Oficjalna premiera flagowych smartfonów Samsunga z linii Galaxy S24 miała miejsce zaledwie kilka dni temu, zatem można powiedzieć, że kurz po niej jeszcze nie opadł. Jeśli czytaliście premierowy materiał Kasi poświęcony nowym Galaxy S24, to pewnie już wiecie, że nowe Galaktyki zapowiadają się co najmniej interesująco, między innymi za sprawą Galaxy AI. Ale nie tylko. Czas na pierwsze wrażenia z użytkowania średniego modelu, czyli Samsunga Galaxy S24+!
Kasia intensywnie testuje już dla Was najbardziej wypasiony model z serii, czyli Samsunga Galaxy S24 Ultra. Ja zaś postanowiłem wziąć na tapet tego – nazwijmy to – pośredniego, zatem w moich rękach od dwóch dni gości Galaxy S24+. I, o ile bezdyskusyjnie jest to zdecydowanie zbyt mało czasu na wydawanie jakiegokolwiek pełnego osądu, tak na małe pierwsze wrażenia – czemu nie! :)
Metamorfoza widoczna już na pierwszy rzut oka
Do tej pory, przez dłuższy czas, smartfony z linii Galaxy S były urządzeniami o dość opływowych kształtach, szczególnie, jeśli mowa o modelach z zakrzywionymi ekranami. W najnowszej generacji Samsung kategorycznie pożegnał wyświetlacze z zakrzywieniami i przeprojektował przy okazji całą bryłę urządzeń.
Nowe Galaxy S24 i Galaxy S24+ stały się bardziej kanciaste, co tyczy się w szczególności aluminiowej ramy, która teraz jest niemal całkowicie płaska – delikatne zaokrąglenia znalazły się dopiero na samych krawędziach. W efekcie, przypomina to trochę bryły ostatnich iteracji iPhone’ów. Czy to dobrze, czy źle, to kwestia subiektywna, choć mi osobiście ta zmiana się podoba, a przy okazji też smartfony zyskały widoczny lifting.
Jeśli zaś chodzi o materiały, z jakich wykonano urządzenie, obyło się bez zaskoczeń. Tytanowe ramki zostały zarezerwowane dla modelu z dopiskiem Ultra, zaś w małym i plusie nadal mamy aluminium, choć rzekomo wzmocnione. Różnicą jest jednak wykończenie – w Galaxy S24 ramki są matowe, co jest dobrą zmianą względem tych wykończonych na wysoki połysk w linii Galaxy S23.
Kończąc kwestię wyglądu dodam tylko dwie rzeczy. Ramki ekranu są w pełni symetryczne i mam nieodparte wrażenie, że są jeszcze cieńsze, z kolei obiektywy jakby mniej odstawały od plecków.
Wyraźniej i jaśniej, czyli trzy słowa o ekranie
Gdy niespełna rok temu recenzowałem Samsunga Galaxy S23+, nie miałem zbyt wiele do zarzucenia jego ekranowi. W zasadzie moim jedynym zarzutem był fakt, że jego rozdzielczość wynosiła Full HD+, co może i jest wartością wystarczającą do komfortowego użytkowania, ale jednak mówimy o flagowym smartfonie i obecność wyższego zagęszczenia pikseli byłaby wskazana.
No i jest. Samsung Galaxy S24+ został wyposażony w ekran o rozdzielczości QHD+, zatem identycznie, jak w Galaxy S24 Ultra. Wzrosła też jasność – w każdym z trzech modeli wynosi ona teraz do 2600 nitów w piku, względem 1750 nitów w poprzedniku. Ekrany wszystkich Galaxy S24 mają za sprawą LTPO adaptacyjną częstotliwość odświeżania do 120 Hz.
Koreańczycy chyba trochę inspirując się Apple zastosowali tu nowe Always On Display. Podobnie jak w iPhone’ach, AoD w Samsungach Galaxy S24 może wyświetlać się z przygaszoną tapetą, a nie tak, jak dotychczas, na czarnym tle. Jeśli jednak wolimy stary styl, możemy bez problemu zmienić to w ustawieniach.
A, zapomniałbym o jednej, choć kosmetycznej zmianie. Mimo zachowania wręcz identycznych wymiarów, ekran w Galaxy S24+ urósł o jedną dziesiątą cala – z 6,6″ do 6,7″.
Nie taki Exynos straszny jak go malują – wydajność i bateria
Już na długo przed premierą, odkąd tylko zaczęły pojawiać się pierwsze nieoficjalne pogłoski o tym, że Samsung przynajmniej w części nowych Galaxy S24 może znowu zastosować układ Exynos, sporo osób było rozczarowanych. Jaką sławę miały dotychczas te procesory chyba nie muszę mówić… nazwijmy to, przeciętną.
Ja sam mimo wszystko po cichu liczyłem, że Koreańczycy naprawdę odrobili lekcję i nowy, dziesięciordzeniowy Exynos 2400 – bo to on został tu zastosowany – zerwie ze złą sławą poprzedników. I, póki co, sporo wskazuje na to, że Samsungowi się udało.
Zaznaczam od razu, że z racji iż w żadnym stopniu to nie jest pełna recenzja, wszystko co tu padnie to tylko, albo aż pierwsze wrażenia po użytkowaniu urządzenia przez dwa dni. Do czasu pełnoprawnego testu wiele się może jeszcze zdarzyć, a moja opinia w znacznym stopniu zmienić od tego, co przeczytacie poniżej.
Póki co jednak wygląda na to, że moje nadzieje nie zostały pogrzebane. Przez tych około 48 godzin z telefonu korzystałem zarówno zupełnie normalnie – przeglądając internet i media społecznościowe, słuchając muzyki, oglądając filmy, jak też grając w gry i robiąc benchmarki. Smartfon przez cały czas działa wprost świetnie i póki co ani razu nie wychwyciłem żadnego zawieszenia się, spowolnienia czy choćby mikro-przycięcia animacji.
Na ten moment, w większości scenariuszy Galaxy S24+ pozostaje chłodny, ewentualnie letni i wydzielane temperatury w żadnym stopniu nie odbiegają od normy. Nawet podczas przeszło półgodzinnego grania zrobił się jedynie delikatnie cieplejszy w górnej części, w okolicy aparatu, ale wciąż nie można powiedzieć, że robi się zbyt gorący i parzy w ręce.
Jak nietrudno się domyślić, w czasie robienia benchmarków da się już odczuć mocniejsze nagrzewanie, co możecie zobaczyć chociażby na zrzutach ekranu z 20-minutowego testu obciążenia w 3DMark. Wzrost temperatury jest duży, ale porównywalny z nagrzewaniem Snapdragona 8 Gen 2 for Galaxy w analogicznych testach.
Nie dostrzegłem też na ten moment znaczącego zjawiska tzw. throttlingu, czyli dużych spadków wydajności z powodu nagrzewania. Jednak, jak już powiedziałem wcześniej, do czasu pełnej recenzji bardziej dogłębnie sprawdzę tą kwestię.
Całość pracuje pod kontrolą systemu Android 14 z nakładką One UI 6.1. System, na ten moment, działa w pełni stabilnie, nie znalazłem tutaj żadnych błędów w oprogramowaniu czy innych problemów wieku dziecięcego. W systemie zaszyto masę funkcji, bazujących na sztucznej inteligencji nazwanej Galaxy AI, która jest chyba jednym z głównych czynników, którymi chwali się Samsung promując nowe Galaxy S24.
Wśród funkcji znalazło się tu między innymi transkrybowanie nagrań głosowych na tekst, tłumaczenie wiadomości w czatach, tłumacz na żywo, generowanie tapet AI, edycja obrazów z np. usuwaniem obiektów, przenoszeniem ich i wiele innych. Jedną z moich ulubionych funkcji AI jest chyba na ten moment podsumowywanie artykułów ze stron internetowych do postaci kilku zwięzłych punktów.
Kilka słów należy się także akumulatorowi. Względem poprzednika urósł o 200 mAh – do wartości wynoszącej 4900 mAh. I tutaj także nie jestem w stanie powiedzieć zbyt wiele, bo przez te dwa dni zdążyłem zrobić dokładnie dwa pełne cykle baterii. Niemniej jednak, już teraz czas pracy zapowiada się bardzo obiecująco.
Podczas tych dwóch cykli celowo bardzo intensywnie korzystałem ze smartfona. W efekcie, rzeczywiście byłem w stanie rozładować go przed upływem pełnej doby, ale po użytkowaniu od rana do bardzo późnego wieczora. W obu cyklach uzyskałem SoT (czas na ekranie) oscylujący w okolicach 7 godzin przy wyższej rozdzielczości ekranu, czyli QHD+. Pewnie zmniejszenie jej do Full HD+ jeszcze polepszy czas pracy, co również sprawdzę.
Tak jak w przypadku poprzedniego modelu z Plusem, tak i tutaj, Galaxy S24+ obsługuje ładowanie przewodowe z maksymalną mocą 45 W, indukcyjne 15 W oraz zwrotne 4,5 W. Pełne naładowanie telefonu przewodowo zajmuje nieco ponad godzinę, około 1:10 h.
A co z aparatem?
Oczywiście Samsung Galaxy S24+ ma inny zestaw aparatów niż model Ultra, ale identyczny jak jego mniejszy brat Galaxy S24. Patrząc na specyfikację, można odnieść wrażenie, że względem poprzednika w zasadzie nic się tu nie zmieniło. Ponownie mamy trzy obiektywy – główny 50 Mpix, ultraszerokokątny 12 Mpix i teleobiektyw 10 Mpix z 3-krotnym zbliżeniem optycznym.
Na ten moment nie zrobiłem jeszcze ogromnej ilości zdjęć, by móc wydawać tu jakikolwiek pełny werdykt, zatem pozwólcie, że powstrzymam się jeszcze z ostatecznymi ocenami. W dużej mierze zdjęcia wychodzą bardzo udane, co możecie dostrzec na poniższych przykładach:
Jakieś pytania odnośnie Samsunga Galaxy S24+?
Kończąc te krótkie pierwsze wrażenia chciałbym Wam przypomnieć, że pełna recenzja Galaxy S24 Plusa pojawi się już wkrótce na Tabletowo – będzie dużo bardziej szczegółowo, z większą ilością wyników na baterii, zdjęć i znacznie szerszymi opisami. Przede wszystkim też w recenzji znacznie szerzej omówimy kwestię Galaxy AI, czyli wszechobecnej w urządzeniu sztucznej inteligencji.
Póki co, moje wrażenia z użytkowania są, nie ukrywam, bardzo pozytywne. Ekran jest świetny, a czas pracy na baterii zapowiada się solidnie. Wydajność Exynosa 2400 nie daje mi powodów do narzekania i taka jak powinna we flagowym smartfonie, podobnie jak kultura pracy, która podczas użytkowania jest bez zarzutów. Jednak każdy z aspektów zostanie jeszcze dogłębnie sprawdzony.
Tymczasem, jeśli macie pytania na temat Samsunga Galaxy S24+, które Was nurtują – komentarze są do Waszej dyspozycji, a ja każdy z nich postaram się odpowiedzieć.
Na koniec przypominam, że do 30 stycznia trwa przedsprzedaż serii Galaxy S24 (np. w oficjalnym sklepie Samsunga – to link afiliacyjny) – kupując go w tym czasie zyskujecie 2x więcej pamięci w niższej cenie, zatem w przypadku modelu Galaxy S24+ za cenę wariantu 12/256 GB otrzymacie wersję 12/512 GB. Oprócz tego możecie skorzystać z programu Odkup, w którym otrzymacie do wyceny urządzenia dodatkowo 300 zł w przypadku małego Galaxy S24 lub 500 zł przy zakupie Galaxy S24+ i Galaxy S24 Ultra.
A jeśli oddawanie starego smartfona Was nie interesuje – Samsung odda Wam 400 złotych na kartę przedpłaconą Visa, z której będziecie mogli korzystać za pośrednictwem Google Pay do wszelakich zakupów. Więcej o ofercie przedsprzedażowej znajdziecie w osobnym tekście.