Czy widok logo Apple może kogoś zdenerwować? Okazuje się, że dla kogoś interesującego się technologiami jest to całkiem możliwe. I wcale nie chodzi o nienawiść do giganta z Cupertino i iPhone’ów.
Apple = jakość
Człowiek podobno z wiekiem staje się mądrzejszy. W myśl tej idei moje podejście do Apple zmieniało się na przestrzeni lat – zamiast myśleć o iPhone’ach i iPadach jak o zabawkach dla tych, którzy nie mają co zrobić z pieniędzmi, doceniam rozwiązania łączące urządzenia firmy w jeden inteligentny i harmonijny ekosystem. Jakby tego było mało, iPhone 15 Pro wydaje mi się od momentu prezentacji idealnym urządzeniem do sprawdzenia, czy mógłbym polubić się z „jabłkami”.
Zdarza się nam w redakcji podśmiechiwać z niektórych smartfonów-klonów. Najczęściej ofiarą kopiowania padały właśnie iPhone’y, a efekt końcowy raczej wywoływał uśmiech na twarzy – w końcu wystarczyło chwilę się przyjrzeć urządzeniu aby uznać, że coś jest nie tak. Podobnie jest w przypadku „odkrycia” jakiego dokonał Lewis Hilsenteger, tworzący treści wideo na kanał na YouTube „Unbox Therapy”.
Składany iPhone? Wolne żarty
W ręce Lewisa wpadło urządzenie, które z daleka sprawia wrażenie, jakby ktoś wszedł w posiadanie prototypu składanego iPhone’a. Z każdą minutą filmu jest jednak coraz śmieszniej (lub straszniej, jak ktoś woli). Okazuje się, że mamy do czynienia z „i15 Pro” – urządzeniem, któremu bliżej do taniego elektrośmiecia niż telefonu z prawdziwego zdarzenia.
To sprzęt z zawiasem wielkim jak Mur Chiński, z fizyczną klawiaturą u dołu i ekranem o przekątnej 2,4 cala o oszałamiającej rozdzielczości 240 na 320 pikseli. Całość oczywiście składa się jak klasyczny „telefon z klapką”. Szkoda nawet tracić czas na wymienianie reszty specyfikacji, ale z dziennikarskiego obowiązku wspomnę że w tym „potworze” drzemie układ mobilny MTK6261D, 32 MB „Machine memory” oraz 32 MB „Running Memory” z opcją rozszerzenia za pomocą karty microSD o dodatkowe… 16 gigabajtów.
Mógłbym po prostu dalej wyśmiewać pseudo ekran zewnętrzny czy kamerkę o zawrotnej rozdzielczości 0,08 Mpix, lub po prostu udawać że takie urządzenie nigdy nie powstało, gdyby nie pewien szczegół, który widać już na początku filmu. Producent stwierdził, że świetnym pomysłem będzie zastosowanie na obudowie logo Apple, które jest przecież chronione prawnie jako znak towarowy.
Rozbawienie miesza się w tym przypadku ze złością. Stosowanie płaskiej ramki z zaokrągleniami na rogach czy podobnej wyspy na aparaty na modłę iPhone’a to jedno, a korzystanie z cudzej własności intelektualnej bez pozwolenia – drugie.
Z jednej strony z takiego potworka nie pozostało nam nic, jak tylko zaśmiać się w głos. Z drugiej strony na taką abominację zmarnowano zasoby naturalne. Wyprodukowano coś, co nadaje się wyłącznie do zmielenia, recyklingu i wykorzystania odzyskanych materiałów na coś bardziej pożytecznego. Na przykład na innego „dumb phone’a”, ale tym razem nie udającego Apple.