Poprzednia średniopółkowa seria OPPO trafiła do Polski w postaci trojaczków: Reno 7 w wersji 4G i Reno 7 5G oraz Reno 7 Lite 5G. Cała generacja wyłapała wtedy od redakcji oceny mieszczące się pomiędzy 7 a 8. Gdzie tym razem wyląduje pierwszy (i jak na razie jedyny) reprezentant kolejnej serii? Przekonacie się na koniec recenzji.
OPPO Reno8 T – specyfikacja techniczna
Model | OPPO Reno8 T |
Ekran | 6,43 cala, AMOLED, Full HD+, 90 Hz |
CPU | MediaTek Helio G99 |
RAM | 8 GB |
Pamięć wewnętrzna | 256 GB |
System operacyjny | Android 13 z nakładką ColorOS 13 |
Aparaty z tyłu | główny: 100 Mpix, f/1.7; Mikroskop: 2 Mpix, f/3.3; czujnik głębi: 2 Mpix, f/2.4 |
Aparat z przodu | 32 Mpix, f/2.4 |
Bateria | 5000 mAh, ładowanie przewodowe max. 33 W |
5G | nie |
NFC | tak |
Gniazdo ładowania | USB Typ-C, 2.0 |
microSD | tak |
Dual SIM | tak |
3,5 mm jack audio | tak |
Głośniki | stereo |
Wymiary | 160.8 x 73.8 x 7.8 mm |
Waga | 182 g |
Wodoszczelność | brak informacji |
Sugerowana cena detaliczna | 1699 złotych |
Co czeka w pudełku?
Nie rozwodząc się zbytnio nad tym, czy odejście od seledynowych pudełek i zastąpienie koloru bardziej stonowaną szarością z błyszczącym paskiem jest dobre czy złe, unoszę wieczko kartonu.
W środku trochę plusów i jeden minusik – zestaw obejmuje bowiem urządzenie, szpikulec do tacki SIM oraz szybką ładowarkę z kablem zasilającym. Cieszy zatem przygotowanie zestawu gotowego do pracy, ale zabrakło przezroczystego etui, do którego obecności w nowych smartfonach zdążyłem się przyzwyczaić.
Choć, gdy się tak spojrzy na Reno8 T, to może to i lepiej…
OPPO Reno8 T dostępny jest bowiem, podobnie jak poprzednik, Reno 7 4G, w dwóch odmianach kolorystycznych – czarnej z matowym wykończeniem oraz pomarańczowej w ekoskórkowych klimatach, która trafiła do mnie do testów.
Wygląda to lepiej niż zastosowanie nudnego plastiku, nie ślizga się po powierzchniach typu szkło i ma coś w sobie z uroku „premium”. Efekt psują trochę dodatkowe logotypy i informacje, których nie dało się przenieść na inną część smartfona lub po prostu usunąć.
Większy problem mam jednak z błyszczącą, pomalowaną na złoto ramką wokół urządzenia. Mimo wszystko wygląda tandetnie i można było pozostać przy srebrnoszarym wariancie jak u poprzednika. Coś czuję, że za kilka lat bez wytrzymałego etui farba zacznie odpadać i estetyka mocno na tym ucierpi. Przynajmniej mamy gniazdo słuchawkowe 3,5 mm oraz tackę z opcją na microSD i dwie karty SIM w tym samym czasie.
Co do samej jakości konstrukcji nie mam większych zastrzeżeń. Bez względu na chwyt smartfon nie wydaje w dłoniach niepożądanych dźwięków i sprawia wrażenie solidnie złożonego. Zabrakło informacji dotyczących odporności na pył i zachlapanie, lepiej więc unikać przesadnie pylących i wilgotnych miejsc, jeżeli rozważacie zakup tego smartfona.
Koniec końców, Reno8 T może się podobać – ci, którzy nie są przekonani tak dużą ilością żółtego, mogą po prostu zdecydować się na wariant Black Starlight.
Co tam słychać w nakładce?
Kiedy oddawałem po testach OPPO Reno 7 Lite, miałem trochę za złe producentowi, że w połowie 2022 roku pracowałem na urządzeniu z Androidem 11 na pokładzie, choć z nakładką ColorOS 12. Tym razem uniknięto dysonansu i mamy na start zarówno Androida 13, jak i ColorOS 13.
Do minusów ColorOS, widocznych w pierwszych sekundach po skonfigurowaniu telefonu, zaliczyłbym preinstalowane aplikacje. Praktyka, która raczej powinna zanikać u producentów, ma się w 2023 u OPPO nawet nieźle. Mamy więc na start aplikacje zakupowe, mobilną grę czy platformy społecznościowe. Prawie wszystko powędrowało od razu do śmietnika – nie jest mi to do niczego potrzebne.
Koniec końców badając przez ostatnie tygodnie ColorOS 13 ze swoim „akwamorficznym designem” w Reno8 T wrażenia są głównie pozytywne. Nakładka oferuje szeroki wachlarz personalizacji, więc chętni na kombinowanie z rozmiarem i kształtem ikon oraz grubością czcionki nie muszą szukać zewnętrznych rozwiązań.
Powiększone foldery z opcją szybkiego dostępu, choć mogą na pierwszy rzut oka wydawać się zbędne, to przyspieszają wyszukiwanie aplikacji na pulpicie i nadają mu charakteru. Do tego Always on Display (tu nazywany „ekran zawsze aktywny”) z funkcją szybkiego podglądu i sterowania oraz kolejna porcja specjalnych animacji i spersonalizowanych grafik na pewno trafi w gusta tych, co lubią AoD nie ograniczające się do prostego zegarka.
Niestety, nie dane mi było sprawdzić funkcji Multi-Screen Connect – mój PC nie ma wbudowanego modułu Bluetooth, a adapter, dostępny przez USB, nie wystarczał instalatorowi.
Dyskwalifikacja za procesor?
Na papierze jednym ze słabszych elementów specyfikacji urządzenia wydaje się być układ mobilny. W końcu MediaTek Helio G99 spotkamy w smartfonach kosztujących prawie o 1000 złotych mniej. Jak zatem miałby się on równać z konkurencją w swoich widełkach cenowych, używającą Snapdragona 695 5G lub Exynosa 1280?
Okazuje się, że obawy są trochę na wyrost. Reno8 T nie odstaje od swojej konkurencji aż tak, jak mogłoby się wydawać. W Geekbench 5 średni wynik, jaki udało się uzyskać na pojedynczym rdzeniu, wynosił 552 punkty, natomiast przy wykorzystaniu wszystkich rdzeni, średnio padało ok. 1846 punktów. Test GPU wyrzucił z siebie natomiast 1646 oraz 1697 punktów – kolejno w przypadku API OpenCL i Vulkan.
Korzystając z okazji niedawnej premiery zamieszczam również wyniki w Geekbench 6. O ile CPU osiąga te same wyniki w testach kilku rdzeni, o tyle punktacja za jeden rdzeń była o 10% wyższa niż u poprzednika. Za to w GPU widać wyniki niższe o ok. 200 punktów.
Dla porównujących punkty w testach syntetycznych dorzucam jeszcze wyniki z 3DMark. Jak widać po Wild Life oraz Wild Life Extreme, szału nie ma, ale przynajmniej praca pod obciążeniem przebiega bardzo stabilnie:
Oraz wyniki pamięci wewnętrznej przeprowadzone za pomocą CPDT:
A jak to wygląda w praktyce? Pokemon GO śmiga równo w 60 FPS-ach. Genshin Impact utrzymuje stałe 30 klatek na sekundę przy niskich ustawieniach, a Call of Duty: Mobile to około 40 kl./s. bez grzebania w ustawieniach (te okazują się ustalone na średnie bez jakichkolwiek parametrów wyżej do zaznaczenia).
W codziennych zadaniach odtwarzanie filmów i granie na pływającym oknie nie doprowadzało do „chrupania” nakładki i drastycznych spowolnień.
Jest więc tak, jakbym się spodziewał po smartfonie w tych widełkach cenowych – trzeba pogodzić się z tym, że wymagające tytuły uruchomią się na niższych ustawieniach, ale w trakcie codziennych zadań nie spotkamy się z irytującymi przycięciami nakładki.
Niemniej jednak świadomość, że wystarczy dołożyć stówkę, aby zyskać o wiele lepszy układ mobilny (o czym na koniec), może fanów mobilnego grania zniechęcić do OPPO Reno8 T.
Czy jest o czym mówić przy ekranie?
Najbardziej „niezauważalnym” elementem OPPO Reno8 T okazał jego ekran. Schowany za szkłem Corning Gorilla Glass 5 6,43-calowy wyświetlacz AMOLED cechuje się rozdzielczością 2400 na 1080 pikseli, formatem 20:9 oraz częstotliwością odświeżania o wartości 90 Hz. Dodatkowo oficjalna strona poświęcona smartfonowi informuje o 100% pokryciu barw w gamie DCI-P3 i funkcji ochrony wzroku.
Ekran nie wyróżnia się w żadną stronę – nie jest ani przesadnie jasny, ani nie jest za ciemny, choć funkcji automatycznego dostosowywania jasności zdarzało się czasem wariować. Nie zauważyłem również, aby czytelność ekranu ucierpiała podczas przeglądania treści pod słońce.
Dodatkowo, w zależności od wybranych ustawień, możemy liczyć na żywe kolory lub trochę bardziej stonowaną paletę barw. Ot, standardowy panel OLED w 2023.
Jak zabezpieczyć Reno8 T?
Przyszła pora, aby wspomnieć o kilku sprawach związanych z bezpieczeństwem i łącznością bezprzewodową na krótkim dystansie. Jak przystało na smartfon w tej kategorii cenowej, czytnik linii papilarnych ukryto pod ekranem, a do tempa odczytu ani skuteczności nie mam żadnych zarzutów.
Sceptyczni co do tego rozwiązania mogą skorzystać z tradycyjnego kodu z cyframi, literami i cyframi, wzoru lub odblokowywania twarzą. Na kilkanaście prób oszukania systemu żadna się nie powiodła, więc szansa na przejęcie urządzenia na fotografię czy selfie z innego smartfona jest dość niska.
Bluetooth i NFC również robiły to, co do nich należało – płatności w przypadku tego drugiego przechodziły bezproblemowo i z dobrej odległości, a w przypadku pierwszego parowanie z głośnikami i słuchawkami przebiegało od ręki, a jakość połączenia pozostawała stabilna nawet przy większym oddaleniu się.
A co tu tak mryga?
Warto przed dyskusją o jakości połączeń pochylić się nad pewnym wyróżnikiem Reno8 T na tle konkurencji, mianowicie na diodzie powiadomień. Ta pojawiła się już w poprzedniej generacji – tutaj wkomponowano ją pomiędzy zewnętrzny pierścień wokół głównego obiektywu a samą soczewkę. Wygląda to poniekąd elegancko i nie zaburza estetyki wysepek.
Do wyboru jest osiem kolorów i możemy dostosować je do trzech scenariuszy: połączenie przychodzące, powiadomienie oraz podczas uruchamiania gry. Możemy również włączyć miganie w konkretnych sytuacjach, podświetlenie stałe podczas ładowania oraz wybrać, jakie aplikacje zasługują na poinformowanie nas diodą.
Mam tylko jeden zarzut do całego pomysłu. Przez brak etui, które oferowałoby jakikolwiek rant chroniący ekran, telefon lądował na biurku diodą do dołu. Oczywiście wierzę, że większość osób i tak dokupi jakąś ochronę i doceni obecność diody, ale decyzja „wywal etui, zostaw diodę” trochę się gryzie. Dla tych, którzy domyślnie zawsze i tak kładą sprzęt plecami do dołu, zawsze pozostaje opcja podświetlania krawędzi – niestety, tylko w trzech kolorach.
Bez 5G, powiadasz?
VoLTE, VoWi-Fi, jak i tradycyjne połączenia (sieć T-Mobile) również nie sprawiały problemów. Ani rozmówcy nie skarżyli się na jakość rozmów, ani ja nie miałem nic do zarzucenia głośnikowi czy stabilności sieci. Szkoda tylko, że zabrakło modułu 5G.
Wznowienie pod koniec poprzedniego roku aukcji na pasmo C, będące częścią rozwoju sieci 5G w Polsce, mogłoby posłużyć jako znak, że najwyższy czas, aby każdy smartfon, powiedzmy, od 1500 złotych, korzystał z modułu dedykowanego nowemu standardowi. Tymczasem OPPO Reno8 T zostaje o krok za konkurencją.
Progres czy regres fotograficzny?
Podobnie, jak w przypadku OPPO Reno7 (choć pozbawiony litery T), czyli poprzednika Reno8 T, również tutaj nie uświadczycie bogactwa aparatów. Do dyspozycji użytkownika są trzy obiektywy – główny o rozdzielczości 100 Mpix, aparat mikroskopowy 2 Mpix oraz przednia kamerka do selfie 32 Mpix. Tyłowi asystuje jeszcze czujnik głębi 2 Mpix.
Choć maksymalna rozdzielczość, jaką osiąga smartfon, może imponować, o tyle jakość zdjęć już trochę mniej. W ujęciach wewnętrznych jest nawet w porządku – kolory wychodzą w miarę naturalnie, nie widać też problemu z balansem bieli czy kontrastem.
Kiedy jednak aparat konfrontuje się z polską, zimową pogodą, zdjęcia plenerowe z automatu mają problem z dobraniem odpowiedniej jasności. Zdarzało się, że fotografie przesadzały z ostrością lub ją gubiły, co nigdy nie świadczy dobrze o sprawności aparatu.
Jeżeli chodzi o kwestie przybliżenia w głównym aparacie, skala kończy się na 10-krotnym zoomie, choć szczegółowość zdjęć leci na łeb na szyję już przy przewinięciu tarczy na wartość x4. Dla dobra jakości fotografii lepiej nie przekraczać dwukrotnego przybliżenia.
Jeżeli chodzi o fotografię nocną i jej różnice względem trybu auto, to nie trzeba mieć Hasselblada zamiast oka, aby zauważyć różnicę na zdjęciach. Ultra Night zmniejsza poświatę, podbija nieco jasność i uwydatnia kilka szczegółów na powierzchniach, ale koniec końców zdjęcia wychodzą przeciętnie.
Na dokładkę – jakość przybliżenia w trybie Ultra Night, która nie jest zbyt powalająca:
Nie ma co się również spodziewać cudów po przedniej kamerce. Filtr rozmywający tło wygląda miejscami sztucznie, a automat rzadko dobrze dobiera jasność przez co trzeba trochę powalczyć o to, aby zdjęcia nie były zby ciemne, ani zbyt jasne.
Czy coś zmieniło się względem poprzedniej soczewki mikroskopowej? Sprzętowo ani trochę. To wciąż obiektyw o ogniskowej 34 mm i przysłonie f/3.3, tylko tym razem zamiast wartości 15- i 30-krotnego zoomu postawiono na 20- i 40-krotne przybliżenie.
Korzystanie z „dwudziestki” to mega ciekawe doświadczenie – chodzicie ze smartfonem po domu i myślicie, co tu można podejrzeć lepiej niż kiedykolwiek. Zdjęcia, choć nie oszałamiają jakością, oferują zbliżenie, jakiego próżno szukać w zwykłych kamerkach makro. Dzięki temu smartfon może znaleźć zainteresowanie wśród osób szukających podręcznego mikroskopu, który nie musi od razu charakteryzować się matrycą 50 Mpix.
Zoom x40 nie daje oferuje już takiego efektu „wow” – jakość obrazu jest niższa, o wiele trudniej uchwycić detale trzymając urządzenie w rękach, a większość, czego chcieliście zobaczyć, obejrzycie w mniejszym formacie. Ot, taka opcja, żeby było z czego wybierać w kwestii przybliżenia.
Zostawiając na koniec kwestię materiałów wideo, jawnie przyczyniam się do zakończenia fragmentu foto-wideo niezbyt pozytywnym akcentem. Niestety, to nie moja wina, że OPPO zdecydowało się na zaprojektowanie urządzenia za 1700 złotych z aparatem, który jest w stanie z siebie wykrzesać maksymalnie FullHD i 30 kl./s.
Nie oczekuję od telefonu poniżej 2000 złotych opcji nagrywania w 4K (choć może powinienem?), ale w zeszłym roku na rynku pojawiały się smartfony tańsze o kilkaset złotych z opcją FHD i 60 kl./s.
Przy mniejszych obiektach kamera dodatkowo nie zawsze wie, co chce nagrywać, i miejscami gubiła ostrość. Sytuacji nie poprawia również brak jakiejkolwiek stabilizacji obrazu, co przy zdolnościach kamery nie dziwi, ale też nie poprawia sytuacji.
Ile godzin udźwignie Reno8 T?
Po litowo-polimerowym akumulatorze o pojemności 5000 mAh możemy spodziewać się, że bateria powinna wystarczyć na bardzo długo. I tak jest w rzeczywistości.
4 godziny SoT ze stałym podpięciem do Wi-Fi i sprawdzanie głównie mediów społecznościowych może zaowocować nawet 90 godzinami czasu pracy – daje to niecałe 3 dni bez podpinania się do ładowarki.
Jeżeli odpoczywacie sobie w weekend z dłuższą sesją z wymagającym mobilnym graniem (6 godzin SoT) to wciąż możecie wyciągnąć ok 24 godzin, zanim stan baterii spadnie do jednocyfrowej liczby.
Przy typowym scenariuszu, czyli okazjonalnie włączenie Pokemon GO, mieszany dostęp do Wi-Fi i 4-5 godzin włączonego ekranu, powinno Wam dać mniej więcej 2 dni czasu pracy na jednym ładowaniu.
Idealne rozwiązanie dla tych, którzy narzekają, że smartfony nie wytrzymują jednego dnia bez spotkania się ze źródłem ładowania.
Co do samego przywracania stanu baterii do 100%, nie uświadczymy tu ładowania bezprzewodowego ani ultraszybkiej ładowarki. Na szczęście przy tak sporawej baterii 33-watowe szybkie ładowanie nie powinno przysparzać wam większych problemów.
Krótka, 20-30-minutowa sesja wystarczy do podbicia stanu akumulatorów o kilkadziesiąt punktów procentowych w górę. Lekko ponad godzina ładowania, a bateria przechodzi z 5-10% na maksimum.
Donośnie, ale czy czysto?
Oczywiście, gdyby oba twierdzenia powyżej miały pokrycie w rzeczywistości, nie zadawałbym Wam tego pytania. Nie podtrzymując więc dłużej suspenusu – tak, głośniki stereo w OPPO Reno8 T potrafią zagrać całkiem głośno. Chcąc umilić sobie gotowanie słuchaniem podcastu nie będziecie musieli szukać głośnika Bluetooth, aby usłyszeć wszystko wśród bulgotania i krojenia. Gorzej już z odczuwaniem radości ze słuchania muzyki.
Choć maksymalne podkręcenie „renówki” nie oferuje ogromnych przesterów, to słychać od razu, jak zestaw zaczyna osiągać swoje limity. Obniżając głośność do 3/4 paska uzyskujemy za to całkiem nieźle brzmiące audio, któremu – owszem – brakuje niskich tonów, ale nazwałbym to raczej standardem rynkowym aniżeli jakąś wyjątkową wadą.
Na pochwałę zasługuje symetryczne zestrojenie głośników. Nieważne, które ucho gdzie przyłożyłem, zestaw głośników gra równo, co nie zawsze jest takie oczywiste.
Jak to podsumować?
OPPO Reno8 T ma jedną niepodważalną zaletę – gdyby specyfikację czytał właściciel najbardziej usypiającego głosu na świecie i tak wielu osobom powieka drgnęłaby co najmniej trzy razy. Z krainy Morfeusza wyciągnęłaby Was informacja o skóropodobnych, odpornych na zarysowania pleckach, kolorowa, pierścieniowa dioda powiadomień oraz aparat mikroskopowy.
Dzięki tym trzem elementom Reno8 T nie popełnia grzechu nie-flagowej półki – nie jest nudny. Ile razy można polecać komuś smartfon na zasadzie „no, ten ma więcej RAM-u, a ten nieznacznie mniejszy ekran”? Koniec końców decyzję podejmujemy oczami („bo ten jakiś ładniejszy się wydaje”) lub kierowani ciekawością („zobaczymy, jak sprawuje się ten mikroskop x40”). Ten smartfon jest „jakiś” i to daje mu dobrą przewagę nad konkurencją.
Niestety, w trakcie biegu po wysoki wynik nasz bohater wywraca się kilka razy o własne sznurówki. W końcu od smartfona za 1700 złotych można chyba oczekiwać w 2023 roku modemu 5G, lepszej folii na ekranie, nagrywania w czymś więcej niż w jakości 1080p i 30 kl./s. oraz mniejszej przaśności w designie obudowy (te ramki…).
Muszę też po raz pierwszy w historii przyczepić się do folii nałożonej na ekran. Korzystałem ze smartfona przez trzy tygodnie, przy czym jeden z nich polegał na leżeniu schorowanym i nieruszaniu się z pokoju, a folia i tak zdążyła wyłapać trochę zarysowań i ubytki w kilku miejscach. Nie nosiłem urządzenia razem z kluczami, a szansa na uszkodzenie zamkiem kurtki była dość mała. Czy to pech czy niska jakość folii ochronnej – trudno ocenić. Przy czym i tak pewnie większość z Was zmieni ją od razu na coś lepszego.
A jak wygląda w miarę świeża konkurencja w tej cenie dla OPPO Reno8 T? Możecie zdecydować się m.in. na Motorolę edge 30 neo która też może przykuć oko tych, którzy stawiają na pierwszym miejscu wygląd smartfona. Jest też OnePlus Nord 2T z szybszą pamięcią wewnętrzną i szybkim ładowaniem 80 W, a dla szukających czegoś świeższego – POCO X5 Pro ze Snapdragonem 778G 5G, portem podczerwieni czy ochroną IP53.
Nie oznacza to oczywiście, że OPPO Reno8 T jest na straconej pozycji. Wierzę po prostu, że to telefon skrojony pod bardzo specyficzne gusta – osób, które cenią sobie wyróżniające się z tłumu smartfony, tęskniących za diodami powiadomień i/lub potrafiących znaleźć zastosowanie dla aparatu mikroskopowego w życiu codziennym.