To było więcej niż pewne, że Galaxy S8 i Galaxy S8+ będą sprzedawać się jak ciepłe bułeczki. I faktycznie, klienci masowo ruszyli do sklepów, aby zamawiać tegoroczne flagowce Samsunga (zarówno na świecie, jak i w Polsce). W rzeczywistości jednak tzw. szału nie ma.
Koreańczycy poinformowali wczoraj, że do tej pory sprzedano już pięć milionów egzemplarzy Galaxy S8 i Galaxy S8+. To dużo, zważywszy, że smartfony są w sklepach niespełna miesiąc. A to oznacza, że średnio każdego dnia kupowano kolejnych 185 tysięcy sztuk. Co więcej, wynik ten byłby zapewne znacznie lepszy, ale urządzenia nie są jeszcze dostępne w Chinach, czyli największym rynku na świecie. I choć Samsung ostatnimi czasy nie radzi tam sobie najlepiej, to na pewno sporo osób kupiłoby jego es-ósemki.
Niestety, chociaż pięć milionów w niespełna miesiąc to bardzo dobry wynik, to jednocześnie nie powinien powalić nikogo na kolana (a już na pewno nie samego zainteresowanego). Wystarczy bowiem sięgnąć pamięcią kilka lat wstecz, i wówczas okaże się, że bywało znacznie lepiej. W takim samym okresie Samsung sprzedał na przykład 10 milionów egzemplarzy Galaxy S4, 11 milionów Galaxy S5, 10 milionów Galaxy S6 i Galaxy S6 Edge oraz (w zależności od źródła) od 7 do 9 milionów Galaxy S7 i Galaxy S7 Edge. Widać różnicę, prawda?
Mówią, że nie kopie się leżącego, jednak nie sposób w tym miejscu nie przypomnieć też, że w 2015 roku Apple sprzedało 13 milionów iPhone’ów 6S i 6S Plus w zaledwie… 3 dni.
Oczywiście nie oznacza to, że Galaxy S8 czy Galaxy S8+ są tak beznadziejnymi smartfonami, że „nikt” ich nie chce kupować. Nie. Powodów tak niskiej sprzedaży na pewno jest wiele, ale najprawdopodobniej jednym z najważniejszych (jeżeli nie najważniejszym) jest fakt, że rynek inteligentnych telefonów jest aktualnie bardzo nasycony i klienci po prostu nie kupują tak często nowych urządzeń. A już szczególnie tak drogich.
Źródło: The Investor, AppleInsider