Do niedawna linia tańszych smartfonów, dzisiaj osobna marka – tak w skrócie opisać można Redmi, zmieniające powoli ustawienie graczy na rynku urządzeń średnio-półkowych. „Potomek” Xiaomi sukcesywnie zajmuje pozycję giganta w segmencie telefonów oferujących dobry stosunek ceny do jakości, gdy ten coraz bardziej skupia się na projektach flagowych. Dziś na warsztat biorę bardzo obiecujące urządzenie – Redmi Note 9s. Czy jego zakup to faktycznie dobry wybór?
Parametry techniczne Redmi Note 9s:
- wyświetlacz IPS LCD, 6,67 cala, 1080 x 2400 pikseli, 20:9 i 395 ppi, jasność 450 nitów, Gorilla Glas 5,
- ośmiordzeniowy procesor Snapdragon 720G z Adreno 618,
- 64 GB pamięci wewnętrznej,
- 4 GB RAM,
- Android 10,
- aparat główny: standardowy 48 Mpix, f/1,8; ultraszeroki (119 stopni) 8 Mpix, f.2.2; makro 5 Mpix, f/2.4; czujnik głębi 2 Mpix, f2.4,
- kamerka przednia: 16 Mpix, f/2.5,
- WiFi 6,
- Bluetooth 5.0,
- USB-C,
- głośnik mono,
- akumulator o pojemności 5020 mAh, szybkie ładowanie 18W,
- dual SIM,
- 3.5 mm jack,
- wymiary fizyczne: 165,8 x 76,7 x 8,8 mm,
- waga: 209 gramów.
Cena w dniu publikacji recenzji: 1099 zł. Smartfon jest dostępny w trzech wersjach kolorystycznych: Aurora Blue, Glacier White, Interstellar Gray.
Budowa
Marka Redmi podąża za trendem projektowania naprawdę dużych średnio-półkowych urządzeń. Nie inaczej jest tym razem – wielkość Redmi Note 9s porównać można do tabliczki czekolady i nie będzie w tym ani krzty przesady. Wymiary smartfona mogą przysporzyć nieco kłopotów użytkownikom o małych dłoniach (takim jak ja).
Telefon wykończony został estetycznie wyglądającym, błyszczącym szkłem. Tak, szkłem – zarówno ekran, jak i tył pokrywa Gorilla Glass 5. generacji z plastikową ramką otaczającą korpus. Bryła jest doskonale spasowana i świetnie wykończona – nie musicie się martwić, że coś będzie tu trzeszczeć.
Testowana wersja kolorystyczna o nazwie Aurora Blue jest, cóż… dość popularna w tym segmencie cenowym. Wielu producentów właśnie takie wykończenie stosuje w swoich średnio-półkowych urządzeniach. Nie zmienia to faktu, że kolor ten naprawdę może się podobać, bryła ładnie mieni się w świetle słonecznym i jest bardzo estetyczna.
Obudowę cechuje wizualny minimalizm – klawisze ładnie współgrają z bocznymi ramkami telefonu, są wąskie i mają wygodny, niski skok. Przyciski są tylko trzy – dwa regulujące głośność oraz jeden służący do wybudzania urządzenia – w nim został zatopiony także czytnik linii papilarnych.
Lewa ramka smartfona to miejsce gdzie znalazł się slot na dwie karty nanoSIM oraz czytnik kart microSD. Nie mamy tu do czynienia z rozwiązaniem hybrydowym, możecie używać dwóch „simek” i karty pamięci w tym samym czasie.
Na górnej ramce znajduje się otwór jednego z mikrofonów oraz czujnik podczerwieni. Na dole zaś mamy kolejno: głośnik mono, drugi mikrofon, port USB-C oraz mini jack.
Tył smartfona zdominowany zostały przez bardzo mocno wystający, kwadratowy moduł aparatu, poniżej którego (już w obudowie) zatopiona została dioda doświetlająca. To wzornictwo zupełnie do mnie nie trafia – aparat wygląda na element doklejony do całości smartfona w ostatniej chwili i nie jest ani estetyczny ani wygodny w użytkowaniu. W pudełku znajdziemy przezroczyste etui, które częściowo rozwiązuje problem używania urządzenia na płaskiej powierzchni.
Konstrukcja sprawia wrażenie wytrzymałej i trwałej, jest także odporna na zachlapania. Mimo sporego rozmiaru telefon dobrze leży w dłoni, a waga (209 gramów) jest odpowiednia do komfortowego używania go na co dzień, przynajmniej taka była dla mnie.
Ekran
Producent zdecydował się na implementację sporego wyświetlacza – Redmi Note 9s został wyposażony w ekran LCD w technologii IPS o przekątnej 6,67 cala z rozdzielczością na poziomie 1080 x 2400 przy gęstości 395 pikseli na cal.
Proporcje wyświetlacza przypominają trochę kinowy ekran, wszystko przez stosunek boków w proporcji 20:9. Telefon może wydawać się przez to odrobinę podłużny, ale dzięki temu wygodniej trzyma się go w dłoni. Spory, zajmujący blisko 86 procent przedniego panelu ekran, „wypchnął” z przodu urządzenia nie tylko czytnik linii papilarnych, ale także głośnik do rozmów. Ten umieszczony został w czarnej ramce nad wyświetlaczem.
Głośnik skrywa dyskretną, jednokolorową diodę powiadomień – to naprawdę przydatna rzecz i świetnie, że znalazło się na nią miejsce w konstrukcji smartfona.
Barwy na ekranie Redmi Note 9s są jasne i ładnie nasycone. Ich intensywnością sterować można w ustawieniach urządzenia w zakładce wyświetlacz. W menu możemy także wybrać tryb ciemny czy zmienić rozmiar tekstu oraz jasność ekranu. Czernie nie są perfekcyjne, ale wystarczająco ciemne do komfortowego użytku.
Smartfon oferuje także świetne kąty widzenia oraz doskonałą rozdzielczość. Odświeżanie ekranu odbywa się w częstotliwości jedynie 60 Hz – należy pamiętać, że to smartfon średnio-półkowy. Obraz jest jednak wystarczająco płynny i wygląda naprawdę nieźle. Jasność ekranu na poziomie 450 nitów jest zazwyczaj wystarczająca choć czasem, szczególnie w bardzo jasny dzień, chciałoby się, by mogła wycisnąć z siebie trochę więcej.
Przedni aparat znajduje się w okrągłym wycięciu na środku ekranu – może się to podobać lub nie, jednak ta niewielka „kropka” zupełnie nie przeszkadza podczas codziennego korzystania ze smartfona. Producent zadbał o to, by od nowości ekran chroniony był za pomocą naklejonej na niego folii, ta niestety rysuje się niemiłosiernie i szybko przestaje wyglądać estetycznie.
Ekran wybudzicie podwójnym kliknięciem lub po prostu podniesieniem smartfona – obiema funkcjami sterować możecie z poziomu ustawień telefonu.
Podzespoły i płynność działania
Testowana przeze mnie wersja telefonu ma 4 GB RAM-u, a jej sercem jest ośmiordzeniowy procesor Snapdragon 720G. Taki zestaw nie oferuje jednak stałej, super-płynnej pracy urządzenia. Co jakiś czas pojawiają się drobne przycięcia, a niektóre aplikacje używane w trybie horyzontalnym podczas powrotu do ekranu głównego nie zamykają się odpowiednio, pozostawiając przez sekundę czarny pas na połowie ekranu.
Podobnie wygląda sytuacja z systemowymi animacjami, które czasami potrzebują blisko sekundy, by się odpowiednio wczytać – zdarzało mi się, że po zamknięciu aparatu przez ponad dwie sekundy ekran główny wyświetlał jedynie tapetę bez listy aplikacji, przez ten czas nie było więc możliwości wykonania jakiejkolwiek akcji.
Skłamałbym, gdybym powiedział, że taka praca systemu jest jakoś bardzo uciążliwa. Z czasem przestałem zwracać uwagę na te drobne przycięcia, lecz sam fakt ich występowania nie świadczy dobrze i należy o nim wspomnieć. Urządzeniom ze średniej czy niższej półki wybacza się oczywiście więcej, tak więc nie będę tutaj zbytnio narzekał.
Podczas testów poddałem smartfon testom benchmarkowym, wydajność i zestawienie z innymi modelami ocenioną za pomocą aplikacji GeekBench znajdziecie poniżej.
System i łączność
Smartfon działa na Androidzie 10 z nakładką systemową Xiaomi o nazwie MIUI Global w wersji 11.0.2 – nigdy nie ukrywałem, że bardzo ją lubię. Jest ona intuicyjna i sprawia, że interfejs staje się dla użytkownika bardziej przyjazny oraz wygląda mniej topornie.
W smartfonie domyślnie ustawione jest sterowanie za pomocą trzech cyfrowych przycisków systemowych. Nie za bardzo je lubię, na szczęście producent pozwolił na zmianę ich na gesty systemowe (dokonacie jej w ustawieniach wchodząc w menu dodatkowe ustawienia -> wyświetlacz pełnoekranowy). Działają one praktycznie tak samo, jak w każdy innym obsługującym je smartfonie z Androidem i są bardzo podobne od tych znanym nam z iPhone’ów.
Podczas pierwszego uruchomienia urządzenia użytkownik może zdecydować o tym, jak będzie wyglądał cały interfejs, a pełnej personalizacji dokonacie dzięki setkom dostępnych w aplikacji motywy skórkom.
Telefon pozwala na utworzenie tzw. drugiej przestrzeni (jest to nic innego jak stworzenie dodatkowego konta użytkownika na jednym urządzeniu), a także wprowadzenia ograniczeń kontroli rodzicielskiej i kilki innych mniej interesujących opcji.
Smartfon obsługuje WiFi 6 oraz Bluetooth 5.0 – łączność obu jest pewna i stabilna, nie zarejestrowałem na tym polu żadnych problemów. Smartfon nie oferuje NFC – miłośnicy zbliżeniowych płatności mobilnych muszą obejść się smakiem – znajdująca się fabrycznie w pamięci smartfona aplikacja Google Pay umożliwia tylko pokrycie kosztów zakupów wykonywanych w sieci.
Audio
Telefon ma tylko jeden, umieszczony w prawym dolnym rogu urządzenia głośnik, ukryty za pięcioma otworami w ramce obudowy. Jakość wydobywającego się z niego dźwięku jest niestety dość przeciętna. W tej półce cenowej spokojnie wybaczyć mogę brak stereo, ale myślę, że jakość audio mogłaby być choć odrobinę lepsza.
Telefon gra donośnie i muzyka przy maksymalnej wartości nie jest wcale uciążliwa dla ucha. Dźwięk jest jednak bardzo płaski i niektóre utwory bądź ich konkretne fragmenty powodować mogą, że staje się on nieczysty i kiepsko-brzmiący. Problem znika, jeśli muzyki słuchamy ciszej wtedy jego klarowność dźwięku znacznie wzrasta i staje się on milszy dla naszego słuchu. Bas jest mocno „smartfonowy”, ale nie brzmi źle i do okazjonalnego słuchania muzyki powinien Wam wystarczyć.
Audio jest przeciętne, ale zupełnie wystarczające do oglądania Netfliksa czy przesłuchania na szybko nowego kawałka na Spotify – audiofile powinni sięgnąć po słuchawki (takie z mini jackiem) i zajrzeć do zakładki efekty dźwiękowe. Tam będą mieli okazję popracować nad dopasowaniem brzmienia do swoich preferencji z użyciem funkcji equalizer, ulepszanie dźwięku Mi, a także dobrać jego jakość do używanych słuchawek (konkretnego modelu Xiaomi lub wybierając czy z menu douszne lub dokanałowe).
Brzmienie nie jest najmocniejszą stroną smartfona, ale jest zupełnie wystarczające – kto w końcu chciałby słuchać muzyki na głos bezpośrednio z telefonu w czasach poręcznych głośników bezprzewodowych i świetnej jakości dousznych słuchawek? Mam nadzieję, że nikt – szczególnie w miejscach publicznych, a jeśli już musicie to wiedzcie, że z testowanym Redmi trudno będzie wywrzeć wrażenie na współpasażerach miejskiego autobusu.
Do jakości dźwięku trakcie rozmów z użyciem sieci komórkowej nie mam żadnych zastrzeżeń, podobnie jest gdy użyjemy internetowych wideo-komunikatorów, rozmówców słychać wyraźnie, a i Wasz głos będzie u nich brzmiał dobrze.
Zabezpieczenia dostępu
Rozrastające się ekrany wypychają systemy zabezpieczenia biometrycznych z przedniego panelu urządzenia w inne, czasem niezbyt wygodne miejsca. Wiadomo – od jakiegoś czasu są już dostępne na rynku rozwiązania pozwalające na ukrycie takiego czytnika pod ekranem smartfona, ale na razie zarezerwowane są raczej dla droższych urządzeń.
W testowanym Redmi Note 9s czytnik umieszczono na prawej ramce w przycisku włączania/wybudzania, taka lokalizacja to rozwiązanie kompromisowe i – czego zupełnie się nie spodziewałem, sprawuje się całkiem nieźle.
Najwygodniejszym sposobem na odblokowanie telefonu jest wgranie do jego pamięci odcisk obu kciuków i palców wskazujących, dzięki temu przy złapaniu za urządzenie jeden z nich w sposób naturalny znajdzie się w zasięgu czytnika. Pomaga w tym sam projekt przycisku – znajduje się on bowiem w wyczuwalnym wgłębieniu i naprawdę łatwo na niego trafić.
Skaner działa szybko, odblokowywanie trwa około sekundę i towarzyszy mu animacja wyskakującej z dołu listy wszystkich aplikacji. Czytnik jest także dość celny, szczególnie, gdy nauczymy się go poprawnie używać. Zdarzały mi się oczywiście liczne nieudane próby dostania się do menu urządzenia i wynikały głównie ze złego przykładania palca do powierzchni przycisku. Samo dodawanie odcisku palca do pamięci telefonu trwa zaledwie kilkanaście sekund, jest bezproblemowe i szybkie.
W menu smartfona znajduje się także opcja użycia rozwiązania mniej bezpiecznego – dwuwymiarowego skanu twarzy, którego oszukanie nie powinno być trudne nawet z użyciem zdjęcia. Nie zalecam korzystania z takich rozwiązań, bo w pewnych przypadkach skutkować mogą utratą naszych wrażliwych danych.
Bateria
Aspekt, który dla wielu będący kluczowym przy zakupie smartfona, to z pewnością jego bateria – a dokładniej czas, jaki na jednym ładowaniu urządzenie będzie w stanie pracować. Redmi Note 9s wyposażony został w ogniwo o pojemności 5020 mAh. Na papierze wygląda imponująco, ale jak wygląda czas pracy w realnym użytkowaniu?
Muszę przyznać – jest dobrze. Dwa dni pracy nie będą stanowiły dla smartfona żadnego problemu. Wszystko oczywiście zależy od tego, jak używacie swojego urządzenia, ale możecie mi wierzyć, ten telefon naprawdę trudno rozładować w krótkim czasie. Ja sięgałem po ładowarkę dokładnie co drugi dzień – nie było potrzeby, by robić to częściej.
Aby nie być gołosłownym poniżej wrzucam Wam screeny, pokazujące jak dokładnie wyglądał proces zużycia baterii i jakie aplikacje (w moim przypadku) brały największy udział w jej zużyciu.
Bateria w Redmi Note 9s to jak dla mnie bomba, choć ja nie jestem w tej kwestii użytkownikiem wymagającym – jeden pełny dzień pracy to dość, bym mógł być zadowolony. Smartfon da nam możliwość spędzenia weekendu bez ładowarki i to jest naprawdę spory plus dla wszystkich, którzy nie lubią być „przywiązani” do gniazdka.
Duże baterie mogą sugerować, że proces ładowania może potrwać – cóż, niekoniecznie, co z powodzeniem udowadnia testowany model. Producent do smartfona dorzuca ładowarkę o mocy 20 W, a sam smartfon obsługuje szybkie ładowanie o mocy do 18 W. Jak wygląda proces ładowania z dostarczonym fabrycznie zestawem?
W ciągu 30 minut telefon naładuje się do około 35 procent, w godzinę stan baterii znajdzie się na poziomie 65 procent, by po półtorej godziny wskazywać poziom bliski 90 procentom. Dobicie do setki zajmie akumulatorowi kolejne pół godziny. Tak więc cały proces ładowania trwa około dwóch godzin – to niezły wynik, szczególnie biorąc pod uwagę, że po takim czasie przy gniazdku urządzenie działać może z dala od niego do około dwóch dni.
Telefon nie obsługuje niestety ładowania indukcyjnego – jeśli jesteście jego fanami musicie szukać wymarzonego smartfona gdzieś indziej, ponieważ ten nie współpracuje z tego typu urządzeniami.
Aparat
Wygląd i projekt modułu aparatu nie podoba mi się zupełnie – „wyspa” bardzo mocno odstaje od korpusu i jest dość mała, przez co używanie telefonu na płaskiej powierzchni jest bardzo niewygodne, szczególnie podczas wybierania elementów z górnej części interfejsu. Mówiąc wprost, taki projekt nie jest ani ładny ani specjalnie wygodny, myślę jednak, że odpowiednia obudowa będzie w stanie ten negatywny efekt znacznie zniwelować.
Redmi Note 9s to smartfon wyposażony w 3 obiektywy kamery głównej oraz czujnik głębi ostrości. Aparat standardowy ma 48 Mpix ze światłem 1,8 i kątem widzenia 79 stopni. Aparat szerokokątny ma matrycę o rozdzielczości 8 Mpix, światło 2,2 oraz kąt widzenia na poziomie 119 stopni. Aparat makro ma 5 Mpix ze światłem 2,4. jest także czwarte „oczko” – to wspomniany czujnik głębi ostrości o matrycy 2 Mpix i świetle 2,4. Całość wspomagana jest podwójną diodą doświetlającą scenerię.
Menu aparatu wyglądać będzie znajomo dla każdego, kto kiedykolwiek używał smartfona od Xiaomi. Aplikacja jest prosta i intuicyjna, bardzo przypomina tę znaną mi z systemu iOS. Tryby, w jakich możemy fotografować, to, kolejno: zdjęcie, 48M (ultra HD), Portret, Noc, Panorama oraz Pro. Więcej opcji znajdziemy klikając w prawy górny róg, to tam skrywa się tryb makro, przycisk zmiany kadru, funkcja rozmycia tła czy lubiana przez mnie poziomica pozwalająca na pstrykanie zgodne z linią horyzontu.
Tryb 48 Mpix ma za zadanie wykorzystanie pełnej jakości, z jaką wbudowana kamera jest w stanie rejestrować zdjęcia i należy przyznać, że zdjęcia wykonane z jej użyciem mają świetną szczegółowość, nawet przy znacznym zbliżeniu, będą więc wyglądały doskonale na dużym ekranie. Muszę przyznać, że tutaj telefon naprawdę pozytywnie mnie zaskoczył – zdjęcia są jasne, pełne detali i prezentują się naprawdę ładnie.
Tak wyglądają przykłady zdjęć 48 Mpix:
Korzystając z obiektywu szerokokątnego możemy rejestrować spory fragment kadru, a podwójne zbliżenie pozwoli na wyszczególnienie detalu rejestrowanego obiektu – trudno tu na coś narzekać, zdjęcia są ładne i szczegółowe z lekko podbitą kolorystyką i odpowiednim kontrastem. Kąt 119 stopni pozwala osiągnąć świetne efekty przy fotografii architektury czy natury. Zresztą zobaczcie sami.
Z poziomu aparatu możemy także skorzystać z funkcji AI, która sama dopasuje parametry zdjęcia dla lepszego efektu finalnego z uwzględnieniem wykrytej scenerii. W praktyce najczęściej zwiększa ona kontrast i nasyca kolory – mi jej działanie nie przypadło do gustu, gdyż efekty jej pracy mogą wydawać się czasem poprawione na siłę.
Dobrze widać to na poniższym przykładzie – aparat wykrył zachód słońca i zastosował filtr mający za zadanie jego podkreślenie, czyli… zwyczajnie wzmocnił kolorystykę.
Czasem praca AI jest praktycznie niezauważalna – na przykład podczas fotografii roślin. Tutaj zwiększenie nasycenia i kontrastu nie rzuca się tak bardzo w oczy, aczkolwiek nie jestem pewien czy takie „poprawianie” zdjęć jest do końca potrzebne. To czy będziecie z funkcji korzystać czy nie zostawiam Waszym preferencjom.
Praca aparatu makro daje całkiem ciekawe efekty, choć ich jakość nie spowoduje, że będziecie zbierać szczękę z podłogi. Bardzo doceniam fakt istnienia tej funkcji w testowanym smartfonie – wykonane z jej użyciem zdjęcia mogą czasem zaskoczyć i wyglądać naprawdę interesująco, jest to jednak bardziej zasługa samej ich formy niż wybitnej szczegółowości.
W trybie profesjonalnym dowolnie ustawimy wszystkie parametry wbudowanych kamer dla uzyskania bardziej świadomych efektów fotograficznych. Wyregulować możemy balans bieli, działanie autofokusa, prędkość naświetlania czy ISO. Jest także opcja szybkiego przełączania się między obiektywami – jeśli więc zależy Wam na wykorzystaniu całego potencjału aparatu smartfona, ta zakładka Pro w aplikacji aparatu powinna zwrócić Wasza uwagę.
Smartfon oferuje dedykowany tryb nocny, fotografować możemy ze standardowym kątem widzenia lub z podwójnym zbliżeniem. W obu przypadkach zdjęcie wykonane zostanie głównym obiektywem telefonu. Efekty nie są tragiczne, choć mogłoby być znacznie lepiej. Na fotografiach występują spore szumy, szczególnie widoczne, jeśli skorzystamy z zoomu, tak więc zupełnie odradzam używania go. Ilość detali jest zadowalająca, choć trudno pozbyć się wrażenia, że soft na siłę wyostrza zdjęcia, by te wyglądały lepiej. Aparat kiepsko radzi sobie z jasnym światłem lamp ulicznych oraz często gubi ostrość, pamiętajcie, by go nakierować ręcznie i nie poruszać urządzeniem gdy to rejestruje scenę.
Kamerka do selfie ma 16 Mpx ze światłem f/2,4. Telefonem wykonamy fotografie w trybie portretowym (z użyciem zarówno przedniego, jak i tylnego aparatu), których rezultaty możemy swobodnie edytować bezpośrednio w galerii za pomocą odpowiednich suwaków.
W aplikacji możliwa jest regulacja natężenia rozmycia drugiego planu (od f/1.0 do f/13), a także nałożenia na zdjęcie studyjnych efektów. Muszę przyznać, że selfie z Redmi Note 9s są naprawdę ładne – zawierają wiele szczegółów, są ostre i ładnie doświetlone. Rozróżnianie pierwszego i drugiego planu działa na tyle dobrze, że finalne efekty nie wyglądają sztuczne i z pewnością wystarczą do codziennej fotografii oraz używania ich w social mediach.
Smartfon pozwala na nagrywania wideo w zwolnionym tempie w 120, 240 lub 960 klatkach na sekundę, przy czym przy najwyższym klatkażu w slow motion rejestrowana jest jedynie końcówka rejestrowanego materiału. Co ciekawe, takie wideo nagramy także kamerką do selfie – nie wygląda ono jednak zbyt spektakularnie i nie wiem czy jest komukolwiek potrzebne.
Telefon ma też opcję nagrywania krótkich, kilkunastosekundowych wideo z regulowaną prędkością nagrania i z efektami kalejdoskopu, których użyteczności nie jestem w stanie dostrzec (być może doceni je młodsze pokolenie).
W trybie wideo mamy do wyboru nagrywanie w jakości 720P (przy 30 klatkach na sekundę), 1080P (do wyboru w 30 lub 60 klatkach) oraz 4K (tylko w 30 klatkach). Filmy wideo są szczegółowe i nasycone, ale nie idealnie stabilne – szczególnie widać to w w najwyższej możliwej jakości. Obraz jest też czasem odrobinę drżący, co widać a niektórych partiach obrazu. Tak czy siak nie jest źle i do amatorskich wideo kamera wystarczy na pewno.
Podsumowanie
Redmi Note 9s to ciekawy smartfon, który oferuje dobry stosunek jakości do ceny. Zbudowany jest z wysokiej jakości materiałów i estetycznie wykończony. Telefon oferuje świetną jakość wyświetlanego obrazu, bardzo dobrej jakości zdjęcia oraz pojemną baterię, a także szybki system biometryczny i przyjazną nakładkę systemową.
Wielu z Was ucieszy się pewnie na możliwość rozbudowania pamięci telefonu z użyciem karty microSD, a także korzystania z dual SIM bez żadnych kompromisów, a także, co oczywiste, z klasycznego złącza słuchawkowego mini jack, które pozwoli na podłączenie ulubionego zestawu do delektowania się muzyką.
Niestety, płynność urządzenia nie jest perfekcyjna, a oferowane audio nie powala jakością, nie mamy także głośników stereo. Zabrakło też NFC, bez którego nie wyobrażam sobie smartfona w roku 2020. Są to jednak braki, jakie jestem w stanie wybaczyć, biorąc pod uwagę klasę i cenę urządzenia.
Na dzień publikacji recenzji za Redmi Note 9s będziecie musieli zapłacić 1099 zł – uwzględniając mocne strony telefonu brzmi to jak naprawdę dobry deal. Konkurencja jednak nie śpi i, jak wspomniał na łamach naszego portalu Grzegorz, dla testowanego telefonu już pojawiła się mocna konkurencja. Cóż, walka o udział w rynku to dobra wiadomość dla nas, klientów. W końcu to my na niej skorzystamy najbardziej.
Moją uwagę zwrócił także inny model tego samego producenta, mowa tutaj o Redmi Note 9 Pro, który (jak wiedzą już członkowie naszej grupy na Facebooku) trafił niedawno w moje ręce i przez najbliższe dwa tygodnie będę go dla Was dokładnie testował, by sprawdzić który z tej dwójki będzie lepszym wyborem.
Na chwilę obecną po zakończonym teście Redmi Note 9s mogę go polecić większości z Was, szczególnie biorąc pod uwagę stosunek cena-jakość. To dobry smartfon mocno walczący ze zdaniem, że nie da się produkować jednocześnie tanich i dobrych urządzeń.