Samsung Gear Sport w praktyce
Tak jak nie miałam żadnych zastrzeżeń do szybkości działania zegarka Gear S3 Classic, tak samo nie mam ich w przypadku Gear Sport. I nie ma w tym nic dziwnego, bo za ich działanie odpowiada dokładnie ten sam zestaw komponentów. Obsługa smartwatcha jest intuicyjna, a obracanie pierścienia… uzależnia. Do tego stopnia, że czasem czekając na coś w kolejce zaczynałam się nim „bawić”. A propos samego pierścienia, warto się przy nim zatrzymać na nieco dłużej. Ważną kwestią jest bowiem to, że w Gear S3, niezależnie od tego, czy mowa jest o Classic czy Frontier, opór pierścienia był niewielki, przez co chodził bardzo lekko. Tutaj ten opór jest nieco większy, powiedziałabym nawet, że wyczuwalny, przez co, paradoksalnie, korzystanie z pierścienia jest dokładniejsze – rzadko zdarza się, byśmy za bardzo „przekręcili”, czyli przeoczyli jakąś opcję w menu czy aplikację na liście.
Muszę przyznać, że jestem sporą zwolenniczką odświeżonego interfejsu użytkownika, z którym mamy do czynienia w Tizenie 3.0. Najbardziej do gustu przypadło mi skrócone menu, które aktywujemy przesunięciem palca od góry tarczy. To właśnie z tego poziomu otrzymujemy dostęp do takich skrótów, jak oszczędzanie energii, tryb samolotowy, tryb blokady przed wodą (wyłącza dotykowy ekran, gest budzenia i AoD tak, by pod wodą nie włączały się przypadkowe opcje podczas kontaktu z nią – świetnie sprawdza się na basenie), tryb nie przeszkadzać, Always on Display (czyli ciągłe wyświetlanie godziny, dość mocno drenuje baterię), jasność ekranu, play/stop w odtwarzaczu muzycznym (w tym również Spotify) oraz do pełnych ustawień zegarka. Wszystko, co najważniejsze, w jednym miejscu.
Rzeczą wartą odnotowania, a o której niektórzy zapominają, jest fakt, że włączenie trybu nie przeszkadzać na zegarku, nie aktywuje go automatycznie na telefonie – i odwrotnie. Co najważniejsze, bezpośrednio na zegarku można ustawić cykliczne działanie tego trybu – np. codziennie w dni robocze w godzinach 00:00-08:00. I działa to świetnie, o czym przekonałam się podczas testów.
Pozostawmy tryb nie przeszkadzać za sobą i przejdźmy płynnie do jego przeciwieństwa, czyli powiadomień. Bo to właśnie one, tuż obok wyświetlania godziny oczywiście, są najważniejszą funkcją każdego smartwatcha. Gdy tylko wszelkie powiadomienia pojawią się na telefonie, automatycznie już dosłownie chwilę później mamy je na zegarku. W ustawieniach możemy zdecydować, czy powiadomienia mają się pojawiać, gdy w danej chwili korzystamy ze smartfona czy też nie – ja zdecydowałam się na drugą opcję, bo nie jest mi potrzebne dublowanie informacji. Do tego, standardowo już, gdy nie przeczytamy danego powiadomienia od razu, na ekranie głównym (czyli właściwie na głównej tarczy), wyświetlana jest po lewej stronie pomarańczowa kropka, która informuje nas o oczekującym powiadomieniu – subtelnie daje nam do zrozumienia, że powinniśmy raz obrócić pierścieniem w lewo, by zapoznać się z czekającymi tam treściami. I to jest dla mnie super.
Jeśli chodzi o same powiadomienia, przychodzą z dosłownie każdej aplikacji i z ich wyświetlaniem nie ma najmniejszych problemów. Jedynie wysyłane przez Messenger gify i naklejki nie są wyświetlane na ekranie, podobnie zresztą jak zdjęcia, ale wtedy otrzymujemy jasny komunikat, że „użytkownik wysłał nam zdjęcie”. Na powiadomienie możemy zareagować „lajkiem”, odpowiedzieć (niestety, pismo ręczne nie jest dostępne w języku polskim, podobnie jak odpowiedzi głosowe – zostaje klawiatura) lub usunąć. Przychodzące połączenie natomiast możemy jedynie odrzucić – niestety, nie ma opcji przeprowadzenia rozmowy z poziomu nadgarstka, jak ma to miejsce w Gear S3 (tutaj, jak już wspominałam, brak głośnika).
Ale powiadomienia to oczywiście nie wszystko. Ważnym aspektem w przypadku Geara Sport są aktywności fizyczne. Ze wszystkich najbliższe memu sercu, choć wciąż dalsze niż bym chciała, jest mi bieganie i to właśnie podczas biegania Gear Sport pokazał mi, na co go stać. A zacznę od tego, że na trening lubię wyjść z maksymalnie jak najmniejszą liczbą rzeczy – wystarczy mi zegarek z GPS i Bluetooth, za pomocą którego mogę podłączyć słuchawki oraz Spotify offline. Gear Sport spełnia te oczekiwania. W przypadku takiego połączenia, gdy trening odbywa się przy wykorzystaniu aplikacji Samsung Health, w tle gra muzyka, GPS jest odpalony na zegarku i aktywny jest pulsometr, w ciągu ok. 40 minut treningu na zegarku procent naładowania baterii maleje aż o 1/3. Przy takiej eksploatacji dwugodzinne bieganie to maksimum jego możliwości. Przyznajcie, to mało.
Co mnie zdziwiło, to fakt, że podczas trwania treningu, ekran się wygasza – spodziewałam się, że mimo wszystko cały czas będzie wyświetlał dane na temat trwającej aktywności. Ale o ile to jeszcze jestem w stanie zrozumieć, tak nie do końca jest mi po drodze z tym, że korzystając z Always on Display podczas treningu, na ekranie zegarka wyświetlana jest… tarcza zamiast danych o treningu. Dopiero po wykonaniu gestu patrzenia na zegarek lub tapnięcia na tarczę pokazują się żądane dane.
Pozostając w temacie treningów ważną rzeczą jest, że zegarek ma funkcję automatycznego zatrzymywania czasu trwania treningu w momencie, w którym np. dobiegniemy do świateł i mamy czerwone czy też po prostu się zatrzymamy – gdy ruszymy, automatycznie licznik uruchamia się dalej. Działa to naprawdę dobrze. Zauważyłam nawet, że dużo lepiej radzi sobie z wznowieniem śledzenia trasy GPS niż po ręcznym zatrzymaniu i następnie ponownym uruchomieniu treningu (GPS potrafi się na dosłownie chwilę zgubić, ale w miarę szybko się odnajduje). Dodatkowo, zegarek ma też opcję automatycznego wykrywania treningu i radzi sobie z tym naprawdę dobrze – poza momentami, w których jazdę samochodem identyfikuje jako… jazdę na rowerze, co zdarzyło mi się kilka razy.
Co jest dla mnie totalnym nieporozumieniem, chcąc podczas treningu używać Endomondo na zegarku, konieczne jest korzystanie z GPS-u w telefonie, a to z kolei oznacza, że jeśli wyjdziemy z samym Gearem Sport na trening, GPS nie będzie zapisywał naszej trasy. Co ciekawe, taka sytuacja nie ma miejsca, gdy korzystamy z Samsung Health – wtedy wystarczy jedynie włączyć GPS w smartwatchu, telefon można zostawić w domu. Dokładność GPS-u jest świetna, podczas testów trasa z Health pokrywała się z tą, którą rejestrowało Endomondo na telefonie.
Sam czas pracy podczas typowego korzystania z zegarka, bez włączonego Always on Display, wynosi średnio 3-4 dni, co uważam za dobry wynik. Szkoda jedynie, że ładowanie zegarka jest długie – trwa ok. 2,5 godziny i odbywa się przez dedykowaną ładowarkę (w dodatku z microUSB, a nie z USB typu C). Raz zdarzyła mi się sytuacja, że wyjeżdżając z Kielc na kilka dni zapomniałam jej zabrać ze sobą. Pomogła mi ekipa jednego z warszawskich Brand Store’ów, która pozwoliła zostawić u nich zegarek na kilka chwil, by kolejny dzień-dwa udało się przetrwać. Niestety, w ciągu 45 minut zegarek naładował się do poziomu tylko 28%.
Podsumowanie
Jeśli ktoś nie szuka zegarka inteligentnego, to Samsunga Gear Sport będzie podchodził dokładnie tak samo, jak do każdego innego tego typu tworu – po prostu nie będzie zainteresowany, a ja nikogo nie zamierzam przekonywać, że smartwatch to urządzenie, bez którego nie można żyć. Bo oczywiście można, choć ja akurat jestem osobą, której to życie znacznie upraszcza, odsiewając wszelkie nieistotne w danym momencie powiadomienia.
Samsung Gear Sport trzeba jednak, siłą rzeczy, rozpatrywać jako zegarek sportowy. I teraz istotnym pytaniem jest właśnie to, czy do uprawiania sportu warto go kupić? Odpowiedź, jak zawsze, nie jest oczywista i zależy od indywidualnych potrzeb każdego z nas. Bo Gear Sport to ewidentnie smartwatch z funkcjami sportowymi, a nie zegarek sportowy sensu stricto, z dodatkowymi funkcjami „smart” (nie obsługuje na przykład ANT+, co dla wielu może być istotnym brakiem). To już od nas zależy, co konkretnie jest dla nas najważniejsze i na jakim etapie zaawansowania sportowego jesteśmy.
Na pewno nie można mu odmówić wodoszczelności, dobrze działającego GPS-u i pulsometru (który jednak potrafi wariować podczas treningów interwałowych). Z drugiej strony mamy krótki czas pracy na baterii podczas korzystania z maksymalnych możliwości Gear Sport, czyli treningu z włączonym GPS-em, pulsometrem, Bluetooth i muzyką na słuchawkach bezprzewodowych. Za to czas działania bez uprawiania sportu jest już jak najbardziej w porządku.
Nie mam wątpliwości, że kupując zegarek inteligentny, Samsunga Gear Sport warto brać pod uwagę (a jeśli wielkość Wam nie przeszkadza, to Gear S3 w wersji Classic / Frontier też jest dobrym wyborem i… aktualnie tańszym – za ok. 1350 zł). Sam Gear Sport kosztuje jednak 1469 złotych – praktycznie tyle samo, co Garmin Fenix 3, który w sportowych zastosowaniach zdecydowanie nie zawodzi, natomiast pod względem „smart” już tak.
Dla mnie, osoby aktywnej, ale przede wszystkim w sieci ;), Gear Sport jest jak najbardziej OK. Dla osób prowadzących bardziej aktywny tryb życia, pod względem sportowym może się okazać niewystarczający.
Wszystko zależy od tego, jak podejdziemy do tego produktu i jakie będziemy mieć wobec niego oczekiwania. A to już kwestia typowo indywidualna.
I właśnie dlatego chętnie poznam Waszą opinię na temat Geara Sport – dawajcie znać w komentarzach.
Spis treści:
1. Gear Sport vs Gear S3 – co się zmieniło? Wzornictwo. Obsługa. Kompatybilność. Aplikacje
2. Gear Sport w praktyce. Podsumowanie – czy warto kupić Samsunga Gear Sport?
Zegarek kupicie między innymi u naszego Partnera, tj. w Komputroniku!