Rzadko kiedy przystępując do pisania recenzji mam świadomość, dlaczego powstawała tak długo. Zwykle bowiem do wyrobienia sobie opinii o słuchawkach wystarczy mi parę dni i w ciągu dwóch tygodni mam gotowy tekst. Tymczasem do napisania poniższej recenzji Sony WF-1000XM3 potrzebowałem prawie miesiąca. I, nie, powodem nie są rozliczne wady, wręcz przeciwnie. Jak rzadko kiedy, opóźniałem oddanie artykułu, by jeszcze nie musieć odsyłać sprzętu producentowi. No, to teraz mniej więcej możecie się już domyślać, co o nich sądzę. A co do szczegółów…
Parę słów o sprzęcie
Do testów otrzymałem słuchawki Sony WF-1000XM3 w kolorze czarnym. Zestaw sprzedażowy jest umieszczony w niewielkim, ale bardzo solidnym tekturowo – plastikowym opakowaniu. Wewnątrz znalazłem oczywiście słuchawki wraz z elegancką stacją dokującą – powerbankiem w kolorze czarno-miedzianym, kabelek USB-C służący do podłączenia całości do ładowarki oraz, co było zaskoczeniem, bogaty wybór wkładek dousznych, zarówno klasycznych, gumowych, jak i piankowych.
- typ słuchawek: zamknięte, dynamiczne
- przetwornik: 6 mm, kopułkowy (cewka dźwiękowa CCAW)
- magnes: neodymowy
- pasmo przenoszenia: 20–20 000 Hz (próbkowanie 44,1 kHz)
- aktywna redukcja szumów: układ QN1e
- NFC: Tak (etui)
- system poprawy dźwięku: DSEE HX
- łączność: Bluetooth 5.0 (A2DP, AVRCP, HFP, HSP)
- obsługiwane kodeki: SBC, AAC
- czas pracy przy odtwarzaniu muzyki: do 6 godzin (przy włączonym osłabianiu hałasów) / do 8 godzin (przy wyłączonym osłabianiu hałasów)
- czas ładowania: 1,5 h pełne ładowanie słuchawek (10 minut ładowania wystarczy na 90 minut używania), 3,5 h pełne ładowanie akumulatora stacji dokującej
- waga: 8,5 g każda ze słuchawek, 77 g etui
Cena na dzień pisania recenzji: ~999 zł
Jeśli chodzi o parametry, nie wydają się one niczym niezwykłym. Moją uwagę zwrócił na etapie zapoznawania się ze specyfikacją brak obsługi bardziej zaawansowanych kodeków w rodzaju aptX/aptX HD, nie mówiąc już o LDAC i dobry (w porównaniu z innymi dousznymi słuchawkami bezprzewodowymi) czas pracy na baterii.
Sony WF-1000XM3 na co dzień
Aby przeprowadzić pierwsze uruchomienie należy przede wszystkim umieścić słuchawki w etui. Są one wtedy aktywowane. Warto przy tej okazji od razu naładować całość. Kabelek z zestawu okazał się tu zbyt krótki, by sensownie dało się podłączyć etui do którejś z moich ładowarek, skorzystałem więc z własnego. Naładowane słuchawki sparowałem z iPhonem – jest to czynność bardzo intuicyjna, podczas pierwszego uruchomienia słuchawki wystarczy wyjąć z etui, by znalazły się w trybie parowania, pozostaje więc wyszukanie ich z poziomu telefonu lub skorzystanie z NFC.
Do sterowania słuchawkami służą dwa przyciski dotykowe (po jednym na słuchawkę) oraz aplikacja Sony Heapdhones Connect, dostrajająca bardziej zaawansowane funkcje. Jeśli z jakiegoś powodu musimy sparować zestaw z innym urządzeniem, można wymusić ponownie tryb parowania, przytrzymując przyciski na obu słuchawkach przez 7 sekund.
Sony Headphones Connect pozwala na dokładne dostrojenie do potrzeb działa ANC, gdyż nie mamy tu do czynienia z prostym, dwustanowym systemem. Po pierwsze, działanie może być dostosowywane do warunków zewnętrznych, przy czym oprogramowanie samo wykrywa, czy pozostajemy we względnym bezruchu, idziemy, biegamy, czy też poruszamy się za pomocą pojazdu. W każdym wariancie możemy ustawić osobno sposób pracy ANC, aktywując i regulując zakres aktywnego przepuszczania dźwięków z zewnątrz i ustawiając (lub nie) priorytet dla głosu. Dostępne są 22 poziomy redukcji hałasu, z tego 2 to pełna redukcja oraz pełna redukcja z dodatkowym tłumieniem podmuchów wiatru, a pozostałe to różne stopnie „celowej przepuszczalności”. Warto tu trochę poeksperymentować, gdyż domyślne wartości moim zdaniem są zbyt wysokie.
Słuchawki są dość duże i początkowo miałem problem z takim włożeniem ich do uszu, by zapewnić niezbędną izolację. Po paru próbach z różnymi nakładkami znalazłem na nie sposób i prawidłowe umieszczenie przestało być kłopotem. Słuchawki „siedzą” w uchu bardzo dobrze i nie udało mi się ich z nich wytrząsnąć – oczywiście na pewno się da, ale nie jest to proste i raczej nie grozi w typowych sytuacjach. Nie mogę narzekać na komfort (a generalnie nie jestem fanem konstrukcji dokanałowych), choć zdecydowanie nie są to słuchawki na upały z ostatnich dni sierpnia. To ostatnie trochę potwierdza także sam producent, WF-1000XM3 nie spełniają żadnych norm szczelności, nie są więc odporne na pot w większej ilości, o deszczu nie wspominając.
Trochę uciążliwe okazało się sterowanie – za pomocą przycisków na słuchawkach da się zatrzymać i wznowić odtwarzanie, da się przeskakiwać między utworami, ale… nie da się regulować głośności. Chociaż funkcjonowanie przycisków można w pewnym zakresie zaprogramować, to takiego wyboru po prostu nie ma. Ja na szczęście i tak zwykle korzystam z przycisków na telefonie, ale użytkownicy przyzwyczajeni do sterowania wprost ze słuchawek mogą się poczuć zaskoczeni.
A co tu tak gra?
Ocenę jakości dźwięku przeprowadziłem (jak zresztą zwykle) korzystając z zasobów Apple Music, oferujących muzykę skompresowaną kodekiem AAC oraz serwisu Idagio, który oferuje także możliwość wyboru kompresji bezstratnej. W teorii ta ostatnia opcja nie ma większego znaczenia praktycznego, gdyż muzyka i tak musiała być przekompresowana na potrzeby słuchawek do formatu AAC, korzystałem z niej jednak głównie z powodu bardzo bogatej bazy wykonań muzyki klasycznej, a nie z powodu kompresji. Dając sobie więcej czasu wyszedłem daleko poza przykładową playlistę testową, podróżując bez większego ładu i składu po stylach, gatunkach i (w przypadku klasyki) różnorodnych wykonaniach. Redukcję hałasu sprawdzałem zaś praktycznie między innymi w pobliżu ruchliwej ulicy oraz w centrum wakacyjnego Ragnarök, czyli na okupowanym przez dzieci placu zabaw.
Zwyczajowo opisując jakość dźwięku słuchawek wyposażonych w ANC omawiam swoje wrażenia osobno dla nieaktywnej i aktywnej redukcji hałasu. Tym razem postanowiłem z tego zrezygnować – te słuchawki są stworzone do pracy z ANC! Jakość dźwięku zarówno z aktywną, jak i nieaktywną redukcją stoi na wysokim poziomie, jednak nieznacznie różnią się charakterystyką. Wyłączony ANC daje dźwięk bardzo wyrównany, z niezbyt mocnym basem, wyraźnym środkiem i precyzyjnymi wysokimi tonami, dokładny niemal jak w monitorach. Włączenie ANC nieznacznie podbija bas, dodając mu nieco pazura i dynamiki, nie wpływając przy tym na jakość reprodukcji reszty pasma. Dźwięk jest bardzo precyzyjny, brzmienie analityczne, ze świetnie odwzorowaną sceną (co nie zawsze dobrze wychodzi w konstrukcjach dokanałowych), dynamiczne i po prostu piękne. Pracujący na 24 bitach układ QN1e odpowiedzialny za przetwarzanie sygnału i ANC robi naprawdę świetną robotę.
Wspaniale wybrzmiewał czysty sopran Loreeny McKennitt w Breaking the Sword, prezentując wszystkie niuanse, mocno grał elektroniczny 2049 ze ścieżki dźwiękowej do Blade Runnera 2049 Hansa Zimmera. Koncertowe nagrania Davida Gilmoura zachwyciły przestrzennością, która w pełni wybrzmiała także w zupełnie przecież innych koncertach chopinowskich Krystiana Zimermana. Najbardziej obawiałem się o jazz, jednak okazało się, że całkowicie niepotrzebnie. Próbne utwory Hiromi i Castanedy okazały się jednymi z najlepiej zagranych na playliście testowej, a eksplorując zakamarki gatunku natrafiłem także na wspaniałe albumy Emil Brandqvist Trio Within a Dream, który mnie zachwycił brzmieniowo (zwróćcie uwagę na perkusję) oraz równie dobry Triosense One Summer Night – utwory z obu albumów znalazły się także na używanej do recenzji playliście.
Słuchawki najlepiej brzmią z podstawowym i drugim stopniem działania ANC. Różnicy jakościowej moim zdaniem między nimi nie ma, poza tym, że drugi eliminuje nie tylko hałas, ale także powiewy wiatru. Większe zmiany zachodzą w miarę wzmacniania „aktywnej przepuszczalności” słuchawek – tracą swój bas, a na pierwszy plan wysuwa się centrum, przy czym efekt jest tym mniej naturalny, im wyższe ustawienie Ambient Sound. Towarzyszy temu także narastający (choć niezbyt mocny) szum. Oczywiście tryby AS to kompromis i wzmacnianie wyselekcjonowanych dźwięków z zewnątrz służy poprawie bezpieczeństwa w warunkach miejskich kosztem jakości dźwięku. Osobiście korzystałem z nich (poza testami) sporadycznie, ograniczając się do ustawień Noise Cancelling i Wind Reduction. Nie korzystałem też w związku z tym z automatycznym wyborem trybów.
Całościowo pracę ANC oceniam jako doskonałą – jest to z pewnością najlepszy układ redukcji hałasu, jaki miałem okazję słyszeć i zapewne jeden z najlepszych w ogóle. Doskonała jakość dźwięku idzie w parze z wysoką skutecznością tłumienia.
Nie zauważyłem podczas testów znaczącej różnicy jakościowej między albumami z Idagio i tymi samymi z Apple Music. Wprawdzie, jak już wyżej wspominałem, Idagio obsługuje muzykę w formacie bezstratnym, jednak słuchawki pracują i tak w AAC, więc strumień musi być przekompresowany na urządzeniu, podczas gdy AM pracuje od początku w AAC. Oczywiście to nie znaczy, że gra zawsze identycznie, niemniej jestem raczej skłonny przypisywać różnicę nieidentycznemu źródłu dźwięku źródłowego w serwisie. Chciałbym tu mocno podkreślić, że jakość dźwięku płynącego z Sony WF-1000XM3, mimo ograniczeń kodeka, przewyższa wiele konstrukcji z aptX, aptX HD a nawet z LDAC.
Czas pracy na baterii
Słuchawki miło zaskoczyły mnie swoją żywotnością. Wprawdzie trudno ocenić dokładnie, jak długo mogą pracować na jednym naładowaniu (dość naturalne jest chowanie ich po użyciu do etui, które je doładowuje), jednak podczas dłuższych sesji testowych wskaźnik naładowania bardzo leniwie przesuwał się w stronę niższych wartości. Sony deklaruje do 6 h pracy z włączonym ANC. Być może słuchałem używając niższej mocy niż producent w laboratorium, ponieważ mimo korzystania z redukcji hałasu po 4 h pisania tej recenzji słuchawki raportowały wciąż 50% energii pozostałej w akumulatorze. Etui umożliwia trzykrotne naładowanie rozładowanych słuchawek, co w teorii dałoby ponad 24 h autonomii – całkiem nieźle, wziąwszy pod uwagę, że 10 minut ładowania wystarcza na półtorej godziny słuchania muzyki.
Podsumowanie
Sony WF-1000XM3 podbiły mnie niemal całkowicie. Przez miesiąc korzystałem z nich przy każdej okazji i nie zawiodły nigdy. Bardzo dobra jakość dźwięku (również podczas rozmów, o czym wiem, że wcześniej nie pisałem, koncentrując się na muzyce), wygoda użytkowania, wysoka jakość wykonania i dobry czas pracy na baterii – to jednozdaniowe podsumowanie najważniejszych zalet.
Nie jest to oczywiście sprzęt bez wad – brak bardziej zaawansowanych kodeków dźwięku (ale ich obecność wpłynęłaby zapewne negatywnie na czas pracy na baterii), są na świecie ładniejsze słuchawki, dziwi mnie brak jakichkolwiek zabezpieczeń przed wilgocią i w sumie także rezygnacja ze sterowania głośnością wprost ze słuchawek. Ach, no i cena. Sony WF-1000XM3 nie są tanie. Ale… będę czekał na promocję :)