Firma Samsung rozpoczyna dystrybucję swojego pierwszego, konsumenckiego dysku V-NAND SSD NVMe opartego na magistrali PCI-Express 4.0.
Samsung goni konkurencję w zakresie dysków SSD
Wydawać by się mogło, że Samsung dobrze radzi sobie w segmencie półprzewodnikowych dysków SSD. Ich podzespoły są bardzo dobrej jakości i długo utrzymują wysoką wydajność, nawet przy dużym zapełnieniu. Jednak firma z Seulu bardzo długo zwlekała z wprowadzeniem do swojej oferty dysku M.2 na PCI-E 4.0.
Teraz się to zmienia, a powodem całego „zamieszania” jest Samsung M.2 PCIe NVMe 980 PRO. Następca modelu 970 Pro został wyposażony w obsługę właśnie PCI-Express 4.0 i będzie to dysk na złączu M.2.
Co prawda firma zapowiedziała ten dysk już w styczniu na targach CES 2020, jednak dopiero teraz zdecydowała się na jego dystrybucję.
Sam nośnik będzie dostępny w trzech wersjach: 250 GB, 500 GB oraz 1 TB. Szybkość, z jaką będzie mógł odczytywać dane wynosi 7000 MB/s, natomiast prędkość zapisu oscyluje w granicach 5000 MB/s. Wyniki te w poprzednim modelu wynosiły odpowiednio 3400/2500 MB/s, więc nowy dysk Samsung 980 Pro NVMe będzie ponad 2 razy szybszy jeśli chodzi o odczyt i zapis danych.
Samsung Pro 980 NVMe gromi konkurencję
Jak nowy dysk Samsunga ma się do konkurencji, która również oferuje dyski M.2 PCI-E 4.0? Również świetnie. Dla przykładu Gigabyte AORUS M.2 PCIe Gen4 NVMe, który obecnie jest oferowany w okolicach 900 zł, osiąga wartości 5000/4400 MB/s (odczyt/zapis), czyli o wiele mniejsze w przypadku odczytu i zapisu, niż w Samsung Pro 980 NVMe.
Co można po tym wywnioskować? Samsung przeciągając premierę swojego dysku na PCI-Express 4.0 chciał go maksymalnie dopracować i „wycisnąć z niego ostatnie soki”. Trzeba przyznać, że ta sztuka im się udała. Wiadomo także, że raczej Samsung nie będzie konkurował ceną, do czego nas już przyzwyczaił, i Samsung Pro 980 NVMe będzie zapewne droższy od konkurencji.
Pozostaje pytanie: czy warto dopłacać do wyższych wartości transferów danych? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, ponieważ każdy wykorzystuje komputer do innych zadań. Dla zwykłego użytkownika nie ma to raczej najmniejszego sensu, natomiast dla osoby obrabiającej wideo – już jak najbardziej.