Czasem zadziwia mnie, jak bardzo nierówny potrafi być marketing różnych firm. Po serii całkiem niezłych reklam, pojawia się na przykład taka, która ani nie porusza, ani nie zapada w pamięć, ani nawet jej motyw przewodni nie wpada w ucho. Najnowsza reklama HomePoda od Apple taka jest. Niby kolorowa i dynamiczna, ale jednak „meh”.
Teoretycznie w czterominutowym materiale znajduje się wszystko to, co powinno się w nim znaleźć: głośnik HomePod, roztańczona gwiazda (w tej roli piosenkarka FKA Twigs) i dobry podkład muzyczny. Tylko, że klip mógłby spokojnie zostać opublikowany jako teledysk do nowej piosenki „Til It’s Over” rapera Andersona Paak, bo jako reklama sprawdza się słabo.
https://youtu.be/305ryPvU6A8
Reżyser filmu, Spike Jonze, który odpowiada między innymi za interesujący obraz „Ona”, postawił na scenariusz, w którym zmęczona codzienną rutyną kobieta wraca do swojego mieszkania i prosi Siri o odtworzenie z HomePoda piosenki, którą mogłaby polubić. Jak to bywa w tego typu sytuacjach, bohaterka dostaje nagle energetycznego kopa i zaczyna tańczyć w pokoju, który pod wpływem muzyki zmienia swoją konstrukcję.
Nijak jednak nie poczułem się zachęcony do zakupu HomePoda, ani nawet zaintrygowany tym, co potrafi. Trudno zresztą osiągnąć taki efekt, gdy w ciągu czterech minut, głośnik pojawia się na ekranie zaledwie dwukrotnie.
Patrząc na ten klip, od razu przychodzi mi do głowy inna reklama Apple, w której ludzie przypadkowo spotkani na ulicy rozpoczynają wspólne pląsy. I nie chodzi o roztrząsanie, czy taka sytuacja jest realistyczna czy nie (bo to jest raczej oczywiste), ale o fakt, że reżyser reklamy „Welcome Home” o HomePodzie, zastosował ten sam wybieg, przy czym… znacznie mniej w nim apple’owskiej magii niż w wypadku reklamy AirPodsów. Choć sama realizacja zasługuje na uznanie.
Może to tylko moje wrażenie – może oglądanie tego samego po raz drugi, tylko w innym wydaniu, kompletnie mnie nie rusza. A może nie jestem w tym sam i macie podobne odczucia?
https://www.tabletowo.pl/2017/11/23/apple-swiateczna-reklama/