Recenzja Xiaomi Redmi Note 3 Pro – jednego z najciekawszych smartfonów na rynku

Wyświetlacz

Matryca to najważniejszy komponent każdego smartfona, więc to właśnie na nią, w pierwszej kolejności, warto zwracać uwagę podczas wyboru nowego urządzenia dla siebie. Dużą rolę odgrywa przekątna ekranu, bo to za jej sprawą fizyczne wymiary sprzętu są, jakie są, ale równie istotna jest rozdzielczość, która odpowiada za jakość treści, które wyświetlane są na ekranie. Większości z Was tego tłumaczyć nie muszę, ale czasem po prostu warto o tym przypomnieć.

W Xiaomi Redmi Note 3 Pro mamy do czynienia z 5,5-calowym wyświetlaczem o rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli. Zagęszczenie pikseli na cal na poziomie 401 ppi powoduje, że czytelności czcionek jest w zupełności wystarczająca podczas codziennego użytkowania. Zastosowanie niższej rozdzielczości odbiłoby się negatywnie na komforcie korzystania z telefonu, natomiast wyższej – na czasie pracy i cenie smartfona. Możemy zatem mówić o złotym środku, który w tej półce cenowej jest w zupełności akceptowalny.

recenzja-xiaomi-redmi-note-3-pro-tabletowo-14

Jasność ekranu możemy regulować ręcznie lub zostawić automatyce – nad ekranem umieszczono bowiem czujnik światła. Radzi sobie z powierzonym mu zadaniem bardzo dobrze, choć czasem z delikatnym opóźnieniem zmienia jasność ekranu po zmianie oświetlenia panującego wokół nas. Jasność minimalna wyświetlacza zasługuje na pochwałę – podczas użytkowania telefonu nocą nie ma mowy o nadmiernym świeceniu w oczy. Jasność maksymalna z kolei mogłaby być wyższa, bo w pełnym słońcu lekko daje się we znaki, a dwa – dodatkowo odciski palców robią swoje.

Dla zwolenników możliwości dopasowywania wyświetlanych barw pod siebie, mam dobrą wiadomość: w ustawieniach ekranu Redmi Note 3 Pro znajdziemy kilka opcji. Wśród nich regulację balansu bieli: barwy ciepłe, naturalne lub chłodne (bez ręcznej regulacji) oraz kontrast: automatyczny, zwiększony lub standardowy.

Na uwagę zasługuje też tryb wspomagania czytania, w którym to jasność tła i kolory pomagają w czytaniu tekstu, ale muszę przyznać, że nie zauważyłam, by cokolwiek ulegało zmianie po włączeniu tego trybu względem zwykłego korzystania z telefonu.

recenzja-xiaomi-redmi-note-3-pro-tabletowo-15

Działanie

Sześciordzeniowy Snapdragon 650 (2 x ARM Cortex A72 1,8GHz i 4 x ARM Cortex A53; Adreno 510) kojarzony jest ze średnią półką cenową i tak samo średnią wydajnością. Ale jest to mylne stanowisko – zarówno w pierwszej, jak i drugiej kwestii. Bo okazuje się, że po pierwsze, całkiem sprawnie działa, a po drugie – niektóry producenci stosują go w swoich modelach z wyższej półki (tu jako przykład posłużę się Sony Xperia X, którego cena wynosi ok. 2500 złotych…).

Xiaomi Redmi Note 3 dostępny jest na rynku w dwóch wersjach – z Mediatekiem Helio X10 oraz Snapdragonem 650. Ta druga, dla rozróżnienia, nazywana jest Redmi Note 3 Pro. I to właśnie ją miałam okazję testować przez ostatnie tygodnie. Jeśli chodzi o pamięć operacyjną mamy tu 2GB RAM, natomiast systemem operacyjnym jest Android, ale przykryty przez nakładkę MIUI – w przypadku testowanego modelu początkowo w wersji 7.5, ale aktualnie już z 8.0. Telefon dostałam do testów działający dzięki wersji 7.5, ale – zgodnie z obietnicami polskiego dystrybutora, który zapewniał podczas oficjalnej premiery, że aktualizacje będą wypuszczane cyklicznie – faktycznie pojawiło się oprogramowanie oznaczone numerem 8.0.2. Szkoda tylko, że nie dało o sobie znać automatycznie, a musiałam wyszukać ręcznie (kolejna, MIUI 8.0.4, pobrała się automatycznie). Najważniejsze, że jest to OTA, bez potrzeby podłączania telefonu do komputera czy – o zgrozo (dla wielu) – wgrywanie oprogramowania na własną rękę.

Podczas trwania testów cały czas telefon działał na tyle sprawnie, na ile pozwala mu połączenie Snapdragona 650 z 2GB RAM. Czyli nieźle – naprawdę nieźle. Owszem, aplikacje, zwłaszcza te bardziej wymagające, nie otwierają się w mgnieniu oka, a na przełączanie się pomiędzy nimi czasem trzeba poczekać nieco dłużej, ale c’mon – to nie jest smartfon dla osób oczekujących wybitnej wydajności (zwłaszcza w kwocie poniżej 1000 złotych – cudów nie ma!).

Podobnie sprawa ma się z trzymaniem aplikacji w RAM-ie. Niestety, wystarczy ich dosłownie kilka (4-5), by podczas przechodzenia pomiędzy nimi konieczne było przeładowanie. Idealnym przykładem niech będzie choćby sytuacja z życia. Warszawa, Kasia jedzie na spotkanie do centrum. Odpala mapy, żeby w ogóle wiedzieć, gdzie jest, zaraz później jakdojade, żeby wiedzieć jak trafić do wskazanego punktu środkiem komunikacji miejskiej, następnie SkyCash, bo przecież jakoś trzeba zapłacić za bilet, a do tego w tle leci muzyka ze Spotify, odpalony jest mejl i rozmowa na Messengerze, a do tego w międzyczasie Twitter. I niestety, chcąc przejść z jednego programu do drugiego, aplikacja będzie automatycznie przeładowana. Oczywiście można ustawić tak, by wybrane aplikacje nie mogły się zamykać – wystarczy założyć im kłódkę, poprzez przejście do ostatnio otwartych aplikacji i przeciągnięcie wybranych apek w dół. I jest to naprawdę fajne rozwiązanie.

W ogólnym rozrachunku jednak Redmi Note 3 Pro oceniam pozytywnie i jestem przekonana, że jeśli ktoś zastanawia się nad wejściem w jego posiadanie, będzie z jego działania zadowolony. Choć tu muszę przyznać, że różnica między wersją z 2GB a 3GB RAM jest naprawdę widoczna, gdy zestawimy oba modele obok siebie.

A jeśli interesują Was wyniki uzyskiwane przez testowany sprzęt w testach syntetycznych, zerknijmy okiem na najpopularniejsze benchmarki:
Antutu: nie ukończył testu
Quadrant: 14979
Geekbench 4:
single core: 623
multi core: 1693
3DMark:
Ice Storm: max
Ice Storm Extreme: max
Ice Storm Unlimited: 14147

Oprogramowanie – MIUI

Xiaomi Redmi Note 3 działa w oparciu o Androida 6.0.1 Marshmallow, ale po wzięciu telefonu w dłoń z całą pewnością większość z Was interfejsu z tą wersję systemu nie skojarzy. Wszystko za sprawą tego, że mamy tutaj bardzo rozbudowaną nakładkę MIUI, która jednym się bardzo podobna, a dla innych jest mało intuicyjna. Do którego obozu byście nie należeli, warto się z nią zapoznać. Choć jedno jest pewne – wymaga chwili przyzwyczajenia.

Zacznę od powiadomień, bo to one początkowo spędzały mi sen z powiek. Prosty przykład: dymki czatów z Messengera domyślnie się nie pojawiają. I nie dlatego, że są zablokowane z poziomu aplikacji – bo tam przecież jest taka możliwość. Wszystko przez ustawienia dostępne w MIUI, które ów dymki blokują. Ale można je włączyć ponownie. Idąc dalej – wszelkie powiadomienia nie pojawiają się w postaci wyskakujących okienek – np. nowy SMS, a jedynie jako trzy kropki (…) widoczne na górnej belce systemowej. Przez to właśnie bardzo trudno jest je zauważyć, a to z kolei wielokrotnie powodowało, że zdarzyło mi się przeoczyć sporo powiadomień, bo „przecież nic nie przyszło”. A jednak, przyszło, tylko ja o tym nie wiedziałam. Podobnie z Yanosikiem, gdy działa w tle, przykryty przez mapy Google.

Jak zarządzać powiadomieniami? Wystarczy wejść w ustawienia i włączyć pokazywanie ikon powiadomień na pasku stanu, a także w wybrane aplikacje, by włączyć powiadomienia w postaci ikon, pływających okien oraz na ekranie blokady. Trochę zabawy, ale warto poświęcić chwilę, by maksymalnie skonfigurować urządzenie pod swoje indywidualne wymagania.

A skoro powiadomienia mamy już załatwione, skupmy się na innych funkcjach dostępnych w MIUI – a jest ich całkiem sporo. Trochę nawet przypominają te, które znajdziemy w EMUI od Huawei. Nie będę wnikać kto od kogo zapożyczał pomysły, ale podobieństwa widać gołym okiem. Oto najciekawsze z funkcji w MIUI:

  • tryb czytania oraz możliwość sterowania temperaturą barwową i kontrastem,
  • codzienne tapety blokady – fajna opcja, dzięki której ekran blokady cieszy oko coraz ciekawszymi i nowszymi zdjęciami; drobiazg a cieszy,
  • możliwość zmiany motywu,
  • przycisk głośności wybudza urządzenie – nie ma dwukliku (double tap),
  • zapobieganie przypadkowemu użyciu telefonu w kieszeni,
  • druga przestrzeń – odizolowana przestrzeń na telefonie, coś jak tryb drugiego użytkownika,
  • tryb nie przeszkadzać,
  • tryb Lite – uproszczony ekran główny i menu,
  • tryb dziecięcy – dostęp do wybranych aplikacji,
  • asystent dotyku – wiszący przycisk z pięcioma skrótami funkcyjnymi, z których każdy można przypisać do innej funkcji (np. przejście do ostatnich aplikacji, zrobienie screenshota, wstecz, home, etc.),
  • każdy przycisk może mieć przypisaną funkcję do dłuższego przytrzymania go – np. zamknij aplikację, uruchom Google Now lub pokaż pasek ostatnich aplikacji, czyli generalnie nic nadzwyczajnego,
  • tryb jednoręczny – zmniejsza powierzchnię roboczą ekranu do 3,5”, 4” lub 4,5”,
  • sklonowane aplikacje – jeden program tak jakby zainstalowany na telefonie dwukrotnie, dzięki czemu jednocześnie możemy korzystać np. z dwóch kont Facebook – fajna sprawa, zwłaszcza, że sklonowana aplikacja ma specjalne oznaczenie, przez co nie sposób je pomylić ze sobą,
  • cała masa konfigurowalnych uprawnień wszelkiego typu,
  • blokada dostępu do wybranych aplikacji przez czytnik linii papilarnych.

Spis treści:

1. Wstęp. Wideorecenzja. Wzornictwo, jakość wykonania
2. Wyświetlacz. Działanie, oprogramowanie
3. Zaplecze komunikacyjne. Głośnik. Czytnik linii papilarnych. Bateria
4. Aparat i przykładowe zdjęcia. Podsumowanie

Smartfon do testów dostarczył x-kom