Druga połowa roku zawsze należała do serii Galaxy Note. Tym razem jednak Samsung nie chce dać nam zapomnieć o swojej drugiej linii produktowej, czyli Galaxy S, efektem czego jest rynkowy debiut Galaxy S20 FE. I dobrze, bo to naprawdę świetny sprzęt.
Specyfikacja Samsunga Galaxy S20 SE 5G Fan Edition:
- wyświetlacz Super AMOLED 6,5” 2400×1080 pikseli, 120 Hz,
- ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 865 z Adreno 650,
- 6 GB RAM,
- 128 GB pamięci wewnętrznej,
- Android 10 z One UI 2.5,
- aparat 12 Mpix f/1.8 + ultraszerokokątny 12 Mpix f/2.2 + teleobiektyw 8 Mpix f/2.4,
- przedni aparat 32 Mpix f/2.2,
- 5G,
- dual SIM,
- WiFi,
- GPS,
- NFC,
- Bluetooth 5.1,
- slot kart microSD,
- USB typu C,
- czytnik linii papilarnych w ekranie,
- akumulator o pojemności 4500 mAh,
- wymiary: 159 x 74 x 8,4 mm,
- waga: 193 g,
- IP68.
Cena Samsunga Galaxy S20 FE w dniu publikacji recenzji: 3399 złotych (lub 2899 złotych za wersję z 4G i Exynosem 990).
Samsung Galaxy S20 FE w Media Expert
Wzornictwo, jakość wykonania
Samsung Galaxy S20 FE jest smartfonem, na którego aż miło popatrzeć. Mi w udziale przypadła wersja kolorystyczna oficjalnie zwana Cloud Orange, choć według mnie zasługuje na określenie po prostu brzoskwiniowej. Faktem jest jednak, że to wyłącznie kwestia nomenklatury i nie ma większego znaczenia.
Dużo bardziej istotny jest fakt, że prezentuje się świetnie i zdecydowanie wyróżnia na rynku. Jeśli Samsung chciał tym modelem trafić w osoby lubiące sprzęt w różnych kolorach (bo jest ich aż sześć), to jestem przekonana, że mu się to uda – według mnie to strzał w dziesiątkę. Serio!
Obudowa jest pyło- i wodoszczelna (IP68), wykonana z tworzywa sztucznego. Do tego jest matowa, co w mojej opinii wyłącznie potęguje uczucie obcowania z po prostu fajnym, młodzieżowym smartfonem dla nowoczesnych odbiorców. Dokładnie tak mówiłam w pierwszych wrażeniach z użytkowania Galaxy S20 FE i to zdanie podtrzymuję.
Szybki rzut oka na krawędzie i staje się jasne, że na prawej mamy regulację głośności i włącznik, a na lewej – pusto. U góry Samsung umieścił mikrofon i hybrydowy dual SIM (2x nanoSIM lub nanoSIM + microSD), na dole natomiast – drugi mikrofon, USB typu C oraz głośnik.
Nad ekranem (i nad znajdującym się w nim wycięciem na przedni aparat) jest drugi głośnik. Z tyłu z kolei mamy lekko wystający ponad poziom obudowy moduł z aparatami, który – gdy telefon leży “na pleckach” zbytnio nie przeszkadza w korzystaniu z niego (nie chybocze się zanadto).
Obudowa bardzo dobrze znosi próbę czasu – po czterech tygodniach jedyne, co na niej widzę, to zbierające się odciski palców, które przecież szybko można usunąć. Żadnych rys nie udało mi się dostrzec na obudowie – te są dostrzegalne w postaci mikrorysek jedynie na błyszczących, aluminiowych krawędziach telefonu.
Całość spełnia normę odporności IP68.
Wyświetlacz
Wszystkie smartfony z serii Galaxy S20 mają zakrzywione ekrany. W modelu Galaxy S20 FE Samsung postanowił zrobić odstępstwo od tej reguły, efektem czego jest płaski wyświetlacz, który zdaje się być strzałem w dziesiątkę. Jego przekątna wynosi 6,5”, a rozdzielczość 2400×1080 pikseli (Full HD+).
Do tego dodajmy fakt, że jest to AMOLED, a odświeżanie jest na poziomie 120 Hz i mamy panel, do którego właściwie trudno się przyczepić. Zwłaszcza, że zarówno jasność minimalna (mająca znaczenie zwłaszcza wieczorami / nocą, jak i maksymalna (którą miałam okazję solidnie sprawdzić podczas ostatnich wyjazdów), stoją na bardzo dobrym poziomie.
Do dwóch rzeczy można mieć zastrzeżenia, ale nie są to kwestie typowo techniczne, a wizualne. Pierwsza to dość spore ramki okalające ekran, rzucające się dość mocno w oczy, a druga z kolei to aparat przedni ukryty w otworze znajdującym się w górnej części ekranu.
Na szczęście nie jest przesadnie duży i można dość szybko się do niego przyzwyczai (treści wyświetlają się na całym ekranie lub do wysokości górnej belki – w zależności od preferowanych przez nas ustawień).
W ustawieniach ekranu znajdziemy przede wszystkim opcję zmiany trybu koloru (do dyspozycji jasny lub ciemny), częstotliwość odświeżania (do wyboru 60 lub 120 Hz) oraz tryb (żywy lub naturalny) z możliwością zmiany balansu bieli.
Jest też Always on Display, który na wygaszonym ekranie wyświetla godzinę, datę, dzień tygodnia, poziom naładowania baterii oraz ikony aplikacji, z których mamy oczekujące powiadomienia. Dobrze, że jest, biorąc pod uwagę, że nie znajdziemy tu diody powiadomień.
Odniosę się też do pojawiających się w sieci informacji na temat problemów z reakcją ekranu Galaxy S20 FE na dotyk. W egzemplarzu testowym problem ten albo nie występował, albo pojawiał się na tyle rzadko, że był niedostrzegalny – co skutkowało koniecznością tapnięcia w ikonę aplikacji drugi raz, ale dosłownie raz na może tydzień? Samsung wypuścił ostatnio nawet aktualizację, która ów problem miała rozwiązać i zdaje się, że w modelu testowym problem nie występuje w ogóle.
Działanie, oprogramowanie
Eureka! Wreszcie w Polsce mamy smartfon Samsunga z procesorem Qualcomm Snapdragon 865, będący w zasięgu większej liczby potencjalnych klientów ze względu na cenę (w przeciwieństwie do Galaxy Folda 2, za którego działanie również odpowiada jednostka Qualcomm zamiast Exynosa).
Pamiętajcie jednak, że Samsung Galaxy S20 FE w Polsce jest dostępny również w wersji z Exynosem 990, który zamiast 5G oferuje 4G – jeśli więc zamierzacie kupić któryś z tych modeli, koniecznie sprawdźcie trzy razy, czy kupujecie ten, który akurat chcecie.
Poza Snapdragonem 865 mamy tutaj 6 GB RAM i system Android 10 z nakładką One UI 2.5. Czy smartfon się grzeje? Podczas standardowego użytkowania – zdecydowanie nie. Jeśli jednak zaczniecie na nim grać w bardziej wymagające tytuły (z którymi smartfon sobie świetnie radzi) – musicie sobie zdawać sprawę z tego, że nawet Snapdragon tutaj nie pomoże – obudowa staje się delikatnie ciepła (ale zdecydowanie nie przesadnie).
Samsung Galaxy S20 FE jest smartfonem, który działa świetnie. I tu mogłabym postawić kropkę, bo naprawdę do jego wydajności i szybkości działania nie mam zastrzeżeń – towarzyszył mi przez ostatnie tygodnie i nie zdarzyła się sytuacja, w której by mnie zawiódł. Korzystanie z niego jest po prostu przyjemne. Smartfon możemy obsługiwać zarówno gestami pełnoekranowymi (na co ja się zdecydowałam), jak i mając belkę systemową w dolnej części ekranu.
Benchmarki:
AnTuTu: 574474
Geekbench 4:
single core: 881
multi core: 3125
3DMark:
Wild Life: 3792 (średnia FPS: 22,70)
Sling Shot: 9200
Sling Shot Extreme – OpenGL ES 3.1: 7141
Nakładka OneUI jest wszystkim dobrze znana, więc chyba nie muszę się na jej temat jakoś bardzo rozwodzić. Ale chyba pierwszy raz w recenzji smartfona Samsunga wspomnę o tym, co mi się wyjątkowo przydało podczas ostatniego wyjazdu na Teneryfę.
Przez koronawirusa większość restauracji przestała korzystać z papierowego menu, przerzucając się na menu w wersji onlline. Na stolikach dostępne są kody QR, które należy zeskanować. I tu wchodzi cały na brzoskwiniowo Galaxy S20 FE (inne Samsungi też to mają), w którym wystarczy ściągnąć górną belkę, by przenieść się do czytnika kodów QR (wbudowanego swoją drogą po prostu w aparat). Mała rzecz, a cieszy – nie trzeba było pobierać kolejnej aplikacji.
A, i zapomniałabym, a to jednak fajna sprawa – kupując ten telefon, dostajemy cztery miesiące YouTube Premium za darmo.
Zaplecze komunikacyjne Samsunga Galaxy S20 FE obejmuje wszystko to, czego można oczekiwać od smartfona za trzy tysiące złotych. Znajdziemy tu GPS (którego działanie sprawdzałam w Polsce, na Malcie i na Teneryfie), dwuzakresowe WiFi, przyszłościowe 5G i oczywiście Bluetooth. Wszystkie moduły działają prawidłowo i niezawodnie, bez żadnych zawiech.
Jakość rozmów jest bardzo dobra – choćbym chciała się jakoś bardziej rozwodzić na ten temat, to smartfon nie dał mi ku temu powodów. Jest bardzo OK (zarówno ja, jak i moi rozmówcy, nie narzekaliśmy na to, co i jak słyszymy podczas rozmów telefonicznych) i na tym muszę poprzestać.
Ze 128 GB pamięci wewnętrznej, którą możemy rozszerzyć slotem kart microSD (pod warunkiem korzystania z jednej karty nanoSIM, bowiem slot jest hybrydowy), do dyspozycji użytkownika zostaje dokładnie 107 GB. Zastosowana pamięć to UFS 3.1, a uzyskiwane przez nią prędkości w teście AndroBench, są następujące:
- szybkość ciągłego odczytu danych: 1401,84 MB/s,
- szybkość ciągłego zapisu danych: 660,64 MB/s,
- szybkość losowego odczytu danych: 229,54 MB/s,
- szybkość losowego zapisu danych: 221,27 MB/s.
Głośnik
Jak uważa Kuba:
Głośniki, w które został wyposażony Samsung Galaxy S20 FE, to klasa sama w sobie – jak na Samsunga przystało. Wysokie tony są głośne i czyste, średnie pięknie brzmiące, a nawet znalazło się miejsce dla kapki basu.
Jeśli miałbym do czegoś je porównywać, to moje porównanie szłoby w kierunku Galaxy S20, co jest wielkim plusem tego telefonu – w końcu jest tańszy. Jeżeli ktoś uwielbia oglądać filmy na telefonie, słuchać podcastów czy nawet muzyki, powinien być zadowolony.
Biometria
Czytnik linii papilarnych w Samsungu Galaxy S20 FE ulokowany został w ekranie nieopodal dolnej krawędzi i, choć po jakimś czasie zdążyłam się do tego przyzwyczaić, wciąż uważam, że mógłby się znajdować nieco wyżej.
Do samego działania natomiast nie mam żadnych uwag. Skaner odcisków palców jest stale aktywny, co oznacza, że nie wymaga od nas podświetlenia ekranu w celu odblokowania telefonu. Wystarczy przyłożyć palec do czytnika, by ten po chwili umożliwił nam dostęp do zawartości naszego urządzenia. Rozwiązanie to jest skuteczne – właściwie nie pamiętam, by mnie w jakiejś sytuacji zawiodło.
Oprócz czytnika linii papilarnych w Galaxy S20 FE zastosowane inne zabezpieczenie biometryczne, a mianowicie rozpoznawanie twarzy. Działa w porządku, ale jednak czasem się myli – ja akurat wolałam wykorzystywać bezpieczniejszy skaner odcisków palców.
Akumulator – czas pracy i ładowania
Za czas pracy Samsunga Galaxy S20 FE odpowiada akumulator o pojemności 4500 mAh. Jak się sprawuje podczas użytkowania?
W standardowych warunkach, tj. jasność ekranu ustawiona w połowie skali, z włączonym GPS i Bluetooth oraz trybem mieszanym (LTE / WiFi), bateria rozładowuje się wieczorem (ok. 21-22), mogąc się pochwalić ok. 6-7 godzin na włączonym ekranie (tzw. SoT – Screen on Time). Przełączając się na samo LTE, czas pracy skraca się do ok. 5-5,5 godziny SoT.
Nieco bardziej oszczędnie gospodarując energią smartfona (a może raczej po prostu: korzystając z niego mniej intensywnie), kładąc się spać ok. północy, zostawało mi czasem jeszcze ok. 25-30% naładowania baterii. Spodziewam się, że dla osób korzystających z telefonu niewiele, może to oznaczać dwa dni z dala od ładowarki.
W pudełku z telefonem otrzymujemy ładowarkę 15-Watową (co wydaje się być sporym rozczarowaniem, skoro smartfon wspiera 25-Watowe ładowanie), która ładuje Galaxy S20 FE od zera do pełna w 1,5 godziny, z czego pierwsze 40% ładuje się w nieco ponad 30 minut.
Smartfon ten, co ważne, obsługuje również ładowanie indukcyjne, a dzięki temu również ładowanie zwrotne (aczkolwiek to, warto pamiętać, jest bardzo mało wydajne – może się przydać awaryjnie).
Aparat – możliwości fotograficzne Samsunga Galaxy S20 FE
Główny aparat, którego rozdzielczość to 12 Mpix, spisuje się bardzo dobrze. Zdjęcia są po prostu przyjemne dla oka. Kolory są ładnie odwzorowane, rozpiętość tonalna jest zupełnie dobra, a i szczegółowości nie można się przyczepić.
Podczas fotografowania obiektów znajdujących się tuż przed obiektywem na pierwszym planie widoczny jest ładny, naturalny bokeh. Jeśli jednak chcemy to odcięcie od tła jeszcze bardziej uwidocznić, możemy skorzystać z trybu Live Focus (czyli samsungowego trybu portretowego), który pozwala uzyskiwać niezłe rezultaty. I, co ciekawe, wreszcie nie zmienia perspektywy zdjęcia – dotychczas przybliżał kadr; w przypadku Galaxy S20 FE tego nie ma.
Jeśli chodzi o teleobiektyw (8 Mpix), mamy tu 3-krotny zoom optyczny i aż 30-krotny zoom cyfrowy. Podczas fotografowania w aplikacji aparatu mamy dostęp pod ręką do ultraszerokokątnego aparatu, głównego i 3-krotnego zoomu, jak również do podziałki zoomu 2x, 4x, 10x, 20x i 30x. Przy 20-krotnym w lewym górnym rogu aplikacji pojawia się podgląd całego fotografowanego kadru.
Jakość? Moim zdaniem zdjęcia robione przy użyciu 10-krotnego zoomu wyglądają jeszcze całkiem dobrze, ale wszystko, co powyżej ma już zdecydowanie niższą szczegółowość i poziom detali, jak również widoczne szumy. Standardowo jednak możecie to ocenić sami, oglądając przykładowe zdjęcia.
Ultraszerokokątny aparat (12 Mpix; jedyny bez OIS), jak już mogliście zobaczyć powyżej, spisuje się bardzo dobrze. Przyjrzyjcie się jednak koniecznie krawędziom kadrów, które są ewidentnie rozmazane i dużo mniej ostre względem głównej części (jak i zdjęć z głównego obiektywu). Oczywiście musicie zdawać sobie sprawę, że jakość zdjęć z ultraszerokiego kąta odbiega od standardowego, co widać przede wszystkim, gdy zaczyna brakować światła.
No i właśnie, jak wypadają zdjęcia nocne? Zanim jeszcze maksymalnie się ściemni, Galaxy S20 FE potrafi uchwycić piękne zachody słońca – muszę przyznać, że efekt, zwłaszcza przy nieco zachmurzonym niebie, bardzo przypadł mi do gustu (a musicie pamiętać, że to zdjęcia surowe, bez żadnej obróbki). Im jednak ciemniej, tym fotografie wynikowe gorsze – a te z ultraszerokiego kąta, cóż, może spuśćmy na nie zasłonę milczenia.
Przednia kamerka ma 32 Mpix, ale domyślnie fotografuje w 10 Mpix i właśnie takie przykładowe zdjęcia możecie zobaczyć poniżej (maksymalna rozdzielczość jest dostępna po zmianie ustawień aparatu).
Do naszej dyspozycji jest tryb zwykły i szeroki, dzięki któremu w kadrze mieści się więcej osób / tła, jak również tryb portretowy (Live Focus). Jakość zdjęć możecie ocenić sami – według mnie jest jak najbardziej poprawnie, choć sam Live Focus jest dyskusyjny.
A co z wideo?
Odnośnie nagrywania wideo musicie wiedzieć co najmniej trzy rzeczy – a przynajmniej te, według mnie, są najbardziej istotne. Po pierwsze: podczas nagrywania wideo można przełączać się pomiędzy aparatem głównym a ultraszerokokątnym, aczkolwiek pod warunkiem, że nie nagrywamy w 60 kl./s. (nagrywanie ultraszerokim kątem jest możliwe wyłącznie w 30 kl./s., niezależnie od tego, czy mówimy tu o Full HD czy 4K).
Po drugie, według mnie o wiele ciekawsze, bo chyba jeszcze się z tym nie spotkałam w żadnym smartfonie dotychczas – podczas nagrywania wideo można się przełączać pomiędzy aparatem tylnym i przednim (i odwrotnie), bez konieczności zatrzymywania wideo i rozpoczynania na nowo. Wow!
Po trzecie natomiast: sama jakość nagrań w dzień jest bardzo dobra (szczegółowość, ostrość, stabilizacja – na plus, maksymalny, 12-krotny zoom spisuje się nieźle), natomiast im mniej światła, tym jakość coraz gorsza (wieczorem czy nocą niestety trzeba nastawić się na raczej kiepskie nagrania finalne).
Jakość mikrofonu podczas nagrań jest niezła, pamiętajcie jednak, by nie zasłaniać mikrofonów znajdujących się na obudowie telefonu (wbrew pozorom bardzo o to łatwo).
To, jak nagrywa Samsung Galaxy S20 FE, możecie zobaczyć na moim vlogu nagranym podczas ostatniego wyjazdu na Teneryfę:
Podsumowanie
Jeśli zastanawiacie się nad kupnem Samsunga Galaxy S20 FE, to wiem jedno – to jest dobry wybór. Może nie ładuje się najszybciej na rynku (biorąc pod uwagę dostarczaną w pudełku ładowarkę), nie ma zakrzywionego ekranu (co z kolei dla wielu osób może być sporą zaletą), nie ma szklanej obudowy (co też nie musi być wadą ze względu na wyższą odporność względem szkła), a także, co może być bardziej kluczowe – 3.5 mm jacka audio.
Oferuje za to świetny ekran AMOLED, doskonałe głośniki, flagowy procesor, bardzo dobry zestaw aparatów, slot kart microSD i wiele więcej. Do tego świetnie działa i jest dostępny w kilku świetnych, pastelowych wersjach kolorystycznych.
Czy polecam Samsunga Galaxy S20 FE? Tak, zdecydowanie. Nasuwa mi się również wniosek, że jest to najlepszy smartfon z całej tegorocznej rodziny Galaxy S20. Ale to nie jest prawda. Dużo lepszym i na pewno bardziej trafnym stwierdzeniem jest, że Galaxy S20 FE jest najbardziej opłacalnym przedstawicielem serii.
A co Wy sądzicie na temat Samsunga Galaxy S20 FE?