Chyba jeszcze nigdy nie miałam tak wielkiego uczucia déjà vu. Korzystając z Xiaomi 12 Lite właściwie na każdym kroku odnosiłam wrażenie, że mam do czynienia… z Samsungiem Galaxy A53 5G. Ta sama przekątna ekranu, podobnie wyglądający przód telefonu, matowa obudowa, ta sama półka cenowa – podobieństw jest tu zdecydowanie więcej niż różnic. Czy to źle? Czas to sprawdzić.
Specyfikacja Xiaomi 12 Lite:
- wyświetlacz AMOLED 6,55” Full HD+ (2400×1080 pikseli), 120 Hz, HDR10+, Gorilla Glass 5,
- Qualcomm Snapdragon 778G 2,4 GHz (6 nm) z Adreno 642L,
- 6 GB RAM (LPDDR4X),
- 128 GB pamięci wewnętrznej (UFS 2.2),
- Android 12 z MIUI 13,
- aparat główny 108 Mpix + ultraszerokokątny 8 Mpix f/2.2 120° + makro 2 Mpix f/2.4,
- aparat przedni 32 Mpix f/2.45,
- 5G,
- dual SIM,
- WiFi 802.11 a/b/g/n/ac/ax 2,4&5 GHz,
- GPS, A-GPS, GLONASS, Galileo, BeiDou, QZSS,
- Bluetooth 5.2,
- NFC,
- głośniki Dolby Atmos,
- czytnik linii papilarnych w ekranie,
- port podczerwieni (irda),
- akumulator o pojemności 4300 mAh, ładowanie 67 W,
- wymiary: 159,3 x 73,7 x 7,29 mm,
- waga: 173 g
Cena Xiaomi 12 Lite w momencie publikacji recenzji: 2199 złotych
Różowy nie taki straszny! Wprost przeciwnie
Jeśli jesteście czytelnikami Tabletowo już dłuższy czas, z pewnością znacie mój stosunek do różowego koloru. Nie lubię, ale toleruję. Gdy zobaczyłam na pudełku, że do testów Xiaomi 12 Lite przyszedł do mnie akurat w tej wersji kolorystycznej (konkretnie: Lite Pink), pomyślałam, że to świetny moment, by jednak zmienić zdanie (bo przecież tylko krowa tego nie robi).
Tymczasem ten róż (na zdjęciach prasowych wyglądający na pudrowy) okazał się nie taki zły, jak go diabeł (Kasia) malował(-a). Wszystko za sprawą tego, że obudowa modelu jest tak na dobrą sprawę mleczna i dość neutralna. Ale tylko do czasu, gdy nie odbija się w niej żaden promień światła. Wtedy zaczyna się zabawa.
I muszę przyznać, że ten nieszczęsny różowy (choć osobiście uważam, że to spore nadużycie, że Xiaomi tak nazwało ten kolor :D), przypadł mi do gustu. Ba! Korzystałam z 12 Lite przez ponad miesiąc i nie spotkałam żadnej osoby, która powiedziałaby, że jest brzydki. Wprost przeciwnie – wszystkim ta wersja kolorystyczna się podoba. Jest intrygująca, charakterystyczna, wyróżniająca się i w żadnym wypadku nie można o niej powiedzieć, że jest nudna. Przyciąga wzrok. Najbardziej lubię ten moment, gdy przez obudowę przechodzi gradient od żółtego do jasnofioletowego – wygląda to fenomenalnie. Swoją drogą, nie pamiętam, by kiedykolwiek zdarzyło mi się na tak długo zatrzymać przy kolorze jakiegoś sprzętu – dobra robota, Xiaomi!
Gdyby jednak ktoś potrzebował jednak czegoś innego, urządzenie to można nabyć również w klasycznym czarnym (Black) oraz jasnozielonym (Lite Green). Co jest fajne to fakt, że każdy z nich jest satynowy i nieprzesadnie zbiera odciski palców.
Xiaomi 12 Lite 5G jest jednym z tych smartfonów, w których znajdziemy płaskie ramki, przywołujące na myśl przede wszystkim iPhone’a. Zresztą, żeby nie szukać daleko, najnowszy flagowiec firmy, Xiaomi 13, również takowe ma (w przeciwieństwie do wersji Pro). Nie dajcie się jednak zwieść pozorom – krawędzie jedynie wyglądają na aluminiowe, w rzeczywistości wykonane są z tworzywa sztucznego, ale dobrej jakości.
Samej jakości wykonania telefonu nie mam nic do zarzucenia. Wszystkie elementy są ze sobą doskonale spasowane, konstrukcja zwarta, a przyciski odpowiednio wyczuwalne (choć musiałam się do nich nieco przyzwyczaić, bo są dość nisko osadzone w obudowie). Do tego dobrze leży w dłoni, nie jest też ani przesadnie duży (159,3 x 73,7 x 7,29 mm), ani ciężki (173 g).
Wypadałoby się jeszcze przyjrzeć zawartości poszczególnych krawędzi. Lewy bok pozostał pusty, natomiast na prawym mamy przyciski regulacji głośności oraz włącznik. Górna krawędź skrywa w sobie port podczerwieni, głośnik i jeden z mikrofonów, natomiast dolna – drugi głośnik, USB typu C, mikrofon oraz tackę na dwie karty nanoSIM. Zauważalny jest brak gniazda 3.5 mm jack audio i slotu kart microSD.
Skoro już wspomniałam o głośnikach, to od razu kilka słów na ich temat. Xiaomi 12 Lite jest urządzeniem ze średniej półki – podobnie jak jego system audio. Ciekawy jest fakt, że w telefonie za 2200 złotych otrzymujemy Dolby Atmos, system stereo, który poprawnie działa, i różne inne korektory. Mimo wszystko jednak ten telefon gra średnio. Mamy bardzo donośne wysokie tony, ale przy tym niesamowicie płaskie. To samo tyczy się tonów średnich. Basu całkowicie brak. Audio nie jest ani złe, ani dobre. Po prostu jest takie, jakiego można się spodziewać po telefonie w tej cenie.
Wyspa z aparatami wyglądem nawiązuje do bryły samego smartfona – jest jakby jego miniaturką z płaskimi krawędziami i zaoblonymi rogami. Ona sama nieco wystaje ponad poziom obudowy, natomiast dodatkowo same obiektywy górują nad nią, przez co – chcąc korzystać z telefonu, gdy ten leży na płaskiej powierzchni – trzeba się nastawić na jego bujanie się.
Xiaomi 12 Lite nie jest oficjalnie wodoszczelny (dopiero Xiaomi 13 i Xiaomi 13 Pro jako pierwsze smartfony tego producenta mogą się pochwalić IP68), ale sam slot kart nanoSIM jest uszczelniany – zresztą, przyjemną dla oka pomarańczową uszczelką.
Dopełnieniem całości jest przednia część telefonu, która prezentuje się doskonale. Raz, że wokół ekranu mamy cienkie ramki (jeśli nie są symetryczne, to różnica pomiędzy górną a dolną jest naprawdę znikoma), a dwa – jakość samego wyświetlacza jest po prostu świetna. A skoro już o nim mówimy, czas rozwinąć temat.
Wyświetlacz
Pisałam już, że wszyscy, którzy sięgali po różowego Xiaomi 12 Lite, byli pozytywnie zaskoczeni tym, jak wygląda jego obudowa. Ale równie istotny, a raczej jeszcze bardziej, jest odbiór przedniego panelu, czyli wyświetlacza, bo to on odpowiada przecież za jakość spędzanego z telefonem czasu. Ale – spokojnie – pod tym względem testowane urządzenie nie ma się czego wstydzić. Ten AMOLED-owy ekran na żywo sprawia doskonałe wrażenie i bardzo komfortowo się z niego korzysta.
Jeśli chodzi o technikalia, jest to ekran o przekątnej 6,55”, rozdzielczości 2400×1080 pikseli, częstotliwości odświeżania 120 Hz (w ustawieniach decydujemy się pomiędzy stałym 60 Hz lub 120 Hz), z HDR10+ i ochroną Gorilla Glass 5. Co więcej, domyślnie i fabrycznie na ekranie znajduje się folia ochronna.
Ekran Xiaomi 12 Lite charakteryzuje się doskonałymi, żywymi kolorami, wysokim kontrastem i świetnymi kątami widzenia. Choćbym chciała, w jego przypadku naprawdę nie mam się do czego przyczepić.
Pod względem jasności maksymalnej Xiaomi 12 Lite pokazuje się z dobrej strony. Co prawda ostatnio coraz trudniej o słoneczne dni, ale gdy jeszcze były, ekran dawał radę – przy czym mam pewne wątpliwości czy będzie tak samo w ostrym słońcu. Xiaomi deklaruje jasność na poziomie 500 nitów, a szczytową 950 nitów, więc nie powinno być źle. Jasność minimalna natomiast jest na takim poziomie, że nie razi w oczy podczas użytkowania telefonu nocą. Dodam też, że czujnik światła działa poprawnie – odpowiednio dopasowuje jasność do panujących wokół warunków oświetleniowych.
W ustawieniach wyświetlacza znajdziemy schematy kolorów (żywy, nasycony, oryginalny kolor oraz zaawansowane z możliwością ustawienia temperatury kolorów pod siebie). Jest też opcja dopasowywania kolorów do świata otoczenia.
Nie zabrakło także trybu czytania (filtra światła niebieskiego) oraz możliwości zmiany trybu jasnego na ciemny (to jedna z pierwszych rzeczy, jakie robię, gdy w moje ręce trafia smartfon z AMOLED-em).
Jeśli należycie do grona zwolenników Always on Display, z pewnością ucieszy Was fakt, że takowe rozwiązanie jest tu obecne i to z wieloma, jak to u Xiaomi przystało, opcjami personalizacji. Przy czym mam też smutną wiadomość – nie ma możliwości ustawienia działania AoD stale czy według harmonogramu. Może działać jedynie przez 10 sekund po podświetleniu ekranu. W tańszych smartfonach Xiaomi staje się to powoli normą.
Działanie, oprogramowanie
Już we wstępie wspomniałam, że Xiaomi 12 Lite pod bardzo wieloma względami przypomina mi Samsunga Galaxy A53 5G. Niestety, nie w każdym aspekcie to dobry znak. Być może pamiętacie, jak w recenzji konkurencyjnego modelu z Korei pisałam, że ma mniejsze lub większe problemy z działaniem. Nie wiem, jak Xiaomi to zrobiło, ale tutaj jest dokładnie tak samo.
Rozumiem, że Qualcomm Snapdragon 778G z Adreno 642L (czy też konkurencyjny Exynos 1280) nie jest flagowym procesorem, ale przecież o wielu tańszych smartfonach ze słabszymi jednostkami centralnymi nie pisałam właściwie nic złego o kulturze pracy. A tutaj zonk.
To nie tak, że smartfon ten działa źle lub wprawia w stan irytacji non stop. Co to to nie. Ale faktem jest, że spodziewałabym się po nim po prostu płynniejszej pracy. O ile otwieranie aplikacji i przełączanie się pomiędzy nimi z reguły jest szybkie i bezproblemowe, tak zdarza się, że trwa zdecydowanie dłużej niż powinno. Podobnie, a czasem jeszcze gorzej, bywa z wywoływaniem pasku adresowego w przeglądarce czy klawiatury ekranowej. Spodziewałam się płynniejszego działania.
Podobnie zresztą, jak działających powiadomień, które jednak skutecznie potrafiły uprzykrzać mi życie. Koronnym przykładem był pewien poniedziałek, podczas którego nagrywałam wideo na nasz kanał na YouTube – począwszy od napisania scenariusza, po nagrywanie przebitek i późniejszy montaż. Całość zajęła kilka godzin, po czym dopiero wtedy sięgnęłam po telefon. Nagle wszystkie powiadomienia spłynęły w jednej chwili.
I nie rozumiem tego ani trochę, bo w poprzednim smartfonie Xiaomi już naprawdę nie mogłam się przyczepić do opóźnień powiadomień, a tutaj znowu mam dokładnie te same problemy, co jakiś czas temu. W dodatku niezależnie od ustawień baterii i powiadomień… Nic mnie bardziej nie wkurza niż powiadomienia, które nie przychodzą na czas.
Na szczęście to jedyne mankamenty, które zapisały się w mojej historii użytkowania Xiaomi 12 Lite. Czasem pojawiał się komunikat o wykorzystaniu prawie całego RAM-u (którego jest tu 6 GB), co wskazywałoby na winowajcę wspomnianych przygód. Dodam jeszcze tylko, że smartfon w trakcie testów działał na Androidzie 12 z EMUI 13 i z łatkami bezpieczeństwa datowanymi na… tu spore rozczarowanie, 1 maja.
Jeśli chodzi o testy syntetyczne, Xiaomi 12 Lite 5G uzyskał wyniki sporo wyższe od wspomnianego przeze mnie ciągle konkurencyjnego Samsunga. Oto jego wyniki w najpopularniejszych benchmarkach:
- GeekBench 5:
- single core: 759
- multi core: 2682
- 3DMark:
- Sling Shot: 6257
- Sling Shot Extreme – OpenGL ES 3.1: 4941
- Wild Life: 2426
- Wild Life Extreme: 671
Nie mogłam sobie odmówić również sprawdzenia testowanego smartfona w stress-testach. Wynikło z nich, że utrzymuje wydajność na tym samym poziomie niezależnie od czasu użytkowania i intensywności. Co więcej, nie nagrzewa się też.
- Wild Life Stress Test: 2419 / 98,8% / 2448
- Wild Life Extreme Stress Test: 684 / 97,8% / 669
Zaplecze komunikacyjne
Rzadko kiedy trafiam na problemy z działaniem któregoś z modułów łączności i Xiaomi 12 Lite nie jest jednym z tych niechlubnych przypadków. Na jego wyposażeniu znajdziemy wszystko, czego moglibyśmy się spodziewać: 5G, dual SIM, dwuzakresowe WiFi 6, GPS, Bluetooth 5.2 i NFC. Brakuje eSIM, ale w tej półce cenowej to wciąż rarytas. Każdy z modułów działa poprawnie – nie wymaga to głębszej analizy.
Jakość połączeń telefonicznych zależna jest w dużej mierze od tego, jak dokładnie i blisko trzymamy telefon przy uchu. Normalnie raczej nie zwracam na to uwagi, ale w przypadku Xiaomi 12 Lite musiałam przykładać go do ucha bardziej starannie, pamiętając, by mikrofon był rzeczywiście w niewielkiej odległości od ust – w przeciwnym razie rozmówcy słyszeli mnie kiepsko. To z kolei może świadczyć o marnym (cichym?) mikrofonie. W drugą stronę problemów żadnych nie odnotowałam – wszystkich rozmówców słyszałam poprawnie. Dodam jeszcze tylko, że VoWiFi i VoLTE w T-Mobile działa bezproblemowo.
Xiaomi 12 Lite dostępny jest w Polsce tylko w jednej wersji pojemnościowej – 128 GB. Tak, dobrze czytacie, producent nie daje nam wyboru pomiędzy większą przestrzenią typu 256 GB (choć takowa dostępna jest na świecie), ani, tym bardziej, 512 GB. To też jest argument ku temu, by zastosować slot kart pamięci microSD, ale… tego też tu nie uświadczymy. Do naszej dyspozycji jest jedynie 128 GB pamięci, w dodatku w standardzie UFS 2.2.
Test CPDT pokazał następujące wyniki (pośredni z trzech pomiarów):
- szybkość ciągłego zapisu danych: 353,51 MB/s,
- szybkość ciągłego odczytu danych: 752,60 MB/s,
- szybkość losowego zapisu danych: 24,75 MB/s,
- szybkość losowego odczytu danych: 28,92 MB/s,
- kopiowanie pamięci: 4,12 GB/s.
Zabezpieczenia biometryczne
Tutaj standardzik – rozpoznawanie twarzy i czytnik linii papilarnych pod ekranem. Oba rozwiązania sprawdzają się w Xiaomi 12 Lite zupełnie poprawnie, ale nie idealnie – średnio raz na dziesięć prób jedno lub drugie z jakiegoś powodu albo nie chce zadziałać, albo rozpoznaje twarz / odcisk palca dłużej niż normalnie. A normalnie jest naprawdę szybko i sprawnie.
Warto, byście pamiętali, że rozpoznawanie twarzy oparte jest tutaj wyłącznie o przedni aparat, a nie skan przestrzenny, przez co o bezpieczeństwie nie ma tu mowy. Na szczęście jednak nie udało mi się oszukać tego zabezpieczenia zdjęciem wyświetlanym na drugim telefonie.
Czas pracy
Xiaomi 12 Lite nie ma najbardziej pojemnego akumulatora. Powiedziałabym nawet, że jest poniżej średniej, która oscyluje wokół 4500 mAh. Tutaj mamy 4300 mAh – pytanie zatem czy to wystarczająco?
Rozładowanie Xiaomi 12 Lite na WiFi w ciągu jednego dnia jest bardzo trudnym zadaniem. Właściwie udało mi się to wyłącznie raz i to tylko dlatego, że spędziłam z jelitówką dzień w łóżku, a potrzebowałam pracować – wtedy udało mi się dobić do 7 godzin SoT, mając jeszcze 13% zapasu. To naprawdę zacny wynik!
Standardowo w ciągu dnia na WiFi miewałam 3,5-4,5h SoT i zapas 40-50%, przy czym i tak warto podładować telefon przez noc lub rano, bo telefon rozładowywał się kolejnego dnia wczesnym popołudniem.
Na danych mobilnych jest jednak gorzej. Okolice 3-5 godzin SoT to maks możliwości tego telefonu. Wieczorem nie ma mowy o zapasie – chyba, że w postaci zaledwie kilkunastu procent na dobitkę w jakiejś szybkiej gierce przed snem.
Xiaomi 12 Lite wspiera ładowanie przewodowe 67 W i, niestety, nie obsługuje ładowania indukcyjnego. Proces ładowania dołączaną do zestawu ładowarką trwa dokładnie 42 minuty. Po pierwszych 10 minutach na ekranie telefonu pojawia się 36%, a po kolejnych 12 (w sumie 22 minutach) – 71%.
Aparat
Xiaomi 12 Lite ma trzy aparaty – główny 108 Mpix, ultraszerokokątny 8 Mpix f/2.2 120° oraz makro 2 Mpix f/2.4, z czego ostatni mógłby w ogóle nie istnieć. Raz, że jego przydatność jest właściwie żadna (bo jakościowo leży), a dwa – ile zdjęć makro robicie w ciągu miesiąca? Ja… maksymalnie jedno. A skoro to już mamy ustalone, przejdźmy do konkretów, bo jest o czym mówić.
Domyślnie fotografie robione są w 12 Mpix, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by przełączyć się na tryb pełnych 108 Mpix. Przy czym rośnie waga zdjęć (potrafią ważyć 10-20 Mpix), a jakościowo te 12 Mpix są przyjemniejsze dla oka.
Swego czasu to o zdjęciach ze smartfonów Samsunga można było mówić, że charakteryzują się mocno nasyconymi kolorami. Tymczasem podobnie jest w Xiaomi 12 Lite. Gdybym jednak miała podsumować całokształt możliwości fotograficznych tego modelu, powiedziałabym, że jest naprawdę zupełnie nieźle.
Główny aparat bardzo fajnie wyostrza elementy na pierwszym planie, tworząc naturalne rozmycie za nimi (bokeh jest naturalny, nieprzesadny, miły dla oka). Z samym ostrzeniem Xiaomi 12 Lite nie ma problemu, aczkolwiek ten pojawia się w momencie, gdy chcemy zrobić zdjęcie na szybko – często efektem będzie rozmazanie docelowego ujęcia. Przy czym nie powinno to nikogo dziwić – brak optycznej stabilizacji obrazu (OIS) może dawać się we znaki.
To, czego bym sobie życzyła, to nieco lepsze działanie HDR-u. Brakuje mi też nieco większej przestrzeni tonalnej i momentami też szczegółowości.
Maksymalny zoom jest 10-krotny. Pośrednie wartości nie popisują się doskonałą jakością, bo już nawet przy 2-krotnym zoomie (który wciąż jest cyfrowy, optycznego tu nie uświadczymy) widać spadek szczegółowości. Jest akceptowalnie, ale to tyle. A im dalej w las, tym gorzej. Przy czym w tej półce cenowej to raczej żadne zaskoczenie.
Ultraszeroki kąt to już nieco inny temat. Porównując zdjęcia z głównego oczka i z ultraszerokiego od razu rzucają się trzy rzeczy, oczywiście poza szerszym kadrem ujętym na zdjęciu: mniej detali / sporo niższa szczegółowość, nieco mniejszy kontrast i miejscami lekkie, a innym razem większe, odbieganie kolorem. Przy czym, przyznaję, i tak zdjęcia te prezentują się w porządku.
W nocy fotografować w trybie automatycznym nie polecam, bo zdjęcia wychodzą po prostu ciemne, choć niektórzy powiedzą, że klimatyczne ;) Tryb nocny sprawę polepsza, w efekcie czego otrzymujemy naprawdę nieźle wyglądające zdjęcia – co ważne i dla niektórych może okazać się zaskakujące, również w ultraszerokim kącie.
I trochę pionowych:
Selfie są w porządku – spokojnie nadają się do publikacji w social media. Do naszej dyspozycji jest oczywiście tryb portretowy, którego efektem rozmycia możemy sterować. Radzi sobie nieźle – możecie to zresztą zobaczyć poniżej:
A co z wideo? Smartfony za ok. dwa tysiące złotych zupełnie nieźle nagrywają wideo za dnia, gorzej po zmroku. I dokładnie z taką sytuacją mamy tutaj miejsce. Co więcej, rzadko kiedy zdarza się, że oferują nagrywanie w 4K w 60 klatkach na sekundę i tego również tutaj nie uświadczymy – maks możliwości to 4K 30 fps. Szkoda.
Z punktu widzenia osób, które chciałyby kręcić wideo przy użyciu Xiaomi 12 Lite najważniejsza będzie informacja, że szybko ostrzy, przy czym czasem dwukrotnie – oznacza to, że zanim złapie ostrość na danym obiekcie, łapie ją, traci i łapie ponownie. Nie jest to nagminne, ale występuje na tyle często, że muszę o tym wspomnieć. Podobnie jest zresztą, w chwili, gdy wiele obiektów pojawia się w kadrze jednocześnie lub bezpośrednio po sobie – telefon nie jest w stanie zdecydować się, gdzie ma być ostrość, w efekcie czego ostrość po prostu się gubi.
Pomijając to, jakość nagrań jest w porządku – odwzorowanie kolorów jest poprawne, szczegółowość również. Gorzej sytuacja wygląda po zmroku, kiedy to wyraźnie widoczne jest ziarno, wpływające na odbiór nagrań. Pozostaje jeszcze kwestia stabilizacji – podczas chodzenia daje sobie zupełnie nieźle radę, obraz nie faluje ani nie drży.
Z rzeczy technicznych warto jeszcze wiedzieć, że:
- nagrywanie ultraszekim kątem możliwe jest maksymalnie w Full HD 30 fps, co oznacza, że nagrywając w 4K nie ma możliwości przełączania się na ultraszeroki kąt,
- podczas nagrywania ultraszerokim kątem maksymalny dostępny zoom to 6x,
- wśród dodatkowych trybów są takie, jak videoblog czy efekt filmowy, które pozwalają na łatwiejsze tworzenie kreatywnych treści,
- przedni aparat nagrywa maksymalnie w Full HD 60 fps (a podczas nagrywania nie ma opcji przełączania się pomiędzy przednim a głównym aparatem).
Podsumowanie
Niniejszą recenzję rozpoczęłam od przywołania Samsunga Galaxy A53 5G i porównaniem z tym modelem wypadałoby ją zakończyć (mając na uwadze, że kosztuje ok. 1699 złotych). Samsung może się pochwalić normą odporności IP67 i slotem kart microSD (hybrydowy dual SIM, ale za to ma starszą wersję Bluetooth (5.2 vs 5.0) oraz WiFi (5 vs 6). Co jednak ważne, wyposażony jest w akumulator 5000 mAh (vs 4300 mAh), przy czym o wolniejszym ładowaniu (25 W vs 67 W) niż to, jakie znajdziemy w Xiaomi 12 Lite. Do tego w Xiaomi miłym dodatkiem jest port podczerwieni i fakt, że jest sporo lżejszy.
Abstrahując już od brata z innego ojca, Xiaomi 12 Lite kosztuje aktualnie 2199 złotych i to jest jego największy problem. Odnoszę jednak wrażenie, że ostatnio w większości recenzji się powtarzam – bo faktem jest, że aktualnie mamy do czynienia z sytuacją, w której praktycznie każdy sprzęt jest dużo droższy niż byłby jeszcze rok temu.
Czy Xiaomi 12 Lite jest smartfonem wartym uwagi? Niewątpliwie tak. Polujcie na promocje – jeśli traficie go o kilka stówek taniej, może to być naprawdę fajny wybór. Zwłaszcza, że nie jest to sprzęt o nudnym wyglądzie – będzie wam się podobał przez naprawdę długi czas.
Brakuje mi tutaj trochę tego IP67, ale Samsung wyszedł przed szereg – w tej półce cenowej to raczej rzecz niespotykana.