Wear OS nie jest zbyt popularnym wyborem producentów smartwatchy, gdy przychodzi im zdecydować, na jakim systemie operacyjnym będą działać ich akcesoria. Jednym z powodów jest spory apetyt tego oprogramowania na energię, której w urządzeniach noszonych zawsze mało. Jednak jeśli mamy już zegarek z systemem od Google, nie zdziwmy się, jeśli zacznie nam pokazywać powiadomienia o konieczności mycia rąk.
Przypomnienia o tym, by regularnie myć ręce widzimy praktycznie wszędzie: plakaty z instrukcjami dotyczącymi zasad postępowania w związku z epidemią koronawirusa wiszą na drzwiach przychodni lekarskich, na przystankach autobusowych, w witrynach sklepowych, na tablicach z ogłoszeniami parafialnymi i osiedlowych koszach na śmieci. Co druga strona internetowa zachęca, by zostać w domu, a usługodawcy prześcigają się w udostępnianiu darmowych treści – byle tylko zatrzymać nas w czterech ścianach i ułatwić odpędzanie myśli „A może by tak urządzić małą imprezkę na skraju lasu?”.
Wear OS z przypomnieniami o myciu rąk
Do chóru organizacji i firm krzyczących na nas, by zachowywać zasady elementarnej higieny dołączyło Google, organizując aktualizację Wear OS. Google Clock v5 4.0 wnosi regularne przypomnienia o konieczności mycia rąk i pozwala na ustawienie dedykowanego minutnika, który po odliczeniu trzech sekund na czynności przygotowawcze, daje kolejne 40 sekund na dokładne umycie dłoni.
Domyślnie przypomnienia w Wear OS pojawią się raz na trzy godziny, choć oczywiście istnieje możliwość wyłączenia ich.
Zapewne liczba użytkowników zegarków z systemem Google nie jest jakaś rekordowa. Producenci coraz rzadziej korzystają z tej platformy, co naszym zdaniem jest raczej słuszną strategią. Niekoniecznie dlatego, że Wear OS jest z gruntu złym oprogramowaniem – po prostu słabo wypada na tle innych systemów przeznaczonych dla urządzeń noszonych. O testach na „żywej tkance” możecie przeczytać w recenzji smartwatcha Fossil Sport, autorstwa Tomka.
Recenzja zegarka Fossil Sport, czyli dlaczego Wear OS nie podbije rynku
źródło: techradar