Sony WF-L900 Link Buds
(fot. Andrzej Libiszewski, Tabletowo.pl)

Recenzja Sony Link Buds. A jednak da się zrobić ciekawe TWS-y!

Słuchawki prawdziwie bezprzewodowe (TWS) na dobre zagościły w naszych domach i uszach. Pomysł całkowitego pozbycia się kabli i zamknięcia kompletu w małym etui z własną baterią padł na podatny grunt i rynek zapełnił się różnymi propozycjami. Choć jednak różniły się ceną, możliwościami i jakością dźwięku i wykonania, nieodmiennie należały do jednej z dwóch kategorii: dousznych lub dokanałowych. Najnowsze TWS Sony WF-L900 Link Buds wymykają się jednak takiej klasyfikacji.

Co to za dziwne zwierzę?

Zacząć należy od przypomnienia, że Sony WF-L900 Link Buds nie są słuchawkami przeznaczonymi do słuchania muzyki, tylko do komunikacji. Uważam to za niezbędne, gdyż tłumaczy, dlaczego producent podjął takie, a nie inne decyzje konstrukcyjne.

A jak wygląda konstrukcja? Każda słuchawka to niewielka kopułka z dołączonym na dole wzmocnionym metalem toroidem, zawierającym pierścieniowy przetwornik. Ląduje on znacznie bliżej kanału słuchowego niż w urządzeniach dousznych, ale nie zamyka go jak słuchawki dokanałowe.

Sony Link Buds w Media Expert

Sony WF-L900 Link Buds
(źr. Sony)

Na głównej kopułce, zawierającej główną elektronikę i mikrofon, jest wgłębienie służące do mocowania gumki utrzymującej całość w małżowinie usznej. Ścięty dół zawiera czujnik zbliżeniowy i kontakty do ładowania. Aby używać Link Buds wygodnie trzeba trochę poeksperymentować z doborem odpowiedniej wielkości gumek – jeśli się nie przyłożymy, słuchawki mogą wypadać, ale prawidłowo dobrane powodują, że trzymają się w uchu jak przyklejone. Mała uwaga: człowiek nie jest symetryczny, może być konieczne użycie innego rozmiaru nakładki dla lewego i prawego ucha.

Etui ładujące jest małe – nawet w porównaniu z innymi słuchawkami TWS. Słuchawki leżą w nim płasko, przytrzymywane magnesem w miejscu metalowego wzmocnienia przetwornika. Zamknięcie jest na przycisk – dość zresztą niewygodny, ale spełniający zadanie.

Sony WF-L900 Link Buds
(fot. Andrzej Libiszewski, Tabletowo.pl)

Do testów dostałem słuchawki w kolorze szarym – plastik jednak nie jest jednolity, zawiera kolorowe plamki jak PCR w Acerze Aspire Vero i to z podobnej przyczyny – Sony ostatnio kładzie duży nacisk na ekologiczność swoich produktów, więc plastik pochodzi z recyclingu. Wygląda to jednak znacznie bardziej estetycznie.

Parametry

  • typ słuchawek: zamknięte, dynamiczne,
  • przetwornik: pierścieniowy 12 mm,
  • pasmo przenoszenia: 20-20000 Hz,
  • łączność: Bluetooth 5.2,
  • obsługiwane kodeki: SBC, AAC,
  • czas pracy przy odtwarzaniu muzyki: do 5 godzin, energia w etui odpowiednio na kolejne 12 godzin,
  • czas ładowania: ~1,5 godz. pełne naładowanie / 10 min. dla 90 min. słuchania,
  • ładowanie: przewodowe USB-C,
  • certyfikaty: IPX4,
  • waga: 4,1 g każda ze słuchawek, 34 g etui,
  • funkcje dodatkowe: DSEE, Wide Tap Area, Speak-to-Chat, 360 Reality Audio, AVC.

Cena na dzień pisania recenzji wynosi ~899 złotych.

Sony WF-L900 Link Buds
(fot. Andrzej Libiszewski, Tabletowo.pl)

Oprogramowanie

Podstawą do uzyskania pełnej funkcjonalności Sony WF-L900 Link Buds, jest oprogramowanie Headphone Connect. Bez niego nie działają żadne zaawansowane funkcje słuchawek, a bez nich z kolei nie da się wykorzystać w pełni potencjału WF-L900.

Co to za funkcje i jak działają?

Speak-to-Chat automatycznie wykrywa nasz głos i przerywa odtwarzanie muzyki na zadany czas, by było wyraźnie słychać naszego rozmówcę. Działa to bardzo sprawnie, słuchawki są w stanie wykryć nawet szept i wyciszyć muzykę. W niektórych okolicznościach może być nawet konieczność ręcznego wyboru niższej czułości lub całkowitego wyłączenia, ale u mnie akurat automat działał zadowalająco.

Sony WF-L900 Link Buds
(fot. Andrzej Libiszewski, Tabletowo.pl)

Adaptive Volume Control dostosowuje głośność muzyki do warunków zewnętrznych. Ta funkcja już nie działa tak dobrze – chyba dlatego, że nie uwzględnia dynamiki odtwarzanego dźwięku. W rezultacie, podczas słuchania cicho nagranego audiobooka, oprogramowanie próbowało jeszcze bardziej go ściszyć, a przy głośnej muzyce przejście obok działającego telewizora powodowało znaczne zwiększenie mocy dźwięku. W przeciwieństwie Speak-to-Chat, nie ma tu możliwości dostosowania działania, więc przez większą część testów AVC pozostawało u mnie wyłączone. Mam nadzieję, że problem da się rozwiązać aktualizacją oprogramowania.

Wide Area Tap pozwala z kolei kontrolować słuchawki nie tylko za pomocą wbudowanych paneli dotykowych, ale także stuknięciami w głowę w pobliżu. Sony nie precyzuje przy tym, jak radzić sobie z ludźmi, którzy nasze stukanie wezmą do siebie, ale sam pomysł jest zacny: sterowanie małymi TWS, tak dotykowe, jak i za pomocą przycisków, pozostawia zwykle sporo do życzenia i bez problemu mógłbym wskazać urządzenia zarówno przeczulone i podatne na pomyłki, jak i takie, które wymagają wduszenia słuchawek głęboko w ucho, by w ogóle zadziałały. Wide Area Tap może wyglądać dziwnie, ale okazało się w praktyce całkiem wygodne i nieźle rozwiązuje problem sterowania. Funkcje sterujące prawej i lewej słuchawki można oczywiście dostosować.

Sony WF-L900 Link Buds
(fot. Andrzej Libiszewski, Tabletowo.pl)

W Sony WF-L900 Link Buds można oczywiście dostosować wzmocnienie basu i w ogóle reprodukcję dźwięku za pomocą prostego pięciopasmowego korektora graficznego. O ile przy większości słuchawek pozostaję sceptyczny (uważam, że powinny grać dobrze bez konieczności korekcji), to Link Buds swoją nietypową konstrukcją niemal wymuszają użycie zarówno korektora, jak i True Bass. Ale o tym szerzej za chwilę.

Jakość dźwięku

Procedura testowa zastosowana dla Sony WF-L900 Link Buds różniła się dość mocno od tej, którą stosowałem typowo – trzeba było uwzględnić, że są to słuchawki głównie służące do komunikacji. Przez dwa tygodnie starałem się zatem używać ich jak najczęściej podczas połączeń telefonicznych, sesji Discorda, a także słuchając audiobooków. Muzyka stanowiła, powiedzmy, pozostałe 50 %.

Do testów muzycznych korzystałem z zasobów Apple Music. Playlista, której używam do recenzowania sprzętu grającego, składa się wyłącznie z utworów skompresowanych w formacie bezstratnym (zwykłym i Hi-Res) lub przestrzennym Dolby ATMOS.

Słuchawki współpracowały z iPhonem 13 Pro, dźwięk był przesyłany przy wykorzystaniu kodeka AAC.

Toroidalna konstrukcja przetwornika z otworem w środku ma swoje konsekwencje. Kiedy Sony twierdzi, że zapewniają pełną przenikalność – to, cóż, ma rację. Słuchawki niczego nie blokują, co więcej, da się także usłyszeć dźwięki z przetworników na zewnątrz, choć niezbyt głośno. Nie ma mowy o jakimkolwiek ANC, a Hear Through jest zbędne. W tych warunkach uzyskanie dobrej jakości dźwięku musiało być wyzwaniem.

Tymczasem jakość rozmów stoi naprawdę na bardzo dobrym poziomie. Moi rozmówcy słyszeli mnie bardzo dobrze zarówno, kiedy byłem w domu, jak i w pobliżu ruchliwej ulicy. Także i ja słyszałem ich wyraźnie. Sony chwali się, że aby to uzyskać, opracowali algorytmy przetwarzania dźwięku w oparciu o analizę bodaj pół miliarda próbek głosu i naprawdę mają powód do dumy, gdyż efekt jest zaskakująco dobry. Problemy podczas rozmów pojawiły się jedynie podczas silnych podmuchów wiatru, to jednak nie powinno dziwić.

Sony WF-L900 Link Buds
(fot. Andrzej Libiszewski, Tabletowo.pl)

Sony WF-L900 Link Buds wypadają znacznie gorzej w trakcie słuchania muzyki. Brak izolacji powoduje, że bas tu niemal nie istnieje, wysokie tony są nieco osłabione, a ponad wszystko wybija się pasmo średnie. Dokładna charakterystyka pasma przenoszenia, znaleziona na portalu SoundGuys, może wzbudzić szok, gdyż tak dziwnie grających słuchawek raczej się nie spotyka, a deklaracje o paśmie zaczynającym się od 20 Hz można między bajki włożyć.

(fot. Andrzej Libiszewski, Tabletowo.pl)

A jednak… A jednak choć basu jest mniej niż w typowych słuchawkach dousznych (porównywałem z Apple EarPods, gdyż nic innego nie mam pod ręką), to Link Buds mogą grać zaskakująco przyjemnie, szczególnie w domu, gdy hałas z zewnątrz jest ograniczony. Po części jest to efekt dużej plastyczności i przestrzenności (otwarta konstrukcja ma swoje zalety), a po części to także efekt użycia True Bass i korektora – naprawdę się z tymi słuchawkami przydaje. W pełni niedociągnięć i tak nie skorygujemy, ale sięgałem po Link Buds bez jakiejkolwiek niechęci.

Oczywiście dużo zależy też od rodzaju muzyki – klasyczne kompozycje na fortepian i orkiestrę brzmią dobrze, rock i metal znacznie słabiej. Nieźle wypadł nawet jazz, choć braki w dolnej części pasma są dobrze słyszalne.

Sony WF-L900 Link Buds
(fot. Andrzej Libiszewski, Tabletowo.pl)

W stronę podsumowania

Zbierając myśli raz jeszcze muszę podkreślić, że te słuchawki powstały z myślą o komunikacji. I są to najlepsze słuchawki do rozmów, z jakimi miałem do czynienia. Bez zastrzeżeń i komentarzy małym drukiem. Są niesamowicie komfortowe (podczas testów nosiłem je przez pół dnia bez najmniejszego uczucia zmęczenia), nigdy nie przegapi się w nich kuriera albo ważnych słów ze strony członka rodziny. A choć są znacznie słabsze muzycznie, to da się ich używać na tyle przyjemnie, by nie zmieniać słuchawek, gdy chcemy włączyć ulubioną playlistę. Po prostu perfekcyjne słuchawki do pracy lub na rower, ale nie dla melomana.

PS. Sony w końcu nauczyło się nazywać słuchawki inaczej niż tylko skomplikowanym rzędem liter i cyfr:)

Sony WF-L900 Link Buds
Recenzja Sony Link Buds. A jednak da się zrobić ciekawe TWS-y!
Zalety
niesamowity komfort użytkowania
bardzo dobra jakość rozmów
bogaty zestaw funkcji dodatkowych usprawniających korzystanie z Link Buds
nietypowe, ale wygodne sterowanie
innowacyjność :)
Wady
automatyczne ustawianie głośności wymaga poprawek
zaledwie akceptowalna jakość muzyki
cena
8
Ocena
Gdzie kupić?