Ku pamięci – warto czasem postawić na… pamięć. Recenzja SanDisk Ultra 400 GB UHS-I

SanDisk Ultra 400 GB /fot: tabletowo.pl

SanDisk to jeden z niekwestionowanych liderów w świecie mobilnych nośników danych. Firma ma na swoim koncie wiele ciekawych dokonań, pośród których niewątpliwą perełką w koronie zdaje się być właśnie SanDisk Ultra 400 GB UHS-I. Dlaczego? Ano chociażby dlatego, że jest to obecnie karta, która cechuje się największą pojemnością w branży mobilnej. Tylko, czy ta pojemność to nie są tylko i wyłącznie puste cyferki, których wielu z Was najzwyczajniej w świecie nie będzie potrzebować? Sprawdźmy to!

Subiektywny wstęp

Nieczęsto trafiają mi się recenzje kart pamięci. Nie stronię od nich, jednak przyznam szczerze, że musiałem odrobinę odświeżyć swoją wiedzę o tych nośnikach. Świat smartfonów zmienia się i ewoluuje. A wraz z nim nominalna ilość miejsca na nasze dane w wybranych urządzeniach. Płynnie przeszliśmy z 16 na 32 GB, a obecnie coraz to częściej można spotkać urządzenia, które oddają 64 a nawet i 128 gigabajtów miejsca na aplikacje, materiały wideo czy muzykę.

Zresztą, o serca użytkowników nie rywalizują tylko i wyłącznie producenci smartfonów. Dane gromadzone w chmurze cieszą się coraz to większym zainteresowaniem i coraz to więcej osób patrzy na nie przychylnym okiem. Niszę dostrzega wielu producentów, którzy oferują już swoje własne, autorskie usługi przechowywania danych w chmurze. Zatem, po co komu karta o zawrotnej pojemności 400 GB, którą obecnie można kupić za – bagatela – 850-900 złotych. Jest sens? Wbrew wszelkiej logice, owszem. Choć nie dla wszystkich.

Zestaw

Będzie krótko, bo z oczywistych względów, nie można tu raczej pisać zbyt wiele. Kartę dostajemy w charakterystycznym opakowaniu, które od niepamiętnych czasów stawia przede mną jeden dylemat: wycinać kartę nożyczkami czy męczyć się z rozrywaniem opakowania? ;) Zakładam, że nie raz i nie dwa razy spotkaliście się z tą sytuacją. Nie ma chyba złotego środka. Po prostu trzeba to pudełko jakoś otworzyć.

Ciekawostką, na którą warto już teraz Was nakierować, jest jedna kwestia. Na opakowaniu producent wprost sugeruje, że jest to karta dedykowana raczej do rozdzielczości Full HD, a nie do 4K. Wynika to z maksymalnej prędkości przesyłu danych, także ci bardziej zaprawieni w nagrywaniu bądź fotografowaniu pewnie od razu zwrócą uwagę na takie informacje jak „Speed up to 100 MB/s”. Cieszy jednak, że producent stawia sprawę jasno i nie chce bazować na niewiedzy tego specyficznego grona konsumentów.

Czy oznacza to, że karta nie uciągnie 4K? I tak, i nie. To już zależy od kodeka, bitrate’u, formatu i kilku innych zmiennych. Osobiście jednak jestem zwolennikiem Full HD rejestrowanego przy 60 klatkach na sekundę, dla mnie więc te ograniczenia nie odgrywały żadnego znaczenia. Na dziś dzień 4K to pewnego rodzaju bajer, rarytas. Przynajmniej moim subiektywnym zdaniem. Za jakieś dwa lata pewnie się to zmieni, jednak cały czas mamy rok 2017 i króluje Full HD. Można więc stwierdzić, że produkt nie wyprzedza rynkowych trendów, ale też nie odstaje. To dobra wiadomość.

Poza samą kartą mamy naturalnie adapter, a z tyłu opakowania świetną, choć niezbyt wyraźnie zaakcentowaną wiadomość. Karta została objęta 10-letnią gwarancją. To świetna sprawa, dlatego też warto troszczyć się o paragon. Tak na wszelki wypadek ;). Można też dopatrzyć się informacji o tym, że jest to karta wodoodporna, temperaturo-odporna, wstrząsoodporna i odporna na promieniowanie rentgenowskie, co szczególnie może przydać się podczas podróżowania samolotem, gdy nasz bagaż jest prześwietlany.

Subiektywna recenzja specyficznego użytkownika

Ci z Was, którzy siedzą czasem na polskim „recenzenckim YouTube” wiedzą, że od pewnego czasu prowadzę swój kanał. Recenzuję tam dla Was smartfony większości firm, których produkty można kupić w Polsce. Dla mnie recenzja tej karty, to była taka frajda, jakby święta przyszły wcześniej. Karta wędrowała między kilkoma urządzeniami, którymi zarówno fotografuję, jak i nagrywam i szczerze mówiąc, bardzo sobie ceniłem komfort tego rozwiązania, które dla mnie na pewien czas wyparło zasadność korzystania z chmury danych.

Chmury, która zresztą ma ograniczoną pojemność do zaledwie kilku darmowych gigabajtów. Właśnie w ujęciu miejsca i komfortu tworzenia folderów, był to dla mnie niesłychany skok do przodu, który także sprawiał, że praca szła zauważalnie szybciej, bo nie byłem skazany na łaskę dostawcy ani mojego ISP. Spokojnie mogę stwierdzić, że dla tych z Was, którzy stale muszą mieć sporo miejsca w rezerwie, jest to kapitalna opcja.

Nie byłbym sobą, gdybym nie spróbował nagrać na tej karcie nagrania w UHD. Na pierwszy strzał poszedł Samsung Galaxy S8, a następnie LG V30. I nie zauważyłem problemów po późniejszym przetransportowaniu plików na laptopa. W tym ujęciu produkt firmowany przez markę SanDisk poradził sobie bardzo dobrze, toteż można było wykręcić z tej karty zadowalającą jakość materiałów w tak wysokiej rozdzielczości. Jeśli zważyć na fakt, że produkt wspiera klasy prędkości U1, A1 i C10, to wyszło to całkiem nieźle.

Wolę jednak FHD, więc później już na spokojnie przełączyłem się na niższą rozdzielczość, którą testowałem także na kilku innych urządzeniach, w tym także i na tych z niższej półki. Ot, choćby Alcatel Idol 5 czy Neffos X1 Lite. Tutaj docieramy do pewnego ciekawego spostrzeżenia, które może wydać się dla Was bardzo ważne, zwłaszcza jeśli jesteście miłośnikami cyferek – że tak powiem – „za wszelką cenę”.

Koniecznie pamiętajcie o tym, że na dziś dzień relatywnie mało smartfonów czy tabletów może poszczycić się tym, że wspiera tak duże karty. Naturalnie, są już na rynku produkty, które obsługują karty nawet do 2 TB (swoją drogą, takie karty chyba jeszcze nie powstały, prawda? ;) ), jednak w wielu przypadkach ograniczeniem pojemności jest 128 lub 256 GB. To pewnego rodzaju bariera, która wymusi na Was kompromisy.

Może dojść do zabawnej sytuacji, gdzie będziecie musieli wyciągać kartę z urządzenia, wkładać ją do adaptera, zabezpieczać swoje dane na kompie, czyścić kartę i korzystać z niej na nowo, bo fizycznie Wasze smartfony nie obsłużą po prostu tak dużego zewnętrznego nośnika danych. Nie trzeba do tego wielkiej filozofii. Wystarczy zapoznać się ze specyfikacją swojego urządzenia, aby uniknąć przykrego rozczarowania i tej migawki z tyłu głowy, która będzie Wam mówić „mogłeś kupić tego SanDiska, który miał 200 GB, geniuszu”.

Spis treści:

  1. Wstęp, opakowanie, recenzja tekstowa
  2. Benchmarki, szybkość kopiowania plików, podsumowanie i ocena końcowa

Jeśli chcielibyście kupić kartę pamięci, polecamy przejrzeć ofertę Komputronika.

Benchmarki, cyfry, suche fakty

Karta była testowana na przeciętnym, średnio uzbrojonym jak na obecne realia ultrabooku. Nie każdy ma w domu sprintera z 32 GB RAM i Intelem i7 na pokładzie i z tego właśnie założenia wychodziłem dobierając urządzenie testowe. To ważne, bowiem czy tego chcemy czy nie, specyfikacja w pewnym sensie determinuje czasy, jakie będzie można wykręcić w odczycie i zapisie danych testowych. Aby poczuć tę różnicę odrobinę lepiej, sięgnąłem po HP Omena od mojej lepszej połówki. Różnicę widać gołym okiem.

Testowe urządzenia:

1. Lenovo Flex 14. Intel i5 4200U + 4 GB RAM + dysk hybrydowy + GF 720M. Jest to więc typowy, przeciętny zestaw, którego pokrewne można odnaleźć w wielu domach w kraju. Urządzenie pracuje na Windowsie 10.

2. HP Omen 15. Intel i5 6300 HQ, 8 GB RAM, Nvidia GTX 960M + Windows 10. Zestaw nieco lepszy, nowszy, który lepiej oddaje obecne realia rynku.

Wielkość pliku testowego: 1 GB

Lenovo Flex 14:

HP Omen:

Tyle odnośnie cyferek, które mogą już teraz dać Wam pewien obraz. Wiadomo jednak, że są to po prostu suche wykresy, które nie wszystkich z Was mogą zainteresować. Zresztą, mam podobnie, bowiem dla mnie benchmarki to  dodatek, który stanowi zaledwie pewnego rodzaju wskazówkę, poszlakę. Dużo bardziej cenię sobie testy przesyłu i pobierania danych w kilku różnych formatach, o różnej wielkości.

Z tego też względu mam dla Was kilka co ciekawszych danych, które powtarzałem na obu urządzeniach, przy uruchomionym z czterema kartami w tle na Firefoxie. Na kartach kolejno: strona domowa ogólnopolskiego portalu, Tabletowo.pl, Wyszukiwarka obrazów Google z załadowanymi wynikami dla hasła „tabletowo” (polecam zobaczyć ;) ) oraz uruchomiony w rozdzielczości 480p teledysk na YouTube. Podczas testu laptopy podłączone były do sieci, nie korzystały z akumulatora ani trybów oszczędzania energii.

Paczki danych, to, kolejno:

Poniżej, w prostej tabelce, macie podaną pełną nazwę oraz wyniki dla odczytu danych z karty i zapisu danych na tejże właśnie karcie.

LP LENOVO FLEX 14 – zapis na kartę LENOVO FLEX 14 – zapis z karty HP OMEN 15 – zapis na kartę HP OMEN 15 – zapis z karty
10 zdjęć .JPG ~6 sekund ~2 sekundy ~1,5 sekundy ~1,5 sekundy
6 plików wideo (.MP4, 50 FPS) ~1 min, 40 s ~1 min, 20 s ~45 sekund ~45 sekund
1 plik .MP4 1GB ~45 sekund ~35 sekund ~25 sekund ~10 sekund
obraz ISO 1,8 GB ~1 min, 40 s ~55 sekund ~30 sekund ~20 sekund

Test wydajności karty w smartfonach: LG V30, Neffos X1 Lite w oparciu o SD Card Test. Test wykonywany na 4000 MB.

LG V30: Zapis: ~43 MB/s / Odczyt: ~75 MB/s

Neffos X1 Lite: Zapis: ~40 MB/s /Odczyt: ~66 MB/s

Konkluzja jest całkiem prosta –  przeciętnemu Kowalskiemu ten SanDisk wystarczy aż nadto. Zwłaszcza, jeśli macie wypasionego laptopa. Wtedy czasy są świetne, co dobrze ilustruje powyższa tabela. Zresztą, nawet i na średniej specyfikacji urządzenia, pliki o pokaźnej wadze można przetransferować z/na kartę całkiem szybko. To luksus. Luksus rozleniwia, jednak te 400 GB przestrzeni daje Wam pewne szeroko rozumiane poczucie komfortu.

Nie trzeba za każdym razem troszczyć się o to, aby kartę czyścić. Po prostu zgrywacie pliki i macie z tyłu głowy to świetne uczucie, że jeszcze można zagospodarować tak pokaźne ilości miejsca na tym nośniku. Moja „szybka karta” z UHS-II ma 32 GB pamięci wbudowanej. I dużo i mało, jednak po nagraniu dla swoich widzów jakichś 3 filmów muszę już kartę czyścić. Ten SanDisk pozwolił mi zapomnieć o takich błahostkach. 

SanDisk Ultra 400 GB – warto?

I tak, i nie. Dziewięć stów to sporo pieniędzy, a nie każdy z Was wykorzysta potencjał tak ogromnego nośnika. Przynajmniej w roku 2017 bądź 2018. Nie oznacza to bynajmniej, że produkt jest chybiony. Dla osób, które strzelają setki, jeśli nie tysiące fotek, i kręcą wideo w powszechnej i ciągle dominującej rozdzielczości Full HD, to definicja przyszłości. Nie powinni też narzekać zwolennicy dronów czy rozwiązań typu GoPro. 

Swojego Samsunga Galaxy S8 zapchałem po kilku miesiącach i bardzo szybko polubiłem tę pokaźną ilość miejsca ekstra. Spokój w temacie fotek, wideo bądź części plików, które wreszcie mogłem przetransferować z chmury na kartę, to genialna rzecz. Jestem też przekonany o tym, że latem, kiedy częściej zabieram na sesje zdjęciowe swojego Lumixa, jeszcze bardziej doceniłbym potencjał tego rozwiązania.

Nie wiem, czy skuszę się na kartę o tak dużej pojemności i za taką cenę, jednak zakończę tę recenzję pozytywnym akcentem: ceny nośników danych lecą na łeb, na szyję. W chwili, gdy inne firmy będą dobijać do pojemności 400 GB, gdy wszystkie (bądź większość) produktów będą wspierać taką pojemność, nośnik od SanDisk najpewniej będzie można już nabyć za całkiem sensowne pieniądze.

Podsumowując: jeśli nie kręcicie bardzo obciążającego 4K na wysokim bitrate, jeśli Wasze urządzenia wspierają taką pojemność nośników zewnętrznych i jeśli naprawdę potrzebujecie aż tyle miejsca, kartę od SanDisk warto rozważyć. Wiem, że chmura danych to w dużej mierze synonim nowoczesnego przesyłu plików i nie dyskutuję z tą tezą. Stwierdzam natomiast, że karty SD nadal mają przed sobą długą i ciekawą przyszłość.

Spis treści:

  1. Wstęp, opakowanie, recenzja tekstowa
  2. Benchmarki, szybkość kopiowania plików, podsumowanie i ocena końcowa

Jeśli chcielibyście kupić kartę pamięci, polecamy przejrzeć ofertę Komputronika.

Ku pamięci – warto czasem postawić na… pamięć. Recenzja SanDisk Ultra 400 GB UHS-I
8.5
OCENA
Exit mobile version