Analizy firm DisplaySearch i Gartner wskazują na to, że rok 2014 będzie pierwszym od 2010, w którym nie zwiększyła się sprzedaż tabletów (szacowana na 53 miliony sztuk). Przyczyn może być kilka, ale jako główną podaje się zmniejszenie zainteresowania małymi tabletami na nienasyconych jeszcze rynkach wschodzących.
Z czego może wynikać ten spadek zainteresowania? Badania wskazują, że 58% wszystkich tabletów na świecie to urządzenia z ekranem 7-7,9 cali. Problem w tym, że w latach kiedy sprzęt o tych wymiarach święcił tryumfy (lata 2012-2013), wielkość przeciętnego ekranu smartfona wynosiła 3,5-4,8 cala. Dzisiaj LG wypuszcza G3 z ekranem 5,5 i większość osób nie nazywa tego nawet phabletem, a słuchawki 6-calowe przestają na kimkolwiek robić wrażenie. Na szczycie góry jest Xperia Z Ultra z tabletowym ekranem 6,4 cala.
Osoby będące w posiadaniu mocnego smartfona 5-6 cali nie czują potrzeby wydawania dodatkowych pieniędzy na niewiele większy tablet, który często charakteryzuje się słabszymi parametrami, rozdzielczością i szerokimi ramkami wokół ekranu. Częściową odpowiedzią na tą sytuację okazały się 8-calówki, które powoli wypierają z rynku mniejsze rodzeństwo, ale problem dalej pozostaje. Duży smartfon dalej jest w stanie zastąpić mały tablet, a ten drugi niesie ze sobą bardzo niewiele wartości dodanej poza nieznacznie większym ekranem.
Gartner przewiduje, że do 2018 roku ok. 12% wszystkich tabletów będzie miało ekrany większe niż… 11 cali. To byłby znaczny zwrot od trendów rynkowych, które wyznaczył Kindle Fire i pierwszy Nexus. Trendów tak silnych, że zmusiły Apple do wyprodukowania iPada Mini, choć sam Jobs zaklinał się, że małe tablety nie mają racji bytu.
Co myślicie o małych tabletach w sytuacji, gdy mamy pod ręką dużego smartfona?