Powolnym krokiem wchodzimy w klimat Summer Game Fest, otrzymując coraz więcej pokazów nowych gier. Na pierwszy ogień poszła SEGA i jej Sonic Frontiers. Niestety, nie jest dobrze. Tytuł wygląda jak wczesne tech-demo, a producent planuje premierę już na tegoroczną Gwiazdkę.
Pierwsze wrażenie? Średnio na jeża
Wyobraźcie sobie, że wydajecie jakąkolwiek grę i udało Wam się dobić ekskluzywnej umowy z IGN – jednym z największych portali o grach na całym świecie. Umowa polega na tym, że udostępnicie redakcji specjalny fragment gry, który oni będą mogli pokazać oczekującym graczom. Chcemy więc, żeby wyglądał on jak najlepiej – w końcu ma to być najbardziej intensywne demo, po którym redaktorzy będą zachwyceni, a gracze rzucą się na zamówienia przedpremierowe, prawda?
Szkoda tylko, że ta informacja nie dotarła do firmy SEGA. Otwarty świat w Sonic Frontiers wygląda niecodziennie pusto, a kreskówkowy bohater i złote pierścienie gryzą się z realistyczną oprawą, przywodzącą mocno na myśl The Legend of Zelda: Breath of the Wild oraz Xenoblade Chronicles. Sonic jak zawsze biega niecodziennie szybko, wspinając się na wieże i zjeżdżając po poręczach. W ciągu siedmiu minut rozgrywki nie dzieje się jednak wiele więcej.
Żeby nie być gołosłownym, załączam wspomniany wyżej fragment rozgrywki Sonic Frontiers od IGN.
Sonic w krainie modów
Trudno nie odnieść wrażenia, że Sonic nie pasuje do świata, w jakim umieścili go twórcy. Wygląda to jak modyfikacja do zupełnie innej gry w Unreal Engine 4, na którym niewątpliwie powstanie nowy tytuł firmy SEGA. Jest to dla mnie niesamowite, że ktoś zobaczył ten fragment rozgrywki i powiedział – tak, puszczamy to, to jest najlepsze pierwsze wrażenie, jakie Sonic Frontiers może zrobić na graczach. Szok, nie zrobiło.
Do grudnia 2022 roku nie zostało wiele czasu, a to właśnie na świąteczny okres SEGA zaplanowała premierę najnowszej gry z niebieskim jeżem. Oby jeszcze studio to przemyślało, bo ten projekt może zakończyć się katastrofą. Nie tylko dla tej gry, lecz dla całej korporacji.