Jakość dźwięku, Noise Cancelling i stabilność połączenia
Czas przejść do najważniejszego, czyli jakości dźwięku odtwarzanego przez słuchawki. Gwoli ścisłości dodam, że możliwa jest praca przewodowa przy użyciu dołączonego do zestawu kabla AUX, zaś kabel USB typu C służy wyłącznie do ładowania słuchawek – to jedna możliwość mniej, niż w słuchawkach niemieckiego producenta na S, jak na przykład… Sennheiser PXC 550. Mimo wszystko, nie traktowałbym tego jako wadę – profil użytkownika Sony WH-1000XM3 jest moim zdaniem dosyć czytelny i potencjalny użytkownik tych słuchawek prawdopodobnie jest bardziej nastawiony na pracę bezprzewodową.
Czas przejść do tego, co tygryski lubią najbardziej, czyli jakości odtwarzanego dźwięku. Nie bez zaskoczenia powiem, że Sony WH-1000XM3 wypadają w tej kwestii mistrzowsko. Scena jest dokładnie taka, jaka powinna być – szeroka, ale nie aż nadto, żeby nie sprawiać wrażenia echa. Każda ze ścieżek jest perfekcyjnie odseparowana od innych i wybrzmiewa dokładnie tak, jak powinna. Jeżeli chodzi o poszczególne tony, to nie wskazałbym tutaj wyraźniej dominanty, ale słychać, że Sony umie w bas. Ten dociera do naszych uszu nieco z głębi, jest miękki i soczysty, a przy tym nie zalewa pozostałych dźwięków. Bardzo dobre wrażenie zrobiły na mnie również wysokie dźwięki, które są bardzo wyraźne, jednak nie nazbyt ostre, a więc nie nastręczają się specjalnie, a przy tym w wyraźny sposób, nieco z pazurem, zaznaczają swoją obecność. Sony WH-1000XM3 panują również bardzo dobrze nad średnicą, jednak mam wrażenie, że jest ona odrobinkę wręcz wycofana – w żadnym wypadku nie jest to zarzut, bo suma wszystkich cech składa się na bardzo przyjemną charakterystykę dźwiękową. Słuchawki zdają się stać całkiem blisko złotego środka między wiernością przekazu a rozrywkowością brzmienia.
Można oczywiście bawić się modyfikacjami dostępnymi z poziomu aplikacji, ale moim zdaniem nie warto – Sony WH-1000XM3 po prostu brzmią tak, jak powinny brzmieć. Jeżeli chodzi o połączenie przewodowe, to słuchawki zachowują charakterystykę zbliżoną do tej znanej z odtwarzania bezprzewodowego, jednak duet Prodigy Cube Black Edition oraz MUSES8820 zdaje się ją nieco uwydatniać – mam przy tym wrażenie, że dźwięki są nieco mniej klarowne, ale może to być wina zastosowanego OPAMP-a.
Dodam jeszcze, że jestem antyfanem dołączonego przewodu – ten można podłączyć do słuchawek z obu stron, ale jego konstrukcja sprawia, że nie będzie go łatwo zastąpić (wąski fragment wpasowujący się w muszlę), a przy tym nie jest w żaden sposób zabezpieczony przed wyszarpnięciem. A ten ogromny wtyk kątowy na jednej ze stron jest tak niemobilny, że to aż nie przystoi – zwłaszcza, że długość i filigranowość przewodu wyraźnie wskazują na jego mobilne zastosowanie.
Jeżeli chodzi o funkcję Noise Cancelling to ta… jest po prostu bezkompromisowa. Nie miałem niestety okazji sprawdzić tych słuchawek w samolocie, nad czym bardzo ubolewam, wiem jednak, że taką możliwość miała Kasia, która była na polskiej premierze Sony WH-1000XM3.
A najnowsze słuchawki Sony, WH-1000X M3, a właściwie ANC w nich, testowaliśmy latając cessną nad Warszawą ?
Powiem tak: to strasznie drogie słuchawki, ale dla często podróżujących mega pic.twitter.com/QFW00IM00r— Katarzyna Pura (@KatarzynaPura) December 12, 2018
Nie powiem Wam, jak wygląda pojedynek Cessna vs. Sony WH-1000XM3, ale miałem przyjemność wykorzystywać słuchawki w domu, na mieście oraz… w pociągu InterCity, a więc zdarzyły się nam starcia z wyższym poziomem hałasu. Aktywna redukcja szumów dostarczona przez Japończyków jest po prostu bezbłędna i bezkompromisowa – oczywiście pomijając pewne ograniczenia, które wynikają z samej technologii. Nie mam niestety bezpośredniego porównania do wszystkich recenzowanych przeze mnie sprzętów, ale wydaje mi się, że w tej kategorii królują właśnie te słuchawki.
Zauważyłem, że swój wkład w to ma funkcja optymalizacji, która z niezrozumiałych mi wciąż przyczyn rzeczywiście sprawia, że otoczenie jest lepiej wytłumiane. Jeżeli miałbym się jednak do czegoś przyczepić, to jest pewna drobnostka – dół muszli jest nieco zbyt słabo dociskany do głowy, przez co zdarza się, że pojedyncze dźwięki wtargną właśnie tamtędy. W ten sposób podczas patrzenia na pracujący czajnik nie słyszałem nic, a gdy obróciłem się do niego bokiem i przechyliłem nieco głowę, zacząłem słyszeć drobny szum. To naprawdę mała sprawa, ale warto mieć ją na względzie – nie może przecież być tak, że wszystko jest idealne, prawda? ;)
Jeżeli chodzi o jakość i stabilność połączenia, to tutaj po raz kolejny nie mam się do czego przyczepić. Słuchawki mają bardzo dobry zasięg, nawet priorytet na jakość dźwięku nie sprawia, żeby cokolwiek przerywało. Nieznaczne zastrzeżenia mam jednak do przełączania się między urządzeniami – słuchawki nie inicjują połączenia samodzielnie w przypadku, gdy wcześniej korzystaliśmy z innego sprzętu. Precyzując, o co mi chodzi – podłączyłem słuchawki do laptopa, wyłączyłem je, a po wyjściu z domu włączenie Sony WH-1000XM3 nie poskutkowało automatycznym podłączeniem do smartfona, który znajdował się w pamięci sparowanych urządzeń. Mam wrażenie, że w niektórych produkcjach konkurencji działało to sprawniej.
Ostatnim już aspektem godnym poruszenia w tym podrozdziale, jest jakość połączeń głosowych. W tym przypadku jest przeciętnie, ale dobrze. Rozmówcy nie narzekali co prawda na złą jakość dźwięku, ale w wietrznych warunkach prosili od czasu do czasu o powtórzenie danego słowa – w tej kwestii niejedne słuchawki wypadały gorzej, ale przy tak wysokiej cenie można byłoby oczekiwać czegoś odrobinę lepszego.
Bateria
Wszystko wskazuje na to, że Sony postanowiło nieco utrudnić życie recenzentom. Deklarowany czas pracy na jednym ładowaniu modelu WH-1000XM3 wynosi 30 godzin, co sprawia, że podczas okresu testowego nie miałem okazji ładować słuchawek zbyt często, a i zmierzenie łącznego czasu pracy stało się niezwykle trudne. Muszę jednak przyznać, że słuchawki trzymają na baterii, jak złe – czas pracy na jednym ładowaniu ponad wszelką wątpliwość przekracza naście godzin i wedle moich obserwacji, deklarowane przez producenta 30 godzin to wartość jak najbardziej do osiągnięcia. O ile mnie pamięć nie myli, Sony WH-1000XM3 to słuchawki wyposażone w najmocniejszą baterię, jeżeli wezmę pod uwagę wszystkie, z jakimi miałem do czynienia. Standardem są szacunkowe czasy pracy wynoszące 10, 12 czy 15 godzin, gdzieniegdzie przewinęły się dwie dyszki, ale nie kojarzę żadnego innego modelu, którego deklarowany czas pracy wynosi aż tyle.
Trzeba przyznać, że Sony zadbało o to, żeby ich flagowe słuchawki rozpieszczały użytkownika. Długi czas pracy na ładowaniu to jedno, ale czym innym jest samo ładowanie. To trwa co prawda aż 3 godziny, ale odbywa się za pośrednictwem kabla USB typu C, jak na flagowe urządzenia z końcówki 2018 roku przystało. Co więcej, producent obiecuje, że w przypadku potrzeby szybkiego zyskania energii, wystarczy podpiąć słuchawki na 10 minut, aby zapewnić sobie aż 5 godzin pracy. Do tego trzeba użyć zasilacza o mocy 1,5 A lub wyższej, a nie zlokalizowanego w komputerze gniazda, ale… czy to jakiś problem?
Podsumowanie
Zapewne wszyscy, którzy znają cenę tych słuchawek wiedzą, do czego chciałbym się przyczepić na sam koniec. 1699 złotych to ogromna kwota jak na słuchawki działające przez Bluetooth z naszym smartfonem i nic tego nie zmieni. W takim przypadku należy jednak pamiętać, że odtwarzanie dźwięku to tylko pewna składowa urządzenia – niemal równie istotna jest aktywna redukcja szumów, a ta w Sony WH-1000XM3 jest naprawdę najlepszą technologią w swojej klasie. Jeżeli ktoś chce zakupić te słuchawki do domowych i przeciętnych plenerowych odsłuchów, to… musi być bardzo zdeterminowany. Jeśli jednak sporo podróżujecie samolotami, a nawet pociągami, a podczas przebywania w środkach transportu chcecie zachować wysoki poziom komfortu oraz produktywności, to zapewne zgodzicie się ze mną, że ta wysoka cena przestaje być aż tak wygórowana. Sony WH-1000XM3 to słuchawki flagowe w każdym aspekcie i nie można odebrać im tego, że to bardzo przemyślana i dopracowana konstrukcja.
Aż do dzisiaj pewnym odzwierciedleniem mojego słuchawkowego ideału był model Sennheiser PXC 550, jednak dłuższe obcowanie z recenzowanym urządzeniem sprawia, że mam wątpliwości co do swojej wierności. Przekonałem się na własnej skórze, że legendy o rewelacyjnej aktywnej redukcji szumów w solidnych słuchawkach Japończyków są zwyczajnie prawdziwe.