigacyjną umieszczone zostały: rolka oraz przycisk multimedialny. Zastępują one trzy klawisze, które nie należą do często używanych: PrintScreen, ScrollLock i Pause/Break. Co jednak ciekawe, SteelSeries zrezygnowało z małego ekraniku OLED, który występuje w modelach Apex 5, Apex 7 i Apex Pro. To dziwne, bo Apex 9 TKL jest modelem o wyższej numeracji niż „piątka” i „siódemka”, więc powinien oferować te same rozwiązania premium z dodatkiem jeszcze innych.
Wracając do rolki i dodatkowego przycisku multimedialnego, są one praktycznie takie same, jak w pozostałych klawiaturach SteelSeries z serii Apex TKL. Rolka jest malutka i chodzi dosyć luźno, a przez osadzenie jej tuż za klawiszami bardzo ciężko się z niej korzysta bez zahaczenia palcem o keycapy.
W dodatku każdy stopień to 2% głośności, a więc trzeba się nieźle nakręcić, żeby znacząco przyciszyć dźwięk. Na szybkie wyciszenie pozwala natomiast przycisk osadzony w rolce – wystarczy ją wcisnąć, a dźwięk systemowy zostanie momentalnie wyłączony. Ponowne wciśnięcie włączy go z powrotem.
Jeśli natomiast chodzi o przycisk multimedialny, ma on różne działanie w zależności od ilości wciśnięć. Jedno pauzuje utwór, dwa pomijają aktualnie odtwarzany, a trzy cofają do poprzedniego. Jest to naprawdę świetne rozwiązanie kwestii multimediów bez pchania na klawiaturę kilku osobnych klawiszy.
Keycapy
SteelSeries prawdopodobnie na stałe zaadaptowało w swoich klawiaturach nakładki wykonane z PBT metodą podwójnego wtrysku. Przedtem producent ten montował keycapy z ABS-u z nadrukami wyciętymi laserem w lakierze. Spotkać można było je chociażby w pełnowymiarowym modelu Apex Pro. Na szczęście od czasu wydania Apex Pro Mini duński producent zaczyna korzystać z wytrzymalszych nakładek.
Tworzywo PBT jest uznawane za wytrzymalsze od ABS-u z kilku powodów. Po pierwsze jest ono mniej podatne na czynniki zewnętrzne, a więc nie wytrze się ich tekstura pomimo dotykania ich powierzchni palcami. Ponadto nie wyginają się tak łatwo od temperatury, więc bezproblemowo można je myć w gorącej wodzie (chociaż i tak unikałbym wrzątku). Mimo to PBT cierpi na wyginanie w procesie produkcyjnym, który dotyka szczególnie długich keycapów. Na szczęście w przypadku Apex 9 TKL nie znajdziemy żadnych wygiętych nakładek – sprawdziłem!
Metoda podwójnego wtrysku polega z kolei na wykonaniu znaków i reszty nakładki z dwóch osobnych kawałków plastiku, które następnie są łączone w jedną bryłę. To sprawia, że nie ma możliwości zmazania literek, gdyż te są częścią powierzchni. To właśnie dzięki temu metoda ta uznawana jest za najwytrzymalszą na rynku.
Cztery keycapy (F9-F12) mają nadrukowane dodatkowe ikonki w kolorze białym. Powstały one w wyniku użycia techniki pad-print, która niestety nie należy do wytrzymałych i znaki te zejdą po pewnym czasie, przed tym bladnąc. Na szczęście osadzone są one na klawiszach, których nie używa się jakoś bardzo często. Symbolizują one natomiast poboczne funkcje tych klawiszy, do których dostęp zyskujemy przytrzymując FN (ten z logo SteelSeries).
Zastosowana tu czcionka jest przyjemna dla oka i elegancka. Legendy są wyśrodkowane w górnej części powierzchni, a literki i cyfry mają domknięte brzuszki. Wspominam o tym dlatego, że często litery (takie jak B i O) czy cyfry (takie jak 6 i 8) są rozcięte przez użycie metody podwójnego wtrysku. Tu na szczęście nie ma to miejsca i całość wygląda ładnie, a do tego podświetlenie penetruje wszystkie znaki bez większego problemu.
Nie podoba mi się jednak, że modyfikatory mają napisane całe słowa wielkimi literami, co wygląda strasznie nienaturalnie. Ponadto niektóre z nich zamiast słów mają ikony: Backspace, Windows i FN. O ile jest to logiczne w przypadku dwóch ostatnich, o tyle reprezentowanie Backspace strzałką nie ma dla mnie sensu.
Keycapy te mają profil OEM, a więc ten najpopularniejszy i najczęściej spotykany w klawiaturach mainstreamowych. Są one zatem nieco wyższe od profilu Cherry, a ich powierzchnia jest delikatnie wyprofilowana. Ich kształt jest z kolei dosyć kanciasty.
Stabilizatory
Pod każdym z dłuższych klawiszy umieszczone zostały stabilizatory. Mają one sprawić, że bez względu na to czy wciśniemy te klawisze w sam środek, czy może blisko którejś z krawędzi, to i tak keycap pójdzie równo w dół. Są one zamontowane w płycie mocującej i opierają swoje działanie o metalowy drucik, który ruszając się jest w stanie nieźle hałasować, jeśli producent nie zadbał o nasmarowanie go.
Co jednak bardzo ciekawe, SteelSeries wreszcie postarało się i nasmarowało stabilizatory. Jest to niestety wykonane bardzo nierównomiernie i na przykład drucik pod Backspace nie ma praktycznie w ogóle smaru na sobie, przez co hałasuje bardziej niż reszta.
Nie da się natomiast zaprzeczyć, że producent chciał dobrze i faktycznie zrobił jakieś kroki w kierunku zapewnienia klientom jak najlepszych doznań. Fajnie, że SteelSeries robi progres i, mam nadzieję, że ich następne klawiatury będą miały jeszcze lepiej nasmarowane stabilizatory.
Przełączniki
Jedną z najważniejszych zmian, którą wprowadza model Apex 9 TKL do oferty SteelSeries, są przełączniki optyczne. Póki co producent zdecydował się wyłącznie na liniowy wariant, który ma jednak kilka bardzo ciekawych cech.
Użyte w tej klawiaturze przełączniki to optyczne Gateron Yellow, natomiast zostały one wyraźnie zmodyfikowane, prawdopodobnie na zamówienie SteelSeries. Mają one bladożółte trzony, które różnią się budową od znanych dotychczas optycznych Gateronów. Budowa ta przypomina mi trochę serię Cap firmy Gateron, ale w wydaniu optycznym. Wskazuje na to też fakt, że użyte w tych przełącznikach sprężyny mają większą średnicę niż w normalnych przełącznikach, przez co ich wymiana nie należy do najłatwiejszych.
Obudowa również nieco różni się kształtami, ale mam wrażenie, że są to zmiany głównie kosmetyczne. Zainteresowani tematem zauważyli pewnie jednak zmianę, która nie jest taka obojętna: dolna część obudowy jest w kolorze białym, a nie czarnym. To pierwszy w historii firmy Gateron optyczny przełącznik z białym spodem. Sprawia to, że SteelSeries odradza korzystania z przełączników z czarnym spodem, gdyż kolor ten pochłania więcej światła i przez to klawiatura może nie działać poprawnie.
Producent zaznacza, że pomiary w tym modelu są bardzo dokładne i nie mogą zostać w żaden sposób naruszone, a spowodowane jest to możliwością zmiany poziomu aktywacji. Dzięki jednemu kliknięciu w oprogramowaniu możemy zmienić punkt aktywacji z 1,5 mm na 1 mm i vice versa. Ten pierwszy jest oznaczony jako „Typing Mode”, zaś ten drugi – „Gaming Mode”.
Osobiście korzystałem z klawiatury w obu z nich i muszę przyznać, że różnica wcale nie jest łatwa do zauważenia. Co prawda czułem się nieco szybszy w osu! w trybie 1 mm, ale już w strzelankach czy podczas pisania nie robiło mi to większej różnicy.
Podejrzewam, że powód jest bardzo prosty: 1,5 mm to i tak jest już naprawdę wysoko osadzony punkt aktywacji, bo przecież w standardowej klawiaturze przełączniki aktywują się na poziomie 2 mm.
Przełączniki optyczne działają w oparciu o wiązkę światła podczerwonego, która podczas wciskania, w przypadku klawiatury Apex 9 TKL, jest przecinana przez trzon. To sprawia, że światło nie dociera do odbiornika, a ten nie wysyła sygnału elektrycznego. Klawiatura interpretuje to jako wciśnięcie i taką informację przesyła do komputera.
Dzięki takiemu rozwiązaniu można osiągnąć przełączniki, które są dosłownie nieśmiertelne. Składają się one bowiem z obudowy, trzonu i wypychającej go sprężyny. Nie znajdziemy w nich żadnych metalowych kontaktów, przez co awaryjność jest ograniczona do zera. Jedyne, co się może w takiej klawiaturze zepsuć, to nadajnik lub odbiornik światła podczerwonego, gdyż mają one limit przełączeń.
Biorąc jednak pod uwagę deklarację SteelSeries o żywotności na poziomie 100 milionów wciśnięć (choć tak nie powinno podawać się żywotności przełączników optycznych, bo wiązka światła jest emitowana nawet gdy nie wciskamy klawiszy), to nie powinniśmy spodziewać się, że cokolwiek padnie szybciej, niż znudzi nam się ta klawiatura. Jeśli jednak ktoś chce używać jej co najmniej dekadę, osobiście nie widzę przeciwskazań – powinna spokojnie tyle wytrzymać.
Drugą zaletą przełączników optycznych jest ich płynność. Dzięki ograniczeniu tarcia przez brak metalowych kontaktów uzyskujemy bardzo gładkie przełączniki, które w tym przypadku zostały jeszcze dodatkowo fabrycznie nasmarowane przez producenta. To sprawia, że podczas pisania trudno wyczuć jakiekolwiek ocieranie, bo wszystko pracuje bardzo płynnie i przyjemnie dla palców.
SteelSeries ma wyraźne problemy z podawaniem przydatnych informacji konsumentom. Zamiast wyraźnie napisać w specyfikacji ile gramów siły należy użyć do aktywacji na poziomie 1 mm, ile na 1,5 mm i ile do doprowadzenia trzonu do samego dołu, to znaleźć możemy tylko wzmiankę o „35 g”. Podejrzewam więc, że chodzi tu o siłę potrzebną do aktywacji na poziomie 1,5 mm. Są to więc naprawdę lekkie przełączniki, których wciskanie nie męczy palców, ale łatwo też o literówki. Jeśli moje palce mnie nie oszukują, to trzon doprowadzimy do samego dołu z użyciem około 50 gramów siły, czyli naprawdę małej.
Wspomnę też, że skok nie ma standardowych 4 mm. Tym również nie chwali się producent, natomiast przełączniki OptiPoint mają nieco wydłużony rdzeń trzonu, przez co uderzają one przedwcześnie w spód, a krzyżyk wystaje ponad obudowę przełącznika. Podejrzewam, że skok może tu wynosić około 3,5 mm długości.
Brzmienie
Dźwięk, który wydaje z siebie SteelSeries Apex 9 TKL podczas pisania na niej, niestety, nie należy do moich ulubionych. Jest on płaski i plastikowy. Nie słychać w nim takiej głębii. Ponadto jest to strasznie głośna klawiatura jak na produkt korzystający z przełączników liniowych. Powody są dwa: po pierwsze – brak ścianek dookoła przełączników blokuje mniej fal dźwiękowych, a po drugie – przełączniki z wydłużonym rdzeniem trzonu mają tendencję do bycia głośniejszymi.
Muszę wspomnieć też o klekotaniu stabilizatorów, które w tym przypadku jest na szczęście wyraźnie zredukowane przez smar, ale nie jest to nadal perfekcja. Niektóre klawisze stabilizowane wciąż strasznie hałasują (np. Backspace i spacja), natomiast można je łatwo nasmarować własnoręcznie.
Warto wspomnieć, że dzięki fabrycznemu smarowaniu przełączników również sprężynki zostały potraktowane smarowidłem, dzięki czemu nie wydają z siebie żadnego metalicznego pogłosu. To miła informacja, bo Gateron dotychczas słynął z bardzo głośnych sprężynek, więc to poprawa z jego strony.
Trochę zawiodłem się na brzmieniu tej klawiatury, bo myślałem, że może będzie tak dobrze, jak w przypadku SteelSeries Apex Pro Mini, ale niestety producent nie dał rady spełnić moich oczekiwań. Muszę jednak zaznaczyć, że jest to wyłącznie moja opinia i jestem pewien, że wielu osobom brzmienie tej klawiatury się spodoba.
Hot-swap
Genialną cechą klawiatury SteelSeries Apex 9 TKL jest obecność w niej tak zwanego hot-swapu. Polega on na ogół na specjalnych gniazdach, w które wsuwają się metalowe piny. Dzięki temu nie potrzeba lutownicy do samodzielnej wymiany przełączników. Tutaj sprawy mają się jednak nieco inaczej za sprawą budowy samych przełączników oraz sposobu ich działania.
Na PCB umieszczone są nadajnik i odbiornik światła podczerwonego, dzięki czemu producent jest w stanie uniknąć potrzeby lutowania jakichkolwiek elementów łączących przełącznik z klawiaturą na stałe. Dzięki temu OptiPointy można po prostu wyciągnąć za pomocą odpowiedniego narzędzia i umieścić w ich miejscu inny kompatybilny przełącznik.
Sprawdziłem na przykładzie posiadanych przeze mnie modeli i jesteśmy w stanie umieścić tu zarówno optyczne Gaterony z czarnym spodem, optyczne Kailh, jak i mniej popularne modele, które działają na tej samej zasadzie. Lista jest spora i nie ma sensu jej tutaj pisać, bo i tak większość osób ograniczy się do Gateronów i Kailh.
Z informacji znajomego recenzenta wiem natomiast, że w przypadku mniejszego modelu SteelSeries Apex 9 Mini występują problemy w działaniu z przełącznikami z czarnymi spodami. Miejcie to więc proszę na uwadze, bo to, że mi działa nie oznacza, że Wam również będzie działało.
Jeszcze jedną zaletą posiadania w tej klawiaturze hot-swapu jest fakt, że możemy nie tylko wymienić przełączniki, ale też wyjąć je, wprowadzić odpowiednie modyfikacje i włożyć z powrotem. Można w ten sposób na przykład nasmarować stabilizatory, poprawić smarowanie w przełącznikach lub też obrócić przełączniki o 180 stopni, dzięki czemu staną się one kompatybilne ze wszystkimi keycapami o profilu Cherry.
Podświetlenie
Nie istnieje klawiatura dla graczy bez jaskrawego podświetlenia, prawda? Z taką ideą można spotkać się również w przypadku SteelSeries Apex 9 TKL, gdyż pod każdym z przełączników umieszczona została dioda RGB przylutowana bezpośrednio na powierzchni PCB (czyli SMD). Wcześniej klawiatury SteelSeries korzystały z diod przechodzących przez obudowę przełączników, co blokowało możliwość ich wyciągnięcia. Na szczęście tym razem firma ta poprawiła swój błąd.
Podświetlenie jest naprawdę śliczne i radzi sobie świetnie z bielą. Ta jest co prawda delikatnie niebieskawa, ale lepsze to niż kompletny róż. Nieco gorzej jest w przypadku żółtego, który wpada nieco w limonkowy, ale wystarczy przesunąć suwak w oprogramowaniu w stronę pomarańczowego i otrzymamy prawdziwą żółć.
Pozostałe kolory wyglądają świetnie i diody radzą sobie z nimi idealnie. Chociażby czerwony jest bardzo intensywny i żywy. Cała tęcza z kolei wygląda cudownie i uważam, że jest to jedno z najlepiej wyglądających podświetleń w klawiaturach, z jakim się dotychczas spotkałem.
Lampki kontrolne
Choć SteelSeries zabrało wyświetlacz OLED z prawego górnego rogu, to niestety nie umieściło w jego miejscu żadnych lampek kontrolnych. Zamiast tego Apex 9 TKL korzysta ze znanej już metody informowania użytkownika o włączeniu CapsLocka, czyli poprzez zmianę koloru diody pod tym klawiszem na biały. Wygląda to dobrze i zadowoli pewnie większość osób.
Szkoda jednak, że jeśli przeprogramuję miejsce, w którym mam CapsLocka, to dioda zapala się nadal pod tym domyślnym. Sprawia to, że korzystając z nieco zmodyfikowanego układu klawiatury podświetlony będzie klawisz, który wcale nie musi być w naszej konfiguracji CapsLockiem. Ja chociażby mam w jego miejscu lewy Control. Dlatego też wolałbym dedykowane diody służące za lampki kontrolne.
Oprogramowanie
Ponownie muszę pochwalić SteelSeries za zrobienie naprawdę dobrej roboty w przypadku oprogramowania. Ich SteelSeries GG jest jednym z najlepszych softów, z jakim miałem okazję pracować w przypadku testowania klawiatur. Jest to naprawdę przejrzysty program, który pozwala na szeroką konfigurację.
Możemy tu na przykład zmienić działanie dowolnych klawiszy. Szkoda co prawda, że nie można tego samego zrobić z rolką i przyciskiem multimedialnym pod nią, ale i tak do dyspozycji mamy sporo klawiszy. Nie musimy się ograniczać do funkcji klawiaturowych, bo można umieścić też pod dowolnym klawiszem na przykład prawy przycisk myszy lub włączanie wybranej aplikacji.
Możemy też dowolnie modyfikować drugą warstwę. To ta grupa funkcji, która działa tylko przy przytrzymaniu klawisza FN. Możemy tam ustawić na przykład brakujące na klawiaturze klawisze ScrollLock, PrintsScreen czy Pause/Break, albo coś zupełnie innego. Wybór jest naprawdę szeroki.
Ostatnia zakładka, czyli Settings, nie zawiera nic ciekawego. Możemy tam tylko wybrać język klawiatury. Nie widzę więc za bardzo sensu jej istnienia. Jeśli natomiast chcemy zmienić wysokość punktu aktywacji, wystarczy kliknąć przycisk Typing Mode lub Gaming Mode. Ten pierwszy to 1,5 mm, a drugi to 1 mm.
Jeśli natomiast chcemy skonfigurować podświetlenie, aplikacja przenosi nas do innego okna. Tam możemy dowolnie modyfikować wybrane tryby lub nawet tworzyć swoje własne. Możemy wybierać kolory, szybkość animacji czy nawet jej kierunek.
Ponadto do dyspozycji mamy trzy warstwy: Active, Reactive i Idle. Ta pierwsza działa ciągle, ta druga tylko po wciśnięciu dowolnego klawisza, a ta trzecia uruchamia się po upływie wybranego czasu lub w ogóle (jeśli ją wyłączymy). Na każdej z nich mamy do dyspozycji różne efekty. Osobiście korzystałem z klawiatury ze stałym niebieskim podświetleniem i rozlewającą się we wszystkie strony białą falą, gdy wcisnę klawisz.
Z kolei w spoczynku podświetlenie gasło po 5 minutach. Nie jest to jednak wbrew pozorom spoczynek klawiatury, a komputera. Jeśli bowiem ustawimy gaśnięcie po upływie 10 sekund, a po chwili klikniemy myszką, to dopiero od tego kliknięcia będzie liczony czas. Tak samo jak podświetlenie zgaśnie, a my wciśniemy prawy przycisk myszy, to światełka się zapalą. Co jednak ciekawe, sam ruch myszy nie wystarczy – musi być to wciśnięcie, czy to myszy, czy klawiatury.
Na koniec dodam, że sporym plusem jest też zapamiętywanie przez klawiaturę konfiguracji układu nawet po wyłączeniu softa. Niestety nie pamięta ona trybu podświetlenia, co choć nie jest dla mnie dużym problemem, to dla niektórych może nim być. To trochę zabawne, że klawiatura za tyle pieniędzy musi mieć włączone oprogramowanie, żeby pamiętać wszystkie ustawienia. Konkurencja od dawna ma przecież wystarczająco pamięci wbudowanej, nawet na efekty świetlne.
Ocena końcowa
Gdybym został zapytany czy polecam SteelSeries Apex 9 TKL to odpowiedziałbym: to zależy. Zależy od tego, jakie masz wymagania i czy jesteś fanem tej marki. Jeśli wymagasz bowiem osłoniętych przełączników klikających, białej klawiatury i dobrego wykonania, to nie będzie to produkt dla Ciebie. Dla kogo więc on jest?
Moim zdaniem Apex 9 TKL celuje głównie w odbiorców, którzy lubią się już z tą marką i wystarczy im spójność z resztą peryferiów. Robi to jednak dobrze, bo oferuje naprawdę przyjemne przełączniki optyczne, które są praktycznie nieśmiertelne, a w dodatku działające bardzo gładko. Ciekawym dodatkiem jest też możliwość zmiany poziomu, na którym aktywuje się przełącznik.
Fajnie, że SteelSeries przyjęło na stałe standard stosowania keycapów z PBT, wykonanych metodą podwójnego wtrysku, a także powoli zaczyna smarować stabilizatory. Choć w przypadku stabilizatorów na razie idzie im to nieco nieudolnie, to według mnie przed nimi świetlana przyszłość.
Na plus muszę zaliczyć też dobre oprogramowanie oraz przepiękne, jasne i intensywne podświetlenie RGB, które można dowolnie konfigurować, a nawet nakładać na siebie dwa efekty (aktywny i reaktywny). Podoba mi się też dodanie rolki do regulacji głośności, która mogłaby jednak być większa i wygodniejsza, a także przycisku multimedialnego o wielu funkcjach.
Na minus zdecydowanie floating-key design, który mi się po prostu nie podoba i sprawia, że klawiatura brzmi nieciekawie i głośno. Ponadto SteelSeries nie postarało się w kwestii wykonania – obudowa wygina się i skrzypi. Jakość wykonania przenosi się też na wagę – 635 gramów to niezwykle mało, jak na klawiaturę TKL.
Ponadto niemiłym ruchem jest usunięcie ekranu OLED z klawiatury, która jest o poziom wyżej niż model Apex 7 i w dodatku kosztuje od niego więcej. No właśnie, cena. SteelSeries Apex 9 TKL kosztuje 749 złotych na stronie producenta i 699 złotych w innych sklepach. To dużo, jak na taki produkt, gdyż przełączniki optyczne można spotkać nawet w klawiaturach za 1/3 tej kwoty. Poza dwustopniową regulacją poziomu aktywacji nie wyróżnia się ona tak bardzo na tle konkurencji.
Trudno jest mi więc jednoznacznie ocenić tę klawiaturę. Z jednej strony jest ona ciekawą propozycją od SteelSeries, a z drugiej musi być po prostu droższa od Apex 7, bo jakby to wyglądało gdyby „lepszy” produkt był tańszy. Szkoda natomiast, że ktoś chcący przenieść się z Apex 7 na Apex 9 traci podpórkę pod nadgarstki i wyświetlacz OLED. Gdyby SteelSeries dodało te dwie rzeczy do recenzowanej dziś klawiatury i wyceniło ją tak samo, jak teraz, to byłbym skłonny wystawić jej wyższą ocenę.
A tak… mogę polecić ją tylko fanom marki, bo na rynku są już lepsze klawiatury w niższych cenach. No, chyba, że bardzo zależy Wam na regulacji poziomu aktywacji.