Recenzja Xbox Series S po 3 miesiącach – mistrz kompromisu

Z pełną oceną niektórych urządzeń lepiej niekiedy zaczekać. Konsole stacjonarne, jako sprzęty z wyjątkowo długim czasem życia (około 7-8 lat), moim zdaniem się do nich zaliczają. Czy po trzech miesiącach użytkowania Xbox Series S czuję się już na siłach z oceną tej konsoli? Myślę, że tak, choć… niewiadomych nadal jest tu sporo.

Pod koniec września zeszłego roku, gdy wystartowały przedsprzedaże na konsole nowej generacji, stanąłem przed wyborem – Xbox Series S czy Xbox Series X. PlayStation 5, ze względu na swoje gabaryty, wygląd i to, że posiadam PlayStation 4, nie był brany w ogóle pod uwagę przy zakupie konsoli na start generacji. Z nabyciem nextgena Sony wstrzymam się do rynkowej premiery wersji Slim lub Pro.

Wybór więc pozostał pomiędzy urządzeniami Microsoftu, gdzie w końcu postawiłem na tańszą propozycję „zielonych”. Nie ukrywam, wybór ten był dla mnie dość trudny głównie dlatego, że taka konsola jak Xbox Series S (tj. drugi, słabszy model konsoli na start generacji) nigdy wcześniej nie pojawił się na rynku.

Był to więc trochę skok w nieznane, ale po pierwszym kwartale mogę powiedzieć jedno – nie żałuję tego zakupu i z ogromnym optymizmem patrzę w przyszłość!

Xbox Series S w Media Expert

Specyfikacja Xbox Series S na tle konkurencji

Series S jest strasznie dziwną konsolą, patrząc na jej specyfikację. Jest to urządzenie niezaprzeczalnie słabsze pod względem mocy od swojego większego brata, Xboksa Series X. Jest to również mniej wydajna konsola od swojego konkurenta – PlayStation 5 Digital Edition, ale warto tu od razu zaznaczyć, że „S-ka” jest równocześnie o kilkaset złotych tańsza od kontrpropozycji Sony. Ba, pod względem osiągów GPU, mniejszy Xbox jest wolniejszy nawet od… zeszłogeneracyjnego Xbox One X!

Jest to jednak zarazem pełnoprawna konsola nowej generacji, która ma niezwykle szybki dysk SSD, wsparcie dla nowoczesnej technologii ray tracingu, a także bardzo wydajne CPU. I to właśnie przez to wszystko, Xbox Series S jest bardzo dziwną konsolą, która – w mojej opinii, dzięki swojej bardzo przystępnej cenie – ma szansę chociaż trochę namieszać na rynku.

Spójrzmy teraz na suche liczby recenzowanego tu sprzętu i zestawmy je z innymi konsolami.

Xbox OneXbox One XXbox Series SXbox Series XPlayStation 5
Digital Edition
PlayStation 5
CPUAMD Jaguar
1.75 GHz
AMD Jaguar Evolved
2.3 GHz
AMD Zen 2
3.6 GHz
AMD Zen 2
3.8 GHz
AMD Zen 2
3.5 GHz
AMD Zen 2
3.5 GHz
GPU1.3 TFLOPS6 TFLOPS4 TFLOPS12.15 TFLOPS10.28 TFLOPS10.28 TFLOPS
RAM8 GB DDR312 GB GDDR510 GB GDDR616 GB GDDR616 GB GDDR616 GB GDDR6
Dysk500 GB HDD1 TB HDD512 GB SSD1 TB SSD825GB SSD825GB SSD
Napęd Blu-Raytaktaknietaknietak
Cena
(w dniu premiery)
399 dolarów
ok. 1699 złotych
499 dolarów
2199 złotych
299 dolarów
1349 złotych
499 dolarów
2249 złotych
399 dolarów
1849 złotych
499 dolarów
2299 złotych

Wygląd

Jestem fanem minimalizmu, jeśli chodzi o mieszkania i ich wystrój. Pewnie to dlatego Xbox Series S (a także poniekąd Series X) od razu wpadł mi w oko. Bryła tej konsoli jest niezwykle prosta i elegancka, nie rzuca się tak bardzo w oczy, jak fikuśna obudowa PlayStation 5, która nawet nie zmieściłaby się do mojej półki pod telewizorem przez swoje ogromne gabaryty.

Xbox Series S kontra podstawowy model PlayStation 4.

A Xbox Series S mieści się tam bez żadnego problemu, zostawiając jeszcze sporo wolnego miejsca. To zasługa bardzo małym wymiarów konsoli: 275 × 65 × 151 milimetrów, przy wadze poniżej dwóch kilogramów. To sprawia, że konsolę bardzo łatwo zabrać np. na domówkę czy do dziewczyny, co sam kilka razy wykorzystałem.

Na plus również zintegrowany w obudowie zasilacz, co sprawia, że do konsoli podpinamy jedynie sam kabel zasilający, który również nie zajmuje dużo miejsca.

Bardzo spodobała mi się śnieżnobiała biel konsoli, ale nie ma co ukrywać, że Series S aż prosi się o jakieś specjalne limitowane wersje kolorystyczne. Czarna, metalowa „kratka wentylacyjna” na jednej ze ścianek konsoli, jest tu jedynym znaczącym „ozdobnikiem”.

Z przodu znajdziemy mały, świecący na biało przycisk włączający konsolę (oczywiście w kształcie logo Xboksa), pojedynczy port USB, a także guzik do parowania kontrolera – trochę żałuję, że nie umieszczono tego ostatniego z tyłu, ponieważ dość rzadko się z niego korzysta.

Na tyle znajdziemy wejście dla wspomnianego wcześniej kabla zasilającego (standardowa ósemka, jak chociażby do PS4), dwa dodatkowe porty USB, RJ-45, wejście na specjalne karty z dodatkowym dyskiem (o tym potem) i oczywiście wyjście HDMI.

W zestawie z konsolą znajdziemy wysokiej klasy kabel HDMI, który pozwoli na korzystanie z konsoli w najwyższej możliwej obsługiwanej przez urządzenie rozdzielczości i aż 120 HZ. Moim zdaniem jest tu więc wszystko, co najważniejsze, choć nie pogardziłbym wyjściem optycznym audio.

Całościowo konsola prezentuje się moim zdaniem świetnie, a takie detale, jak małe dodatkowe dziurki wentylacyjne na obudowie czy mały napis „Hello from Seattle” na dole konsoli, tylko dodają jej uroku. Jednak to, co zaskoczyło mnie chyba najbardziej (i zaskakuje do tej pory), to fenomenalna kultura pracy.

Kultura pracy

Xbox Series S (tak samo, jak Xbox Series X i PlayStation 5), jest praktycznie bezgłośny. W „S-ce” nie znajdziemy napędu optycznego, co z miejsca sprawia, że podczas grania urządzenie nie wydaje żadnych dźwięków związanych z pracą płyty. A sam wentylator schowany za wspomnianą wcześniej czarną osłonką, również nie wydaje praktycznie żadnych dźwięków – pomimo swoich całkiem dużych gabarytów.

Nawet podczas długich i wymagających sesji przy takich grach, jak Watch Dogs Legion czy The Medium, konsola wydawała z siebie tylko cichutki szum pracy wentylatora, który był słyszalny dopiero po znacznym zbliżeniu się do niego. Miła odmiana po głośnym wyciu podstawowego modelu PlayStation 4!

Można więc by założyć z góry, że konsola odbije to sobie na wysokiej temperaturze – nic bardziej mylnego! Wentylacja konsoli jest zaprojektowana w taki sposób, że urządzenie przez większość czasu pozostaje chłodne lub tylko delikatnie ciepłe.

Jedynie czarna metalowa kratka skrywająca wentylator, czasem mocniej się nagrzewała, ale nawet po 6-godzinnym maratonie w grze wieloosobowej w Gears 5 w 120 klatkach nie mogłem powiedzieć, że jest nazbyt gorąca. Kulturę pracy zaliczam więc konsoli na piątkę z plusem!

Kontroler

Zaskoczony jestem również padem do nowego Xboksa, choć tu już nieco mniej pozytywnie. Na papierze, wydawał mi się on spełnieniem marzeń – i rzeczywiście, w większości przypadków jest to kontroler bardzo dobry, który udanie kontynuuje schedę swoich poprzedników.

Urządzenie świetnie leży w dłoni, a wypustki znajdujące się na jego tylnej części, a także na spustach i bumperach, zapewniają świetną przyczepność.

Przyciski mają satysfakcjonujący klik, wibracje prawidłowo odgrywają swoją rolę, a zmiany w postaci nowego krzyżaka czy przycisku Share zaliczam na plus. Świetne są również same gałki, ze specjalną chropowatą fakturą na krawędziach, co zapewnia zaskakująco dużą precyzję w wymagających grach.

Fakt, DualSense jest znacznie bardziej zaawansowany technologicznie, ale ja paradoksalnie bardziej preferuję Xboksową ewolucję niż rewolucję PlayStation. Choć to jest oczywiście kwestia w pełni subiektywna.

Mam jednak do kontrolera Xbox Series S i X jedno małe „ale” – a mianowicie chodzi mi o jakość wykonania. Ta stoi „tylko” na dobrym poziomie, pozostawiając tu pewien spory margines.

Po mocniejszym ściśnięciu kontrolera czuć, że nie wszystko jest tu perfekcyjnie spasowane, a nawet słychać nieprzyjemny dźwięk luźnego plastiku. Pomiędzy szpary łączeń dostaje się sporo brudu, a silniki odpowiadające za wibracje są zaskakująco głośne, co realnie przeszkadzało mi podczas nocnego grania.

Może wymagam zbyt wiele, w końcu to jedynie podstawowy model kontrolera dołączonego do konsoli, ale jednak oczekiwałem od nowego pada Xboksa nieco więcej, tym bardziej po bardzo wysokiej jakości wykonania samej konsoli.

Nie jest źle, wydaje mi się, że jest to nawet wyższy poziom niż w Xboksie One, ale i tak do DualSense w PlayStation 5 jest tu daleko – co nie oznacza, że z kontrolera Xboksa źle mi się korzysta. Dużą przewagą nad kontrolerem PS5 jest zastosowanie w padzie Xboksa zwykłych baterii AA, które dają Wam pełną dowolność, jeśli chodzi o używanie kontrolera na swój sposób.

System

W kontrolerze zauważyć można tylko lekką ewolucję względem poprzedniej generacji – w przypadku systemu, zmian szukać możecie już na próżno. No może nieco przesadzam, ale na pierwszy, drugi, a nawet i trzeci rzut oka, system Xboksa One i Xboksa Series nie różnią się praktycznie niczym, jeśli chodzi o wygląd.

Ja zaliczam to na plus, bo mnie OS z Xboksa One przekonuje, jest ładny, dość szybki i pozwala na sporo personalizacji, stąd też nie uważam, żeby system ten potrzebował jakichś większych zmian. Więcej różnic znajdziemy za to „pod maską”, a mowa tu głównie o niezwykle przydatnej technologii Quick Resume.

Dzięki Quick Resume możemy „żonglować” pomiędzy kilkoma odpalonymi w tle grami. Znudziła ci się misja w Minecraft Dungeons? To przy pomocy paru kliknięć znaleźć możesz się w ułamku sekund, w środku wcześniej rozpoczętego meczu w FIFA 21. Dla mnie jest to mała rewolucja, coś, co pozwala zaoszczędzić masę czasu i ułatwia korzystanie z konsoli, gdy w domu gra na Xboksie kilka osób.

Niestety, wrażenie psuje dysk konsoli. Na pudełku widnieje informacja, że Xbox Series S jest wyposażony w nośnik o pojemności 512 GB, ale do naszej dyspozycji tak naprawdę oddano niewiele ponad 360 GB. Dość skromna liczba, ale mi paradoksalnie ona nie przeszkadzała i pozwalała na zainstalowanie około 20-25 gier, zarówno dużych produkcji AAA, jak Gears 5 czy Call of Duty Warzone, jak i mniejszych tytułów aż po indyki.

W ciągu tych trzech miesięcy nie miałem więc problemu z małą ilością miejsca na dysku, ale to najprawdopodobniej jest zasługa tego, że mam w zwyczaju grać maksymalnie w 3 gry jednocześnie, przechodząc je i kasując po ukończeniu. Jeśli jednak Wy macie inną kulturę grania, to z pomocą przychodzą Wam specjalne karty rozszerzające pamięć… te jednak są skrajnie nieopłacalne.

Karta rozszerzeń od firmy Seagate o pojemności 1 TB kosztuje… prawie tysiąc złotych. To dużo, nawet bardzo, zestawiając to z ceną samej konsoli. Alternatywnie możemy wspomagać się zewnętrznym i tańszym dyskiem twardym na USB, na którym instalować możemy gry ze zeszłych generacji – a tych na razie na konsoli jest najwięcej.

Możliwości w grach w teorii i praktyce

A jak już przy grach jesteśmy, to zatrzymajmy się przy nich na dłuższą chwilę – w końcu to najważniejszy element konsoli. Z recenzją Xboksa Series S wstrzymywałem się głównie z jednego powodu – niewiadomym było, jak konsola ta sprawdzi się w praktyce po nieco dłuższym czasie.

Po trzech miesiącach nadal nie mogę Was zapewnić w 100%, jak będzie wyglądać pełna przyszłość „S-ki”, ale patrząc na dotychczas wydane już gry, śmiem twierdzić, że wcale nie będzie aż tak źle, jak początkowo mogło się wydawać.

W teorii Xbox Series S pozwala na odpalenie gier w rozdzielczości do 1440p, w maksymalnie 120 FPS. Co, jak się okazuje, jest… kłamstwem, bo niektóre gry odpalimy nawet w wyższej rozdzielczości, są to jednak pojedyncze przypadki, jak – chociażby – The Falconeer.

Star Wars Jedi: Upadły Zakon – Xbox Series S

Obecnie w większości sytuacji zadowolić musimy się grami w 1080p, jednak – co mnie bardzo cieszy – najczęściej rozdzielczość ta spotykana jest w duecie z 60 FPS, co staje się (nareszcie!) konsolowym standardem. Parę gier oczywiście odtwarza się w natywnym 1440p, jak chociażby Gears Tactcis (i to w 60 FPS!), ale to też nie jest jakoś szczególnie częste.

Największym zaskoczeniem jest dla mnie liczba gier, które pozwalają na rozgrywkę w 120 FPS. Kiedy kilka miesięcy temu zmieniałem monitor na taki z obsługą 120 HZ i 1440p, raczej nie robiłem tego z myślą o Xbox Series S, bo pewny byłem, że wykorzysta to tylko garstka gier. Jak się jednak okazało – rzeczywistość jest inna.

Call of Duty Warzone – Xbox Series S z podpięta klawiaturą i myszką.

Call of Duty Warzone, Gears 5, Fortnite, DiRT 5, Ori and the WIll of the Wisps, The Touryst, Rocket League, Tom Clancy’s Rainbow Six Siege… i jeszcze kilka innych gier, których nie miałem przyjemności sprawdzić. Wszystkie te wymienione gry śmigają w 120 FPS na Xbox Series S, co – powiem szczerze – nie mieści mi się w głowie! To w końcu konsola za tylko 1350 złotych!

A takie Gears 5 nie dość, że działa w tych 120 FPS, to przy okazji wygląda jeszcze świetnie, nie obniżając jakoś bardzo detali i rozdzielczości – a czego by nie mówić, w rozgrywce wieloosobowej, większa liczba klatek na sekundę robi ogromną różnicę.

via GIPHY

To samo w Call of Duty Warzone, które jest teraz znacznie płynniejsze, przez co tytuł ten zyskuje na dynamiczności. Gra Activision obniża jednak dość mocno w tym trybie detale graficzne, by uzyskać płynne 120 FPS – jest to jednak bardzo zdrowy i zrozumiały dla mnie kompromis.

Ciekawym przypadkiem jest również DiRT5, które pozwala nam na wybór, w jakiej rozdzielczości chcemy grać. Do wyboru mamy tu trzy opcje: 720p i 120 FPS, 1080p i 60 FPS (lepsza grafika) lub 1440p i 60 FPS (z mniejszą ilością detali). Świetna sprawa, która pozostawia graczowi wybór, co również jest coraz częstsze. W wielu nowych grach możemy wybierać czy naszym priorytetem jest wysoka rozdzielczość, czy większa liczba klatek.

Choć nie tylko w nowych, bo duża część starszych gier z Xboksa One dostaje specjalne aktualizacje wydajnościowe i graficzne z myślą o nextgenach. Dzięki temu nadrobiłem Star Wars Jedi: Fallen Order w płynnych 60 FPS – gdzie na zeszłej generacji liczyć mogłem na zaledwie 30 klatek na sekundę.

Z radością przyjmuję też szybsze ekrany wczytywania, dzięki zastosowaniu w Xbox Series S dysku SSD, który przyśpiesza ładowanie wszystkich gier, nie tylko tych specjalnie zaktualizowanych z myślą o nowej generacji.

Z grami multiplatformowymi (wydawanymi na obie generacje Xboksa i PlayStation) również jest całkiem nieźle. W Watch Dogs Legion na Xbox Series S zobaczyć możemy świetnie wyglądający ray tracing, a w Assassin’s Creed Valhalla czy Hitman 3 zobaczymy już 60 klatek na sekundę, a nie 30, jak na PS4 i Xbox One.

Co jednak z grami TYLKO na Xbox Series S|X? Tych nie ma zbyt dużo – tak prawdę mówiąc, na razie jest tylko jeden tytuł stworzony wyłącznie na nową generację Xboksów, z pominięciem Xbox One. Jest to polskie The Medium, które jednak nie jest najlepszym przykładem, jeśli chodzi o kwestię wykorzystania mocy nowych konsol Microsoftu.

Tytuł ten nie dość, że chodzi na Xbox Series S w dynamicznej rozdzielczości 1080p, to liczyć w nim możemy tylko na 30 klatek na sekundę (tak samo zresztą, jak na Series X). Moglibyście tu powiedzieć, że „dla wodotrysków w postaci ray tracingu warto przymknąć na to oko”… ale nie, ray tracing znajdziemy tylko na „X” i drogich PC.

The Medium jest więc dość kiepskim przykładem gry na nową generację konsol, nijak mając się do prawdziwej wydajności tych urządzeń. Do prawdziwego pokazu możliwości Xbox Series S i X musimy niestety jeszcze trochę poczekać, gdy Microsoft zacznie wydawać swoje ekskluzywne gry z myślą tylko o nowej generacji.

Zdjęcie z dziadkiem ;)

Na koniec wspomnę jeszcze o wstecznej kompatybilności. Jak pisałem, Xbox Series S jest w pełni kompatybilne z Xboksem One (z podstawową wersją konsoli, niestety nie z One X), ale również znajdziemy tu częściowe wsparcie dla Xboksa 360, a nawet oryginalnego pierwszego Xboksa!

Nie ma tu oczywiście mowy o pełnej bibliotece gier wszystkich generacji Xboksa, ale największe i najbardziej kultowe tytuły znajdziemy w Microsoft Store i to w bardzo korzystnych cenach. Ba, dużo gier z 360-tki i pierwszego Xboksa znajduje się w abonamencie Xbox Game Pass. I może do subskrypcji teraz właśnie przejdziemy.

Xbox Game Pass

Największym atutem Xboksa Series S, jak i w ogóle całej rodziny konsol Xbox, jest Xbox Game Pass. Ten abonament to bez wątpienia największa karta przetargowa Microsoftu, która stanowi w mojej opinii realne zagrożenie dla PlayStation w przyszości. Oczywiście, jeśli bardziej cenicie sobie ekskluzywne gry Sony, to oferta Xbox Game Pass może Was nie zainteresować – nie zapominajmy jednak o „casualowych” graczach, którzy stanowią dużą część rynku.

Przyznać też muszę, jako fan konsol i gier od PlayStation, że nawet mnie powoli przekonuje podejście Microsoftu do gamingu w postaci abonamentu. W cenie 339 złotych (!!!), jakie przychodzi nam obecnie zapłacić za gry na PS5 (takie, jak chociażby odświeżone Demon’s Souls), możemy wykupić ponad 8 miesięcy abonamentu Xbox Game Pass na Xboksie, dzięki któremu możemy ograć takie hity, jak Star Wars Jedi: Fallen Order, Forza Horizon 4, Gears 5, Wiedźmin 3, Control, Doom Eternal czy chociażby niedawno dodane do usługi XGP premierowe The Medium.

W przeszłości w Xbox Game Pass pojawiły się dodatkowo na parę miesięcy takie hity, jak Grand Theft Auto V czy Red Dead Redemption 2 – czyli naprawdę duże i wysoko oceniane tytuły. Z taką biblioteką gier, w takiej cenie, Xbox staje się coraz bardziej interesującą ofertą nie tylko dla „casuali”, ale i dla bardziej hardcore’owych graczy.

Pełną listę gier dostępnych w Xbox Game Pass znaleźć możecie na stronie Microsoftu.

Ja sam od samego początku opłacam nieco droższy abonament Xbox Game Pass Ultimate, który wzbogaca moją konsolę o Xbox Live Gold (czyli tryb wieloosobowy i dodatkowe gry), a także sprawia, że dostęp do biblioteki gier usługi mam także na PC i smartfonie z Androidem. Z takim zestawem gier trudno powoli mi znaleźć czas, by w ogóle zaglądać na inne konsole – a z pewnością takich graczy, jak ja, jest coraz więcej.

Podsumowanie – warto kupić?

Xbox Series S to sztuka kompromisu. A jak dobrze wszyscy wiemy, zadowalający kompromis bardzo trudno osiągnąć – Microsoft w mojej opinii tego dokonał. Dzięki temu właśnie Xbox Series S jest naprawdę udaną konsolą, którą mogę z czystym sumieniem polecić i która będzie dobrym wyborem dla większości graczy.

No właśnie, większości, ale z pewnością nie dla wszystkich, bo jeśli należycie do gamingowych entuzjastów i zależy Wam na najwyższej możliwej jakości, jeśli chodzi o grafikę w grach – to spojrzałbym w stronę droższego Xboksa Series X, PlayStation 5 lub highendowego PC.

Jeśli jednak zależy Wam przede wszystkim na tanim urządzeniu, na którym przez najbliższych 7-8 lat zagracie w najnowsze tytuły w zadowalającej, lecz nie topowej grafice – to Xbox Series S jest dobrym kierunkiem. A jeśli dokupicie jeszcze do konsoli abonament Xbox Game Pass… to pod względem opłacalności śmiem twierdzić, że nie znajdziecie nic lepszego.

Ja swojego wyboru nie żałuję i jestem pewny, że Series S będzie mi towarzyszył przez całą dziewiątą generację konsol – pewnie z czasem dołączy do niego PlayStation 5 Slim i następca Switcha, ale – jak na razie – nie potrzebuję nic więcej.

No, może oprócz większej ilości wolnego czasu, by nadrobić wszystkie gry znajdujące się w Xbox Game Pass ;)

Xbox Series S
Xbox Series S jest pokazem udanej sztuki kompromisu. Jest to świetna tania konsola dla znakomitej większości graczy, dla których priorytetem są niskie koszta grania, a nie najwyższa jakość grafiki. W połączeniu z abonamentem Xbox Game Pass, konsola Xbox Series S staje się jednym z najbardziej opłacalnych sposobów na granie w nowe gry wideo.
Zalety
Minimalistyczny wygląd
Wysoka jakość wykonania
Fenomenalna kultura pracy
Wsparcie dla ray tracingu
Realne odpalanie niektórych gier w 120 FPS
Smart Delivery i Quick Resume
Niezły kontroler...
...i pełne wsparcie dla kontrolerów zeszłej generacji
Bardzo szybki dysk SSD
Opcjonalny abonament Xbox Game Pass
Kompatybilność wsteczna ze wszystkimi poprzednimi generacjami Xboksa
Wsparcie dla multimediów do rozdzielczości 4K
Niska cena
Wysoka wydajność...
Wady
...której jednak trochę brakuje do pozostałych konsol
Wsteczna kompatybilność tylko z podstawowej wersji Xboksa One
Mała pojemność dysku
8.5
Ocena
Gdzie kupić?
Exit mobile version