Już za kilka dni swoją premierę będzie miał Warhammer 40,000: Space Marine 2, czyli kolejna gra z tego kultowego uniwersum. Ostatnie dni spędziłem na testowaniu tej produkcji. Czy warto w nią zagrać? Jakie są wrażenia po ograniu kampanii? Co z trybem multiplayer?
Warhammer 40000: Space Marine 2 – tylko fabuła
Warhammer 40,000: Space Marine 2 to sequel produkcji wydanej w 2011 roku, o tym samym tytule zresztą. W „dwójce” wcielamy się w rolę Titusa, kapitana, który ma zbawić ludzkość i jednocześnie jest członkiem zakonu Ultramarines.
Kontynuacja znanej nam historii nie zajmie nie wiadomo, jak długo. Na kampanię fabularną musicie zarezerwować około 11-12 godzin (tyle czasu zajęło mi przejście jej). Zaznaczę jednak, że podobnie, jak w przypadku wszystkich innych recenzji, tutaj również nie uświadczycie spoilerów fabularnych. Powiem tylko tyle, że jest to krótka, ale treściwa i nawet ciekawa historia, chociaż momentami przewidywalna i sztampowa. Co ciekawe, tym razem za grą nie stoją THQ i Relic Entertainment, a Saber Interactive. Czy ta zmiana wyszła Warhammerowi na plus? Cóż, przekonajcie się sami…
Przydługi, ale ciekawy wstęp
Niestety Warhammer 40,000: Space Marine 2 nie jest grą, która ma krótkie, maksymalnie 10-minutowe intro. Nie, zamiast tego dostajemy dobre 30, jak nie 40 minut etapu wprowadzającego na start. Może i jest on ciekawy, bo okraszony fabularnym akcentem, ale jednak po chwili staje się już nudny. Jest to o tyle minus, że produkcja nie ma ani jednej, skomplikowanej mechaniki, która wymagałaby dłuższego wprowadzenia do rozgrywki. To bardzo prosty shooter, a głównym celem rozgrywki jest prucie serii nabojów w Tyranidy oraz Zdrajców. Po co więc bezsensownie przedłużać wstęp?
Warto jednak zaznaczyć, że wstęp można go pominąć. Jeżeli nie interesuje Cię kampania fabularna, a w Warhammer 40,000: Space Marine 2 chcesz grać tylko dla multi, to po kliknięciu „nowa gra” przytrzymaj klawisz „enter”. Kampania fabularna zostanie pominięta i wylądujesz na statku bojowym. Przejdź do terminala i zmień rodzaj rozgrywki na „Wieczna Wojna”. To właśnie ten tryb PvP, którego jeszcze nie mogłem przetestować. Z tego menu możesz również wybrać „Operacje” – to kolejna forma rozrywki, gdzie przechodzimy krótsze misje. Miła odskocznia od kampanii fabularnej, ale na dobrą sprawę to nie jest nic odkrywczego.
Z kolei jeżeli będziesz chciał kontynuować część fabularną, to gra Cię poprowadzi dalej. Po wciśnięciu „shift” pokaże się na ekranie znacznik, gdzie masz iść. W kampanii fabularnej Warhammer 40,000: Space Marine 2 dosłownie jesteś prowadzony za rączkę, więc nie da się zgubić. Serio.
Nowy Warhammer to ciekawy shooter
Do zalet Warhammera 40,000: Space Marine 2 można zaliczyć fakt, że jest to ciekawy shooter. System strzelania został tutaj dopracowany, a bronie różnią się od siebie. Snajperki są powolne i ciężkie, elektryczna włócznia idealnie nadaje się na opancerzonych przeciwników, których wbrew pozorom nie brakuje, a podręczne karabinki spełniają swoje zadanie, czyli rozprucie wroga, jak już zbije się mu pancerz lub nie jest w ogóle opancerzony.
Jako Marines z krwi i kości nie musimy ograniczać się do karabinków i tym podobnych broni. Sztuka wojenna Warhammera ma w swoim credo zapisaną przecież broń białą, a tutaj w nasze ręce twórcy oddali cztery różne przedmioty: piłę mechaniczną, krótki nóż, miecz wspomagany (elektryczny) oraz ciężki młot bojowy. Najwięcej frajdy miałem siekając potwory za pomocą miecza wspomaganego i młota, a najnudniejsza zdecydowanie była piła.
Mam jednak jeden spory zarzut do twórców. Fajnie, że oddali nam możliwość dostosowywania ekwipunku do misji (czasem jest to ograniczone, ale wynika to z fabuły), ale dlaczego nie pozwolili na modyfikację broni? Dlaczego to musi być tak nudne? Czemu nie możemy dołożyć większego magazynku, kosztem rozrzutu, albo innego celownika? Serio, to nie jest trudne, a tak bardzo by urozmaiciło rozgrywkę! Normalnie nóż się w kieszeni otwiera widząc to lenistwo deweloperów.
Kolejny problem, jaki mam z Warhammer 40,000: Space Marine 2, to dość mała różnorodność przeciwników. Tyranidów, nie licząc bossów, napotkasz bodajże 5 rodzajów. Jeżeli chodzi o Zdrajców, to jest podobnie, więc łącznie mamy 10-12 różnych przeciwników + kilka bossów, którzy w dodatku są nudni. Ich mechanikę rozgryziesz po 10 sekundach walki, nie ma tutaj żadnego wyzwania i jest to do bólu przewidywalne. Zupełnie inaczej jest w przypadku finałowej walki, która była totalnie EPICKA i absolutnie czadowa – za jej zaprojektowanie akurat należą się twórcom słowa uznania.
Przeciętna grafika, za to klimat 10/10
Cóż, oglądając screeny z Warhammer 40,000: Space Marine 2 mogliście już pewnie zauważyć, że graficznie jest to tytuł, który nie porywa. Grę ogrywałem na PC na wysokich (mniej więcej połowa rozgrywki) oraz najwyższych ustawieniach graficznych (druga połowa rozgrywki), więc tutaj dużego pola do optymalizacji nie ma. To, co mnie zaś zaciekawiło, to fakt, że pomiędzy wysokimi, a najwyższymi ustawieniami graficznymi, nie ma zbyt dużej różnicy.
O ile efekty cząsteczkowe, czy to, co się dzieje w tle, na drugim planie, jest ładnie dopieszczone graficznie i robi świetne wrażenie (szczególnie animacje po uderzeniu młotem, czy rozrywaniu przez pociski przeciwników) tak struktury powierzchni, animacje bohatera, twarze, czy inne detale – to wszystko wygląda na grę z maksymalnie 2019 roku, a nie 2024. No jest słabo i tutaj trudno bronić twórców. Podobnie jest zresztą w przypadku tekstur, które potrafią się popsuć, albo wtopić jedna w drugą. Patrzcie zresztą tutaj:
Ogrywając Warhammer 40,000: Space Marine 2 miałem ciągle wrażenie, że „to nie są moi Marines”. W sensie, że to nie jest to, czego oczekiwałem. Jest jednak jedna rzecz, która przykuła moją uwagę. Chodzi o klimat, jaki stworzyli twórcy. No ten jest absolutnie świetny. Począwszy od takich detali, jak relacje w zespole, gdzie mamy dwóch podległych nam Marines, którzy jednak potrafią podważyć nasze zdanie i kierunek, w którym zmierzamy. Do tego dochodzą kapliczki, pozapalane świecie w opustoszałych budowlach, czy też muzyka, która po prostu została dobrana fenomenalnie. To się akurat udało twórcom i tutaj nie mogę mieć żadnych zastrzeżeń.
Jeżeli zaś chodzi o lokacje, to w kampanii fabularnej odwiedzimy 3 planety. Każda się od siebie czymś różni i to jest spoko. Pierwsza z nich to głównie bagna, druga to coś w rodzaju miasta, w którym toczy się bitwa, a trzecia to zaś opustoszała planeta-cmentarz. Różnią się od siebie na tyle, że podróżując pomiędzy nimi czuć zmianę klimatu. Nawet jeżeli w niektórych miejscach widać, że twórcy skorzystali z gotowych assetów, to nie przeszkadza to aż tak.
Optymalizacja Warhammer 40,000: Space Marine 2
Nie mogę się ani trochę przyczepić do optymalizacji Warhammer 40,000: Space Marine 2, ponieważ w tym wypadku twórcy odwalili po prostu dobrą robotę. Tak, jak wspomniałem wyżej, grę ogrywałem na PC. Mój komputer na pokładzie ma AMD Ryzen 5 5600X, AMD Radeon 6600XT, a także 16 GB pamięci RAM.
W tej konfiguracji, na maksymalnych ustawieniach graficznych, w rozdzielczości 2560 x 1400 średnio miałem około 60-65 klatek na sekundę (praktycznie bez spadków poniżej granicy 60 klatek). Na ustawieniach wysokich były to okolice 100-110 klatek na sekundę. Tylko jedna scena sprawiła lekkie chrupnięcie i przez 2-3 sekundy miałem odczuwalny spadek do 30 klatek. Jak na 12 godzin grania – nie jest źle.
Aktualizacja:
PvP jest po prostu średnie
Szczerze liczyłem na to, że to właśnie tryb multiplayer w Warhammer 40,000: Space Marine 2 będzie tym, co przyciągnie mnie do tej gry na dłużej. W końcu zapowiadał się mega ciekawie – połączenie ciężkich zbroi, karabinków i broni białej. Co mogło pójść nie tak? Cóż, podejście deweloperów. Nie przyłożyli się odpowiednio do zaprojektowania PvP.
W grze w multiplayer na ten moment mamy dostępne jedynie trzy tryby rozgrywki: „Przejmij”, „Przejmij i utrzymaj” oraz „Anihilacja”. Dwa pierwsze to po prostu klasyczne „capture flag” w różnej wariancji, a ostatni to deathmatch, jakich wiele. No nie jest to coś, co może przyciągnąć na dłużej, szczególnie że deweloperzy nie oddali w nasze ręce możliwość modyfikacji broni, co podkreśliłem już wcześniej. Zamiast tego mamy mechanizm zdobywania poziomów i odblokowywania w multiplayer tych samych broni, których używaliśmy w kampanii fabularnej. Słabo.
Szkoda również, że nie można tworzyć ciekawych modyfikacji. W Warhammer 40,000: Space Marine 2 dostępnych jest sześć klas: taktyczny, szturmowiec, awangarda, ostoja, snajper oraz ciężki. Każda z nich ma przypisane bronie, jakich może używać oraz umiejętność. Dla przykładu Awangarda ma wyrzutnię drapaka, którą można przyciągnąć się do wybranego elementu lub wroga i go ogłuszyć. Niesamowicie mocna rzecz. Szturmowiec ma zaś plecak odrzutowy, więc nie zdziwcie się, jak spadnie na Was z góry z młotem bojowym.
Wspomniałem, że klasy mają przypisane bronie. Według mnie jest to problem, ponieważ owszem, można wymienić jeden karabinek na inny, jak się już go odblokuje, ale nie wszystkie klasy mogą korzystać z każdego rodzaju uzbrojenia. Wiem, że broni się to fabularnie, ale przecież rozgrywka byłaby o wiele ciekawsza, gdyby można było to zmieniać i szukać ciekawych rozwiązań. A tak? Jest po prostu nudno.
Trzy tryby rozgrywki może jeszcze by przeszły, gdyby nie fakt, że rozgrywamy je na trzech mapach. Po kilku godzinach rozgrywki się to już po prostu nudzi. Wiem, że wydawca ma w planach rozwijać Warhammer 40,000: Space Marine 2, ale na start jest to zdecydowanie za mało. A to dopiero początek wad.
Nierówny matchmaking
Twórcy totalnie skopali matchmaking w Warhammer 40,000: Space Marine 2. Potrafi dobrać i wystartować mecze, w których jedna drużyna ma 5-6 graczy, a druga np. 3. W trybie „Przejmij i utrzymaj” robi to ogromną różnicę i takiego meczu praktycznie nie da się wygrać. Czasem w trakcie rozgrywki dobierze nam jeszcze z 2 graczy, ale jest już zdecydowanie za późno na odwrócenie losów starcia. Takie dobranie zespołów wbrew pozorom nie jest czymś rzadkim – na kilkanaście spotkań zdarzyło mi się to 4 razy, a więc dość często. No słabo.
Problem z matchmakingiem jest jeszcze jeden. Odniosłem wrażenie, że gracze nie są dobierani na podstawie swoich umiejętności, a na chybił trafił. Zdecydowana większość spotkań to totalna dominacja jednego lub drugiego zespołu. Praktycznie nie ma wyrównanych meczów, a takie widoki, jak ten poniżej, są zdecydowaną rzadkością.
Lagi, niedorobione hitboxy
Warhammer 40,000: Space Marine 2 ma jeszcze dwa, poważne mankamenty. Są nim serwery oraz hitboxy. Najpierw poruszę pierwszą z tych kwestii. Serio w 2024 roku nie da się zrobić serwerów, które nie łapałyby dziwnych lagów? Specjalnie testowałem, czy to nie kwestia mojego internetu, ale ping jak był w okolicach 30 w innych tytułach, tak był cały czas również w Space Marine 2. A na ekranie miałem za to odskakujących przeciwników, którzy z odległości 5 metrów siekali mnie piłą mechaniczną. Nie, piła mechaniczna nie ma 5 metrów jak coś – taki efekt, to zasługa lagów serwera właśnie.
No ale nie można nie poruszyć też kwestii hitboxów. Jasne, te są o wiele lepsze niż w Counter Strike 2, czy Call of Duty, ale to nie jest żaden wyznacznik. Poprzeczka była zawieszona nisko, a ja liczyłem, że wreszcie zagram w strzelankę, gdzie nie będę musiał narzekać na hitboxy. O ile przy strzelaniu z karabinków nie odczułem tego problemu, tak podczas korzystania z bronii białej było… no słabo. Nie trafiałem innych graczy stojąc z nimi twarzą w twarz, a oni ewidentnie tnąc obok mnie, zadawali mi obrażenia. W drugą stronę zresztą też to tak działało. No tutaj Saber Interactive się po prostu nie popisało.
Pomimo tych problemów tryb multiplayer w Warhammer 40,000: Space Marine 2 jest przyjemny. Nie jest to nic wybitnego, ani nawet bardzo dobrego, ale nie jest też tragicznie. Szybka i dynamiczna rozgrywka, małe mapy i siekanie innych graczy, to rzeczy, które po prostu sprawiają przyjemność. Czuć frajdę jak spadasz na trzech rywali z młotem bojowym i gnieciesz ich bez problemu. Szkoda tylko, że jest tak mało contentu w grze online – po kilkunastu godzinach się to po prostu nudzi.
Czy warto kupić Warhammer 40,000: Space Marine 2?
Warhammer 40,000: Space Marine 2 zasługuje na solidne 6,5/10. Kampania fabularna i operacje były ok, ale liczyłem, że to tryb multiplayer zrobi tutaj robotę. Tak się jednak nie stało, ale dalej warto ograć ten tytuł. Sporo robi tutaj zbudowany klimat, muzyka, nawet fajna, aczkolwiek sztampowa fabuła, przyjemne odczucia z używania różnych broni i przede wszystkim ostatnia, finałowa walka, która była po prostu przekozacka.
Na minus za to grafika, tekstury, które się przenikają, brak możliwości modyfikacji broni, czy wreszcie mała różnorodność przeciwników. W głowie nie zapadają również walki z bossami, które są długie, ale za to nudne i do bólu przewidywalne. A przecież można było się bardziej postarać i je urozmaicić. Nawet jeżeli nie formami ataków przeciwników, to chociaż interakcjami z otoczeniem. Mało contentu w multiplayer, tylko 3 mapy i 3 tryby rozgrywki, lagi, złe hitboxy i brak możliwości modyfikacji broni to kolejne wady, jakie ma ta gra. Czuję, że na tym polu twórcy zmarnowali ogromny potencjał, jaki w tym drzemał. Całości nie pomaga również przydługawy wstęp, dlatego uważam, że 6,5/10 to idealna ocena na ten moment. Po ograniu trybu multiplayer zrewiduję ją – kto wie, być może w górę? :)
Warhammer 40,000: Space Marine 2 można kupić na PC, PlayStation 5 oraz Xbox Series X/S. Na komputery osobiste gra kosztuje w przedsprzedaży 209,99 złotych, a na konsole jest za 299 złotych. Za to droższe edycje to wydatek odpowiednio 319,99 lub 349,99 złotych (PC) i 429 lub 469 złotych (konsole). W pakiecie jest dostęp na 4 dni przed, przepustka sezonowa, a także DLC „Macragge’s Chosen”.