Mogę chyba się nazwać fanem serii Mi Band od Xiaomi. Korzystałem już z trzech opasek tej firmy, za każdym razem kupując je zaraz po premierze. Sprzęt ten towarzyszy mi dosłownie 24 godziny na dobę, na basenie, podczas snu, w pracy, na uczelni czy podczas biegania. Jestem z tym typem urządzeń do takiego stopnia związany, że gdy sprzedałem swojego Mi Banda 3, przez kilka dni, gdy nie miałem jeszcze „czwórki”, czułem ogromny dyskomfort. Tak więc na Xiaomi Mi Band 4 czekałem z wytęsknieniem, ale i z wysokimi wymaganiami. Czy najnowsza opaska chińskiego producenta podołała moim oczekiwaniom?
Zacznijmy od parametrów Xiaomi Mi Band 4:
- wyświetlacz: 2,5D AMOLED 0,95 cala (120 x 240 pikseli), jasność 400 nitów,
- łączność: Bluetooth 5.0,
- waga: 22 g,
- bateria: 135 mAh Li Ion, czas działania: ok. 20 dni (wg. producenta),
- wodoodporność: do 5 ATM/50 m,
- czujniki: akcelerometr (trzyosiowy), żyroskop (trzyosiowy) i pulsometr (optyczny),
- synchronizacja z Androidem i iOS.
W pudełku znajdziemy Mi Banda 4 wraz z opaską, kabel z końcówką USB do ładowania i instrukcję.
Wygląd i jakość wykonania
Już na pierwszy rzut oka widać, że za dużo się nie zmieniło względem wyglądu Xiaomi Mi Band 3. I dobrze, bo polubiłem poprzednie wzornictwo opasek Xiaomi; są proste, wręcz minimalistyczne, ale nie wieją przez to tandetnością, jak co niektórzy konkurenci. Mi Band 4 jest bardzo dobrze wykonany, na froncie pastylki mamy sprawiające dobre wrażenie szkło 2,5D (które jednak niemiłosiernie zbiera odciski palców), a z tyłu dobrej jakości tworzywo sztuczne. Bardzo pozytywną rzeczą jest to, że paski z poprzedniego modelu opaski będą kompatybilne z „czwórką”, tak więc już na start mamy dostęp do bazy tysięcy wzorów i kolorów opasek Mi Banda 3.
Na osobny akapit zasługuje ekran. Tu doszło do największych zmian względem poprzednika. Wyświetlacz urósł i to dość znacznie, ale nie spowodowało to, że sama opaska stała się większa, nadal daleko jej do smartwatchów. Co ważne, pozbyto się monochromatycznego ekranu OLED na rzecz kolorowego i jaśniejszego ekranu AMOLED o wyższej rozdzielczości. Otworzyło to furtkę do zupełnie nowych tarczy, tych jest całkiem sporo, ale tylko kilka przypadło mi do gustu, ale to kwestia indywidualna. Liczę, że z czasem będzie ich więcej albo może Xiaomi skusi się na jakiś prosty edytor własnych tarcz zegara; nie pogardziłbym taką opcją. Ale wróćmy do jasności maksymalnej opaski, bo była to chyba największa bolączka poprzedników Mi Banda 4. Nareszcie, gdy wyjdziecie w słoneczny dzień na zewnątrz, nie musicie już zasłaniać opaski, by w cieniu zobaczyć powiadomienie czy godzinę – 400 nitów robi swoje. Wydaje mi się też, że opaska lepiej reaguje na dotyk, ale może być to kwestia po prostu większego wyświetlacza.
Możliwości
Wszystkie funkcje z Mi Banda 3 zostały przeniesione do „czwórki”, również samo korzystanie z opaski bazuje na prawie identycznych gestach, co w poprzedniku. To dobry ruch, bo sterowanie to bardzo dobrze się sprawdza i jest intuicyjne. Niektóre z funkcji zostały rozbudowane względem poprzednika, tak więc teraz np. możemy uruchomić alarm z poziomu samej opaski, nie musimy już w tym celu wchodzić do aplikacji na telefonie. Mała rzecz, ale bardzo cieszy, często z niej korzystam. Pogodynka również została lekko rozbudowana, a wypada też wspomnieć o dodaniu wygodnego minutnika.
Jednak największą (i z mojego punktu najbardziej wyczekiwaną) nowością jest możliwość kontrolowania muzyki z poziomu opaski. Gdy odblokujemy opaskę, możemy przy pomocy gestu przeciągnięcia w prawo lub w lewo przenieść się do aplikacji sterowania muzyką. Przy jej pomocy możemy w wygodny sposób zmienić utwór na kolejny lub poprzedni, zatrzymać muzykę lub zmienić głośność piosenki. Dla mnie to największy, obok ekranu, „game changer” Xiaomi Mi Band 4 względem poprzednika.
Nie zapominajmy jednak, że jest to opaska sportowa, więc i w aspekcie aktywności fizycznej trochę się zmieniło. Między innymi sporo zmian przyniósł żyroskop, który od tej pory pozwala np. na śledzenie naszej aktywności na basenie czy poprawia odczyt kroków. Pulsometr raczej pozostał ten sam, bo zarówno jego pomiary, jak i sprawdzanie aktywności snu pokrywają się z tym, co znamy z Xiaomi Mi Band 3 – czyli jest całkiem nieźle. Obsługa powiadomień również została lekko rozbudowana. Teraz opaska przechowuje o wiele więcej wiadomości w pamięci, a także pozwala na przejrzenie ich większego fragmentu.
Bateria
Wraz ze wzrostem ekranu i liczby funkcji w Mi Bandach, spada ich czas pracy na baterii. Jednak uspokajam, nie jest tak źle i wyniki najnowszego przedstawiciela inteligentnych opasek Xiaomi nadal można nazwać satysfakcjonującymi, a nawet bardzo dobrymi. Producent deklaruje do 20 dni na jednym ładowaniu, mi za pierwszym razem udało się uzyskać 11 pełnych dni, ale zaznaczam, że korzystałem przez ten czas z Mi Banda 4 częściej, niż będę korzystać normalnie, więc jest szansa, że co niektórzy użytkownicy rzeczywiście zbliżą się do tych obiecanych przez producenta 20 dni.
Czas ładowania od 0 do 100% to ok. 2 godziny. Ładowarka, w przeciwieństwie do pasków, nie jest już kompatybilna wstecznie z „trójką”.
Oprogramowanie
Od razu zaznaczę, że oprogramowanie w Xiaomi Mi Band 4 jest w pełni funkcjonalne, nie ma tu żadnych krytycznych błędów i ze sprzętu jak najbardziej da się korzystać. Co nie znaczy jednak, że korzysta się z niego w 100% komfortowo i o to mam największy żal. Bo tak, jak wspominałem we wstępie, inteligentna opaska towarzyszy mi na ręce non stop i wymagam od niej wysokiej kultury pracy. Po ponad pół roku użytkowania Xiaomi Mi Band 3 mogłem powiedzieć jedno – to jest właśnie to, czego oczekiwałem. Chińczycy wzięli się w garść, dostarczyli mnóstwo aktualizacji i naprawili moim zdaniem wszystkie największe bolączki systemowe „trójki”, jak i aplikacji MiFit.
Aż tu nagle na horyzoncie pojawił się Xiaomi Mi Band 4, który rozkochał mnie w sobie już od pierwszych zapowiedzi. No to kupiłem, dostałem, rozpakowałem, połączyłem z telefonem i… jakbym cofnął się w czasie. Znów niedopracowany system, lagująca i wyłączającą się bez powodu aplikacja mobilna, powolne animacje czy dziwne zaniki łączności. Jak wspominałem wcześniej, nic, co by nie pozwoliło korzystać z Mi Banda 4, ale jednak są to tak irytujące rzeczy, że niekiedy człowiekowi aż jest smutno, że nie został dłużej z „trójką” i nie poczekał aż Xiaomi Mi Band 4 zostanie doprowadzony do lepszego stanu. A raczej zostanie, bo już teraz przez okres testowania do opaski trafiły 3 aktualizacje na opaskę i jedna na aplikację Mi Fit.
Największy żal mam o oczekiwanie, gdy chcemy przełączyć muzykę. Gdy odblokujemy Mi Banda i włączymy aplikację do sterowania muzyką, to pojawia się alert „Just a sec***” i musimy chwilę poczekać aż opaska zsynchronizuje się z odtwarzaczem na smartfonie. Życzyłbym sobie, by trwało to dużo krócej, tak samo, jak animacje w samej opasce. Menu jest jak najbardziej płynne, ale szybkość animacji jest ślimacza. Pod moimi pierwszymi wrażeniami z korzystania z opaski sami w komentarzach wytknęliście też inne uchybienia; u niektórych nie działały prawidłowo powiadomienia, a inni mieli problem już na samym etapie synchronizacji Xiaomi Mi Band 4 ze smartfonem. Do tej pory opaska nie wspiera polskiego języka, ale pewnie po uruchomieniu oficjalnej sprzedaży w Polsce się to zmieni.
Podsumowanie
Xiaomi nie uczy się na własnych błędach, a przynajmniej takie wnioski można wyciągnąć, gdy spojrzymy na ich serię inteligentnych opasek sportowych. Z jednej strony Mi Bandy z generacji na generację stają się coraz większe, bardziej zaawansowane i lepiej zaprojektowane. Jednak z drugiej strony chiński producent po raz już trzeci popełnił ten sam błąd – słabe oprogramowanie na start. Już w Mi Band 2 pojawił się ten problem, „trójka” również niestety go powtórzyła, no i z Xiaomi Mi Band 4 nie jest inaczej. Fakt faktem, zarówno w 2, jak i 3 generacji Mi Banda producent z czasem naprawił wszystkie usterki i pewnie nie inaczej będzie z najnowszą inteligentną opaską od Xiaomi.
Szkoda po prostu, że już na premierę nie dostarczono nam dopracowanego oprogramowania, bo moim zdaniem recenzowany dziś Mi Band 4 od strony technicznej jest wręcz idealnym sprzętem w swojej klasie i żal go ograniczać poprzez średni software. Ekran jest jasny i wystarczająco duży jak na inteligentną opaskę. Bateria wystarcza na prawie 2 tygodnie pracy na jednym ładowaniu, co też uważam za bardzo dobry wynik, tym bardziej, gdy spojrzymy na całkiem duże możliwości „czwórki”. Jeszcze, gdy weźmiemy pod uwagę jej cenę, to naprawdę trudno do czegoś się tu przyczepić. Trzymam więc kciuki, by Xiaomi jak najszybciej naprawiło wszystkie błędy, przeprojektowało niektóre elementy i w końcu dostarczyło nam software, który będzie dotrzymywał tempa hardwarowi.
Tak więc czy warto kupić Xiaomi Mi Band 4? Ja zakupu nie żałuję i wierzę, że z czasem sprzęt zyska na aktualizacjach i stanie się dużo lepszym urządzeniem za sprawą poprawionego oprogramowania. Ale już teraz jest nieźle i najnowszą inteligentną opaskę od Xiaomi mogę polecić.
A co wy sądzicie o Xiaomi Mi Band 4? Planujecie kupno najnowszej inteligentnej opaski od Xiaomi? A może już posiadacie swój egzemplarz? Dajcie znać w komentarzach!