No dobrze, czas Wam się do czegoś przyznać: kilka dni temu miałam okazję zapoznać się z najnowszym flagowcem Samsunga. Jako że w chwili publikacji tego wpisu trwa (a raczej: rozpoczyna się) konferencja wprowadzająca ten produkt na rynek, zapraszam Was do zapoznania się z pierwszymi wrażeniami z użytkowania Samsunga Galaxy S9+.
Na początek jedna uwaga: podczas sesji przedpremierowych nie mogliśmy robić testów syntetycznych, a także przesyłać do siebie zrobionych zdjęć i nagranych wideo – wszystko po to, by na kilka dni przed premierą nie wyciekły do sieci, to całkowicie zrozumiałe. Ale spokojnie, czego nie pokażę Wam teraz, będziecie mogli zobaczyć w recenzji, która powinna pojawić się w okolicy połowy marca. A wcześniej być może pokuszę się o obszerniejsze wrażenia z użytkowania po tygodniu – dajcie znać czy bylibyście zainteresowani takim materiałem.
Przejdźmy jednak do sedna: oto Galaxy S9+
Bezsprzecznie pierwsza rzecz, którą zauważyłam przy kontakcie z S9+ to fakt, że ma strasznie ostre krawędzie. Powiecie stwierdzicie, że to niezbyt istotny szczegół, ale jednak wyraźnie czuć, że nie są zaoblone jak w S8+, przez co – przynajmniej początkowo – wrzynają się w dłoń. Wielkościowo obie generacje są do siebie bardzo zbliżone, komfort korzystania z nich powinien stać na podobnym poziomie.
Ważną rzeczą jest to, że pomimo tego, że S9 będzie dostępny w czterech różnych wersjach kolorystycznych (czarnej, niebieskiej, szarej i fioletowej), każda z nich ma czarny przód. Czy to dobrze czy źle, oceńcie sami. Oczywiście wszystkie są tak samo odporne, spełniają normę IP68.
Samo wzornictwo nie uległo zmianie w stosunku do Galaxy S8+, choć faktem jest, że telefon delikatnie zmniejszył swoje wymiary pod względem wysokości i szerokości – różnice są jednak tak niewielkie, że aż pomijalne: 158,1×73,8×8,5 mm vs 159,5×73,4×8,1 mm.
Aparat zapowiada się fenomenalnie
Przyznaję, że najbardziej w przypadku S9 jestem ciekawa aparatu o matrycy 12 Mpix, bo w stosunku do poprzednich generacji eSek, zmieniło się sporo. Przede wszystkim pierwszy raz w smartfonie zastosowano zmienną przysłonę – mamy tu f/1.5 i f/2.4. Trzeba mieć jednak świadomość dwóch kwestii. Pierwsza, że ich zmiana odbywa się skokowo, tzn. nie ma płynnej regulacji w tym zakresie, a sztywno, albo f/1.5, albo f/2.4. Druga rzecz to fakt, że w trybie automatycznym smartfon sam wykrywa, której przysłony użyć w danych warunkach, z kolei w trybie profesjonalnym możemy to zmieniać ręcznie. Zastosowanie zmiennej przysłony ma pozwolić uzyskiwać jeszcze lepsze efekty zdjęciowe zarówno w słoneczne dni, jak i po zmroku, gdzie z kolei dużą rolę powinien odegrać bufor w matrycy. Dzięki niemu aparat będzie mógł łączyć do 12 klatek w jedno ujęcie, zapewniając wyższą jakość, zwłaszcza w złych warunkach. Warto wspomnieć, że o ile w Galaxy S9 znajdziemy pojedynczy obiektyw, tak w Galaxy S9+ są dwa – drugi ma dwukrotny zoom optyczny.
Jedną z dużych nowości w S9 jest funkcja My Emoji lub Emoji AR, bo z tymi dwoma nazwami się spotkałam, a znana już wcześniej z iPhone’a X jako animoji. Przedni aparat pozwala nam zeskanować twarz tak, by stworzyć animowany awatar, który później możemy wykorzystywać w różnych wiadomościach multimedialnych. Wykorzystuje algorytm uczenia maszynowego, który analizuje obraz 2D i rejestruje ponad 100 rysów twarzy, aby stworzyć trójwymiarowy model naśladujący użytkownika w czasie rzeczywistym.
Nagrywanie wideo Super Slow Motion
Aparat to również nagrywanie wideo. Tutaj, zgodnie z wcześniejszymi przeciekami, pojawiło się nagrywanie super slow motion w 960 klatkach na sekundę w jakości HD. Wśród dostępnych trybów znajdziemy Motion Detect z możliwością automatycznego rozpoznawania ruchu w zaznaczonym obszarze (wierzcie mi, początkowo trudno jest to ogarnąć), a także możliwość zwalniania wideo aż dwadzieścia razy podczas jednego nagrania. Wokół filmów slow motion zbudowana jest masa funkcji, w tym dodawanie do nich efektów dźwiękowych, zapisywanie w postaci gifów czy ustawianie na tapecie.
Dodatkowo jeśli chodzi o wideo, to będzie zapisywane w kodeku H.265, a nie H.264, co z kolei ma obniżyć wagę nagrań w 4K o ok. 40%. Osoby zainteresowane nagrywaniem wideo muszą wiedzieć też, że jest ograniczenie czasowe dla nagrań w 4K – wynosi 5 minut.
Biometryka? Są zmiany
Idźmy dalej – czytnik linii papilarnych. W stosunku do S8 został przeniesiony pod obiektyw aparatu, co jest zdecydowanie dobrą zmianą. Szkoda tylko, że jest dość mały, podobnie zresztą, jak ma to miejsce w testowanym przeze mnie niedawno Galaxy A8 2018. Działa sprawnie i skutecznie – po kilku chwilach z nim spędzonych nie mam większych uwag.
Ale skaner odcisków palców to nie jedyny sposób zabezpieczenia smartfona. Jest też nowość w postaci inteligentnego skanera hybrydowego, który jest połączeniem skanera tęczówki oka i rozpoznawania twarzy użytkownika. I muszę przyznać, że działa to naprawdę dobrze.
Rzeczą, której nie widać na pierwszy rzut oka, są głośniki stereo. Co prawda nie mamy dwóch głośników na froncie, a jedynie zabieg znany między innymi z niektórych modeli Huawei, że jeden z głośników znajduje się na dolnej krawędzi, a drugi w słuchawce do rozmów telefonicznych. Mają grać 1,4x głośniej niż te z S8.
Ceny? Tu możecie być zaskoczeni, bo niewiele zmieniły się względem zeszłorocznej premiery. 3599 złotych za Galaxy S9 i 3999 złotych za Galaxy S9+. Przedsprzedaż rusza dziś, natomiast sprzedaż właściwa – 17 marca.
Dodatkowo do sprzedaży trafi nowy DeX, nazwany Dex Pad, dzięki któremu będzie można przekształcić telefon w gładzik, co z kolei ograniczy konieczność podłączania do niego zewnętrznej myszki.
Czekam na testową sztukę Galaxy S9+
Przedpremierowa prezentacja Samsunga dla polskich dziennikarzy trwała ponad godzinę, z czego większość tego czasu poświęcona została aparatowi i funkcjom wideo. Widać, że Samsung postawił niesamowicie duży nacisk na to, by Galaxy S9+ (i Galaxy S9 naturalnie) był prawdziwym multimedialnym kombajnem. Duża przestrzeń robocza, głośniki stereo, wysoka wydajność, doskonale zapowiadający się aparat z wieloma trybami wideo slow motion – połączenie tych cech może sprawić, że najnowszy flagowiec Samsunga stanie się obiektem pożądania wielu miłośników multimediów. Mam tylko nadzieję, że w parze z tymi wszystkimi zaletami pójdzie jeszcze jedna: czas pracy baterii. Bo tak naprawdę jest to jedyny komponent, który może sprawić, że Galaxy S9 lub Galaxy S9+ zostaną skreślone z czyjejś listy zakupowej.
Wiele wskazuje, że już za kilkanaście godzin w moje ręce trafi testowa sztuka Galaxy S9+ – całkowicie poważnie, nie mogę się już doczekać. Zwłaszcza możliwości przetestowania aparatu nocą, tutaj, w Barcelonie.
A Wy co sądzicie na temat Galaxy S9 i Galaxy S9+? A może już są wśród Was osoby, które zacierają ręce i czekają z niecierpliwością na start przedsprzedaży (ta ruszy zaraz po zakończeniu Unpacked)?
Pierwsze wrażenia opublikowałam też w formie wideo: