Jak na prawdziwe gwiazdy przystało, Rockstar Games strzela fochami na lewo i prawo. Według nieoficjalnych doniesień, studio pracowało nad odświeżeniem GTA IV (2008) oraz Red Dead Redemption (2010). Tylko właśnie – pracowało. Na obecną chwilę, te projekty wyglądają na skasowane.
Rockstar prawie jak Valve
Obecne poczynania Rockstar Games z łatwością da się porównać do historii Valve. Po tym jak Gabe Newell osiągnął sukces z platformą Steam, Half-Life 3 był już zbędnym marzeniem najbardziej zaangażowanych graczy. Zasłużone studio deweloperskie odnalazło tak dojną krowę, że zgubiło resztkę własnych ambicji oraz motywacji.
Dla szkockiego studia taką „krową” było niewątpliwie GTA Online. Ten niesamowity tryb sieciowy jest już odpowiedzialny za sprzedaż 165 mln egzemplarzy GTA V – gry z 2013 roku, która zagościła na trzech generacjach sprzętu. Dzięki mikropłatnościom w rozgrywce online, dziennie przynosi ona dochód w postaci 2,5 mln dolarów!
W ciągu roku można więc zebrać niesamowite fundusze, które pozwoliłyby na tworzenie nowych marek, produkcję najbardziej wyczekiwanych kontynuacji gier studia oraz garść remasterów dla konsol nowej generacji, prawda? Sam bym zagrał w nowe Midnight Club – dobrych wyścigów nigdy za wiele! Niestety, nic z tego. Ekipa skupia się na bezpiecznych projektach, którymi nie są remastery GTA IV oraz Red Dead Redemption.
Chcecie GTA? Remastery już były
Jeden z zaufanych leakerów w sprawach Rockstar Games twierdzi, że kilka lat temu mogły powstać odświeżenia GTA IV oraz Red Dead Redemption. Nawet jeżeli to tylko plotka, nietrudno zgadnąć, dlaczego szkocka firma zrezygnowała z tych planów. Obydwie pozycje nie zarobiłyby tyle pieniędzy, co wiecznie rozwijające się GTA Online.
Po co ryzykować?
Stare korporacje działają w bardzo prosty sposób. Jeżeli posmakują wysokich przychodów, nigdy więcej nie zdecydują się na niższy zysk. Taka firma musi nieustannie rosnąć, nawet jeśli następuje to kosztem ryzyka i jakiejkolwiek ambicji. Chociażby dlatego obawiam się o rozwój nadchodzącej kontynuacji GTA.
Jedna rzecz nie daje mi spokoju: bracia Houser nie są już związani z Rockstar Games od dwóch lat. To właśnie ich wizja kreatywna napędzała sukces marki Grand Theft Auto, a wraz z nimi odeszło kilka równie ważnych osób – chociażby taki Lazlow Jones, odpowiedzialny za strukturę radia w grach z serii. Trudno mi sobie wyobrazić sukces kogokolwiek, kto musiałby przejąć po nich taki projekt.
W takich sytuacjach, oczekiwania graczy mogą zwyczajnie przerosnąć nawet tak wielkie studio jak Rockstar Games. Potrafię sobie wyobrazić krzyk psychofanów, gdy tytuł nie zbliży się jakością wykonania do produkcji takich Naughty Dog czy Santa Monica Studio. Kto wie? Może GTA VI będzie doświadczeniem stricte sieciowym, co rozwścieczy miłośników oryginalnej trylogii. Scenariuszy jest wiele, w każdym ktoś będzie nieszczęśliwy.