Recenzja ultraciekawego Samsunga Galaxy S20 Ultra 5G

Samsung Galaxy S20 Ultra jest najbardziej zaawansowanym technologicznie członkiem serii Galaxy S20, wprowadzonej do sprzedaży w Polsce w ubiegły piątek. Jeśli chcecie dowiedzieć się na jego temat więcej niż oczywistości w postaci tego, że jest wielki i drogi, dalsza część długiej recenzji już na Was czeka.

Parametry techniczne Samsunga Galaxy S20 Ultra:

  • AMOLED 6,9” QHD+, odświeżanie na poziomie 120 Hz z panelem dotykowym 240 Hz,
  • procesor Exynos 990 z ARM Mali-G77 MP11,
  • 12 GB RAM,
  • 128 GB pamięci wewnętrznej,
  • Android 10 z OneUI,
  • hybrydowy dual SIM (2x nanoSIM lub nanoSIM + slot kart microSD),
  • 5G,
  • NFC,
  • GPS,
  • WiFi,
  • Bluetooth 5.0,
  • ultraszeroki 12 Mpix f/2.2 1,4 um + główny 108 Mpix f/1.8 OIS 0.8μm (12 Mpix 2.4μm), 1/1.33″, + tele 48 Mpix f/3.5 OIS 0,8 um + DepthVision, 10x hybrydowy, 100x super zoom,
  • aparat przedni 40 Mpix f/2.2,
  • ultradźwiękowy czytnik linii papilarnych w ekranie,
  • USB typu C,
  • głośniki stereo,
  • akumulator o pojemności 5000 mAh,
  • wymiary: 166,9 x 76 x 8,8 mm,
  • waga: 220 g,
  • IP68.

Cena Samsunga Galaxy S20 Ultra w momencie publikacji recenzji: 5999 złotych

Wzornictwo, jakość wykonania

Samsung Galaxy S20 Ultra jest pierwszym smartfonem z “kuchenką ze zlewozmywakiem” – właśnie tak niektórzy żartobliwie określają dość dużą i wystającą ponad poziom obudowy smartfona wyspę z aparatami. Jednym się ona podoba, innym wprost przeciwnie. Faktem jest jednak, że odpowiada za możliwości fotograficzne, które w przypadku tego smartfona są naprawdę świetne – o czym przekonacie się w dalszej części wpisu.

Galaxy S20 Ultra jest pierwszym flagowcem Samsunga, do którego w pudełku dorzucane jest silikonowe etui. Świetny ruch ze strony producenta i bardzo dobra decyzja. Tym bardziej, że gros użytkowników tak drogich smartfonów pierwsze, co robi tuż po zakupie urządzenia, to szukanie etui ochronnego (albo jeszcze przed!). Niestety, okazało się, że tylko w testowym modelu znajdowało się etui – w sprzedażowych zestawach go nie ma :(

Etui ma oczywiście odpowiednie wycięcie na wspomnianą wyspę z aparatami i bardzo dobrze ją chroni – krawędzie etui są wyżej niż obramówka wyspy. Gdy zdejmiemy etui, widać wyraźnie, że wokół niej bardzo lubi zbierać się kurz.

Samsung Galaxy S20 Ultra wizualnie może się podobać. Może trochę szkoda, że dostępny jest tylko w dwóch tradycyjnych wersjach kolorystycznych (czarnej i szarej), a mniejsze modele z serii Galaxy S20 również w ciekawszych, jak niebieska czy różowa. Rozumiem jednak, że najwyższym modelem z linii produktowej Samsung celuje głównie w biznesmenów, do których pastelowe barwy niekoniecznie przemawiają.

Design urządzenia jest minimalistyczny i stonowany, ale jednocześnie elegancki. Dodatkowo świetnie prezentuje się sposób wykończenia obudowy w miejscu przycisków regulacji głośności i włącznika (na prawej krawędzi). Urządzenie spełnia normę IP68, więc o ewentualne zachlapania nie powinniśmy się obawiać.

U góry smartfona umieszczono podwójny slot kart (dual SIM hybrydowy) oraz jeden z mikrofonów, na dole natomiast – jeden z głośników, drugi mikrofon oraz USB typu C. Drugi głośnik umieszczony jest nad wyświetlaczem, co oznacza, że słuchawka do rozmów telefonicznych jest jednocześnie głośnikiem do multimediów.

Sam ekran jest zakrzywiony w bardzo niewielkim stopniu względem poprzednich smartfonów Samsunga z najwyższej półki. Bezpośrednio na nim znajduje się folia ochronna, której nie polecam zdejmować dopóki nie będzie tego wymagała – bardzo ładnie przyjmuje wszelkie pomniejsze ryski, które mogłyby od razu spotkać się bezpośrednio z ekranem.

W ekranie, w jego centralnej części, u góry, mamy niewielki otwór, w którym umieszczony jest przedni aparat. Na YouTube treści wyświetlają się na całej szerokości ekranu, natomiast na Netfliksie – do wysokości otworu.

Wyświetlacz

Samsung Galaxy S20 Ultra swoją przekątną niebezpiecznie zbliża się do niegdyś popularnych 7-calowych tabletów. Jego ekran ma 6,9”, przez co urządzenie jest naprawdę sporych wymiarów – 166,9 x 76 x 8,8 mm i jeśli ktoś ma małe dłonie, jeśli chce wejść w jego posiadanie, musi nauczyć się nim odpowiednio manewrować.W przypadku wyświetlania interfejsu sześciorzędowego, jestem w stanie swobodnie dosięgnąć do trzeciego rzędu od góry, do drugiego z trudem, a do pierwszego – nie ma takiej szansy.

W testowanym urządzeniu zastosowano ekran AMOLED o rozdzielczości 3200 x 1440 pikseli, z odświeżeniem na poziomie 120 Hz z panelem dotykowym 240 Hz. I tu od razu ważna uwaga: 120 Hz jest dostępne jedynie w obniżonej rozdzielczości – do 2400 x 1440 pikseli, przy QHD+ jest standardowe 60 Hz.

Czy widać różnicę pomiędzy 60 a 120 Hz? Zdecydowanie tak. Faktem jest, że przewijanie wszelkich list jest płynniejsze. Również gry wspierające 120 Hz wyglądają naprawdę dobrze.

I choć cieszy mnie, że coraz więcej producentów idzie w kierunku wyższego odświeżania ekranu, tak w ślad za nim musi iść lepsze zarządzanie energią. Okazuje się bowiem, że przekłada się to baaaardzo mocno na skrócenie czasu pracy baterii, o czym więcej przeczytacie pod koniec niniejszej recenzji.

Jeśli mam wybierać między dłuższym czasem pracy a 120-hercowym ekranem, wybieram to pierwsze. I właśnie dlatego dość szybko podczas testów przerzuciłam się na 60 Hz, a czarny motyw zagościł u mnie już drugiego dnia.

Na temat jakości wyświetlacza Samsunga Galaxy S20 Ultra właściwie nie muszę się rozpisywać – to klasa sama w sobie. To AMOLED, więc doskonała czerń, świetna jasność maksymalna i wcale nie gorsza minimalna, rewelacyjne kąty widzenia, bezproblemowa responsywność. Tu wszystko gra.

Do naszej dyspozycji jest oczywiście filtr światła niebieskiego, możliwość wyboru trybu ekranu (jak również dostosowanie balansu bieli bezpośrednio pod swoje preferencje), Always on Display czy jasność adaptacyjna.

Z telefonu możemy korzystać zarówno ze standardowymi przyciskami systemowymi na dole ekranu, jak również za pomocą gestów pełnoekranowych – ja wybrałam drugą z opcji.

Działanie, oprogramowanie

Samsung Galaxy S20 Ultra jest flagowcem z krwi i kości. I działa jak na flagowca przystało – szybko i niezawodnie. Przez ostatnie tygodnie testów nie miałam żadnego powodu do narzekań na niego, ani razu mnie w żaden sposób nie zawiódł.

A muszę przypomnieć wszystkim, że do Polski trafiła tylko jedna wersja tego urządzenia – Galaxy S20 Ultra w Polsce dostępny jest wyłącznie z 12 GB RAM i 128 GB pamięci wewnętrznej, podczas gdy istnieje jeszcze druga wersja – z 16 GB RAM i 512 GB pamięci.

W obu zastosowano ten sam procesor, tj. Exynos 990 z ARM Mali-G77 MP11, a pieczę nad całością trzyma system Android w wersji 10 z OneUI w najnowszej odsłonie – 2.1. Wersja z procesorem Snapdragon 865 nie jest dostępna w Polsce.

W benchmarkach wypada świetnie:

GeekBench 5:
single core: 896
multi core: 2690

3DMark:
Sling Shot Extreme – Vulkan: 6275
Sling Shiot: 7583
API Overhead – OpenGL ES 3.0: 207656
API Overhead – Vulkan: 842507

Podczas rzeczywistego działania sprawdza się równie rewelacyjnie. Wszystko działa szybko, bez żadnego zająknięcia. Aplikacje ładują się błyskawicznie, podobnie jest z przełączaniem się pomiędzy nimi. Naprawdę – nie mam do czego się przyczepić w tym aspekcie.

Podobnie jest zresztą z graniem na Galaxy S20 Ultra. Jakąkolwiek grę byście chcieli na nim odpalić, w przypadku każdej będziecie zadowoleni. Musicie się jednak liczyć z tym, że obudowa odrobinę się nagrzewa nieopodal aparatu podczas bardziej intensywnych “posiadówek” – nigdy jednak nie osiągnęła poziomu, który byłby niekomfortowy. Dodatkowo etui skutecznie izoluje obudowę od użytkownika.

Jeśli chodzi o samo oprogramowanie w postaci OneUI 2.1, nie zamieniło się zbytnio w stosunku do modeli, które dla Was testowałam w ostatnim czasie, więc nie sądzę, by było konieczne omawianie wszystkich funkcji ukrytych w ustawieniach z osobna.

Znajdziecie je na screenach załączonych zarówno powyżej, jak i poniżej. Są tam między innymi Bixby routines, rejestrator ekranu, tryb obsługi jedną ręką, podwójny komunikator, inteligentne powiadomienie, smart stay czy wreszcie cała reszta ruchów i gestów, ułatwiających korzystanie ze smartfona.

Waszą uwagę skupię jednak na dwóch opcjach, z którymi wcześniej nie mieliśmy do czynienia. Pierwsza z nich to Tryb skupienia, druga z kolei – Music Share.

Tryb skupienia, w telegraficznym skrócie, pozwala uruchomić tryb nie przeszkadzać, w którym blokowane są wszystkie aplikacje, poza tymi, na których działanie wcześniej zezwolimy. Sprowadza się do tego, że np. wybieramy aplikację telefon, mejl, SMS i podczas pracy włączamy ten tryb – powiadomienia z innych programów nie będą nas rozpraszały.

Music Share z kolei pozwala osobom z naszego towarzystwa odtwarzać muzykę z podłączonego do naszego głośnika Bluetooth. Ma to sens, jeśli głośnik nie obsługuje kilku smartfonów podłączonych jednocześnie lub odtwarzamy muzykę z głośników samochodu – wtedy nie trzeba łączyć każdego ze smartfonów osobno z systemem multimedialnym auta.

Zaplecze komunikacyjne

Flagowy smartfon, to i flagowe wyposażenie. Pod względem modułów łączności ma dosłownie wszystko, czego można się spodziewać. 5G (z wsteczną obsługą 4G oczywiście), GPS, Bluetooth 5.0, WiFi 6, NFC oraz dual SIM (2x nanoSIM lub nanoSIM + microSD). Smartfon obsługuje też VoWiFi i VoLTE.

Jakość rozmów telefonicznych jest świetna – nie miałam żadnych problemów ze zrozumieniem moich rozmówców, w drugą stronę również, nikt nie zgłaszał, jakoby było mnie źle słychać – wprost przeciwnie.

Jak już wiecie, do Polski trafiła wersja Samsunga Galaxy S20 Ultra z 128 GB pamięci wewnętrznej – nie ma wariantu 512 GB (ani tym bardziej 256 GB). Jest to UFS 3.0, co zresztą idealnie potwierdza test pamięci systemowej, przeprowadzony w aplikacji AndroBench:

  • szybkość ciągłego odczytu danych: 1516,79 MB/s,
  • szybkość ciągłego zapisu danych: 670,38 MB/s,
  • szybkość losowego odczytu danych: 197,2 MB/s,
  • szybkość losowego zapisu danych: 210,59 MB/s.

Spis treści:

1. Design. Wyświetlacz. Działanie, oprogramowanie
2. Audio. Biometryka. Czas pracy. Aparat. Podsumowanie