Każdy ma jakieś tajemnice. W przypadku przedsiębiorstw wyjątkowo ważne jest, aby nie dowiedziała się o nich opinia publiczna, ponieważ takie informacje nierzadko mogą zaszkodzić reputacji firmy. Snapchat ma jednak poważne powody do zmartwień, ponieważ poznaliśmy dane, którymi raczej wolałby się nie chwalić.
Snapchat bardzo dba o swoją prywatność (w przeciwieństwie do jego użytkowników ;)). Dobitnie pokazuje to przykład jednego z byłych pracowników, który już pierwszego dnia swojej pracy został poinformowany, że nie może nikomu (ale to naprawdę nikomu) powiedzieć, nad czym pracuje, ponieważ jeśli piśnie choć słówko, to wyleci z roboty w trybie natychmiastowym. Co więcej, do budynku firmy mógł wprowadzić jedynie osoby, które przejdą „weryfikację”, a do tego miał prawo wchodzić z nimi do z góry określonych pomieszczeń.
„Zmowa milczenia” w Snapchacie jest tym większa, że większość pracowników nie jest nawet informowana o nowych funkcjach aplikacji i dowiaduje się o nich dopiero z mediów. Dostęp do rozwojowej wersji programu ma bardzo wąskie grono inżynierów i najbliższe otoczenie CEO, Evana Spiegela. Dyrektor szczególnie obawia się jakichkolwiek wycieków, dlatego na przykład na imprezach firmowych dostęp do aplikacji jest… blokowany. W głównym budynku firmy jest też piętro, na które wstęp mają tylko nieliczni, czytaj mniejszość. Większość jedynie może spekulować, co się tam znajduje i dzieje. Wiele pracowników ma również żal do swojego pracodawcy, że nie informuje ich o długofalowej strategii i tak naprawdę nie wiedzą, co przyniesie przyszłość.
Ogromną tajemnicą owiane są także szczegółowe dane na temat popularności poszczególnych funkcji aplikacji. Oficjalnie wiadomo jedynie na przykład, że w trzecim kwartale 2017 roku każdego dnia z programu korzystało 178 milionów użytkowników. Tymczasem okazuje się, że wprowadzona w połowie 2017 roku funkcja Snap Maps, pozwalająca udostępniać znajomym swoją lokalizację, cieszy się marnym zainteresowaniem, pomimo mocnej promocji. We wrześniu 2017 roku dziennie korzystało z niej ledwie 19 milionów osób, czyli ~11% wszystkich użytkowników aplikacji.
Snapchat ma też problem, aby zatrzymać przy sobie wysokich rangą pracowników. W ciągu zaledwie jednego roku odeszło kilku dyrektorów oraz wiele osób z ogromnym doświadczeniem w branży. Bolączką są także duże wahania cen akcji na giełdzie, na które mają wpływ m.in. różne doniesienia medialne (na przykład o tym, że zdecydowana większość – aż 96% – reklamodawców woli wykupować reklamy na konkurencyjnym Instagramie).
Snapchat nie potrafi także zmienić sposobu, w jaki korzystają z aplikacji użytkownicy. Zdecydowana większość traktuje ją jako program do komunikacji i wysyłania wiadomości, zdjęć oraz filmów do znajomych. Tymczasem sam zainteresowany wolałby, aby znacznie chętniej wykorzystywano funkcję Stories, ale w sierpniu 2017 roku aż 64% osób zdecydowała się przesłać fotkę lub filmik bezpośrednio do znajomego, zamiast pochwalić się nim wszystkim. Niewiele, bo jedynie około 21% osób, zagląda też do sekcji Discover – to również nie jest zbyt korzystne, ponieważ wiele dużych wydawców publikuje tam swoje materiały i zapewne życzyliby sobie oni, aby zobaczyło je więcej osób.
Snapchat nie bagatelizuje jednak tych danych i dlatego zdecydował się całkowicie przeprojektować interfejs aplikacji. Czy uda mu się dzięki temu zmienić obecną sytuację – zobaczymy. Mimo wszystko firma chyba jednak wolałaby, abyśmy nie wiedzieli, że Duszek boryka się z tak wieloma problemami.
Źródło: The Daily Beast