Fakt, że urządzenia mobilne opanowały świat jest tak niepodważalny jak to, że teraz czytacie ten wpis. Jednak to szeroko pojęte hasło, ponieważ do sprzętu tego należą smartfony, fablety i tablety. Te pierwsze i ostatnie zdążyły się już zadomowić w świecie. Natomiast jak jest z urządzeniami przejściowymi, które wyznaczają wyraźną granicę między tymi dwiema grupami?
O kolejna analizę pokusiła się firma IDC, która tym razem przedstawia nam statystyki udziałów poszczególnych grup urządzeń mobilnych na przestrzeni kilku najbliższych lat. Według tego, co ukazuje grafika w roku 2014, sprzedanych zostanie niespełna 1 100 milionów sztuk smartfonów, 175 milionów fabletów i 233 miliony tabletów. Stosunkowo najmłodszy sektor goni nieco starsze tablety. Zależność ta jest zrozumiała. Coraz więcej producentów wprowadza urządzenia pomiędzy 5,5 a 7 cali, co z kolei przekłada się na większe zaufanie klienta do tego typu produktu. Jesli chodzi o zestawienie procentowe, smartfony uzyskały nieco ponad 60% rynku, natomiast fablety niespełna 10%. W przypadku tabletów jest to udział na poziomie 13%. Ciekawe rzeczy mają dziać się po wprowadzeniu na rynek 5,5 calowego fabletu Apple. Również premiera Galaxy Note 4 i Note Edge nie jest tutaj bez znaczenia. Produkty-ikony bowiem, są tym towarem, który przykuwa znacznie uwagę konsumenta i zachęca do sprzedaży.
Firma IDC przewiduje, że w roku 2018 w sprzedanych zostanie prawie 600 milionów fabletów, co daje ćwierć udziałów w rynku globalnym (24,4%). Na tym wzroście nieznacznie stracą tablety – 12,5%, chociaż ich sprzedaż wzrośnie do 303,3 tysiąca sztuk w 2018 roku. Na niezagrożonej pozycji stają smartfony, które za cztery lata mają rozejść się w astronomicznej liczbie 1 250 milionów sztuk, co i tak zmniejszy ich udziały o 9%, dając 51,2% udziałów globalnych. W całkowitym 5-letnim okresie dla fabletów oznacza to 60% wzrost udziałów w sprzedaży (ze 175 do 592 milionów sztuk), natomiast smartfony oraz tablety zyskają odpowiednio 5,5% (z 1077 do 1246 milionów sztuk) i 6,8% (z 233 do 303 milionów sztuk). Podczas gdy rynek komputerów przenośnych (laptopy i ultrabooki) oraz PC-tów nieznacznie, ale będzie tracić na znaczeniu – odpowiednio -1% i -2,4%.
Patrząc na statystyki, można dojść do dwóch konkluzji. Po pierwsze ewidentnie widać, w jakim kierunku zmierza rynek. W dzisiejszych czasach ludzie wolą być „smart” i ułatwiać sobie życie stąd też zdecydowany wzrost znaczenia urządzeń mobilnych kosztem tych stacjonarnych. Życie toczy się w tak zastraszającym tempie, że ludzkość oczekuje zmian, które umożliwią im zrobienie kilku czynności w jednym czasie, a do tego typu rzeczy stworzony jest rynek mobilny. Oczywiście to nie znaczy całkowitego wymarcia dużych maszyn roboczych, bo te znajdą zawsze swoich amatorów wśród osób pracujących na takich maszynach, a także zaawansowanych graczach. Zostaną jednak zepchnięte na margines.
Natomiast drugi wniosek mówi nam o tym, jak szybko rozwija się branża urządzeń przejściowych. Gdy debiutował pierwszy Galaxy Note, nikt nie sądził, że tak szybko zaskarbi sobie przychylność klienta. Eksperyment był wypadkową sukcesu i porażki, a sam Samsung nie wiedział czy odniesie prawdziwy sukces. Okazało się jednak, że taki sukces odniósł, czego wynikiem jest czwarta generacja fabletu Samsunga Galaxy Note 4 i jego hybrydy – Galaxy Note Edge. Jeśli dodamy do tego, że wraz z premierą tego typu urządzenia od Apple rynek tych pośrednich urządzeń urośnie, aż o 5% jasno możemy dojść do wniosku, jak bardzo markę Apple kochają Amerykanie. Natomiast USA to jeden z głównych rynków zbytu na świecie, a sam gigant z Cupertino sprzedaje coraz większą liczbę urządzeń mobilnych. Dlatego obecność 5,5 calowego iPhone’a wydaje się być dla firmy analitycznej IDC, kluczowym wskaźnikiem rozwoju rynku fabletów. Tym bardziej, że w ostatnim czasie stale rosnąca przekątna urządzeń mobilnych wywierała silną presję na Apple.
W tym wszystkim mam swoją teorię. Dla mnie fablet to urządzenie łączące zalety smartfona (możliwość połączeń i względna ergonomia) oraz tabletu (duża powierzchnia robocza ekranu). Natomiast same fablety posiadają często rysik, bądź użycie ich jest rekomendowane i całkiem sensowne, a to z kolei tworzy wartość dodaną tego typu produktu. I tym sposobem zamiast dwóch maszyn, mamy do dyspozycji jedno, którego możliwości rozszerza dodatkowo stylus (choć nie zawsze).
Drodzy czytelnicy, mam do Was kilka pytań w związku z gorącymi fabletowymi premierami podczas tego roku. Czy zamierzacie w najbliższym czasie poszerzyć swoje portfolio o tego typu sprzęt? Czy uważacie, że jeden fablet zamiast smartfona i tabletu to lepsze rozwiązanie? Czy jeśli na rynku zadebiutuje 5,5 calowy iPhone będziecie nim zainteresowani?