Sony w swoim portfolio posiada kilka modeli słuchawek typu TWS, wśród nich wysoko cenione modele z aktywną redukcją hałasu. Do rodziny dołączył niedawno nowy model, wyróżniający się przede wszystkim atrakcyjną ceną. Czy WF-C500, bo o nich tu mowa, mogą znaleźć sobie miejsce na coraz ciaśniejszym rynku?
Ni pies, ni wydra, coś na kształt świdra
Sony WF-C500 przyjechały do mnie w tekturowym, w pełni nadającym się do recyclingu i biodegradowalnym opakowaniu. Proekologiczne działania Sony bardzo doceniam, choć nie sposób oprzeć się wrażeniu, że proces biodegradacji rozpoczyna się już w rękach recenzenta – użyta tektura jest raczej delikatna.
W środku użytkownik może znaleźć plastikowe etui – ładowarkę, kabel USB-A -> USB-C o zupełnie zabawnej długości oraz nawleczone na kawałek laminowanej tektury dodatkowe nakładki na słuchawki – zdjęcie ich nie stanowi problemu, ale ponowne założenie raczej nie wchodzi w rachubę.
Po wyjęciu słuchawek z etui rzuca się w oczy ich znaczne podobieństwo do leżącego na przeciwległym biegunie cenowym WF-1000XM4 – aczkolwiek nie ma na nich charakterystycznych wypustek kryjących mikrofony układu ANC, którego pozbawione są WF-C500.
Etui jest lekkie, zgrabne, ma półprzeźroczystą klapkę i jest z wyglądu bardzo plastikowe, niemal tandetne, choć należy oddać producentowi, że jest jednak przyzwoicie spasowane i nic tam nie skrzypi. Pozory mylą.
Także i słuchawki po wyjęciu nie sprawiają wrażenia produktu premium – zdziwiło mnie całkowite pozbawienie ich siatki zabezpieczającej kanał przetwornika przed zanieczyszczeniami – o potencjalnych problemach z nich wynikających chyba nie muszę wspominać. Każda słuchawka ma dość sporych rozmiarów panel dotykowy, służący do zmiany głośności, wywoływania asystenta czy zmiany utworu.
Parametry
- typ słuchawek: zamknięte, dynamiczne,
- przetwornik: 5,8 mm,
- magnes: neodymowy,
- pasmo przenoszenia: 20–20 000 Hz (SBC, AAC, próbkowanie 44,1 kHz),
- system poprawy dźwięku: DSEE, 360 Reality Audio,
- łączność: Bluetooth 5.0 (A2DP, AVRCP, HFP, HSP),
- obsługiwane kodeki: SBC, AAC,
- czas pracy przy odtwarzaniu muzyki: do 10 godzin, energia w etui odpowiednio na kolejne 10 godzin,
- czas pracy podczas prowadzenia rozmów: do 5 godziny,
- czas ładowania: ~2,5 godziny,
- ładowanie: przewodowe USB-C,
- certyfikaty: IPX4,
- waga: 5,4 g każda ze słuchawek, 35 g etui.
Cena WF-C500 w momencie pisania recenzji wynosi około 349 złotych.
Grają tu coś czy nie?
Sony WF-C500 współpracują z oprogramowaniem Sony Headphones. Za jego pomocą można zaktualizować firmware słuchawek, włączyć poprawiającą brzmienie funkcję DSEE, ustawić priorytet jakości dźwięku lub stabilności połączenia, wybrać któryś z presetów korektora dźwięku (lub ustawić własny), a także skonfigurować słuchawki do pracy z systemem 360 Reality Audio, której to funkcji jednak nie testowałem z racji ograniczonego wsparcia przez serwisy muzyczne – nie ma wśród nich żadnego, którego bym używał.
Nowością, która pojawiła się w oprogramowaniu, jest gromadzenie danych o sposobie korzystania ze słuchawek, z możliwością zdobywania plakietek za osiągnięcia. Pomysł ciekawy, lecz najwyżej jako gadżet, zatem w praktyce zupełnie do niczego nieprzydatny i wątpię, by ktoś to potraktował poważnie, o ile w ogóle udostępni Sony informacje niezbędne do prowadzenia takich statystyk – na szczęście jest to opcjonalne.
Jak wyglądało w praktyce użytkowanie Sony WF-C500? Po założeniu dużych nakładek słuchawki idealnie dopasowały się do ucha – nie miałem NAJMNIEJSZYCH problemów z prawidłowym założeniem i zachowaniem odpowiedniej izolacji – WF-C500 są pod tym względem znacznie lepsze niż WF-1000XM4, być może dzięki klasycznym silikonowym, a nie piankowym nakładkom.
Natomiast sterowanie to niestety inna bajka. Działanie paneli dotykowych w C500 to historia rodem z horroru – przez dwa tygodnie nie udało mi się znaleźć sposobu na przewidywalnie ich użycie. Panele działały albo nie, a jak już działały to zwykle inaczej, niż chciałem. Pod tym względem to chyba najgorsze słuchawki, jakie testowałem i gdybym miał polegać na sterowaniu nimi w ten sposób, cisnąłbym je w jakiś kąt i zapomniał o ich istnieniu. Na szczęście i tak wolę sterowanie z Apple Watcha lub wprost z telefonu, lecz potencjalny użytkownik powinien mieć świadomość, co kupuje.
Tylko muzyka
Do testów odsłuchowych korzystałem z zasobów Apple Music. Playlista składa się wyłącznie z utworów skompresowanych w formacie bezstratnym (zwykłym i Hi-Res) lub przestrzennym Dolby ATMOS. Słuchawki podłączone były do iPhone’a 13 Pro, dźwięk był przesyłany przy wykorzystaniu kodeka AAC w trybie jakości, z włączonym DSEE i wyłączonym korektorem graficznym.
Wszystkie wady wykonania i działania Sony WF-C500 zdają się niknąć, gdy skupimy się na jakości dźwięku. Słuchawki grają bowiem znakomicie, równając raczej do WF-1000XM4 w trybie bez ANC niż do konkurencji w swojej klasie cenowej. Ich charakterystyka jest dość równomierna, z wyraźnym, lecz niezbyt mocnym basem, lekko wysuniętą średnicą i nieco (ale tylko nieco) słabszą górą.
Pasuje nieźle do moich upodobań, uznałem zatem, że dźwięk nie wymaga zmian. Kto chce, może jednak zarówno wzmocnić niską część pasma funkcją ClearBass, jak i w ogóle zmienić charakterystykę za pomocą korektora graficznego.
Bardzo dobrze prezentuje się przestrzenność dźwięku, która dokanałowym słuchawkom potrafi sprawiać problem. Sony WF-C500 sprawnie współpracują ze Spatial Audio z Apple Music, dając przekonujące pozycjonowanie, precyzję i separację instrumentów na scenie.
Z playlisty testowej szczególnie przypadł mi do gustu jazzowy wariant Canonu D-dur w wykonaniu Hiromi Uehary, Nokturn Es-dur Op. 9 nr 2 Daniela Barenboima (zmasterowany w Dolby ATMOS) i „Through the Forest” Emil Brandqvist Trio.
W ogóle dźwięki fortepianu koncertowego zdają się wybrzmiewać ponadprzeciętnie na Sony WF-C500, słuchawki towarzyszą mi więc podczas przesłuchań XVIII Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina. Odstępując zatem na chwilę od playlisty testowej, zdecydowanie warto było posłuchać obu występów Szymona Nehringa (szczególnie jednak z 2 etapu, który był znacznie lepszy), oraz Aimi Kobayashi z etapu pierwszego (niestety podczas drugiego jej występu słuchawek już nie będę miał do dyspozycji). Sony WF-C500 dają sobie znakomicie radę z tym wyzwaniem – znacznie lepiej niż modele o bardziej rozrywkowym charakterze.
Tak, pod względem brzmienia niewiele jest słabych punktów w WF-C500. Muzyka klasyczna, rock, jazz – wszystko gra co najmniej przyzwoicie, a zwykle jednak dużo lepiej niż przyzwoicie. A zatem dźwięk bez wad?
Też nie, gdyż C500 dość wyraźnie szumią, gdy nie odtwarzają żadnego użytecznego sygnału. I znów, to nic dziwnego, większość słuchawek Bluetooth ma podobną przypadłość, tu jednak mam wrażenie, że ten szum jest wyraźniejszy. W każdym razie słychać go było podczas koncertowych fragmentów piano, poza tym raczej nie zakłóci odbioru muzyki.
Bateria
Producent podaje, że słuchawki zdolne są osiągnięcia 10 godzin pracy z wyłączonym DSEE. Czas ten będzie nieco niższy, jeśli DSEE będzie aktywne, lecz nie zauważyłem, by miała być to duża różnica. Etui zapewnia jedno dodatkowe, pełne naładowanie, przy czym 10 minut w etui przełoży się na kolejną godzinę grania.
Wynik to całkiem przyzwoity, choć szkoda, że etui nie jest nieco pojemniejsze – wtedy jednak pewnie zyskałoby na rozmiarach i straciło na poręczności. Brak mi też wygodnego ładowania bezprzewodowego, lecz w tej cenie nie jest to nic dziwnego.
Podsumowanie
Sony WF-C500 to jedne z najciekawszych słuchawek TWS w tej klasie cenowej. Prezentują naprawdę bardzo wysoką jakość dźwięku i przyzwoity zakres możliwego dopasowania go do swoich upodobań – raz jeszcze podkreślę, że nie spotkałem się z innymi słuchawkami w podobnej cenie, które tak dobrze by sobie radziły z dźwiękiem.
Doprawdy warto znieść sknocone sterowanie czy niezbyt wysoką jakość zastosowanych plastików, by się nim cieszyć.