Obrodziło ostatnio w słuchawki bezprzewodowe do testów, oj, obrodziło. Ale Sennheisera dawno nie było – z przyjemnością zatem przyjąłem do testów słuchawki o nazwie chyba dłuższej niż sam sprzęt – Sennheiser CX Plus True Wireless.
Na początek niech będzie jakiś porządek
A zatem – pudełko i tak dalej. Większe niż zwykle w TWS, mieści podobny zestaw, czyli etui ze słuchawkami w środku, dodatkowe nakładki silikonowe, krótki kabelek do ładowania i dokumentację. Jego częścią jest kolorowy kartonik zachęcający do pobrania aplikacji, o której szerzej napiszę później. Słuchawki dostępne są w dwóch kolorach – czarnym i białym, przy czym ten ostatni wariant dostałem do testu.
Etui jest dość krępe – włożone do kieszeni dość wyraźnie ją wypycha. Konstrukcja słuchawek nie wymusza aż takiej szerokości, ale nie można nie zauważyć, że dzięki niej wyjmowanie i wkładanie ich jest wygodniejsze niż tam, gdzie oszczędzono na milimetrach. Z przodu producent umieścił diodę sygnalizującą stan sprzętu, z tyłu gniazdo USB-C służące do ładowania akumulatora. Niestety, etui nie zostało wyposażone w możliwość ładowania bezprzewodowego.
Plastik, z którego jest wykonane, mógłby być lepszej jakości, choć nie można powiedzieć, że coś jest nie tak. Doceniam jednak jeden drobiazg – gumowy amortyzator w klapce, dzięki któremu zamyka się ona w sposób bardzo cywilizowany, bez hałasu i sprawiania wrażenia, że zaraz coś odpadnie.
Sennheiser CX Plus True Wireless w Media Expert
Słuchawki mają formę dość dużych (a nawet nieco topornych) dokanałowych pchełek o niemal prostopadłościennej konstrukcji (niemal, gdyż rogi są zaokrąglone) bez wystających elementów.
Styki ładowania i sensor sygnalizujący wyjęcie słuchawki są po wewnętrznej stronie obok siebie, na zewnątrz zauważyłem tylko pojedynczy otwór, zapewne mikrofonu służącego do aktywnej redukcji hałasu lub przepuszczania dźwięków otoczenia, umieszczony w płaskim kawałku plastiku z logiem producenta, służącym za panel dotykowy. Główny zestaw mikrofonów kryje się na bocznej ściance.
W komplecie są cztery rozmiary silikonowych nakładek, wyróżniających się niewielkim „krzyżakiem” w kanale. Nie odnotowałem, żeby miało to jakiś wpływ na jakość dźwięku.
Parametry
- typ słuchawek: zamknięte, dynamiczne,
- przetwornik: 7 mm, Sennheiser TrueResponse
- pasmo przenoszenia: 5–21000 Hz / 100–10000 Hz mikrofon
- łączność: Bluetooth 5.2,
- obsługiwane kodeki: SBC, AAC, aptX, aptX Adaptive,
- czas pracy przy odtwarzaniu muzyki: do 8 godzin, energia w etui odpowiednio na kolejne 16 godzin,
- czas ładowania: ~1,5 godz. pełne naładowanie / 10 min. dla 1 godz. słuchania,
- ładowanie: przewodowe USB-C,
- certyfikaty: IPX4,
- waga: 6 g każda ze słuchawek, 35 g etui.
Orientacyjna cena wynosi ~700 złotych.
Koncert na dwa przetworniki i aplikację
Przygodę z nowymi słuchawkami jak zwykle należy rozpocząć od sparowania ich ze źródłem dźwięku. Można to zrobić ręcznie lub skorzystać z aplikacji producenta, zwanej Smart Control. Wartą ją zainstalować tak czy owak, za jej pomocą bowiem otrzymamy dostęp do zaawansowanych ustawień.
Sennheiser Smart Control pozwala na zmianę sposobu działania funkcji „Transparent Hearing” (czyli przepuszczania dźwięków otoczenia – ambient sound) – domyślnie jej włączenie powoduje zatrzymanie odtwarzania muzyki, ale wcale tak nie musi być.
W aplikacji można też włączyć i wyłączyć ANC, zmienić działanie paneli dotykowych, przejrzeć urządzenia, z którymi są sparowane słuchawki, zaktualizować firmware czy też wpłynąć na reprodukcję dźwięku. Pozwala ona bowiem skorzystać z gotowych presetów dźwięku lub z prostego, trzypasmowego „korektora” (nazwa w cudzysłowie, bo przy tak ograniczonej ilości pasm jest to raczej analogia do pokręteł barwy dźwięku we wzmacniaczach), którego ustawienia możemy zachować i stworzyć własne zestawy do późniejszego użycia.
Jak wyglądało w praktyce korzystanie z Sennheiser CX Plus True Wireless? Po dopasowaniu odpowiedniego rozmiaru wkładek okazało się, że – mimo sporych rozmiarów – słuchawki znakomicie leżą w uszach, nie powodując większego zmęczenia nawet podczas dłuższych odsłuchów. Nie przejawiały też tendencji do wypadania z ucha, mimo usilnych prób wytrząsania.
Dość duży rozmiar pozwolił na umieszczenie paneli dotykowych, które dla odmiany działają tak, jak sobie wymyślił producent. Doceniam, tym bardziej, że ostatnio nie miałem do tego szczęścia podczas testów innych TWS-ów.
Jakość dźwięku
Do testów odsłuchowych korzystałem z zasobów Apple Music. Playlista, której używam do recenzowania sprzętu grającego, składa się wyłącznie z utworów skompresowanych w formacie bezstratnym (zwykłym i Hi-Res) lub przestrzennym Dolby ATMOS.
Słuchawki współpracowały z iPhonem 13 Pro, dźwięk był przesyłany przy wykorzystaniu kodeka AAC, podczas odsłuchów w aplikacji ustawiony był profil neutralny lub z własny, z podbitymi o 3 dB wysokimi tonami.
Zanim jednak przejdę do omówienia jakości dźwięku, zacznę od działania ANC. Działanie systemu redukcji hałasu wyróżnia się bowiem tym, że w ogóle nie wpłynęło w sposób słyszalny dla mnie na brzmienie słuchawek i dotyczy to także trybu transparent hearing. To się zdarza raczej rzadko i warto to podkreślić.
Skuteczność ANC to tzw. inna para kaloszy – w porównaniu z takimi potęgami, jak Sony WF-1000XM4 czy starszy model WF-1000XM3 – Sennheiser CX Plus True Wireless wypadły wprawdzie dość przeciętnie, jednak ogólnie działanie ANC oceniam na plus.
Redukcja hałasu koncentruje się w zakresie dolnej części pasma, sprawnie wyciszane są więc wszelkiego rodzaju mechaniczne hałasy niskiej częstotliwości. Skuteczność w tym paśmie jest zadowalająca, choć odbiegająca od rozwiązań Sony. Najpoważniejszą wadą ANC jest brak redukcji wiejącego w słuchawki wiatru – choć trzeba zaznaczyć, że powodowany podmuchami hałas jest mniej dotkliwy niż w innych urządzeniach z ANC, które testowałem. Pasmo działania mogłoby być też nieco szersze, lecz zdaje się, że to problem większości TWS z ANC. Trzeba też przy okazji wspomnieć o generalnie dobrej izolacji zapewnianej przez CX Plus TWS.
A jak wypada charakterystyka i brzmienie CX Plus True Wireless? Całkiem nieźle – brzmienie jest łagodnie ocieplone, z ładnym, nieprzesadnie uwypuklonym basem i dość gładką centralną częścią pasma.
Co do wysokich tonów, to miejscami jakby trochę brakuje im wyrazistości, stąd zdecydowałem się na bardzo delikatnie ich wzmocnienie, zyskując w pełni zadowalające mnie brzmienie. Zmiana nie wpłynęła znacząco na charakter słuchawek, głównie poprawiając precyzję talerzy w utworach jazzowych (szczególnie Emil Brandqvist Trio) i czasem także poczucie przestrzenności w utworach zakodowanych Dolby ATMOS.
Właściwie z playlisty testowej trudno wskazać utwór, który zagrany zostałby słabo. Nie ma też reprodukcji wybitnych, ale cechą naczelną tych słuchawek jest solidność i przewidywalność. Plusem jest za to dobra przestrzenność i niezła precyzja CX Plus True Wireless – na wirtualnej scenie zwykle nie brak miejsca na „rozstawienie” instrumentów, dobrze wypadają też efekty Dolby ATMOS w filmach i ścieżkach z Apple Music.
Czas pracy
Bardzo trudno ocenić rzeczywisty czas pracy słuchawek, które w przerwach między użyciami są nieustannie doładowywane, stąd swoją ocenę opieram na wskazaniach systemu podczas słuchania. Producent określa żywotność akumulatorków na 8 godzin bez ANC. Moje prognozy to 6-7 godzin, z tym, że przeważnie słuchałem z włączoną redukcją hałasu, można zatem przypuszczać, że Sennheiser specjalnie się nie pomylił w swoich prognozach.
Jest w każdym razie na tyle dobrze, że nie ma co się obawiać raczej sytuacji, w której energii zabraknie. Ładowanie przebiegało dość szybko (~1,5 h), szkoda tylko, że wymagany był kabel – w tej cenie wypadałoby już zapewnić ładowanie bezprzewodowowe.
Podsumowanie
Sennheiser CX Plus True Wireless to bardzo przyzwoite słuchawki z niezłym układem redukcji hałasu, dobrą jakością dźwięku i przede wszystkim pozbawione większych wad (największą, jaką znalazłem, jest słabe tłumienie podmuchów wiatru). Używało mi się ich bardzo przyjemnie, znakomicie leżały w uszach i nie męczyły podczas słuchania muzyki.
Być może brak im nieco pazura, jednak to dobry i pewny wybór. Obawiam się tylko, że ich cena może okazać się zbyt optymistyczna – w zbliżonej lub nieco niższej można nabyć konkurencyjne, wciąż godne uwagi starsze modele z wyższej półki.