Akumulator
Wydawać by się mogło, że akumulator o pojemności 2500 mAh przy ekranie o przekątnej 5,5” to prosty sposób na porażkę. Pamiętajcie jednak, że ten wyświetlacz ma rozdzielczość HD (a nie wyższą), a za działanie całości nie odpowiada jakiś super wydajny układ, przez co całość jest mało energochłonna.
W rzeczywistości Wiko Robby działa średnio dzień (w niektórych scenariuszach użytkowania mógłby nawet dwa, ale w trybie czuwania dość szybko ulatują mu procenty baterii), z czego na włączonym ekranie 3-4,5 godziny – w zależności od włączonych modułów (im jest ich więcej i częściej eksploatowane, tym smartfon rozładowuje się szybciej).
Pełne ładowanie Robby ładowarką dołączaną do zestawu (5V 1A) trwa 2,5 godziny.
Aparat
Jak przystało na dzisiejsze standardy, Wiko Robby ma dwa aparaty. Główny, 8 Mpix, nagrywa wideo w 1920 x 1080 pikseli, natomiast frontowy – 5 Mpix – 640 x 480 pikseli.
Jak na smartfon za 500 złotych wydaje mi się, że jakość zdjęć, jaką oferuje Wiko Robby, jest bardziej niż dobra. Fotografie wykonane w dzień mogą się podobać – kolory prezentują się nieźle (choć w wielu przypadkach są przejaskrawione/zbyt nasycone), szczegółowość pozostaje na dobrym poziomie, a i nie ma problemów z ostrością fotografowanych obiektów. W nocy jest już jednak sporo gorzej – widoczny jest szum, zdjęcia są w sporej części nieostre, ogólnie pozostawiają wiele do życzenia.
Przednia kamerka radzi sobie nieźle, choć w jej przypadku na uwagę zasługuje przede wszystkim frontowa dioda doświetlająca. Muszę Wam powiedzieć, że jest to zdecydowanie jedna z większych zalet testowanego smartfona. Dzięki niej widać nas na zdjęciach, na których nie było na to szans bez użycia lampy – za przykład niech posłuży widok mojej facjaty na tle praskiej panoramy. Nieźle, co?
Sama aplikacja aparatu nie należy do moich ulubionych – wygląda na strasznie przestarzałą. Funkcje oferuje dokładnie te same, co w innych smartfonach. Po prawej stronie: spust migawki aparatu, nagrywanie wideo i przejście do galerii. Po lewej: zmiana aparatu głównego na frontowy i odwrotnie, ustawienia lampy (automatyczna, włączona/wyłączona, latarka), tryby (normalny, upiększanie twarzy, sportowy, HDR, nocny, panorama). Wśród trybów jest też, co jest dość zaskakujące, profesjonalny, z możliwością ustawienia takich parametrów, jak ekspozycja, ostrość, ISO (100 – 1600), balans bieli i nasycenie.
Wchodząc w ustawienia wita nas widok przełączników: dotknij, by zrobić zdjęcie, zdjęcie uśmiechem, dźwięk migawki, zapis lokalizacji, samowyzwalacz, linie siatki, rozmiar zdjęcia (8, 5 lub 4 Mpix), jakość wideo (1080p, 720p lub 480p) oraz brak opóźnienia migawki.
Poniżej przykładowe zdjęcia wykonane aparatem Wiko Robby (jak zawsze w oryginalnej rozdzielczości – wystarczy otworzyć w nowej karcie):
Podsumowanie
Zaczynając testy Wiko Robby byłam do niego dość sceptycznie nastawiona. Tani smartfon, ze starym, kiepskim procesorem, do tego 1GB RAM i brak LTE – przyznajcie, że moje obawy były uzasadnione. Cóż, podczas testów okazało się, że faktycznie – miałam prawo domniemywać, że nie będzie to smartfon, który choć w niewielkiej części zadowoli mnie tym, jak działa. Tymczasem działa, co tu dużo mówić, bardzo wolno.
Ale im dłużej czasu spędzałam z Robby, tym więcej zalet zaczęłam w nim dostrzegać. Na pierwszy plan wysuwa się przede wszystkim wysoka jasność maksymalna ekranu, pozwalająca na bezproblemowe korzystanie z telefonu w słońcu, do tego frontowa dioda LED, dzięki którym możemy być widoczni na zdjęciach w ciemności czy w końcu frontowe głośniki, „robiące robotę”.
Gdyby tylko ten smartfon lepiej działał… miałby potencjał na bycie hitem. Tymczasem muszę stwierdzić, że tylko mało wymagające osoby powinny rozmyślać nad wejściem w jego posiadanie.
Spis treści:
1. Wideorecenzja. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Głośnik
3. Akumulator. Aparat. Podsumowanie