Samsung nie zyskuje ostatnio zbyt wielu dobrych opinii ze względu na politykę sprzedaży swoich flagowych smartfonów. Chodzi o to, że w Ameryce południowej używa w nich procesorów Snapdragon, a w Europie – nieco mniej wydajnych Exynosów własnej produkcji. Kiedy trafi do nas Galaxy S20 Fan Edition, może okazać się lepszym kąskiem niż sam Galaxy S20.
Samsung Galaxy S20 FE ze Snapdragonem, a nie z Exynosem
Znamy już urządzenia z dopiskiem „Lite”. Zwykle są to słabsze wersje najdroższych modeli smartfonów i tabletów danego producenta, nawiązujące nazwą do bardziej szanowanej serii, a możliwościami i wyposażeniem reprezentujące niższą półkę.
Ze sprzętami Samsunga nie jest to takie proste, gdyż na przykład taki Galaxy S10 Lite, choć ma ewidentnie słabsze aparaty i zaplecze multimedialne od Galaxy S10, to procesor jest wciąż flagowy. Dodatkowo, chipset pochodzi od Qualcomma, którego podzespoły są bardziej cenione przez technologicznych geeków niż układy Exynos od Samsunga.
Jak donosi Ice Universe, podobna historia rozegra się w kontekście Samsunga Galaxy S20 FE (Fan Edition), który wcześniej był określany przez niektórych jako Galaxy S20 Lite. On też zostanie wyposażony w procesor od Qualcomma – Snapdragon 865. Może się więc okazać wydajnościowo lepszy od wersji S20, którą dysponujemy w Europie.
Galaxy S20 Fan Edition zaczyna mieć sens
To nie jedyna rzecz, która będzie łączyć nowy smartfon Samsunga z aktualnym flagowcem. Galaxy S20 Fan Edition zyska wyświetlacz o częstotliwości 120 Hz, ekran Infinity-O, modem 5G i szczelną obudowę, opatrzoną certyfikatem IP68. Przy takich wiatrach Galaxy S20 FE będzie gorszy od topowego Galaxy S20 tylko pod względem fotograficznym oraz dbałości o takie detale jak głośniki stereo.
Skoro różnice będą tak niewielkie, to należy się spodziewać, że cena za Galaxy S20 FE będzie wyższa niż za Galaxy S10 Lite w dniu premiery i wskoczy na miejsce „dawnych flagowców” Samsunga, których cena zwykła być bliższa 3000 zł niż (jak teraz) 4000 zł.