Jest takie angielskie powiedzenie: „grosz zaoszczędzony to grosz zarobiony”. Wygląda jednak na to, że Redmi przy projektowaniu tego smartfona za bardzo zaczęło myśleć o zarobkach i przyoszczędziło nieco za dużo.
C jak „Cheap”
Wystarczy rzut oka na zastosowany układ mobilny, aby być pewnym, że nowy Redmi 12C to w pełni budżetowy smartfon. Urządzenie otrzymało ośmiordzeniowy SoC MediaTek Helio G85 z układem graficznym Mali-G52 MC2. W przypadku ekranu postawiono na tani i sprawdzony wyświetlacz LCD o przekątnej 6,71 cala i rozdzielczości 1560 na 720 pikseli. Na polskim rynku dostępny będzie komplet przewidzianych konfiguracji RAM + miejsce na dane:
- 3 GB + 32 GB,
- 3 GB + 64 GB,
- 4 GB + 128 GB.
Tym, którym ilość dostępnej przestrzeni dyskowej wydaje się za mała, będą mogli ją rozszerzyć za pomocą karty microSD.
Na tyle na użytkownika czeka kombinacja aparatu głównego 50 Mpix i czujnika głębi oraz czytnik linii papilarnych. Na front urządzenia trafiła zaś kamerka 5 Mpix. W kwestii łączności otrzymujemy natomiast dostęp do GPS, Bluetooth 5.1, gniazda minijack 3,5 mm, tacki na dwie karty SIM oraz, co ciekawe, obsługi radia FM. Nie ma jednak co liczyć na moduł 5G.
Redmi 12C ma jednak coś, na co trudno przymknąć oko w 2023 roku
Urządzenie pracuje pod kontrolą MIUI 13 i Androida 12. Pojemność akumulatora wynosi 5000 mAh, a najwyższa moc ładowania – 10 W. Nic dziwnego, w końcu Redmi 12C otrzymał… gniazdo microUSB. I choć wciąż można je spotkać w nowo debiutujących smartfonach, to dziś uznajemy je już za przestarzałe, szczególnie że niejeden budżetowiec ma nowocześniejsze USB-C.
Redmi 12C będzie dostępny w Polsce w dwóch wariantach kolorystycznych – niebieskim i szarym. Oba mają plastikowe plecki w paski. Najsłabszy wariant 3/32 GB ma kosztować 649 złotych, środkowa opcja 3/64 GB – 749 złotych, a najwyższa 4/128 GB – 899 złotych.
Nie sądzę jednak, aby smartfon był popularnym wyborem w swoich widełkach cenowych. W cenie środkowego i najwyższego wariantu bez problemu można znaleźć lepsze urządzenia – z ekranem o odświeżaniu 90 Hz, lepszymi aparatami czy gniazdem USB-C i szybszym ładowaniem. Jest jeszcze najtańsza opcja, którą trudno z czystym sumieniem polecić komukolwiek, skoro za 150 zł więcej bez problemu znajdziemy o niebo lepszy smartfon.