samochód elektryczny auto elektryczne znak
fot. Pixabay

Z elektrykami w Polsce wciąż słabo. I jakoś niespecjalnie mnie to dziwi

Ambitne plany, aby do 2025 roku po polskich drogach poruszało się milion samochodów elektrycznych, na razie wydają się być bardzo mocno oderwane od rzeczywistości. Sprzedaż elektryków wciąż wygląda marnie i – prawdę mówiąc – w ogóle mnie to nie dziwi.

143 tysiące. Tyle aut, zarówno w 100% elektrycznych, jak i hybryd ładowanych z gniazdka, znalazło w pierwszej połowie 2018 roku nowych nabywców na terenie Unii Europejskiej. A jak wygląda sytuacja w samej Polsce? Cóż, powiedzieć, że słabo, to chyba nic nie powiedzieć. W naszym kraju sprzedały się bowiem zaledwie 672 samochody tego typu.

279 z nich to elektryki, pozostałe 393 to właśnie hybrydy plug-in. Na poniższej grafice możecie dokładnie zobaczyć, jak te statystyki prezentują się na tle pozostałych państw, również tych spoza UE, jak Norwegia czy Szwajcaria.

fot. wysokienapiecie.pl

Kwestia samochodów elektrycznych wciąż wygląda słabo także w obrębie administracji państwowej, w której do 2020 roku elektryki mają stanowić 10% floty. Jak na razie auta napędzane w ten sposób to jakieś pojedyncze egzemplarze, chociaż warto wspomnieć, że niedawno rozstrzygnięto przetarg na dostawę 16 aut elektrycznych dla Lasów Państwowych. Minister Energii zapowiada również, że w najbliższym czasie takie samochody mają pojawić się w rządzie.

Jak wspomniałem na początku, taki stan rzeczy jakoś mnie nie dziwi. Powodu niewielkiej sprzedaży elektryków w naszym kraju należy według mnie doszukiwać się przede wszystkim w zbyt słabo rozwiniętej infrastrukturze. Wiele możemy mówić o tym, że ustawa o elektromobilności niewystarczająco zachęca do zakupu takiego samochodu, a ich ceny są wysokie. Wydaje mi się jednak, że dopóki potencjalni właściciele elektryków nie będą mogli swobodnie wybrać się na przejażdżkę bez obaw o to, że zabraknie im prądu, a nie będą mieli gdzie zatankować, dopóty drastycznych wzrostów nie można się spodziewać.

Źródło: Wysokie Napięcie