Według mnie najbardziej nieoczywistą premierą sprzętu Samsunga w 2020 roku była prezentacja słuchawek Galaxy Buds Live o nietypowym, ale – jak się dalej przekonacie – bardzo ergonomicznym kształcie. Dziś zapraszam Was na podróż w świat południowokoreańskich fasolek odtwarzających dźwięk. Oto recenzja Samsung Galaxy Buds Live.
Zanim przejdę do sedna, musicie wiedzieć, że choć od momentu premiery słuchawek minęły ponad dwa tygodnie, wciąż nie mogę się przyzwyczaić do ich nazwy. Chcąc nie chcąc ciągle nazywam je “Galaxy Beans”.
Nazwa ta żyje w mojej głowie i za żadne skarby świata nie mogę się z niej tego pozbyć. A powinnam, bo głupio by było, gdybym w dalszej części tego tekstu wielokrotnie pomyliła nazwę testowanego urządzenia… :)
Cena Galaxy Buds Live w dniu publikacji recenzji: 849 złotych.
Samsung Galaxy Buds Live w Media Expert
Galaxy Buds Live – ale o co chodzi?
Galaxy Buds Live sprzedawane są w niewielkim kartoniku, w środku którego znajdziemy etui ładujące ze słuchawkami w środku, zapasowe gumki o większym rozmiarze niż te domyślne oraz krótki kabelek do ładowania.
W zestawie zabrakło jakiegokolwiek podróżnego etui, ale trudno się takowego spodziewać, skoro powerbank spełnia rolę etui ochronnego. Nie zdziwię się jednak, jeśli powstaną specjalne silikonowe “ochraniacze” na to etui, podobnie zresztą, jak ma to miejsce w przypadku apple’owskich AirPodsów – jest tego na rynku naprawdę sporo.
Etui, będące jednocześnie powerbankiem o pojemności 472 mAh, wykonane zostało z błyszczącego plastiku. Prezentuje się bardzo dobrze i jest niewielkich wymiarów, co ułatwia przenoszenie go z miejsca w miejsce. Z przodu znajdziemy diodę informującą o procesie ładowania etui, gdy podłączone jest do ładowania świeci na czerwono, gdy jest naładowane – na zielono. Z tyłu z kolei mamy USB typu C, dzięki czemu etui możemy naładować przewodem od smartfona – nie potrzebujemy żadnej dedykowanej ładowarki czy innego kabelka.
Etui jest dość śliskie, przez co otwieranie go jedną ręką jest bardzo utrudnionym zadaniem – nie jest niemożliwe, ale wymaga od nas sporo wprawy. W środku etui jest szare, w dodatku wykończone w macie, co fajnie koresponduje z wyglądem samych słuchawek, do czego za moment przejdę. W etui pomiędzy słuchawkami mamy kolejną diodę, której zadaniem jest sygnalizacja stanu naładowania słuchawek – podobnie jak wspomniana wcześniej dioda informująca o stanie naładowania etui.
Design i ergonomia
Same słuchawki są błyszczące z zewnątrz i matowe w środku. W testowanej przeze mnie wersji kolorystycznej, białej, chyba najmniej rzuca się to w oczy i nie ukrywam, że jest mi to na rękę. Są natomiast jeszcze dwa inne kolory – czarne oraz miedziane. Samsung uważa, że te słuchawki mają stać się elementem biżuterii i, patrząc na ich design, można uznać, że faktycznie ma to sens.
No i właśnie… design. Każdy, kto spojrzy na Galaxy Buds Live, już od pierwszej chwili widzi w tych słuchawkach fasolki i nie ma w tym nic dziwnego. Samsung tłumaczy, że taki kształt ma być maksymalnie ergonomiczny i ma zapewniać użytkownikowi najlepsze doznania audio, podczas jednoczesnego zachowania wysokiego komfortu użytkowania.
I faktycznie, muszę przyznać, że mając Samsung Galaxy Buds Live w uszach można zapomnieć, że się w nich znajdują. Przez kilka dni dzień w dzień siedziałam w tych słuchawkach przez kilka godzin (kilka – w zależności od włączonego / wyłączonego ANC, ale o tym dalej) i szybko przyzwyczaiłam się do tego, że ich praktycznie nie czuję.
Zdarzyło się, że po około tygodniu intensywnego użytkowania Galaxy Buds Live, w prawym uchu dolna przestrzeń tuż za małżowiną uszną (to się chyba muszla nazywa, ale wybaczcie, jeśli się mylę, z anatomią ucha raczej jest mi nie po drodze, ale staram się jak mogę!) zaczęła mnie lekko boleć. Odczuwałam to tak, jakbym miała podrażnioną skórę w tym miejscu, co mogłoby oznaczać, że słuchawka zbyt mocno do niej przylegała. Nigdy później taka sytuacja się nie powtórzyła, co może oznaczać, że być może początkowo źle wkładałam słuchawkę do prawego ucha… z lewym uchem nie miałam najmniejszego problemu.
Bo musicie wiedzieć, że wkładanie tych “fasolek” do uszu początkowo wcale nie jest takie oczywiste, jak mogłoby się wydawać. Ich kształt i niewielka budowa sprawiają, że mając większe palce słuchawki mogą się wyślizgiwać z rąk, a nietypowa konstrukcja sugeruje, by lokować je w uchu pionowo, a nie bardziej poziomo. Choć i to jest bardzo mocno zależne od budowy naszych narządów słuchu.
Co ważne, słuchawki są lekkie (każda waży 5,6 g), bardzo dobrze leżą w uszach i wręcz idealnie się do nich dopasowują. Nie jestem odosobniona w tej opinii, Kuba, który przetestował dla Was najważniejszą kwestię, czyli jakość dźwięku, również był pod wrażeniem wygody noszenia tych słuchawek.
Biegać też w nich można (podczas biegania na bieżni nie wypadają z uszu, nie wiem, jak w terenie), ale patrząc na całokształt, sport nie jest głównym przeznaczeniem tego modelu. To raczej urządzenie lifestyle’owe niż przeznaczone dla sportowych freaków.
Dodam jeszcze tylko w celu uzupełnienia informacji, że wymiary każdej słuchawki to 27,2 x 17,3 x 15,5 mm, natomiast etui – 50 x 50,2 x 27,8 mm i waga 42,2 g. Akcesorium spełnia podstawową normę odporności IPX2 – niech Wam zatem nie przyjdzie do głowy pójście w nich na basen, bo to się źle skończy.
Parowanie ze smartfonem… i nie tylko
Zanim przejdę do innych kwestii, warto chwilę zatrzymać się przy parowaniu słuchawek z urządzeniami elektronicznymi maści wszelkiej. Jeśli jesteśmy posiadaczami smartfona Samsunga, wystarczy, że otworzymy pokrywę etui, by na telefonie po chwili automatycznie pojawiła się informacja o dostępności słuchawek do parowania. Klikamy “połącz” i słuchawki zostają połączone.
Jeśli mamy kilka urządzeń tego producenta (ciągle mowa jest o Samsungu oczywiście), wystarczy, że słuchawki połączymy z jednym z nich, by później na pozostałych były dostępne bez potrzeby parowania. Warunkiem jest oczywiście bycie zalogowanym na to samo konto Samsung na wszystkich urządzeniach.
W przypadku smartfonów innych marek parowanie musimy odbyć standardowo przez Bluetooth. Podczas pierwszego uruchomienia słuchawek one same przechodzą w tryb parowania, więc nie musimy wykonywać dodatkowych ruchów. Jeśli jednak będziecie później chcieli je połączyć z innym urządzeniem (jednocześnie słuchawki działają tylko z jednym…), będziecie musieli przytrzymać palce na obu słuchawkach przez trzy sekundy – wtedy słuchawki przejdą w tryb parowania. Inaczej się go wymusić nie da (nie ma np. przycisku na obudowie etui, który by był za to odpowiedzialny, jak w wielu modelach słuchawek prawdziwie bezprzewodowych).
Jeśli chodzi o parowanie Galaxy Buds Live z laptopami z Windowsem 10, należy skorzystać z funkcji Swift Pair, która odpowiada za automatyczne wyszukiwanie urządzeń w trybie parowania. Niestety, mając podłączone słuchawki do laptopa, odłączają się od smartfona – i odwrotnie.
Zasięg zdecydowanie nie zawodzi. W słuchawkach można odejść od telefonu spokojnie na 10 metrów. Dalej pojawiają się już zakłócenia, zwłaszcza, jeśli na przeszkodzie stają ściany.
Od razu też wspomnę o fajnej nowości od Samsunga, zaprezentowanej wraz z Galaxy Buds Live. Funkcja nazywa się Buds Together i przeznaczona jest, niestety, jedynie dla użytkowników tych konkretnych słuchawek. Pozwala na dzielenie się dźwiękami z telefonu (muzyką czy choćby dialogami z filmu) z innym użytkownikiem Galaxy Buds Live. Wystarczy połączyć obie pary słuchawek w Buds Together i gotowe. Niestety, nie miałam możliwości przetestowania tej funkcji, ale brzmi świetnie – zwłaszcza teraz, w czasach koronawirusa, gdzie oddanie drugiej osobie swojej słuchawki nie jest najlepszym pomysłem.
Obsługa gestami
Każda ze słuchawek ma panel dotykowy, za pomocą którego możemy nimi sterować. Obie obsługują gesty tapnięcia raz (play / pause), dwukrotnie (zmiana utworu na kolejny) i trzykrotnie (zmiana utworu na poprzedni) oraz dłuższe przytrzymanie (domyślnie odpowiada za włączanie / wyłączanie ANC). Za pomocą gestów możemy też odbierać i odrzucać połączenia.
Początkowo narzekałam pod nosem, że słuchawki nie mają opcji zmiany regulacji głośności, choćby poprzez przesunięcie palcem góra/dół po każdej z nich, ale w ustawieniach gestów możemy zmienić, by dłuższe przytrzymanie palca na słuchawce lewej ściszało odtwarzaną muzykę, a na prawej – podgłaśniało. To rozwiązało mój problem i malkontenctwo w tej kwestii.
Tapnięcia odczytywane są bardzo dobrze, a czasem powiedziałabym nawet, że zbyt sprawnie – słuchawki są w stanie rozpoznać wszystkie, nawet przypadkowe dotknięcia ich powierzchni. Wolę jednak, by było tak niż w drugą stronę – gdyby działały zbyt topornie.
Jakość audio
Dla porządku dodam, że słuchawki łączą się z różnymi urządzeniami przez Bluetooth (5.0 BLE) i obsługując kodeki AAC i SBC. Użytkownicy smartfonów Samsunga są bardziej dopieszczeni ze względu na zastosowanie Samsung Scalable Codec – warto wziąć pod uwagę, że testowaliśmy Galaxy Buds Live w połączeniu z Samsungiem Galaxy Note 20.
A teraz już oddaję głos Kubie, który przybliży Wam jakość dźwięku oferowaną przez Galaxy Buds Live.
Ogólnie mój stosunek do słuchawek bezprzewodowych tworzonych przez gigantów elektronicznych jest… nijaki. Zawsze uważałem, że płacimy za opakowanie, markę, a jakość dźwięku i komfort korzystania zostaje gdzieś na szarym końcu. Projektanci z Samsunga odrobili lekcje i zaprojektowali coś na nowo, uwzględniając świętą trójcę “Design, Audio, Komfort”. Wszystko tutaj jest spójne, wygodne i dobrze brzmi.
Skoro już o samym dźwięku mówimy – jest efekt WOW. Tony wysokie i średnie są super zbalansowane, niskie (bassy) wyraźne i czytelne, z “pazurem”. Jak ktoś potrzebuje mocniejszego uderzenia, to to otrzyma. Sama jakość jest najbardziej na tak!
Dodam też, że na ekranie głównym aplikacji Galaxy Wearable mamy dostęp do kilku predefiniowanych trybów audio, które nieco zmieniają charakterystykę dźwięku zgodnie z ich nazwą.
ANC
Samsung Galaxy Buds Live są pierwszymi słuchawkami TWS Samsunga, które oferują ANC. Czy faktycznie jest się czym ekscytować? Problem w tym, że… nie. Jeśli ktoś oczekuje od Galaxy Buds Live pełnego odcięcia się od świata zewnętrznego, będzie zawiedziony. Aktywna redukcja szumów w tych słuchawkach, to redukcja – dosłownie – szumów.
Zresztą, dokładnie w ten sposób opisuje tę funkcję Samsung na oficjalnej stronie produktu:
ANC chroni przed hałasem, ale pozwala też usłyszeć w razie potrzeby dźwięki z zewnątrz. Pozwala na przykład usłyszeć komunikaty czy kogoś mówiącego obok, dzięki czemu słyszysz, to co chcesz słyszeć, wtedy kiedy tego potrzebujesz
I dokładnie tak jest w rzeczywistości. Jeśli więc myślicie o kupnie Galaxy Buds Live ze względu na świetne ANC, przemyślcie temat dwa razy albo najlepiej udajcie się do sklepu, gdzie będziecie mogli sprawdzić czy ten niski poziom redukcji szumów Wam odpowiada. W przeciwnym razie możecie się rozczarować.
Jakość rozmów
Samsung Galaxy Buds Live, jak informuje producent, mogą się pochwalić trzema mikrofonami i VPU, jednostką odczytu głosu. W dniu premiery urządzenia Samsung zapewniał, że ma ono zapewniać “najlepszą w swojej klasie jakość rozmów”. Biorąc pod uwagę aktualnie panującą sytuację, która zmusiła sporo z nas do pracy w trybie home office i przeprowadzania masy rozmów (czy to telefonicznych czy przez komunikatory) w zaciszu własnego mieszkania, jakość rozmów ma wielkie znaczenie. To jak to z nią jest?
Nie wiem czy jest najlepsza, bo niestety nie mam porównania z AirPods Pro czy nawet Samsung Galaxy Buds+, ale mogę potwierdzić, że jest bardzo dobra. Zdarzyło mi się wielokrotnie przeprowadzać rozmowy przez te słuchawki i nie mogłam narzekać na ich jakość – podobnie jak moi rozmówcy.
Czas pracy
Bezpośrednio w każdej słuchawce mamy akumulatorki o pojemności 60 mAh, które – jak pisałam przy okazji premiery urządzenia, opierając się na na danych producenta – mają pozwolić na do 6 godzin słuchania muzyki z ANC / do 8 godzin bez ANC lub 4,5 godziny rozmów z ANC / 5,5 godziny bez ANC – z doładowywaniem etui (etui ma 472 mAh) czas ten wydłuży się do, odpowiednio, 21 godzin / 29 godzin lub 17 godzin / 19 godzin. Jak to się ma do rzeczywistości? Bardzo podobnie.
Z włączonym ANC czas pracy wynosi ok. 5,5-6 godzin na jednym ładowaniu. Z wyłączonym ANC wydłuża się do ok. 7 godzin. Prawa słuchawka rozładowuje się odrobinę szybciej, lewa po około 1-3 minutach.
Ładowanie samych słuchawek za pomocą etui-powerbanku trwa równą godzinę. Całkowicie rozładowane etui ze słuchawkami w środku, ładowarką dołączoną do Samsunga Galaxy Note 20 (akurat taka była pod ręką), naładujemy w 2 godziny i 15 minut.
Warto też dodać, że etui jest w stanie trzykrotnie naładować słuchawki, przy czym dwukrotnie do pełna, a za trzecim razem do poziomu ok. 91-93%.
Etui wspiera również ładowanie bezprzewodowe, a to oznacza, że by je naładować, wystarczy położyć na obudowie wybranego smartfona Samsunga, który wspiera Wireless PowerShare.
Podsumowanie
Słuchawki Samsung Galaxy Live Buds to miłe zaskoczenie. Świetnie grają, bardzo dobrze dopasowują się do uszu, dzięki czemu ich praktycznie nie czuć i oferują bardzo długi czas pracy. Do tego można je obsługiwać intuicyjnymi gestami, dzięki czemu nie trzeba sięgać po smartfon w razie chęci zmiany utworu czy głośności, jak również odebrania / odrzucenia połączenia.
Jakkolwiek jednak pozytywnie bym się o tych słuchawkach nie wypowiadała, z całą pewnością nie są przeznaczone dla wszystkich. Nie spodobają się osobom oczekującym świetnej aktywnej redukcji szumów, nie okażą się też idealnym wyborem dla wszystkich, którzy potrzebują uniwersalnych słuchawek – do użytkowania na co dzień i do aktywności fizycznej.
Galaxy Buds Live to słuchawki raczej lifestyle’owe i jako takie właśnie należy je traktować.