Niestety nie zawsze jest tak, że obie strony są zadowolone – tutaj ucierpi albo owca, albo wilk, w zależności od tego, kogo uznacie za owcę, a kogo za wilka. Faktem jednak jest, że wygranym będzie przede wszystkim Samsung, podczas gdy klienci końcowi niekoniecznie mogą być zadowoleni, patrząc na to, co działo się w przeszłości.
Samsung często jest liderem, ale nie w tym obszarze
Większość osób w Polsce kojarzy Samsunga jako producenta smartfonów, tabletów i smartwatchy oraz urządzeń z segmentu AGD i RTV. Firma zajmuje się jednak również mnóstwem innych biznesów, w tym produkcją akumulatorów i układów scalonych, jak procesory i pamięci.
Opinie o urządzeniach koreańskiej marki są w większości pozytywne, o czymś świadczy popularność i wysoka sprzedaż jej produktów (choć naturalnie pomaga w tym bardzo agresywny marketing, na który Koreańczycy wydają ogromne pieniądze). Są jednak konstrukcje, które mają szczególnie złą opinię.
Jak zapewne się domyślacie – chodzi o procesory Exynos, na które nie raz i nie dwa wylała się lawina krytyki. Nie tylko jednak na nie, bo na układy Snapdragon również. Co mają one wspólnego z Exynosami? Mianowicie to, że niektóre z nich powstawały w fabrykach Samsunga. Zdarzało się, że wyprodukowane przez Koreańczyków SoC miały podobne problemy z temperaturami jak Exynosy.
W związku z powyższym utarło się, że technologicznie Samsung jest w tyle za liderem wśród producentów półprzewodników – TSMC, ponieważ układy wychodzące z fabryk Tajwańczyków nie są aż tak problematyczne. Na dodatek TSMC dość często ma efektywniejszy proces technologiczny.
Oznacza to, że jest w stanie wyprodukować więcej procesorów i w trakcie produkcji powstaje mniej „odpadów”, tj. układów, które nie nadają się do wykorzystania. Samsung podobno ma z tym problem i dlatego mówi się, że z tego powodu cała seria Galaxy S25 zostanie wyposażona w SoC Snapdragon 8 Gen 4 (produkcji TSMC). Koreańczycy nie są bowiem w stanie wytworzyć wystarczającej ilości Exynosów, gdyż uzysk jest zbyt mały.
Samsung skorzysta na powodzeniu TSMC
Większa wydajność i zaawansowanie skłania dużą część firm do zlecenia produkcji procesorów właśnie TSMC. Tajwańczycy nie mogą narzekać na brak zleceń. Wręcz przeciwnie – mogą narzekać, że jest ich aż tyle, co zmusza ich do „kolejkowania” zamówień. To z kolei przekłada się na dłuższy czas oczekiwania i walkę o wyższy priorytet (naturalnie orężem w niej są pieniądze i renoma partnera).
A jako że w branży czas to pieniądz, szczególnie w dobie boomu na sztuczną inteligencję, która potrzebuje ogromnej mocy obliczeniowej, niektórzy producenci mogą zrezygnować ze współpracy z TSMC i udać się ze swoimi zleceniami właśnie do Samsunga.
Szczególnie że Koreańczycy mogą zaoferować też niższą cenę, podczas gdy TSMC i chińscy producenci mają podnieść ceny w tym roku (nawet CEO Nvidii uważa, że ceny produkcji są za niskie). Zapowiada się zatem na to, że coraz więcej układów będzie produkowanych przez Samsunga.
To może nie spodobać się niektórym osobom, choć nie można powiedzieć, że wszystkie półprzewodniki, produkowane przez Koreańczyków, są gorsze od tych, które powstają w fabrykach TSMC. Na tę kwestię patrzy się jednak głównie przez pryzmat procesorów do smartfonów i tabletów, a tutaj niestety Samsung zaliczył niejedną wpadkę, które położyły się cieniem na jego reputacji jako producenta układów scalonych.