Chciałem utopić głośnik Bluetooth – recenzja Ultimate Ears Boom 2

Ultimate Ears to podmarka firmy Logitech. Od kilku lat z powodzeniem produkuje uznanej jakości głośniki Bluetooth, odporne na przeciwności losu. Przedstawiciel drugiej generacji udanego modelu Boom trafił w moje ręce. Podobno jest wodoodporny. Sprawdziłem to.

Czego się spodziewać po głośniku Bluetooth za prawie 600 złotych? Życzyłbym sobie przyjemnego wzornictwa, odporności na upadki i przede wszystkim dobrej jakości odsłuchu. To za dużo? Nie, właśnie to powinno znaleźć się w (nie ukrywajmy tego) dość wysoko wycenionym przenośnym głośniku.

Słowo o specyfikacji:

W zestawie z głośnikiem dostajemy ładowarkę i przewód USB-microUSB w zabawnym, jaskrawym kolorze fluorescencyjnej, cytrynowej żółci. Przydaje się do uzupełniania zapasów energii, choć nie tak często, jak to sobie wyobrażałem, o czym nieco później.

Ultimate Ears zadbało, by wybór wersji kolorystycznej był spory, stąd aż 10 odmian obudowy – od białej i czarnej po wielobarwne miksy. Każdy znajdzie coś dla siebie. Ja testowałem wersję Marina. Chyba.

Budowa i odporność na wodę

UE Boom 2 jest ciekawie zaprojektowanym głośnikiem. To właściwie walec, z grubą warstwą gumy u jego podstawy oraz na górze, które chronią wrażliwą elektronikę przed skutkami upadku z wysokości. Dokładnie tak – głośnik można zrzucać z półek przykręconych na wysokości 1,5 m i nic nie powinno się stać. Możecie to powtórzyć swoim kotom, które zapewne z lubością potrącają różne rzeczy, spacerując po wyższych partiach Waszych pokoi.

Sam ten cylindryczny kształt nie jest może jakoś szczególnie odkrywczy, jednak to i tak miła odmiana wobec od siekiery ciętych głośników przypominających oszlifowany papierem ściernym prostopadłościan, w których wzornictwo jest tak tragicznie nudne, że… szkoda gadać. Obudowę Boom 2 pokryto czymś na kształt plecionego materiału, który nie pozwala na dostanie się do środka pyłu, brudu czy wody.

A właśnie, à propos: nie byłbym sobą, gdybym nie sprawdził, czy głośnik zadziała pod wodą. Więc tak, zadziała – przekonałem się jedynie, że certyfikat IPX7 nadano temu urządzeniu nie bez powodu. Potrafi poradzić sobie z odtwarzaniem muzyki nawet wtedy. Za pierwszym razem, gdy to zobaczyłem, na mojej twarzy wymalował się automatycznie obamowski gest szacunku „not bad”, gdyż to naprawdę ciekawe doświadczenie.

Oczywiście, zanim Boom 2 ociekł z wody, grał nieco bardziej stłumioną muzykę, jednak trzeba z całą stanowczością stwierdzić, że głośnika można bez strachu używać na basenie czy położyć na skraju wanny.

Skoro omówiłem już temat wodoodporności, wrócę na chwilę jeszcze do kwestii wzornictwa. Otóż te grube warstwy gumy, chroniącej podstawę i górę, łączy jeszcze pas z tego samego materiału. Na nim to znajdują się dwa duże przyciski (+) i (-), które ustawione jeden nad drugim tworzą najbardziej charakterystyczną cechę sprzętów od Ultimate Ears. Oprócz tego, że służą regulacji głośności, to naciskając je jednocześnie, usłyszymy komunikat o stanie baterii. Po angielsku co prawda, ale zawsze.

Obsługa głośnika to w gruncie rzeczy banalna sprawa. Na górze walca znajdują się dwa przyciski. Jeden, zamontowany na środku, służy do włączania urządzenia (choć można to też zrobić zdalnie za pośrednictwem dedykowanej aplikacji). Drugi – do parowania z innym sprzętem przy pomocy Bluetooth oraz komunikacji z Google Now.

„Klepiąc” głośnik od góry można włączyć pauzę podczas odtwarzania, zaś dwukrotne pacnięcie przerzuci utwór na kolejny. Byłoby to wygodne rozwiązanie, przy spełnionych dwóch warunkach: 1) głośnik musiałby zawsze stać gdzieś w zasięgu ramienia, 2) trzeba by mieć zadatki na bębniarza.

Gruba warstwa gumy u góry najwyraźniej przeszkadza w odczycie bodźców z sensora, bo czasem głośnik trzeba naprawdę dobrze trzepnąć, żeby zechciał wstrzymać odtwarzanie lub zmienić słuchany kawałek. Dziwne to trochę – rozumiem, że może to wynikać z chęci zabezpieczenia urządzenia przed przypadkowymi gestami, np. podczas jazdy rowerem po wybojach. Sprzęt rzeczywiście mógłby wtedy wariować, ale nie tłumaczy to obojętności głośnika na naprawdę mocne uderzenia dłonią. Do tego, nawet jeśli reagował on poprawnie na gest, to z zauważalnym opóźnieniem.

Z obsługi tego rodzaju zrezygnowałem głównie dlatego, że przez większość czasu mój Boom 2 przebywał poza zasięgiem rąk. Bez dwóch zdań wolałem nim sterować przez smartfona.

Na spodzie, pod zaślepkami znajdują się: port ładowania głośnika przy pomocy microUSB oraz gniazdo audio jack. Jest jeszcze jeden ciekawy „myk”: zaczep na karabińczyk czy smycz jest… odkręcany. Gwint śruby jest taki sam, jak w standardowych statywach, więc sprzęcik można sobie wkręcić w jeden z nich i używać go jako przenośnej kolumny ;)

W pudełku z głośnikiem znalazłem instrukcję, na której było napisane, żeby pobrać aplikację UE Boom, co niemal od razu uczyniłem. I dobrze, bo apka zwiększa możliwości Boom 2. Poza standardowym zdalnym włączeniem sprzętu, można modyfikować barwę dźwięku dzięki equalizerowi lub ustawić sobie budzik na rano.

Są też dwie ciekawe funkcje o których warto napisać: możliwość łączenia ze sobą kolejnych głośników UE Boom, UE Boom 2 oraz UE Megaboom w celu stworzenia całego systemu audio. W ten sposób można zsynchronizować więcej niż 150 głośników Ultimate Ears. Chciałbym być na tej imprezie.

Druga funkcja to podłączenie kilku źródeł dźwięku. Dzięki temu w towarzystwie nie trzeba podawać sobie z rąk do rąk jednego smartfona w celu puszczania ulubionych kawałków. Zgromadzeni na domówce goście mogą zaproponować swoje utwory, tworząc coś w rodzaju współtworzonej playlisty. Proste i przydatne.

Czas napisać coś o zasięgu, czyli rzeczy, którą w Boom 3 będzie można poprawić. Choć UE chwali się dość dobrym zasięgiem Bluetooth, to ja miałem czasem problemy z ciągłością odbioru sygnału w mieszkaniu, jeśli poszedłem ze smartfonem w kieszeni do sąsiedniego pokoju. Ktoś może uznać tego typu przerwy za normalne w sytuacji gdy między nadajnikiem a odbiornikiem Bluetooth jest przeszkoda w postaci ściany, lecz miałem do czynienia ze znacznie tańszymi głośnikami bezprzewodowymi i dawały sobie radę lepiej z moimi wędrówkami po mieszkaniu. Nie znaczy to, że urządzenie Ultimate Ears ma jakieś poważne braki w tym zakresie – chodzi bardziej o to, że to ważny element w tego typu sprzęcie, i definitywnie można było nieco poprawić jego działanie.

Spis treści:

1. Wykonanie i design. Aplikacja
2. Jakość dźwięku. Bateria. Podsumowanie

Jak to gra?

Głośnik był podpięty do Microsoft Surface Pro 3 oraz Xiaomi Redmi Note 4. Nie było żadnej różnicy w jakości dźwięku między tymi dwoma urządzeniami. Trudno było się jej spodziewać, skoro sygnał wyjściowy jest w obu wypadkach identyczny: najpierw cyfrowy, a dopiero później przetwarzany na analogowy, już po konwersji przez układ DAC głośnika.

Trzeba mieć na uwadze, że słuch muzyczny to kwestia bardzo osobista. I nie sprowadza się to do tego, czy ktoś go ma, czy też nie – wrażenia z odsłuchu sprzętów audio po prostu nie są obiektywne i arbitralne. Oprócz tego, że każdy odbiera dźwięki inaczej, dla jednego „bardzo dobry” będzie tylko „poprawny” dla drugiego.

Moim zdaniem? Muszę przyznać, że dźwięki wydobywające się z cylindrycznego sprzętu Ultimate Ears były naprawdę solidne. W gruncie rzeczy byłem zaskoczony, że ten stosunkowo niewielki walec potrafi tak „dorzucić do pieca”. Maksymalne natężenie drgań sięga 90 decybeli, a to naprawdę dużo. Do tego charakterystyczna budowa Boom 2 umożliwia wypełnienie muzyką słusznej wielkości salonu. Ta specyfika przydaje się też poza domem – głośnik radzi sobie bardzo dobrze na otwartych przestrzeniach, a to właśnie do działania w takim środowisku jest on stworzony. Jego moc jest odczuwalna nawet po włożeniu sprzętu do wody – wtedy wesoło dudni sobie spod jej powierzchni.

Ten głośnik naprawdę potrafi wypluwać wodę podmuchem powietrza

Jedyne, czego nie zrobiłem podczas testów, to zanurzenie się wraz z głośnikiem w wannie pełnej wody. Jako że przenosi ona dźwięk lepiej niż powietrze, spodziewam się eksplozji czaszki.

Wydawałoby się, że najlepszą opcją z dostępnych jest umieszczenie Boom 2 na samym środku pokoju, co nie jest złym pomysłem, biorąc pod uwagę, że wygląda całkiem fajnie. Jednak odniosłem wrażenie, że dobrze jest też postawić go gdzieś w rogu pokoju, na podłodze, albo na półce, za którą w odległości 20 centymetrów będzie ściana. Przy takim układzie, siedząc naprzeciwko głośnika, nie odróżnimy jego działania od średniej jakości zestawu głośników 2.0.

A to również z tego powodu, że UE Boom 2 dysponuje zadziwiająco dobrym basem, jak na tubę o takich rozmiarach. Jego dynamika i przejrzystość powodują uśmiech na twarzy, rytm jest czysty i doskonale wyczuwalny, a buczenie nie przysłania tonów średnich czy wysokich. Można by go niemalże odkroić od reszty dźwięków, bo pod tym względem separacja nie zawodzi. Sytuacja zmienia się, gdy głośnik nadaje na poziomie głośności powyżej 90%, jednak elastyczność dźwięku poniżej tego progu jest naprawdę zadowalająca – rzekłbym prawdziwie satysfakcjonująca.

Nie jest jednak tak, że basy zasłaniają górę i średnicę – wychodzą niejako przed nie, ale tony średnie najwyraźniej dobrze radzą sobie z taką kolejnością emisji i nieźle się w niej sprawdzają. Sopranom też ciężko coś zarzucić – nie są piskliwe czy nieprzyjemne, a zwykle stosunkowo dokładne, choć czasem brakuje im przejrzystości.

Boom 2 o dziwo bardzo dobrze interpretuje kawałki zarówno kipiące energią, jak i spokojne, klasyczne nuty. Można w jego towarzystwie zasłuchać się w operze, jak też potrząść głową w akompaniamencie amerykańskiego rocka. Elastyczność muzyczna jest imponująca, do tego stopnia, że na kilka tygodni zapomniałem o swoim wysłużonym, choć nadal pięknie grającym zestawie 2.1.

Gdy UE działa na maksymalnych obrotach, szczegółowość dźwięków mocno cierpi. Pojawiają się „lewe” drgania, a bas mocno zaburza inne tony. Średnica jeszcze bardziej się wtedy wycofuje, a soprany popiskują. Jest to jednak cena za naprawdę spore nagromadzenie decybeli. Wóz albo przewóz – to nie sprzęt do wyłapywania delikatnych niuansów w postaci trójkątów cicho dźwięczących na trzecim planie orkiestry. To ma grać, i gra bardzo dobrze.

Bateria nie zawodzi. Muszę przyznać, że niespecjalnie „dociskałem” UE Boom 2. Przez większość dnia z przetworników sączyły się spokojne melodie, uprzyjemniające pracę. Takie traktowanie zapewnia naprawdę bardzo dobre przebiegi na baterii.

W jednym scenariuszu, gdzie głośność chyba ani razu nie przekroczyła 10%, akumulator padł dopiero po 32 godzinach działania. Głośnik zwykle służył mi przez grubo ponad 20 godzin, a czas ten zmniejszał się, jeśli wystawiałem go na większe próby. Ale nawet wtedy, idąc w ekstremum, nie dało się zejść poniżej 17 godzin. Deklarowana przez producenta wartość 15 godzin widocznie musiała być podana ze sporym zapasem.

Ładowanie baterii trwa nieco ponad dwie godziny.

Nie skłamię, jeśli powiem, że Ultimate Ears Boom 2 bardzo mi się spodobał. Nareszcie głośnik Bluetooth, który nie tylko całkiem fajnie wygląda, ale przede wszystkim gra, jak należy.

Co prawda osobiście nie wydałbym na niego prawie 600 złotych, ale to dlatego, że nie należę do grupy docelowej tego urządzenia – aktywnych osób, które poszukują solidnego, odpornego i dobrze grającego sprzętu do rozsiewania pozytywnych nut poza domem. Warto jednak przemyśleć zakup przy okazji jakiejś dobrej promocji (niedawno można było go wyrwać stówkę taniej z okazji Czarnego Piątku). Dopilnujcie, żeby wtedy namówić znajomych na kupno kilku Boom 2, sparować je ze sobą i zorganizować imprezę z dźwiękiem, jakiego jeszcze na osiedlu nie było.

Spis treści:

1. Wykonanie i design. Aplikacja
2. Jakość dźwięku. Bateria. Podsumowanie

Chciałem utopić głośnik Bluetooth – recenzja Ultimate Ears Boom 2
Wnioski
To najładniejszy i najlepiej grający wodoodporny walec, jaki możecie sobie kupić w tym przedziale cenowym.
Zalety
świetny design
bardzo dobra jakość dźwięku
zaskakująco głęboki i soczysty bas
odporność na upadki, wodę i pył (IPX7)
czas działania na baterii
Wady
odrobinę przesadzona cena
sterowanie gestami do poprawki
9.2
OCENA
Exit mobile version