Trzy pokazy oraz możliwość zagrania na żywo – tyle wystarczyło, aby przekonać mnie do projektu najnowszego Saints Row. To ostatnie miało jednak największy wpływ – nowa gra studia Voilition nabiera zupełnie innych barw, gdy wreszcie uda się wziąć kontroler w ręce.
Witajcie w Santo Ileso!
Na warszawskim evencie do dyspozycji mieliśmy prawie 4 godziny warstwy fabularnej gry oraz garstkę zadań pobocznych. Jak wspominałem w poprzednich wpisach o Saints Row, to właśnie o główny wątek obawiałem się najbardziej. Bałem się, że tona opcji w kreatorze świętych oraz wszędobylska rozwałka przykryją smakowite kąski, czyli scenariusz i rozgrywkę. Jak się okazało – moje przypuszczenia nie były słuszne.
Pomimo iż sami tworzymy postać w ogromnym kreatorze, to jednak łatwo zżyć się z resztą drużyny świętych, zwłaszcza że średnio raz na godzinę wyciągałem kogoś z poważnych opresji.
Gracze znajdą się w samym środku wojny gangów i prywatnego wojska, która zostawia za sobą rzeczywiste ofiary. Chcąc zakończyć ten proceder, trzeba przejąć całe miasto i wziąć sprawy w swoje ręce – nawet, jeśli wiąże się to z popełnieniem kilku przestępstw. A jeśli przy okazji to oznacza koniec zmartwień o opłaty, tym lepiej dla bohaterów gry.
Przede wszystkim, dialogi są naprawdę świetnie zagrane. Gra jest pełna trafnych komentarzy na temat wojska, konsumpcjonizmu i korporacji. Świetne wrażenie robią segmenty reklamowe, które łudząco przypominają te z serii gier Ratchet & Clank, ze szczególnym uwzględnieniem pierwszych trzech odsłon z PlayStation 2. Jest więc satyra, która jednak nie przegina z poczuciem humoru, gdy dzieje się coś poważnego.
Wydaje mi się, iż początkowa niechęć do produkcji, wzięła się z pierwotnie pokazywanych materiałów. Zamiast skupić się na najmocniejszych stronach, autorzy tracili czas na przechwalanie się liczbą suwaczków w kreatorze postaci oraz malowań i modyfikacji broni z samochodami. A szkoda, bo Saints Row ma do zaoferowania znacznie więcej.
Zostając jednak przy tworzeniu postaci, bardzo cieszy możliwość zmiany wyglądu niemalże w każdym momencie. Wystarczy wybrać opcję z telefonu i już jesteśmy w edytorze!
Strzelaj do ostatnich sił
Przejdźmy jednak do właściwego mięsa! Chciałem zobaczyć jak najwięcej warstwy fabularnej, więc to na tych misjach skupię się w tym opisie. Jednocześnie chcę uniknąć spoilerów, dlatego powiem jedno – jest naprawdę grubo! Przynajmniej w pierwszych godzinach czułem, że każda z misji ma coś świeżego do zaoferowania. Możecie się spodziewać ogromu liniowych zadań, które będą opierać się na strzelaniu. Siłą pozycji jest również kreatywne wykorzystanie pojazdów do utworzenia nietypowych sytuacji.
No bo jak inaczej wyjaśnić użycie buldożera, żeby dokonać demolki przed przygotowaniem parceli świętych. Chcecie postrzelać z potężnego czołgu w wojsku? Proszę bardzo. A może macie ochotę porozjeżdżać gangusów monster-truckiem? Czemu nie, zapraszamy! Personalnie ucieszyły mnie pościgi z policją, podczas których jednym przyciskiem łatwo odepchnąć radiowóz w przepaść. Choć muszę przyznać – model jazdy jest bardzo zróżnicowany, w szczególności przy samochodach. Te znacznie lepiej prowadzą się od motorów, mają swój przyjemny ciężar. Przy jednośladach doznałem lekkiego rozczarowania – żadne z tego Days Gone, a bardziej MX vs ATV Legends, lecz w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jest zręcznościowo, bo i każdy ma się świetnie bawić!
Widzę jednak potencjalny problem w powietrzu. Sekcje strzelane są widowiskowe, zarówno te mniej i bardziej oskryptowane. Długo nie zapomnę momentu, w którym przeskakując z pojazdu na pojazd (dosłownie!), eliminowałem kolejnych gangsterów w brawurowym stylu. Wszystko odbywało się w pięknej burzy piaskowej, przypominającej nieco o Forza Horizon 5. Nie mogłem jednak wyjść z poczucia, że już w ciągu tych kilku godzin, gra pokazała mi wszystkich wrogów, jakich miała. Nie pomaga również fakt, że ci przyjmują ołów, jak ja hot-dogi – nigdy nie mają dosyć. Gąbkowatość NPC jest widoczna gołym okiem, nawet bez paska zdrowia. Arsenał jednak też jest dość zróżnicowany, bronie mają fantastyczny odrzut, a i celowanie z lekką pomocą asyst jest szybkie i responsywne – dobra robota!
Graliśmy na kontrolerach Xbox, więc i tak nie mógłbym niczego powiedzieć o haptycznych wibracjach. Swoją drogą, mam nadzieję, że zastosowanie Dual Sense w Saints Row okaże się złotem! Celowanie bronią jest jednak sprawne, dlatego liczę, że dodatkowe blokady na spustach oraz ulepszenia sprawią, że Saints Row będzie doświadczeniem narkotycznym. Przez niemalże 4 godziny byłem naprawdę wciągnięty, co było zaskoczeniem po pierwotnym sceptycyzmie.
A przecież to nie wszystko – świetnym dodatkiem jest specjalna umiejętność, którą ładujemy wraz z rosnącą liczbą zabójstw. Wtedy możemy użyć specjalnego finiszera, załatwiającego wroga na jeden strzał, o ile ten nie ma dodatkowej tarczy.
Martwi mnie jedynie fakt, że podczas testów animacje już zaczęły się powtarzać. Wraz z rozwojem postaci i rosnącą liczbą punktów doświadczenia, odblokowujemy dodatkowe zdolności, zarówno pasywne, jak i aktywne. Pamiętacie wkładanie granatów w odbyty? Jak najbardziej działa i nigdy nie zawodzi!
Gąbki i wybuchy – takie jest Saints Row
Przyznam szczerze, nie spodziewałem się iż nowe Saints Row tak bardzo mi się spodoba. Dość spójny styl artystyczny, satysfakcjonujące modele jazdy i strzelania, lecz – przede wszystkim – widowiskowa fabuła, która ma jedynie służyć za relaks po ciężkim dniu pracy i eskapizm w świecie pełnym smutnych i przygnębiających wiadomości. Z tego produktu bije znacznie więcej jakości technicznej i produkcyjnej, niż początkowo się tego spodziewałem.
Obaw jest kilka, lecz z nimi zawalczy już pełna gra. Mam nadzieję, że poboczne aktywności okażą się czymś więcej niż zabawą w kuriera i powtarzalnym strzelaniem. Liczę również na więcej satyry, przeplatającej się między sztampową, ale widowiskową fabułą. No i mam wrażenie, że Santo Ileso jest obecnie nieco pustawe, choć jak wspomniałem wcześniej, grałem głównie warstwę fabularną, dojeżdżając jedynie do poszczególnych zadań.
Jeżeli szukacie odprężającej rozwałki na lato, lepsza gra niż Saints Row z pewnością się teraz nie ukaże. Tylko właśnie – 289 złotych w dniu premiery. Chwilowo nie jestem przekonany do tak wielkiej kwoty, choć rozumiem wszystkie decyzje, jakie przemawiają za tą ceną. Ostatnie wydawnictwa pokazują, że liczy się jakość, a nie ilość zawartości. Mam nadzieję, że Deep Silver Voilition ostatecznie poszło tą drogą.
O rzeczywistym stanie gry przekonamy się już 23 sierpnia 2022 roku. Tytuł trafi wówczas na komputery PC oraz konsole PlayStation 4, PlayStation 5, Xbox One i Xbox Series X|S.
Już teraz możecie pobrać także Saints Row: Boss Factory. Darmowy kreator, który pozwoli na stworzenie postaci i zaimportowanie jej do gotowej gry.