Przy okazji recenzji gry Asphalt 6: Adrenaline HD zostałem poproszony o napisanie kilku słów o Death Rally – wyścigówce z pazurem. Toteż niniejszym, nie zwlekając, zapraszam do lektury recenzji tej gry na łamach Tabletowo.pl.
Gra: Death Rally
Cena: 0.79€ (2.39€)
Uniwersalna: Tak
Autor: Remedy Entertainment Ltd.
Link: klik
———-
Death Rally kupiłem, kiedy było w promocji. Jego zwyczajowa cena wynosząca 2.39€ spadła do 0.79€ i to wystarczyło, abym zdecydował się sięgnąć po tę grę. Niecałe 82MB szalonych wyścigów okraszonych, jak wynika ze zdjęć w AppStore, wspaniałą grafiką? Czemu nie! Liczyłem na dobrą zabawę i nie zawiodłem się.
Fabuła
Death Rally ma fabułę, a jakże! Jest to rzadko spotykana cecha gier wyścigowych, które zwykle traktują o… no tak, ściganiu się samochodami. Death Rally nieco wyróżnia się na tle innych, podobnych, ponieważ opowiada historię człowieka, którego zmuszono do niebezpiecznych wyścigów na śmierć i życie. Kojarzy Wam się to z czymś? Jeśli oglądaliście film „Death Race” z Natalie Martinez i Jasonem Stathamem lub jego pierwowzór, pochodzący z 1975 roku – na pewno.
Zadaniem głównego bohatera jest pokonanie lub zniszczenie kierowcy zwanego Adversary (ang. przeciwnik). Na drodze do naszego celu staną nam bossowie, którzy zrobią wszystko, aby udaremnić nam pięcie się w rankingu.
Na ranking ma wpływ Sława, którą zdobywamy wygrywając (lub nie) kolejne wyścigi. Co kilka(set) tysięcy punktów otrzymujemy rangę, która odblokowuje nam kolejne osiągnięcia w Game Center.
Gra
Po ukończonym wyścigu otrzymujemy, poza punktami Sławy, pieniądze, które możemy wydać na naprawienie uszkodzeń naszego samochodu i ulepszenie jego prędkości, zwrotności, pancerza lub zainstalowanej broni. Tych ostatnich jest, według moich obliczeń, osiem. Każda z nich charakteryzuje się szybkością działania i obrażeniami, jakie zadaje. Nawet najbardziej wybredni się nie zawiodą, ponieważ do eksterminacji wrogich samochodów posłużą nam nie tylko karabiny maszynowe, ale także wyrzutnie rakiet i specjalne snajperki wyrządzające sporo szkód.
To gra wyścigowa, więc najważniejsze są samochody, prawda? Zgadzam się. W Death Rally przyjdzie nam usiąść za kierownicą siedmiu samochodów (w tym jednego, do którego trzeba wykupić dostęp). Każde auto ma specyfikację, którą rozwijać można za pomocą zarobionych pieniędzy. Niektóre są małe, szybkie, lecz kruche, a inne – duże, powolne, ale niezwykle wytrzymałe. Kierując ciężkim wanem nie trzeba obawiać się pociskami wrogów, gdyż te ledwo muskają pancerz samochodu…
Pancerz, właśnie. Wcześniej wspomniałem o karabinach i rakietach. Jeśli tak, to naturalne, że samochody weń wyposażone nie mogą być takimi, które zobaczyć możemy na ulicach na co dzień. Auta dostępne w Death Rally mają pancerze, stalowe płyty, wzmacniane zderzaki, kolce oraz zbiorniki z podtlenkiem azotu.
Tras w Death Rally jest kilka i każda następna różni się od poprzedniej. W takim wypadku przyjdzie nam ścigać się nie tylko na zamkniętych torach w postapokaliptycznym mieście, ale także w dżungli (na skrzydłach samolotów), fabryce oraz pokrytej lodem Eurece.
Wrażenia estetyczne
Grafika Death Rally jest wyjątkowa. Zadbano o każdy, nawet najdrobniejszy szczegół: samochody mają zapalone światła, odpadają maski, wgniatają się drzwi… Patrzenie na otoczenie również sprawia przyjemność. Każda trasa wygląda naprawdę ładnie i realistyczne. Z natury jestem perfekcjonistą i mam smutną tendencję do szukania niedociągnięć tam, gdzie na pierwszy rzut oka nich nie ma. A w Death Rally ich nie było.
Werdykt Sędziego
Grę Death Rally zdecydowanie warto zakupić, szczególnie teraz, kiedy jej cena wynosi niewiele ponad 3 złote. Za tę kwotę otrzymujemy kawał dobrego szaleństwa na kółkach, która spodoba się zarówno fanom ścigania się samochodami, jak i wirtualnej destrukcji. Death Rally ma jednak dwie wady: na dłuższą metę robi się nudna, ponieważ wszystkie wyścigi są podobne do siebie, a wirtualny joystick służący do kierowania samochodem, nie jest najwygodniejszym rozwiązaniem.
Galeria