APARATY
Aplikacja aparatu, mimo, że nie wygląda za dobrze i przypomina bardziej smartfony sprzed kilku lat, to jest bardzo dobrze wyposażona. Do dyspozycji mamy sporo trybów, takich jak panorama, HDR, nocny, sportowy oraz PiP (picture in picture), czyli możliwość wykonania zdjęcia jednocześnie przy użyciu dwóch aparatów. Możemy dostosować rozmiar, kształt oraz położenie ramki ze zdjęciem z kamerki frontowej i nałożyć je na fotografię z aparatu głównego. Poza tym mamy do dyspozycji jeszcze tryb profesjonalny, a w zasadzie półprofesjonalny. Owszem, większość parametrów zdjęcia możemy dopasować, ale czegoś, na czym mi najbardziej zależy, czyli manualnej ostrości zdjęcia tutaj już nie znajdziemy. Trochę szkoda.
Co do jakości zdjęć, to jest całkiem dobrze, ale bez jakiegoś szału. Fotografie wykonywane aparatem głównym są poprawne, ale szczerze mówiąc nic więcej. Kolory są trochę wyblakłe, szczegółowość przeciętna, dodatkowo często występują jakieś szumy. Aparat jednak całkiem dobrze daje sobie radę wyostrzać mniejsze elementy, a zdjęcia wykonywane nocą nie są aż takie złe, jakbym się tego spodziewał – najważniejsze, że się za bardzo nie rozmazują. Do amatorskich, sporadycznych zdjęć ten aparat wystarczy w zupełności, ale osoby lubiące wykonywać sporą ilość zdjęć mogą być niestety zawiedzione.
Aparat frontowy radzi sobie natomiast całkiem nieźle z wykonywaniem zdjęć. Mają one w sobie sporo szczegółów, kolory są wystarczająco nasycone, a kąt widzenia soczewki jest wystarczająco szeroki, żeby zrobić dobre selfie w kilka osób.
AKUMULATOR
Bateria w Wiko Fever SE jest całkiem dobra. Spokojnie jeden dzień jesteśmy w stanie pracować używając tego urządzenia, a przy bardziej oszczędnym trybie pracy udawało mi się uzyskać nawet 2 dni bez podpinania do ładowarki. Na wyświetlaczu telefon jest w stanie uzyskać wyniki na poziomie 4-5 godzin, czyli całkiem przyzwoicie. Przy ciągłym udostępnianiu internetu na inne urządzenia czas ten jest nieco niższy – około 2,5h.
Zdjęcie jest elementem kampanii marketingowej Kiano
PODSUMOWANIE
Wiko Fever SE kosztuje około 1000 złotych. Czy jest to dobra cena za tego smartfona? Wydaje mi się, że chyba niestety nie. Przeciętne aparaty i głośnik, niezbyt zadowalająco wykonana obudowa, problemy z internetem oraz mało funkcjonalny system sugerowały by raczej cenę o jakieś 300 złotych niższą. Na pochwałę zasługuje poprawny wyświetlacz, dobra bateria i przyzwoita płynność, ale w obliczu wymienionych wcześniej niedociągnięć i tak sądzę, że cena jest nieco za wysoka.
A co Wy myślicie o Viko Fever SE? Przekonuje Was ten smartfon? Bylibyście w stanie wydać na niego tyle, ile oczekują od nas sklepy? Dajcie znać w komentarzach!
Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie
3. Aparat. Bateria. Podsumowanie