Bateria
3000 mAh i relatywnie energooszczędny procesor to wręcz książkowy przepis na sukces, prawda? Niestety, nie zawsze. jak się okazuje, telefon idealny za siedem stów nie istnieje, bo Wiko po prostu położyło temat baterii gdzieś po drodze. Jeden dzień, maksymalnie półtora i trzeba witać się z ładowarką. Byłem bardzo zdziwiony takimi wynikami, bowiem specyfikacja naprawdę daje tu spore możliwości, a jednak… nie udało się.
SoT zazwyczaj nie przekraczał 4-5 godzin, a podczas grania na maksymalnej jasności w obciążające (jak na ten telefon) gry, lepiej było mieć ładowarkę w pogotowiu. Nie są to wyniki dramatyczne, ale po prostu nie tego oczekiwałem. Pozostaje mieć nadzieję, że producent dopieści czasy na baterii jakimiś aktualizacjami, bowiem na dobrą sprawę trudno dociec tego, dlaczego ogniwo o relatywnie dużej pojemności nie zapewnia nieco lepszych wyników.
Warto też mieć na uwadze, że mamy tu port micro-USB, więc „ten stary”, który stopniowo ustępuje pola USB-C. Piszę o tym bardziej w kategoriach ciekawostki, bowiem z oczywistych względów trudno uznać to właśnie rozwiązanie za wadę. Na rynku stale debiutuje dużo urządzeń z tym właśnie portem ładowarki i na dobrą sprawę nie ma w tym nic złego. Wiko WIM Lite ładuje się około dwie godziny.
Skaner linii papilarnych
Tak się pechowo dla Wiko złożyło, że to drugi z rzędu akapit, gdzie trzeba trochę ponarzekać. Ulokowanie czytnika linii papilarnych jest bardzo dobre, tutaj wszystko jest OK. Problemy pojawiają się jednak, gdy chcemy z wykorzystaniem skanera odblokować nasz smartfon. Coś tutaj poszło nie do końca zgodnie z planem, efektem czego trzeba było czasem przykładać palec po dwa i trzy razy, aby moduł łaskawie zadziałał. Próbowałem dodać wzorce odcisku palca na nowo, jednak mimo pewnego progresu, czasem trzeba było wykazać się pewną cierpliwością wobec czytnika. Miejcie ten drobny szczegół na uwadze.
Podsumowanie
Gdyby ktoś mi powiedział, że będę zachwycał się telefonem firmy, o której w Polsce słyszało relatywnie mało osób, na dodatek nie modelem flagowym, a budżetowcem, to uśmiechnąłbym się lekko pod nosem i szybko oddalił pod jakimś głupim pretekstem. A tu niespodzianka, bowiem poza irytującym skanerem linii papilarnych, dostajemy naprawdę ciekawe urządzenie, które nie zrujnuje Waszych portfeli.
Za przysłowiową gorzką pigułkę można też brać baterię, która nie gwarantuje zbyt dobrych czasów, toteż raz jeszcze przypominam Wam o tym, że warto nastawić się na czasy wynoszące maksymalnie półtora dnia na jednym ładowaniu. Jednak Wiko WIM Lite to nie tylko wady i kompromisy. Jeśli po lekturze całej tej recenzji wyłania Wam się obraz urządzenia o doprawdy wielu zaletach, to wyciągnęliście poprawne wnioski z tekstu.
Atutem jest relatywnie niska cena. Obecnie można nabyć Wiko WIM Lite już za 700-800 złotych. Trudno bawić się w jasnowidza i wróżyć urządzeniu świetlaną przyszłość bądź skazanie na zapomnienie ze względu na niezbyt dużą rozpoznawalność marki w Polsce. Obiektywnie muszę jednak zauważyć, że telefon wywarł na osobie z rodziny na tyle dobre wrażenie, że najpewniej już wkrótce zastąpi on wysłużonego smartfona innej firmy. Wiko pokazało, że można. Że można upchnąć niezłą specyfikację techniczną, że można nie szaleć z wyceną i że – mimo kilku opisanych powyżej potknięć – można stworzyć urządzenie po prostu dobre. A przecież właśnie o to chodzi, prawda?
Gdybyście sceptycznie zapatrywali się na Wiko Wim Lite, na placu boju w podobnej cenie zostaje choćby Xiaomi Redmi 4A, bądź niedawno przez nas testowana Nokia 5 czy Sony Xperia L1, którą jednak trudno jest polecić z czystym sercem.
Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie, głośnik, aparat
3. Akumulator. Podsumowanie