Kiedy dostałem informację, że w moje ręce trafi testowy egzemplarz słuchawek AKG N200, pomyślałem w pierwszej kolejności o tym, że będzie to świetne uzupełnienie dla mojego telefonu. Nie bez powodu akcesoria ze stajni Samsunga legitymują się opinią bardzo solidnych propozycji. Nie należą do najtańszych, jednak konkurencja często żąda więcej za podobne produkty. Przeczuwałem, że słuchawki sygnowane logiem AKG, z racji pochodzenia z grupy kapitałowej Samsunga, świetnie zgrają się z ich flagowymi telefonami. Jednak czasem życie pokazuje, że nie wszystko jest tak oczywiste, na jakie wygląda. Zapraszam do recenzji.
Słuchawki bezprzewodowe, niezależnie, czy połączone kablem, pałąkiem czy true wireless, łączące się bezprzewodowo także między sobą, od jakiegoś czasu konsekwentnie zalewają rynek. Ich ekspansję z pewnością przyspieszył fakt coraz częstszego pozbawiania telefonów gniazda słuchawkowego, choć z pewnością nie był to czynnik jedyny. Są po prostu wygodne, a obecne technologie bezprzewodowego przesyłu dźwięku oferują jakość, którą melomani (nie mylić z audiofilami) w zdecydowanej większości akceptują. Ceny wielu produktów też mocno okrzepły, głównie za sprawą, jak zwykle, chińskiej konkurencji, oferującej interesujące rozwiązania już od ceny oscylującej wokół 100 złotych. Rekomendowana przez producenta cena testowego modelu to 549 złotych, jednak – jak donoszą porównywarki cenowe – w niektórych sklepach jest już o stówkę taniej. Dużo? Mało? Akcesoria audio mają to do siebie, że zaczynają się o kilku złotych a górnego pułapu cenowego nie ma. To, ile kto jest w stanie poświęcić na tego typu sprzęt, jest tak bardzo indywidualną sprawą, że nie da się określić tego jednoznacznie. Wiem jednak, że biorąc pod uwagę rynkową konkurencję, AKG powinno bez większych problemów obronić cenę sugerowaną przy pomocy starannego wykonania i dobrego brzmienia. Czy tak jest w istocie? Przekonajmy się!
Unboxing, akcesoria i pierwsze wrażenia
Słuchawki AKG N200 dotarły do mnie w opakowaniu przeznaczonym do wolnej sprzedaży, za co serdecznie dziękuję Samsungowi. O ile dla mnie, jako recenzenta, pierwsze wrażenie nie jest tak istotne jak dla kupującego, tak po prostu lubię wczuć się w rolę uradowanego nabywcy upragnionego sprzętu i duchowo przeżywać ten moment razem z nim. Tutaj owszem, przeżywać jest co. Producent postanowił bowiem opakować swoje słuchawki w bardzo estetyczne pudełko wykonane z twardego kartonu, w ciekawy sposób eksponujące nabywany towar. Pierwsze wrażenie pozytywne.
W środku lekko ponad standard. Poza słuchawkami znalazło się miejsce dla czterech zestawów wkładek dousznych, dedykowanego etui sprawiającego wrażenie solidnego, kabla do ładowania, a także szczoteczki do czyszczenia, którą bez problemu usuniemy wszelkie wydzieliny fizjologiczne.
Same słuchawki, na pierwszy rzut oka, sprawiają wrażenie bardzo dobrze wykonanych. Ich mocnym atutem jest ciekawa kolorystyka, zwłaszcza w niebieskiej wersji, którą akurat miałem możliwość testować. Oprócz tego kabel opleciony jest materiałem wzmacniającym, dodatkowo zabezpieczającym przed plątaniem. Warto dodać, że skutecznie zabezpieczającym (próbowałem na różne sposoby doprowadzić do powstania typowego węzła kieszeniowego, nie udało się). W obu słuchawkach umieszczono przyciągające się nawzajem magnesy, dlatego, gdy niczego nie słuchamy, można je spokojnie nosić na szyi bez obawy o odwinięcie i upadek. Jest jeszcze pilot służący do sterowania multimediami oraz, co ostatnio stało się prawdziwym must have, wywoływania zainstalowanego w telefonie asystenta głosowego.
Sama procedura parowania jest bardzo prosta, wystarczy włączyć słuchawki i przytrzymać nieco dłużej włącznik, by słuchawki stały się widzialne dla urządzenia, z którym chcemy je połączyć. Nic specjalnego.
Podsumowując, pierwsze wrażenie jak najbardziej na plus, przekąska zaostrzyła apetyt, więc czas na danie główne.
Bo do tanga trzeba dwojga, czyli jakość dźwięku
Odsłuchy słuchawek rozpocząłem w czasie, gdy moim podstawowym telefonem był Xiaomi Mi A2. Jako że zarówno testowane słuchawki, jak i smartfon, posiadają wsparcie dla kodeka aptX, o możliwości jego wykorzystania zostałem poinformowany odpowiednią adnotacją w menu telefonu. Nie przeciągając nadmiernie ceremonii rozpoczęcia odsłuchu włączyłem Spotify, wybrałem jedną z kompozycji Nocnego Kochanka i… wgniotło mnie w fotel.
Tu jest bas! Dużo basu! I to dobrego basu! Te myśli nie dawały mi dojść do siebie przez najbliższych kilka tytułów. Prawdę powiedziawszy nie miałem pojęcia, że słuchawki o konstrukcji dokanałowej mogą w taki sposób odgrywać tony niskie. Tutaj jest ich naprawdę bardzo dużo, ale nie przeszkadzają i nie rozlewają się na resztę pasma. Pozostają w swoim miejscu, nadając odtwarzanym utworom ciepły, troszkę nawet imprezowy klimat.
W tak sielskiej atmosferze kwitła moja miłość do modelu N200 przez najbliższych kilka dni, jednak każda róża ma kolce, a każda sielanka ma koniec. Tak było również w tym przypadku. Jako że zbliżał się ważny wyjazd, o którym wiedziałem, że będę podczas niego bardzo dużo korzystał ze smartfona, przełożyłem kartę SIM do Samsunga Galaxy Note 9 i sparowałem testowane słuchawki. Nastrojony myślą, że skoro w duecie z Xiaomi te słuchawki tak dobrze grają, to co pokażą w parze z urządzeniem z ekosystemu, z którego same pochodzą… włączyłem tą samą piosenkę, co wcześniej i… musiałem ją odtworzyć jeszcze raz. Nie dowierzałem.
Brzmienie, które na Xiaomi, kosztującym obecnie 700 złotych, zachwycało jakością, nagle stało się płaskie, bez wyrazu, mdłe. Po prostu średnie, nic więcej. Mocno zdziwiony zacząłem przekopywać się przez strony internetowe dla amatorów dobrych słuchawek w poszukiwaniu odpowiedzi, co mogło się stać. Po niedługim poszukiwaniu udało się ją znaleźć. Okazuje się, że w połączeniu z Mi A2 AKG N200 wykorzystywały kodek aptX, którego flagowe słuchawki Samsunga w Europie… nie wspierają. Wyposażone są w procesory Samsung Exynos, a aptX to kodek Qualcomma, dostępny przede wszystkim na urządzeniach, których sercami są procesory Snapdragon. Transfer muzyki między moim Note 9 a słuchawkami odbywał się więc za pomocą własnościowego kodeka Samsunga, bazującego na AAC. Przyczyna znaleziona.
Owszem, zaistniałe zjawisko nie dotyczy telefonów Samsunga dedykowanych na rynki dalekowschodnie i amerykański, gdzie Koreańczycy korzystają ze Snapdragonów. Na nich aptX działa bez problemu. W Europie, cóż… okazuje się, że lepszą parą dla słuchawek z grupy kapitałowej Samsunga będzie większość smartfonów wyposażonych w procesory Qualcomm Snapdragon.
Dla potwierdzenia swojej tezy sprawdziłem słuchawki jeszcze z dwoma telefonami: Samsungiem Galaxy S9+ oraz Xiaomi Mi 9. Wynik próby potwierdził przypuszczenia.
Wracając jednak na chwilę do opisu dźwięku. Poza basem jest też bardzo ładna średnica, której nie ma zbyt dużo i pozostaje lekko wycofana, ale ja akurat tak lubię. Ważne, że wokale są i brzmią tak, jak brzmieć powinny. Na górze pasma dzieje się za to sporo ciekawego… sopranów, podobnie jak basów, jest dużo i są czyste, soczyste i wyraziste. Powstało z tego bardzo ładne brzmienie typu punch and sparkle, idealnie nadające się do muzyki rockowej czy elektronicznej. Jest więc dużo przyjemności, a momentami, zwłaszcza w górnych rejestrach, dźwięki stają się bardziej analityczne. Krótko: bardzo dobrze wyważone brzmienie, które powinno zadowolić wszystkich tych, dla których ważniejsza jest muzyka jako przeżycie artystyczne niż rozkładanie pojedynczych nut na czynniki pierwsze.
Oczywiście wszystko to pod warunkiem, że korzystamy z telefonu wspierającego kodek aptX, dlatego przed ich zakupem dobrze jest upewnić się, że nasze urządzenie to potrafi. W przeciwnym przypadku będzie płasko i nijako.
Dźwięk podczas rozmów
AKG N200 wyposażono w pilot, na którym znalazł się również mikrofon, dlatego przetestowałem ich możliwości w zakresie prowadzenia rozmów telefonicznych, a te są spore. Warto dodać, że słuchawki nie są wyposażone w aktywną redukcję dźwięków otoczenia, czego jednak nie traktuję jako wadę czy zaletę, to po prostu cecha. W ostatnim czasie rozmawiałem z wieloma osobami na temat tej technologii i zdania były mocno podzielone. Niektórzy po prostu nie lubią czuć się całkowicie odcięci od świata, więc dla nich te konkretne słuchawki będą w sam raz. Redukcja pasywna zależy w dużej mierze od stosowanych wkładek. Tym, którzy potrzebują mocniejszego odizolowania, polecam zaopatrzyć się w pasujące pianki w miejsce wkładek gumowych. Niestety, producent nie dołączył do zestawu ani pianek, ani końcówek typu bi czy tri-flange. Szkoda.
Do samej pracy słuchawek podczas rozmów nie mam żadnych zastrzeżeń, poradziły sobie bardzo dobrze nawet w sytuacji, gdy szedłem pod silny wiatr. Prowadzenie rozmowy, owszem, było utrudnione, jednak nie niemożliwe. Duża w tym zasługa takiej, a nie innej konstrukcji słuchawek. Dzięki umieszczeniu mikrofonu na kablu, ten znajduje się nieco bliżej ust niż w przypadku słuchawek prawdziwie bezprzewodowych i może dokładniej zbierać dźwięk. Dla kogoś, kto często rozmawia, konstrukcja wykorzystująca kabel może okazać się lepsza, zwłaszcza, gdy ten jest tak dobrze wykonany, jak tutaj.
Ładowanie i czas pracy na baterii
I w ten sposób dotarłem do najważniejszego, moim zdaniem, mankamentu propozycji sygnowanej marką AKG. Opisywane słuchawki to stosunkowo świeży produkt na rynku, a mimo to został wyposażony w złącze… microUSB. Mamy 2019 rok… dobrze mi się wydaje?
Być może wielu osobom to nie przeszkadza, ja jednak cenię sobie mobilność – zarówno prywatnie, jak i służbowo, chętnie podróżuję. Przez tego typu rozwiązanie muszę zabierać w drogę kolejny kabel, w przeciwnym wypadku po rozładowaniu baterii stracę dostęp do muzyki. Wiem, problemy pierwszego świata, jednak dużo bardziej wolałbym zobaczyć pod zaślepką łącze USB-C. Obecnie sprzedawane telefony wyposażone w łącze microUSB rzadko przekraczają wartość tych słuchawek, a ich posiadacze raczej nie będą zainteresowani zakupem droższych akcesoriów niż sprzęt, którym dysponują. Zupełnie tego nie rozumiem.
W kwestii pracy na baterii, jest po prostu OK. Producent deklaruje 8 godzin pracy na jednym ładowaniu, a dzięki zaimplementowanej technologii szybkiego ładowania 10 minut kontaktu z ładowarką wystarczy na godzinę odtwarzania muzyki. Oczywiście, mogło być lepiej, jednak taką wartość również mogę zaakceptować.
Kilka słów na koniec
Przeglądając stronę producenta zdziwiły mnie raczej umiarkowane opinie klientów, także w kwestii jakości dźwięku. Dopiero parując testowany model z telefonem Samsunga przekonałem się, gdzie leży problem i dlaczego ludzie nie są zadowoleni. Słuchawki pełnię możliwości rozwijają dopiero w połączeniu z urządzeniem wspierającym kodek aptX, a tych w europejskiej ofercie Samsunga próżno szukać. To sprawia, że AKG N200 średnio pasują w miejsce, do którego zostały przeznaczone. Kolorystyka zdradza, że mają się fajnie komponować z flagowcami Koreańczyków, a posłużenie się marką AKG sugeruje, że użytkownik nabywa słuchawki jednocześnie idealnie współgrające ze swoim telefonem i dostarczające dźwięk najwyższej jakości. Jak pokazały testy, recenzowane słuchawki grają lepiej z telefonami innych marek.
Czy zatem warto je kupić? Żeby ten taniec nabrał odpowiedniej prezencji, obaj partnerzy muszą ze sobą współgrać, dlatego, jeśli Twój telefon wspiera kodek aptX – śmiało! To świetne słuchawki! W przeciwnym razie warto poszukać u konkurencji czegoś tańszego i nie przepłacać za coś, czego i tak nie usłyszysz.
Jeszcze słówko dla posiadaczy flagowców Samsunga. Dołączane do ubiegłorocznych flagowców słuchawki, notabene również brandowane AKG, grają w parze z Waszymi telefonami lepiej niż te testowane, dlatego warto je kupić tylko w sytuacji, gdy zależy Wam na pozbyciu się kabla.