Xiaomi 14 to flagowiec, który świetnie wygląda i jest poręczny, a do tego zapewnia doskonałą wydajność i przyjemne dla oka zdjęcia. Im dłużej jednak go używałam, tym więcej błędów wychodziło po drodze… Z jaką opinią na jego temat kończę testową przygodę? Niejednoznaczną – to chyba najlepsze słowo.
Xiaomi 14 zadebiutował w Europie 25 lutego, ale nie była to jego pierwsza premiera, jakkolwiek to brzmi. Pierwotnie, w Chinach, pojawił się bowiem sporo wcześniej, bo 26 października poprzedniego roku. Czy warto było tyle czekać?
Specyfikacja Xiaomi 14:
- płaski wyświetlacz AMOLED o przekątnej 6,36”, rozdzielczości 2670×1200 pikseli, częstotliwości odświeżania 120 Hz (LTPO), częstotliwości próbkowania ekranu 240 Hz, HDR10+, Gorilla Glass Victus Pro, jasność do 3000 nitów,
- ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 8 Gen 3 z Adreno 750,
- Android 14 z HyperOS,
- 16 GB RAM (LPDDR5X),
- 512 GB pamięci wewnętrznej (UFS 4.0),
- aparat główny 50 Mpix f/1.6 23 mm OIS+ ultraszerokokątny 50 Mpix f/2.2 14 mm + 50 Mpix f/2.0 75 mm OIS,
- aparat przedni 32 Mpix,
- 5G,
- eSIM,
- dual SIM,
- NFC,
- WiFi 6E (z obsługą WiFi 7),
- Bluetooth 5.4,
- GPS, BeiDou, Galileo, GLONASS, GPS, NavIC, SAP,
- akumulator o pojemności 4610 mAh, ładowanie przewodowe 90 W, ładowanie indukcyjne 50 W,
- wymiary: 152,8 x 71,5 x 8,2 mm,
- waga: 193 g,
- IP68.
Cena Xiaomi 14 (12/512) w Polsce wynosi 4799 złotych. Telefon dostępny jest w trzech wersjach kolorystycznych: białej, czarnej i zielonej.
Xiaomi 14 kupicie w takich sklepach, jak: Avans, electro, Komputronik, Media Expert, Media Markt, Morele, Orange czy x-kom.
Załączone powyżej odnośniki zawierają linki afiliacyjne. Korzystając z nich wspieracie naszą działalność. Dziękujemy!
Wzornictwo, jakość wykonania
Lubię małe smartfony. Wróóóóć. Lubię poręczne smartfony, bo trudno jest powiedzieć o telefonie z ekranem 6,36-calowym, że jest mały. Faktem jest jednak, że jest to sprzęt, który dobrze leży w dłoni i można go bezproblemowo obsługiwać jedną ręką.
Nie dajcie się jednak zwieść pozorom – z tegorocznych “podstawowych” flagowców Xiaomi 14 nie jest najmniejszy – to miano należy do Samsunga Galaxy S24. I… jeśli chcecie, przygotuję Wam porównanie tych modeli. A jeśli nie chcecie to… trudno, bo już się pisze ;) Jeśli jesteście ciekawi, co z tego pojedynku wyniknie, wyczekujcie go niebawem na Tabletowo.
Xiaomi 14 ma wymiary 152,8 x 71,5 x 8,2 mm, ale przy tym wcale nie waży najmniej – przy takich gabarytach 193 g to już całkiem sporo. Przywołany wyżej Galaxy S24 ma wymiary 147 x 70,6 x 7,6 mm i waży 168 g.
Co trzeba o nim wiedzieć na tym etapie? Głównie to, że jego szklana, lekko zaoblona na aluminiowych krawędziach obudowa, wykonana jest ze szkła. Ma to dwie wady. Pierwsza jest taka, że palcuje się niesamowicie – bardzo trudno jest utrzymać ten telefon w czystości, a szkoda, bo tego, że jest ładny, nie można mu odmówić (nawet ta wystająca wyspa nie wygląda najgorzej). Druga rzecz natomiast to fakt, że jest strasznie śliski – potrafi zjechać z biurka, kanapy, a i z ręki, jak się uprze, też się wyślizgnie.
Oczywiście oba te mankamenty może naprawić założenie etui i, tu dobra wiadomość, takowe znajduje się w zestawie sprzedażowym. Co cieszy – nie jest podstawowe, plastikowe, a ciemnoszare, całkiem eleganckie, gumowe. Na początek spokojnie wystarczy – podobnie zresztą, jak fabrycznie naklejona na ekran folia ochronna, która bardzo dobrze radzi sobie z przyjmowaniem na siebie wszelkich rys (na testowej sztuce pojawiła się jedna, tuż pod górną krawędzią telefonu).
A skoro już o rysach mowa… Nie, nie udało mi się zarysować obudowy telefonu, ale za to na krawędziach po tych trzech tygodniach użytkowania sprzętu widać delikatne ślady użytkowania. Nie jest to nic wielkiego, typu wklęsła krawędź, a jedynie niewielkie dwa obicia, ale ciekawostką jest fakt, że nie kojarzę sytuacji, w których takowe mogłyby się pojawić. A przecież wiecie, że nie mam problemu z pisaniem o takich rzeczach (z pozdrowieniami dla Oppo Find N2 Flip czy Motoroli Edge 40 Neo).
Pora jeszcze rzucić okiem na krawędzie telefonu, gdzie – w odniesieniu do Xiaomi 13 – na górnej zabrakło portu podczerwieni. Ten jednak przeniesiony został na wyspę aparatów, dzięki czemu go wykorzystamy jako pilot do naszych urządzeń AGD (a do sterowania telewizorem, zwłaszcza w hotelach, taki dodatek się przydaje).
Ale do rzeczy. Na prawym boku mamy przyciski – głośności i włącznik, lewy natomiast pozostał niezagospodarowany. Pusta jest też górna krawędź, w przeciwieństwie do dolnej, gdzie dzieje się sporo – mamy tu jeden z głośników (drugi jest nad ekranem), USB typu C, mikrofon i slot kart nanoSIM (podwójny, bez microSD).
Podobnie, jak w przypadku poprzednika, Xiaomi 14 również spełnia normę odporności IP68. Ma też czytnik linii papilarnych w ekranie oraz rozpoznawanie twarzy. Oba rozwiązania działają poprawnie, choć trzeba pamiętać, że drugie z nich opiera się wyłącznie na przedniej kamerce, a nie skanie przestrzennym. Skaner odcisków palców jest natomiast optyczny, przez co pod względem szybkości działania sporo brakuje mu do fenomenalnego czytnika z Samsunga Galaxy S24 Ultra. Ogólnie jednak nie daje powodów do narzekania.
Wyświetlacz
Xiaomi nie siliło się na wielkie zmiany pod względem ekranu, patrząc na zeszłoroczny model. I uważam, że to dla nas bardzo dobra wiadomość, bo już w Xiaomi 13 mieliśmy do czynienia z bardzo dobrym panelem, więc zdziwiłabym się, gdyby ten w Xiaomi 14 zaliczyłby regres. Tak naprawdę najważniejsza zmiana, jaka nastąpiła pomiędzy tymi dwoma generacjami sprzętu, to jasność w peaku – w poprzedniku było to 1900 nitów, tutaj – 3000 nitów.
W praktyce oznacza to, że nawet będąc na wakacjach w najbardziej słonecznych zakątkach świata (a tego Wam życzę! :)) nie będziecie mieć najmniejszych problemów z widocznością zawartości ekranu. Jasne, będą przeszkadzać refleksy (pozdrowienia dla Gorilla Glass Armor… wciąż tęsknię!), ale podwyższona jasność sprawi, że nie będą aż tak uciążliwe.
Jasność minimalna stoi na dobrym poziomie – nie razi korzystając z telefonu nocą. Co też ciekawe, odnoszę wrażenie, że lepiej (niż w poprzedniku) działa tu czujnik światła, który nie jest już aż tak agresywny, by rozjaśniać ekran tak mocno, że aż do przesady. Za to mały plusik.
Jeśli zapoznaliście się z parametrami technicznymi Xiaomi 14, dołączonymi przeze mnie na początku recenzji wiecie już, że Xiaomi 14 ma 6,36-calowy wyświetlacz AMOLED-owy, którego rozdzielczość to Full HD+ (2670×1200 pikseli), a częstotliwość odświeżania – 120 Hz (możemy ustawić stałe 60 lub 120 Hz albo przerzucić się na dynamiczne odświeżanie).
Oprócz tego w ustawieniach pod ręką mamy takie rzeczy, jak schemat kolorów (możliwość zmiany wyświetlanych kolorów, jak i temperaturę barwowej) czy redukcję migotania. Nie zabrakło też filtru światła niebieskiego (tutaj pod nazwą Tryb czytania).
Always on Display (Ekran zawsze włączony) standardowo ukryty został w zakładce ustawień Tapeta i personalizacja, bo przecież nie może być logicznie – w wyświetlaczu czy ekranie blokady. AoD może działać przez 10 sekund po dotknięciu, zawsze, w zaplanowanych godzinach lub inteligentnie (nie wyświetla się np. mając telefon w kieszeni czy torebce).
Domyślne AoD wyświetla godzinę, datę, dzień tygodnia, procent naładowania telefonu, temperaturę oraz ikony aplikacji, z których czekają na nas powiadomienia.
Działanie Xiaomi 14 na co dzień
Egzemplarz testowy trafił w moje ręce 16 lutego, czyli na kilka dni przed europejską premierą. Uznałam, zresztą uważam, że bardzo słusznie, że publikowanie pełnej recenzji po zaledwie tygodniu użytkowania (licząc 17-24 lutego, premiera była 25 lutego) mija się z celem. I wiecie co? To była doskonała decyzja.
Pod maską Xiaomi 14 w testowym wariancie siedzi ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 8 Gen 3 z Adreno 750, Android 14 z HyperOS i 16 GB RAM LPDDR5X. W przeważającej części testów telefon działał wręcz wzorowo. O ile jednak do końca lutego telefon pracował praktycznie bezbłędnie (poza pomijalną dla wielu osób rzeczą, jak brak wyświetlania danych w Cyfrowej równowadze), tak po aktualizacji – w nocy z 29 lutego na 1 marca – sporo się zmieniło.
Od tego czasu regularnie pojawiał się u mnie problem, w którym “UI systemu nie odpowiada”. Jak to się objawiało? Sprawa jest prosta: sięgam po telefon, chcę go odblokować (jakkolwiek – rozpoznawaniem twarzy lub odciskiem palca), a ten się zamraża na ekranie z widokiem jedynie miejsca czytnika linii papilarnych.
Przez kilka sekund telefon nie reaguje na żadne polecenia, dopiero po chwili pozwala się zablokować przyciskiem. Później, jak gdyby nigdy nic, ponowne wciśnięcie włącznika i podświetlenie ekranu powoduje zniknięcie problemu, po czym – po odblokowaniu telefonu – na ekranie pojawia się wspomniany komunikat (lub nie, bo to też nie jest reguła). Zdarzyło się też, że po standardowym odblokowaniu telefonu zniknęła tapeta…
Najbardziej Xiaomi 14 zirytował mnie jednego poranka, kiedy to wymusił na mnie podanie kodu PIN (raz na 72 godziny trzeba) i… po jego wpisaniu nie mogłam go potwierdzić, bo nie ma żadnego przycisku “OK”. Musiałam zresetować telefon.
Jest to niesamowicie irytujący problem, który pojawiał się średnio dwa razy dziennie. Wspomniana aktualizacja wprowadziła poprawki bezpieczeństwa datowane na 1 grudnia (wcześniej były z 1 listopada), a mamy przecież już marzec.
W nocy z 8 na 9 marca pojawiła się aktualizacja, wprowadzająca aktualizację zabezpieczeń datowaną na 1 stycznia (dalej mamy marzec ;)). Po jej wykonaniu pierwsze, co zobaczyłam na ekranie telefonu, to… że systemowy menedżer plików nie odpowiada. Rewelacja!
Specjalnie jednak poużywałam telefonu, w dodatku dość intensywnie, całą sobotę i niedzielę, by potwierdzić lub obalić opisywane wyżej problemy. I wiecie co? Ten jeden komunikat odnośnie systemowego menedżera pulpitu był jedynym błędem, jaki pojawił się przez te dwa dni, co wskazuje na to, że wszystko wróciło do normy sprzed pierwszej aktualizacji.
Długo zastanawiałam się czy usuwać cały fragment o problemach z działaniem Xiaomi 14, które występowały przez osiem dni (między jedną a drugą aktualizacją), ale stwierdziłam, że zostawienie go będzie dobrym pomysłem. Raz, byście mieli świadomość, że nawet w przypadku flagowców mogą zdarzyć się wadliwe aktualizacje oprogramowania (niewątpliwie z taką mieliśmy tu do czynienia), a dwa – że Xiaomi potrafiło, na szczęście, w miarę szybko na nie zareagować.
Przy okazji dodam, że Xiaomi obiecuje aktualizacje do kolejnych czterech generacji systemu Android i wsparcie w postaci poprawek bezpieczeństwa przez 5 lat. I że wciąż nie ma opcji, by powiadomienia przychodziły na czas, jeśli nie ustawimy odpowiednio powiadomień dla poszczególnych aplikacji z osobna.
Czy Xiaomi 14 się grzeje? Nie powiedziałabym, że się grzeje, ale z całą pewnością “staje się odczuwalnie ciepły”. Na tyle, że – korzystając z telefonu w etui (tym dołączonym do zestawu sprzedażowego) – często czuć przez nie, że obudowa jest ciepła. Przy czym ma to miejsce głównie korzystając z telefonu na 5G lub… nagrywając wideo.
Inaczej sprawa ma się podczas przeprowadzania testów syntetycznych – części z nich Xiaomi 14 nie jest w stanie przejść przez przegrzanie. Na ekranie wyświetla się stosowny komunikat, telefon należy schłodzić. Trudno jest jednak powtórzyć takie warunki podczas użytkowania – nawet grania w wymagające gry.
Benchmarki:
- Geekbench 6:
- single core: 2234
- multi core: 6721
- OpenCL: 13872
- Vulkan: 16302
- 3DMark:
- Sling Shot: max
- Sling Shot Extreme: max
- Wild Life: max
- Wild Life Extreme: 4755
Zaplecze komunikacyjne
Tu niczego nie brakuje. 5G (fizyczne dwa sloty nanoSIM i dodatkowo eSIM), NFC, WiFi, Bluetooth 5.4 czy wreszcie GPS. Przy czym fakt, że to wszystko jest obecne na pokładzie Xiaomi 14 nie musi oznaczać, że działa tak, jak trzeba. Na szczęście nie musicie się tego obawiać – wszystkie moduły spisują się idealnie, dokładnie tak, jak tego od nich oczekujemy. Jakość rozmów telefonicznych też jest bardzo dobra – podczas testów nie mogłam na nią narzekać.
Pamięci wewnętrznej w testowanym wariancie jest 512 GB (481 GB do wykorzystania) i jest to UFS 4.0. Jej szybkość standardowo przetestowałam z użyciem CPDT:
- szybkość ciągłego zapisu danych: 748,08 MB/s,
- szybkość ciągłego odczytu danych: 1,43 GB/s,
- szybkość losowego zapisu danych: 27,78 MB/s,
- szybkość losowego odczytu danych: 21,72 MB/s,
- kopiowanie pamięci: 17,52 GB/s.
Audio
Xiaomi 14, pomimo licznych błędów, o których pisała Kasia, ma mocny promyk nadziei, jakim jest system audio. Muszę przyznać, że smartfon ten klasyfikuje się w mojej ocenie na jednej z topowej pozycji, jeśli chodzi o jakość głośników.
Do dyspozycji użytkownika producent oddaje dwa głośniki stereofoniczne, rozłożone w proporcjach 50/50. Co więcej, w oprogramowaniu znajdziemy korektor graficzny, dzięki któremu możemy idealnie dostosować wszystkie ustawienia pod siebie.
Wracając do samej jakości audio, znajdujemy się w topce. Dźwięk jest przejrzysty, melodyjny, czysty. Bardzo przyjemne tony wysokie i uzupełniające średnie. Bas to bolączka urządzenia – występuje, ale brakuje mu głębi. Może to wynikać z faktu, że inne smartfony. jak np. iPhone 15 Pro czy Samsung Galaxy S24 Ultra, bazują na rezonansie całej konstrukcji, czego tutaj nie ma.
Nie ma jednak co dużo pisać – mimo to jest dobrze, a nawet bardzo dobrze.
Czas pracy
Było 4500 mAh w Xiaomi 13, jest 4610 mAh w Xiaomi 14. Czy zatem możemy spodziewać się lepszych wyników niż w zeszłorocznym flagowcu?
Niestety – konkretnych danych na temat SoT, czyli czasu na włączonym ekranie, nie jestem w stanie podać, bo Xiaomi, z niewiadomych powodów, w kolejnych smartfonach ogranicza wyświetlanie tego ważnego dla nas szczegółu z poziomu zużycia energii w ciągu dnia. Co gorsza, przez praktycznie cały czas trwania testów nie działała mi też funkcja Równowaga cyfrowa, która mogłaby pomóc oszacować SoT.
Benchmarkiem jest oczywiście zeszłoroczny model – Xiaomi 13. W jego przypadku dzień kończyłam z zapasem energii na poziomie 30%-40%, gdy działałam na WiFi. Z Xiaomi 14 uzyskanie takich wyników było jak najbardziej możliwe, choć najczęściej zostawało mi ok. 10%.
Odnoszę jednak wrażenie, że na 5G jest sporo gorzej. O ile poprzednik pozwalał mi na pracę przez cały dzień, tak w przypadku Xiaomi 14 konieczność podłączenia telefonu do ładowarki pojawiała się często już około godziny 18, a zdarzyło się nawet i szybciej, bo tuż po 16. Standardem było rozładowywanie się telefonu w okolicach 19-20.
Wspomniałam, że po ostatniej aktualizacji korzystałam z telefonu jeszcze dwa dni, by sprawdzić czy problemy z oprogramowaniem minęły (jak już wiecie – tak się na szczęście stało). To też pozwoliło mi zrobić dodatkowe dwa cykle baterii – jeden na WiFi, drugi na 5G.
Z racji tego, że wreszcie zaczęła też działać cyfrowa równowaga, możecie zobaczyć przybliżony czas działania Xiaomi 14 (przy czym nie można traktować tego jako równoznaczne z SoT; cyfrowa równowaga ma to do siebie, że lubi nieco te wyniki przekłamywać – raz są za niskie, raz za wysokie).
Na szczęście Xiaomi 14 wspiera ładowanie przewodowe z mocą 90 W (co robi sporą różnicę względem 67 W z trzynastki), dzięki któremu jesteśmy w stanie naładować telefon w zaledwie kilkadziesiąt minut. Domyślnie włączone jest standardowe ładowanie, które jednak można dodatkowo przyspieszyć.
Pełny proces ładowania przyspieszonego trwa 34 minuty, z czego pierwsze 20% pojawia się po zaledwie trzech minutach ładowania, a kolejne 20% – po kolejnych pięciu minutach. W 21 minut mamy uzupełnioną energię do 76%.
Telefon wspiera też ładowanie indukcyjne 50 W.
W smartfonie za prawie pięć tysięcy złotych paruje obiektyw… Że co?!
Xiaomi 14 został sprawdzony przez DxOMark i znalazł się na… 28 miejscu w rankingu, daleko w tyle za Pixelem 8 czy iPhonem 15 Pro (podstawowy Galaxy S24 nie był jeszcze przetestowany, a szkoda). Dodatkowo główny aparat… paruje. A oprócz tego dziwna rzecz tyczy się zoomu – Xiaomi twierdzi jedno, a aplikacja aparatu – drugie. Spróbujmy przejść przez te wszystkie punkty.
Afera parówkowa, jak to nazwał ją Leszek z Telepolis (pozdrowienia ;)), to przedziwna przypadłość głównego obiektywu, który – po rozgrzaniu telefonu – zaczyna parować. Najczęściej ma to miejsce po wyjściu z ciepłego pomieszczenia na chłodniejszy dwór (zwłaszcza, jeśli trzymaliście wcześniej telefon w kieszeni) – i w dokładnie takiej sytuacji osobiście dotknął mnie ten problem.
Można też tę przypadłość wywołać, włączając nagrywanie 8K 24 FPS i potrząsając telefonem przez kilkanaście – kilkadziesiąt sekund. W efekcie procesor się nagrzewa, a chłodzenie wypuszcza nadmiar pary. Jak to wygląda – możecie zobaczyć w materiale, który podczas MWC 2024 nagrali chłopaki z Rootblog.it (pozdrowienia ;)).
I, jasne, wpadki zdarzają się każdemu producentowi. Ale nie każdy tłumaczy się z niej w tak kuriozalny sposób, jak Xiaomi. Zresztą, spójrzcie sami na oficjalne oświadczenie marki:
Seria Xiaomi 14 jest testowana w naszych laboratoriach pod kątem ochrony przed wnikaniem pyłu i rozpylonej wody. Zapewniamy, że nie jest to kwestia jakości produktu. Jest to naturalne zjawisko z powodu różnic temperatur między obiektywem a otaczającym powietrzem w pewnych warunkach środowiska. Jest to powszechne w sytuacjach gdy temperatura otoczenia szybko zmienia się z wysokiej na niską, przy długotrwałej ekspozycji na wysoką temperaturę i wysoką wilgotność lub w razie zalania przez wodę. W przypadku zaparowania obiektywu zalecamy pozostawienie urządzenia w suchym miejscu z dobrym przepływem powietrza, aby usunąć wilgoć.
No i wiecie… to normalne, że obiektyw paruje :) No nie, nie jest to normalne (nie spotkałam się z tym nigdy wcześniej w smartfonie żadnej innej marki) i nie powinno mieć to miejsca. Zwłaszcza, że gdy sobie parował i nie wpływałoby to w żaden sposób na użytkowanie telefonu – ok, po problemie. Ale fakt jest taki, że po zaparowaniu obiektywu, zdjęcia z głównego aparatu wychodzą, a jakże, zamglone.
Tu lojalnie muszę dodać, że nie jest to problem wszystkich egzemplarzy, a inne nie są nim dotknięte w takim samym stopniu. W przypadku mojego egzemplarza problem sam z siebie (bez wywoływania go) pojawił się dosłownie raz, w przypadku innego, który widziałam – zaparował wyłącznie w kąciku, co nie wpływało w żaden sposób na robione zdjęcia.
Niestety, podczas targów MWC miałam możliwość obcowania z większą ilością egzemplarzy testowych, z których spora część miała problem parowania obiektywu w jego centralnej części. To też sprawia, że trudno przejść obok problemu obojętnie i Was o nim nie poinformować. To, jak do sprawy podejdziecie i czy stwierdzicie, czy to istotny problem, czy nie, to już kwestia indywidualna. Fakt jest jednak taki, że sprzętowi za prawie pięć tysięcy złotych nie przystoi zawodzić klientów…
Druga rzecz, o której napomknęłam, to ciekawa sytuacja z zoomem. Xiaomi chwali się zastosowaniem 3,2-krotnego zoomu optycznego. Tymczasem, gdy płynnie zoomujemy kadr w aplikacji aparatu, ta przełącza się z głównego obiektywu na tele przy wartości 2,6x, a nie – jak być powinno – 3,2x. Skąd taka różnica? Xiaomi nie odnosi się do tego w żaden sposób. A szkoda.
No dobrze, to może teraz cokolwiek o jakości zdjęć z Xiaomi 14?
Skoro mowa o flagowcu, oczekujemy flagowej jakości zdjęć. I – rzeczywiście – patrząc na zdjęcia pochodzące z głównego aparatu jak najbardziej możemy o takowej mówić. Kolorystyka jest przyjemna dla oka, kadry mają sporo detali, a do tego aparat główny domyślnie bardzo ładnie odcina fotografowane obiekty od tła (obiekty, czyli nie tylko ludzi czy zwierzęta, ale też wszystko inne). Muszę natomiast przyznać, że tryb portretowy też robi bardzo dobrą robotę, potęgując to odcięcie, skupiając się maksymalnie na pierwszym planie.
Ultraszeroki kąt spisuje się standardowo gorzej od głównego, zapewniając mniejszą szczegółowość czy nieco inne podejście do odwzorowania kolorów, ale nie ma tu drastycznego rozjazdu względem głównego aparatu. Co ważne, z poziomu ultraszerokiego kąta również możemy korzystać z trybu nocnego. Niby w tej cenie oczywiste, ale oczywistości też czasem warto podkreślić.
Zoom to już zupełnie inny temat. Maksymalnie dostępna wartość to 60x, przy czym – jak się pewnie domyślacie – sens korzystania z niej jest zerowy. Wszystko, co powyżej 3,2x (czy też 2,6x) jest cyfrowe, więc im większy zoom, tym gorsza jakość finalnego zdjęcia. Faktem jest natomiast, że momentami jeszcze 10-krotny zoom się do czegokolwiek nadaje, choć musi zostać spełniony jeden warunek – dużo światła.
Zdjęcia po zmroku wypadają ogólnie dobrze, ale jest kilka rzeczy, na które warto zwrócić uwagę. Przede wszystkim aparat ma tendencję do prześwietlania jaśniejszych części kadru i degradowania szczegółów, gdy pozostała część jest ciemniejsza – zwróćcie uwagę na książki w knajpie (te tuż pod lampką i obok niej mają nieczytelne napisy) czy kolumnę i stojącą obok gabloty za kanapą na innym zdjęciu. Z pomocą przychodzi wtedy tryb nocny, który potrafi dodać nieco więcej informacji tam, gdzie ich brakuje w trybie automatycznym.
Ultraszeroki kąt w nocy nie spisuje się najlepiej, dlatego nawet podczas testów nie sięgałam po niego zbyt chętnie.
Selfie? Bardzo proszę:
Wideo? W aplikacji aparatu znajdziemy sporo trybów nagrywania wideo – nie sposób wspomnieć o nich wszystkich. Należy jednak wymienić te najważniejsze: podstawowy (do 8K 24 fps), Film (z dowolnym rozmyciem i dobieraną ręcznie ekspozycją), tryb reżyserski (mocno zaawansowany tryb nagrywania wideo z opcją nagrywania w LOG-u czy z możliwością nawet połączenia kilku telefonów w ramach Multicam) czy film krótkometrażowy (z podwójnym wideo – nagrywaniem z przedniej i tylnej kamery jednocześnie czy z gotowymi szablonami wideo).
Sporo naszych ostatnich TikToków z MWC 2024 w Barcelonie powstało z użyciem Xiaomi 14. Materiały nagrywane w 4K 60 fps są naprawdę dobrej jakości – ostrość łapie natychmiastowo, stabilizacja jest bardzo dobra, natomiast brakuje przełączania się między głównym aparatem a ultraszerokim kątem (taka opcja jest dostępna, owszem, ale przy 30 fps lub Full HD 60 fps). Co też ważne, przednią kamerką nagramy wideo w 4K 60 fps (w Xiaomi 13 maks. to był Ful HD 30 fps).
Podsumowanie
Nie spodziewałam się problemów – to chyba najlepsze podsumowanie moich oczekiwań względem Xiaomi 14 sprzed rozpoczęcia jego testów. Tymczasem okazało się, kolejny raz zresztą, że warto nie mieć żadnych oczekiwań, by miło się zaskoczyć, niż mieć wygórowane (a w stosunku do flagowca za prawie pięć tysięcy złotych wypada takie mieć) i się rozczarować.
W przypadku Xiaomi 14 mamy do czynienia z flagowcem z problemami. Największy z nich dotyczy parującego obiektywu głównego, co może występować, ale nie musi, a – jeśli będzie się pojawiać – może denerwować lub nie. Faktem jest natomiast, że takowa przypadłość w ogóle nie powinna mieć miejsca i trzeba mówić o tym głośno.
Niedopracowany jest też soft, choć po ostatatniej aktualizacji Xiaomi naprawiło swoje błędy. Najpierw bowiem telefon działał świetnie, później… po lekturze niniejszej recenzji doskonale wiecie, na jakie problemy często trafiałam, by wreszcie wrócić do sytuacji sprzed pierwszej aktualizcji. I dobrze, bo to podsumowanie – nie bez powodu – mogłoby mieć wydźwięk dużo bardziej negatywny.
Lubię poręczne flagowe smartfony, a Xiaomi 14 się do nich zalicza. To świetnie działający, wydajny sprzęt, który robi dobre zdjęcia, ma świetny ekran i ekspresowo się ładuje. Niestety, nie mogę pochwalić go za czas pracy, bo pod tym względem – zwłaszcza na 5G – jest mocno średnio.
Ogólnie, nie ukrywam, jestem rozdarta w ocenie Xiaomi 14 i pierwszy raz od dłuższego czasu najchętniej powstrzymałabym się od oceny końcowej. Gdyby nie problemy z parą, po ostatniej aktualizacji telefon w ogólnym ujęciu zasługuje na 8/10. ALE obok parującego obiektywu nie można przejść obojętnie.
Ja odejmuję sprzętowi za to jeden punkt (problem osobiście dotknął mnie tylko raz), ale każdy powinien indywidualnie podejść do tematu i ocenić jak bardzo duży jest to dla niego minus. Pewne jest jedno: taka sytuacja w ogóle nie powinna mieć miejsca.