Pod moimi pierwszymi wrażeniami z użytkowania Xiaomi Redmi Note 11 w komentarzach rozgorzała dyskusja na temat tego taniego smartfona. Czas przyjrzeć mu się bliżej po dwutygodniowych testach. Czy cokolwiek zmieniło się w mojej opinii na jego temat?
Specyfikacja Xiaomi Redmi Note 11:
- wyświetlacz AMOLED 6,43” 2400×1080 90 Hz,
- procesor Qualcomm Snapdragon 680 z Adreno 610,
- 4 GB RAM,
- 64 GB pamięci wewnętrznej (UFS 2.2),
- Android 11 z MIUI 13.0.1,
- NFC,
- GPS,
- Bluetooth 5.0,
- WiFi 2,4 & 5 GHz,
- port podczerwieni,
- tradycyjny dual SIM (2x nanoSIM + microSD),
- aparat główny 50 Mpix (f/1.8) + ultraszerokokątny 8 Mpix f/2.2 118° + makro 2 Mpix f/2.4 i do pomiaru głębi 2 Mpix f/2.4,
- aparat przedni 13 Mpix,
- głośniki stereo,
- 3.5 mm jack audio,
- akumulator o pojemności 5000 mAh, szybkie ładowanie 33 W,
- wymiary: 159,87 x 73,87 x 8,09 mm,
- waga: 179 g.
Cena? Xiaomi Redmi Note 11 właśnie wchodzi do sprzedaży w Polsce (22 lutego 2022). W promocji, która potrwa do 28 lutego lub do wyczerpania zapasów, możecie kupić go w wersji 4/64 za 799 złotych (standardowa cena to 999 złotych). Wersje wyższa, tj. 4/128, kosztuje 1099 złotych, ale gratis dostaniecie opaskę Mi Band Pro. Jest jeszcze jedna wersja, 6/128, która kosztuje 1199 złotych i nie jest objęta żadną ofertą promocyjną na start.
Xiaomi Redmi Note 11 w Media Expert
Wzornictwo, jakość wykonania
Podczas testów Xiaomi Redmi Note 11 spotkałam się ze skrajnymi opiniami. Jedni uważali, że jego design jest prosty, przez co może się podobać. Inni z kolei twierdzili, że to nic szałowego i, mając decydować na podstawie wyglądu, raczej by w stronę tego modelu nie spojrzeli. Ja jestem gdzieś pośrodku.
Z jednej strony podoba mi się zastosowanie płaskich krawędzi przy jednoczesnym delikatnym zakrzywieniu obudowy przy bokach (ułatwia chwyt telefonu). Podoba mi się też matowa obudowa i jakby aksamitna powłoka, po której mizianie jest bardzo przyjemne (tak, wiem, też się dziwię, że o tym piszę ;)). Z drugiej jednak strony nienawidzę tego, jak ten smartfon zbiera odciski palców – jeśli ktoś ma hopla na tym punkcie, zwariuje mając ten sprzęt.
A, i jeszcze jedna rzecz: niesymetryczne ramki wokół ekranu też niektórych doprowadzą do szaleństwa. Dopóki nie zacznie się zwracać na to uwagi, wszystko jest OK. Gorzej jest, gdy zauważycie, że dolna ramka (tak zwany podbródek) faktycznie jest sporo szerszy niż górna ramka. Oczywiście można z tym żyć, ale rzuca się to w oczy.
Smartfon jest dość duży (ma wymiary 159,87 x 73,87 x 8,09 mm) i waży 179 g. Codzienne użytkowanie potrafi przyzwyczaić do korzystania z niego – po jakimś czasie łatwiejsze też staje się sięganie do górnego rzędu ikon, co początkowo sprawia problemy (zwłaszcza osobom o mniejszych dłoniach).
Rzućmy jeszcze okiem na poszczególne boki. Na prawym znajdziemy włącznik ze zintegrowanym czytnikiem linii papilarnych oraz klawisz regulacji głośności. Na lewym natomiast szufladę otwieraną igiełką, w której umieszczone są dwa sloty kart nanoSIM i microSD (dual SIM jest tu standardowy, a nie hybrydowy).
Na górnej krawędzi umieszczony został 3.5 mm jack audio, jeden z głośników, mikrofon i port podczerwieni, a na dolnej – drugi głośnik, drugi mikrofon i port USB typu C.
Z tyłu z obudowy nieco wystaje moduł aparatów, otoczony srebrną ramką, co nawet dodaje mu uroku. Z przodu z kolei w oczy rzuca się 6,43-calowy ekran, nad którym znalazło się miejsce dla głośnika do rozmów telefonicznych, natomiast w samym ekranie, tuż pod ramką, umieszczono okrągłe wcięcie na przedni aparat.
Xiaomi Redmi Note 11 wykonany jest z tworzywa sztucznego, ale ten plastik robi dobre wrażenie podczas trzymania w rękach. Jakość wykonania stoi na bardzo dobrym poziomie – nic nie skrzypi, nie ugina się pod palcami, etc.
Jak telefon wygląda po dwóch tygodniach testów? Poza tym, że zbiera odciski palców jak oszalały i w sumie ciągle wymaga czyszczenia, to mam tylko jedną oznakę intensywnego użytkowania. Nie wiem jak ani kiedy, na module aparatów pojawiła się potężna rysa. Szczęście w nieszczęściu, że przechodzi wyłącznie przez diodę doświetlającą i nie uszkodziła któregoś z obiektywów – można zatem z tym dalej funkcjonować.
Musicie też pamiętać, że smartfon nie jest w żadnym stopniu odporny na zalania ani kurz.
Wyświetlacz
Jednym z największych plusów Xiaomi Redmi Note 11 jest jego wyświetlacz. Jest to jednostka AMOLED-owa o przekątnej 6,43” i rozdzielczości 2400×1080 pikseli (Full HD+) oraz częstotliwości odświeżania 90 Hz (możemy zdecydować się na standardowe 60 Hz lub 90 Hz – jak się łatwo domyślić, ja od razu poszłam w stronę wyższej płynności).
AMOLED to przede wszystkim głębokie czernie i doskonałe kąty widzenia – i tak też jest w tym przypadku. Do tego mamy bardzo dobre odwzorowanie kolorów, szybką i bezproblemową reakcję na dotyk. Jasności maksymalnej niestety nie byłam w stanie w ostatnich dniach sprawdzić ze względu na brak słońca. Jasność minimalna z kolei nocą czy wieczorami sprawdza się zupełnie dobrze. Nie ma też problemu z polaryzacją – w okularach polaryzacyjnych obsługa Redmi Note 11 jest możliwa.
Do czego mogę się przyczepić w kwestii ekranu? Chyba jedynie do jasności automatycznej, która działa mocno średnio – raz czujnik wydaje się przewrażliwiony i podbija jasność jak tylko może, a innym razem, gdy potrzebuję lekko rozjaśnić ekran, pozostaje ściemniony. Oczywiście można regulować jasność ręcznie, ale – przyznajcie sami – w pewnych sytuacjach może to być dość upierdliwe.
W ustawieniach ekranu znajdziemy tryb czytania (filtr światła niebieskiego), schemat kolorów (żywe, nasycone, standardowe) i możliwość dostosowania temperatury barw (domyślne, ciepłe, chłodne lub własne). Jest też tryb nocny, którego działanie możemy ustawić stale lub według harmonogramu.
Xiaomi Redmi Note 11 obsługuje też Always on Display – do wyboru mamy jeden z kilkunastu dostępnych wyglądów. Co ciekawe jednak, domyślnie AoD jest włączone w trybie działania 10 sekund po dotknięciu ekranu i… nigdzie nia ma opcji, by zmienić to ustawienie na wyświetlanie cały czas (dziwne – być może to jakiś błąd oprogramowania).
Działanie, oprogramowanie
Xiaomi Redmi Note 11 działa dzięki połączeniu ośmiordzeniowego procesora Qualcomm Snapdragon 680 z Adreno 610, 4 GB RAM i systemu Android 11 z nakładką MIUI 13.0.1. W momencie publikacji recenzji, poprawki bezpieczeństwa datowane były na 1 grudnia – kiepsko, biorąc pod uwagę, że mamy końcówkę lutego.
Jak ten zestaw sprawdza się na co dzień? Od momentu publikacji pierwszych wrażeń nie zmieniłam zdania. Pozwólcie więc, że się powtórzę: Redmi Note 11 nie jest demonem szybkości, ale poszczególne polecenia wykonuje bez dłuższych chwil namysłu. Czasem zdarzy się, że jakaś aplikacja się dłużej otwiera, ale zakładając, że mieścimy się w niskiej półce cenowej, trudno spodziewać się, by było inaczej.
Przepuściłam przez telefon popularne benchmarki. Oto wyniki, jakie Redmi Note 11 uzyskał:
- AnTuTu: 214595
- Geekbench 5:
- single core: 384
- multi core: 1702
- 3DMark:
- Wild Life: 442
- Sling Shot: 2087
- Sling Shot Extreme: 1323
W grach telefon radzi sobie w porządku, ale nie nastawiajcie się na aksamitną płynność w wymagających tytułach czy świetne wrażenia graficzne – miejcie wciąż w pamięci, że to smartfon za niecały tysiąc złotych, a to wymaga swego rodzaju kompromisów. Dodam też, że podczas bardziej intensywnego użytkowania, smartfon się nie grzeje.
MIUI, jak to MIUI, miewa swoje humory. Do najbardziej uciążliwych trzeba zaliczyć przychodzenie powiadomień z bardzo długim opóźnieniem – kilkadziesiąt minut w przypadku wiadomości na Messengerze to standard. W pierwszych wrażeniach wspomniałam też, że równie humorzasty jest sam tryb ciemny. Czym się to objawia?
Głównie różnymi błędami systemu – a to wiadomość ściągnięta z belki powiadomień jest niewidoczna, a to non stop wyświetla się komunikat o zmianie trybu dźwięku (pomaga dopiero ponowne uruchomienie telefonu). A chyba najbardziej uciążliwym dla mnie błędem jest to, że czasem (bo też nie zawsze), gdy robię zrzuty ekranu w trybie ciemnym (a robię ich całkiem sporo), te są jakby zaciemnione – czego nie uświadczymy w trybie jasnym.
Dodam też, że na ekranie odblokowania telefonu pojawiają się co podświetlenie inne tapety – mi to rozwiązanie nie przypadło do gustu. Jeśli jednak korzystacie z rozpoznawania twarzy, jest szansa, że tych tapet nawet nie zauważycie (a inna rzecz, że można je wyłączyć w ustawieniach (“codzienne tapety”).
Zaplecze komunikacyjne
Na pokładzie Xiaomi Redmi Note 11 znajdziemy LTE (brak 5G w tej cenie jeszcze jest wybaczalny – chyba się ze mną zgodzicie), GPS, NFC, Bluetooth 5.0 oraz WiFi. Co ważne, nie zabrakło też portu podczerwieni, za pomocą którego możemy sterować urządzeniami w domu, jak np. telewizor.
Z działaniem poszczególnych modułów podczas trwania testów nie miałam problemów, aczkolwiek musicie mieć świadomość, że to smartfon za niecały tysiąc złotych. Oznacza to, że sieć komórkowa nie będzie pobierać danych z oszałamiającą prędkością, podobnie jak WiFi – nie będzie wykręcać najlepszych wyników pobierania czy wysyłania. Sama jakość rozmów stoi na dobrym poziomie. Smartfon obsługuje też VoWiFi i VoLTE.
Xiaomi Redmi Note 11 w testowanej wersji ma 64 GB pamięci wewnętrznej. Co ważne, producent zastosował tu tradycyjny dual SIM, co oznacza, że jednocześnie możemy korzystać z dwóch kart nanoSIM oraz rozszerzyć pamięć, dzięki slotowi kart microSD.
Test szybkości pamięci wewnętrznej (Cross Platform Disk Test):
- szybkość ciągłego zapisu danych: 369,35 MB/s,
- szybkość ciągłego odczytu danych: 584,45 MB/s,
- szybkość losowego zapisu danych: 23,28 MB/s,
- szybkość losowego odczytu danych: 19,67 MB/s,
- kopiowanie pamięci: 4,84 GB/s.
Audio
Jak na swoją cenę, głośniki są po prostu spoko. Bardzo mocno podbite średnie i wysokie tony, całkowity brak basu / tonów niskich. Największy plus to to, że w stosunkowo niskiej cenie dostajemy głośniki stereo, które są głośne. W tej cenie właściwie nie ma się do czego przyczepić. Jest tanio, ale uczciwie.
Dodatkowo sporej grupie odbiorców spodoba się fakt, że telefon oferuje 3.5 mm jacka audio.
Zabezpieczenia biometryczne
Wychodzę z założenia, że lepiej, by producent w tanim smartfonie zaimplementował czytnik linii papilarnych na prawej krawędzi niż w najtańsze rozwiązanie bezpośrednio w ekranie, które będzie irytowało swoim działaniem (albo raczej brakiem działania). W Xiaomi Redmi Note 11 mamy do czynienia właśnie ze skanerem odcisków palców na prawym boku telefonu. Umieszczony został na optymalnej wysokości – nie za nisko, nie za wysoko; po wzięciu smartfona w dłoń, palec automatycznie trafia w to miejsce i szybko odblokowuje dostęp do jego zawartości.
Czytnik jest na tyle skuteczny, że wystarczy, by przyłożenie palca do niego było naprawdę delikatne – nie wymaga od nas trzymania na nim przez krótszą czy dłuższą chwilę. Odblokowywanie smartfona jest szybkie i bezproblemowe – a przynajmniej ja nie spotkałam się z żadną sytuacją, w której miałabym jakieś obiekcie.
Czytnikowi odcisków palców można przypisać funkcję – robienia zrzutów ekranu, włączania latarki, ściągania panelu powiadomień, aparatu, etc., dwukrotnym dotknięciem w niego. Działa to bezproblemowo.
Drugą metodą zabezpieczenia biometrycznego, zastosowaną w Xiaomi Redmi Note 11, jest rozpoznawanie twarzy. Musicie jednak pamiętać, że jest to rozwiązanie oparte jedynie na przednim aparacie, co oznacza, że trudno traktować je jako nad wyraz bezpieczne, aczkolwiek przyznaję, że nie udało mi się go oszukać zdjęciem wyświetlanym na ekranie innego smartfona. Co ważne, rozpoznawanie twarzy działa tu szybko i skutecznie (w nocy nieco gorzej).
Akumulator
Obudowa Xiaomi Redmi Note 11 skrywa w sobie akumulator o pojemności 5000 mAh. Ten, w połączeniu z niezbyt zasobożernymi komponentami (zarówno ekran AMOLED, jak i procesor, działają tu na korzyść czasu pracy) sprawiają, że możemy liczyć na spokojny dzień pracy z daleka od ładowarki. A prawda jest taka, że – w zależności od sposobu użytkowania telefonu – jesteśmy w stanie wyciągnąć dwa, a nawet trzy dni działania.
W poprzednim artykule pisałam, że trudno jest Redmi Note 11 rozładować w ciągu jednego dnia i swoje zdanie podtrzymuję. Nawet korzystając z nawigacji przez ponad 4 godziny i korzystając z telefonu wyłącznie na danych mobilnych, ok. 23 pokazywał 5,5 h SoT i jeszcze 27% zapasu energii.
W standardowym scenariuszu użytkowania, siedząc w domu, z włączonym WiFi, telefon po 23 pokazuje ok. 60% zapasu energii na kolejny dzień, mając wyrobiony SoT na poziomie 4 h, by po kilku godzinach snu na ekranie zobaczyć 50%. To z kolei oznacza, że dwa dni na WiFi są bez problemu osiągalne, czego zresztą doświadczyłam podczas testów.
W zestawie z telefonem dostajemy 33-Watową ładowarkę. Akumulator Xiaomi Redmi Note 11 ładuje się w 10 minut do 18%, w 23 minuty do 40%, w 45 minut do 80%, a pełne naładowanie zajmuje ok. godzinę i piętnaście minut.
Redmi Note 11 nie wspiera ładowania indukcyjnego, co raczej nie powinno nikogo dziwić – w końcu to sprzęt za niecały tysiąc złotych.
Aparat
Xiaomi Redmi Note 11 został wyposażony w poczwórny aparat: główny 50 Mpix (f/1.8) + ultraszerokokątny 8 Mpix f/2.2 118° + makro 2 Mpix f/2.4 i do pomiaru głębi 2 Mpix f/2.4. To wszystko zupełnie nieźle brzmi na papierze (który, jak wiadomo, wszystko przyjmie). A jak jest w rzeczywistości?
W moich pierwszych wrażeniach z użytkowania Xiaomi Redmi Note 11 mogliście przeczytać, że aspektem, który zrobił na mnie najsłabsze wrażenie, jest aparat. Cóż, kolejne dni testów wyłącznie utwierdziły mnie w tym przekonaniu.
Zacznę jednak od pozytywów. Faktem jest bowiem, że Redmi Note 11 czasem uda się ustrzelić dobre zdjęcie. Warunek jest właściwie jeden: musi być dostatecznie dużo światła naturalnego lub sztucznego, ale musi być – w przeciwnym wypadku nie ma co liczyć na spektakularne efekty.
Momentami uda się uzyskać ładne rozmycie tła (oczywiście bez stosowania trybu portretowego) i niezłe detale, ale niestety są to raczej wyjątki utwierdzające mnie w przekonaniu, że w wyjątki potwierdzają regułę. Dodatkowo, jeśli chcielibyście robić zdjęcia ruchliwych dzieci czy ruszających się zwierząt, złapanie ich ostro (bez rozmycia spowodowanego ruchem istoty), niestety, będzie graniczyło z cudem.
Nie zmieniła się też moja opinia na temat algorytmów sztucznej inteligencji, które sztucznie podbijają kolory – do tego stopnia, że aż przesycają je i masakrują. Wspomnieć też muszę, że rozpiętość tonalna jest ledwo zadowalająca. Maksymalny dostępny zoom jest 10-krotny, ale oczywiście cyfrowy, więc niczego dobrego po nim spodziewać się nie należy – co potwierdzają przykładowe zdjęcia.
A jak to wygląda w nocy? W trybie automatycznym – ziarno i wygładzanie, żeby nie powiedzieć rozmydlanie obrazu. W trybie nocnym – gdy warunki są naprawdę słabe – jeszcze więcej ziarna, ale za to lekko rozjaśniony kadr. W przypadku, gdy fotografujemy w sztucznym świetle, sytuacja jest nieco lepsza, ale też bez szału – widać wyraźnie rozmyte elementy, jak i spadek szczegółowości względem zdjęć dziennych.
O ultraszerokim kącie w nocy nie mam właściwie nic do powiedzenia poza tym, że jest i pozwala robić zdjęcia, choć równie dobrze mógłby takiej funkcji nie oferować. Wszystko za sprawą tego, że zdjęcia nocne w automacie wychodzą wręcz tragiczne, a trybu nocnego dla ultraszerokokątnego obiektywu Xiaomi w tym modelu nie przewidziało.
Na temat obiektywu makro wolałabym spuścił zasłonę milczenia, bo odnoszę wrażenie, że to dodatek, którego zadaniem jest wyglądanie na papierze i zwiększanie liczby obiektywów – podobnie zresztą, jak ten od głębi. Dostać się do niego możemy nie z poziomu trybów aparatów, a z belki funkcyjnej, co też wcale nie jest najbardziej wygodne. Zdjęcia makro mają rozdzielczość jedynie 2 Mpix i trudno stwierdzić, by się do czegoś nadawały.
Zdjęcia z przedniego aparatu, czyli selfie, też nie zachwycają. Za dnia widać sporo ziarna, a jeśli świeci słońce lub oświetla nas latarnia uliczna, prześwietlenie twarzy mamy gwarantowane. Niestety, do publikacji w social media nadają się średnio.
Wideo, zarówno głównym aparatem, jak i przednim, nagramy maksymalnie w Full HD (1080) w 30 kl./s. – co ciekawe, nie jest dostępna opcja nagrywania w 60 kl./s. nawet w HD (720 p). W ustawieniach znajdziemy też filtry i tryb upiększania, ale te dostępne są wyłącznie w 720 p.
Podczas nagrywania nie mamy możliwości przełączania się między głównym obiektywem a ultraszerokokątnym, a maksymalny dostępny zoom to 6x. Co ciekawe jednak, nagrywać ultraszerokim kątem możemy, a i zoomować też – przy czym tylko 2x.
Sama jakość nagrywanego wideo jest analogiczna względem zdjęć. Nie można się tu spodziewać ani wzorowego odwzorowania kolorów, ani ostrości, ani – tym bardziej – stabilizacji obrazu. Do podstawowego nagrywania wideo wystarczy, ale nic bardziej ambitnego za jego pomocą nie stworzycie. To znaczy możecie, ale jakość Was nie zadowoli.
Podsumowanie
Promocyjna cena Xiaomi Redmi Note 11, czyli 799 złotych za podstawową wersję (czyli tą testowaną przeze mnie – z 4 GB RAM i 64 GB pamięci wewnętrznej), to świetna oferta. Jeśli zastanawiacie się nad wejściem w posiadanie tego modelu, a fotografia nie jest Waszą pasją, będzie to dobry wybór. Gorzej w standardowej cenie, bo modele za ok. 1000 złotych często oferują już 6 a nawet 8 GB RAM, podczas gdy tutaj mamy tylko 4 GB.
Jakkolwiek, kupując Redmi Note 11 otrzymujecie bardzo fajny ekran AMOLED o częstotliwości odświeżania 90 Hz, świetną baterię, dzięki której będziecie ładować smartfon co drugi dzień i ogólnie niezłe działanie, choć typowe dla niskiej półki. Do tego głośniki stereo, 3.5 mm jack audio i standardowy dual SIM (zamiast hybrydowego).
Czy jest coś, co w Redmi Note 11 irytuje? Tak – obudowa, która właściwie przez cały czas jest upalcowana, aparat, który pokazuje się z dobrej strony jedynie w dobrym świetle i brak 5G, ale w tej cenie to wciąż raczej rzadki dodatek.
Jeśli jesteście świadomi tych wad czy też braków, Xiaomi Redmi Note 11 może się okazać fajnym wyborem.