Zawsze śmieję się pod nosem, gdy ktoś mówi, że kolejny flagowiec danej marki jest tym, czym powinien być jego poprzednik. Dziś jednak sama użyję tego stwierdzenia, bo Galaxy S9+ to wizualna (ale nie do końca wierna) kopia Galaxy S8+, mogąca pochwalić się wieloma ulepszeniami, o które aż się prosiło w modelu z zeszłego roku. Trudno nie przyznać, że świetny smartfon stał się jeszcze lepszy. Ale czy wreszcie mówimy o ideale?
Parametry techniczne Samsunga Galaxy S9+:
- wyświetlacz Super AMOLED 6,2″ 2960 x 1440 pikseli, 18,5:9,
- procesor Exynos 9810 z Mali-G72 MP18,
- 6 GB RAM,
- 64 GB pamięci wewnętrznej,
- Android 8.0 Oreo z Samsung Experience 9, poprawki bezpieczeństwa marcowe,
- aparat: 12 Mpix f/1.5 lub f/2.5 + 12 Mpix f/2.4, OIS,
- kamerka 8 Mpix f/1.7,
- WiFi 802.11 a/b/g/n/ac 2,4&5 GHz,
- Bluetooth 5.0,
- dual SIM,
- GPS, Glonass, Beidou, Galileo,
- NFC,
- czytnik linii papilarnych, skaner tęczówki oka, rozpoznawanie twarzy,
- 3.5 mm jack audio,
- slot kart microSD (zamiennie z drugim slotem nanoSIM),
- akumulator o pojemności 3500 mAh, bezprzewodowe ładowanie,
- odporność IP68,
- wymiary: 158,1 x 73,8 x 8,5 mm,
- waga: 189 g.
Cena Samsunga Galaxy S9+ w momencie publikacji recenzji: 3999 złotych.
https://www.tabletowo.pl/2018/03/08/samsung-galaxy-s9-po-10-dniach-uzytkowania/
Wzornictwo, jakość wykonania
W kwestii designu nie ma jednoznacznie dobrej drogi. Jedni producenci skupiają się na jedynie delikatnych, kosmetycznych zmianach wzornictwa swoich produktów (jak w przypadku S9 względem S8), inni zmieniają – tu jako przykład posłużę się Sony, bo według mnie jest najlepszy. Przez długie lata japoński koncern kontynuował wypuszczanie modeli łudząco przypominających poprzednie produkty, by wreszcie teraz, przy okazji premiery Xperii XZ2, zmienić to. Reakcja ludzi? Mimo, że wcześniejsze „pasy startowe” (jak to pieszczotliwie nazywana była przestrzeń nad i pod ekranem) były krytykowane, tak teraz okazuje się, że zmienione wzornictwo również ma tyle samo zwolenników, co przeciwników (którzy chyba największe „ale” mają do grubości telefonu). Przykład Sony pokazuje zatem, że zmiana designu, choć niezwykle potrzebna, i tak zawsze przyjęta zostanie sceptycznie – a w tym przypadku powiedziałabym nawet, że po prostu chłodno. A piszę o tym, bo Samsung tym razem stwierdził, że nie będzie za dużo zmieniał w swoim flagowcu. Bryła pozostała podobnych wymiarów (158,1×73,8×8,5 mm w S9+ vs 159,5×73,4×8,1 mm w S8+), przez co bardzo łatwo jest się pomylić, patrząc na oba modele jednocześnie. Tak naprawdę gdyby nie zmiana położenia czytnika linii papilarnych i dodanie drugiego obiektywu aparatu, bardzo trudno by było wskazać, który ze smartfonów jest nowszy (pomijając napis „Duos” na pleckach S9+).
Wbrew pozorom jednak różnice między S8+ a S9+, choć subtelne, są odczuwalne przez użytkownika. Po pierwsze, przesunięcie czytnika linii papilarnych pod aparat sprawia, że korzystanie z niego jest dużo wygodniejsze, niż miało to miejsce w poprzedniej generacji (i rzadziej brudzi się obiektywy aparatu, unikając przypadkowych dotknięć zamiast czytnika). Po drugie, krawędzie boczne są nieco bardziej wystające niż w S8+, co tak naprawdę nie ma znaczenia, bo tylko przez pierwszych kilka godzin czuć różnicę biorąc w dłoń S9+, mając wcześniej do czynienia z S8+. Dodatkowo zauważyłam, że między samą ramką obudowy (która, swoją drogą, jest matowa, co mi się bardzo podoba – w S8+ była błyszcząca) a zakrzywionym ekranem jest delikatna szczelina, w której mogą się zbierać niewielkie zanieczyszczenia. Oczywistością, którą jednak muszę zaznaczyć jest fakt, że obudowa Galaxy S9+ uwielbia zbierać odciski palców i brudzić się, przez co trudno jest zachować ją w czystości.
Zatem, jak widzicie, zmiany z jednej strony są marginalne, przez co łatwo je przeoczyć, ale z drugiej nie można powiedzieć, że ich nie ma. Na uwagę zasługuje też fakt, że S9+ jest cięższy od poprzednika – 189 g vs 173 g.
Dla przypomnienia szybki rzut oka na krawędzie:
- lewa: regulacja głośności i przycisk Bixby,
- prawa: włącznik,
- dolna: 3.5 mm jack audio, USB typu C, jeden z głośników,
- górna: hybrydowy slot kart (2x nanoSIM lub nanoSIM + microSD),
- przód telefonu: głośnik do rozmów będący jednocześnie drugim głośnikiem multimedialnym, czujnik światła, kamerka, a w dolnej części ekranu haptyczny przycisk Home,
- tył telefonu: podwójny obiektyw aparatu, czytnik linii papilarnych.
Wyświetlacz
W przypadku wyświetlacza ponownie, dokładnie tak samo, jak miało to miejsce w przypadku Galaxy S8 i Galaxy S8+, Samsung nie dał nam wyboru pomiędzy płaskim a zakrzywionym ekranem – na rynku dostępna jest tylko wersja z zakrzywionym ekranem, a klienci mogą decydować się na jedną z dwóch wielkości: 5,8” w Galaxy S9 lub 6,2” w Galaxy S9+. Tak na dobrą sprawę cały akapit związany z ekranem mogłabym przekleić z recenzji zeszłorocznego flagowca, bo moja opinia w tym przypadku pokrywa się z tą sprzed roku – zwłaszcza, że nic w kwestii matrycy się nie zmieniło. No dobra, poza jasnością maksymalną, która jest jeszcze wyższa (aż o 100 nitów!), co naprawdę zasługuje na uznanie. Pozostałe kwestie pozostały bez zmian. Łącznie z tym, że do zakrzywionego ekranu trzeba się przyzwyczaić – głównie do refleksów świetlnych na jego krawędziach oraz problemów z zaznaczaniem tekstu w tych obszarach.
Wciąż mamy do czynienia z ekranem Super AMOLED o przekątnej 6,2” i rozdzielczości 2960 x 1440 pikseli (QHD+), co przekłada się na proporcje 18,5:9. Aplikacje bardzo dobrze skalują się do tego formatu, a jeśli któraś nie robi tego domyślnie, jednym ruchem palca możemy to zmienić. Netflix czy YouTube też wspierają 18,5:9, więc wszelkie uprzedzenia do tego formatu są raczej nieuzasadnione. Zwłaszcza, że warto pamiętać, że choćby podczas przeglądania stron internetowych czy portali społecznościowych, na ekranie mieści się więcej treści.
Jakość wyświetlanego na ekranie obrazu jest znakomita – dosłownie pod każdym względem. Jasne, ktoś powie, że patrząc pod kątem widoczna jest delikatnie niebieskawa poświata, ale jest to charakterystyczne dla Super AMOLED-a. Mimo wszystko odwzorowanie bieli jest niezłe, a czerni idealne – widać, jak czarna treść zlewa się z czarną ramką wokół ekranu. Reakcja na dotyk jest świetna, warstwa oleofobowa oczywiście obecna, podobnie zresztą jak czujnik światła, który bezproblemowo reaguje na zmianę oświetlenia otoczenia, odpowiednio regulując jasność ekranu automatycznie.
W ustawieniach ekranu możemy:
- zmienić tryb wyświetlania obrazu: tryb adaptacyjny, kino AMOLED, zdjęcie AMOLED lub podstawowy,
- zmienić rozdzielczość ekranu, do wyboru poza QHD+: Full HD+ 2220 x 1080 pikseli lub HD+ 1480 x 720 pikseli.
- regulować odcień trzech głównych kolorów: czerwonego, zielonego i niebieskiego,
- zmienić powiększenie ekranu, rozmiar czcionki, styl czcionki,
- włączyć filtr światła niebieskiego (ręcznie lub według ustalonego harmonogramu),
- zmienić kolejność przycisków na dolnej belce (otwarte aplikacje, home, wstecz) i kolor tła.
Jeśli byście szukali ustawień Always On Display, to są one nieco gdzieś indziej – w „Ekran blokady i zabezpieczenia”. Na ekranie blokady możemy wyświetlać, poza datą, godziną, poziomem naładowania baterii oraz ikonami aplikacji, z których otrzymaliśmy powiadomienie, również kontroler muzyki, informacje z kalendarza oraz o następnym alarmie. Przydatna rzecz, zwłaszcza, że do dyspozycji jest też dioda powiadomień, która może działać jednocześnie z AoD. Co warto zauważyć, dioda świeci na różne kolory w zależności od rodzaju powiadomienia – również, gdy telefon się ładuje i standardowo świeci na czerwono.
W przypadku zakrzywionych smartfonów Samsunga warto pamiętać też o funkcjach ekranu krawędziowego. Ja jednak muszę przyznać, że nigdy nie okazały się dla mnie przydatne i szybko je wyłączałam – tak samo było w tym przypadku.
Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Audio
3. Zabezpieczenia biometryczne. Akumulator. Aparat. Podsumowanie
Samsunga Galaxy S9+ możecie kupić oczywiście w Komputroniku!