Jakiś czas temu w moje ręce trafił “oficjalny smartfon miasta Przemyśl”, czyli LG G7 ThinQ (tak, to suchar, gdyby się ktoś nie zorientował ;)). Nie ukrywam, że byłam bardzo żywo zainteresowana tym, co ciekawego tym razem przygotował dla nas koreański koncern. Zwłaszcza, że jego poprzednik nazywany jest – nie bez powodu – najszybciej taniejącym smartfonem. LG G6 padł ofiarą zestawu przedsprzedażowego, przez co już na krótko po jego premierze kosztował kilkaset złotych taniej niż na starcie. Jak będzie w przypadku G7 ThinQ – zobaczymy. Tymczasem przyjrzyjmy mu się bliżej.
Parametry techniczne LG G7 ThinQ:
- wyświetlacz 6,1″ 3120×1440 pikseli (WQHD+), proporcje 19,5:9,
- ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 845 z Adreno 630,
- 4 GB RAM,
- 64 GB pamięci wewnętrznej,
- Android 8.0 Oreo,
- aparat 16 Mpix f/1.6 71° + 16 Mpix f/1.9 107°,
- kamerka 8 Mpix f/1.9 80°,
- WiFi 802.11 a/b/g/n/ac 2,4&5 GHz,
- Bluetooth 5.0,
- GPS,
- NFC,
- 3.5 mm jack audio,
- USB typu C,
- akumulator o pojemności 3000 mAh,
- norma odporności IP68 i MIL-STD 810G,
- wymiary: 153,2 x 71,9 x 7,9 mm,
- waga: 162 g.
Cena LG G7 ThinQ w momencie publikacji recenzji: 3499 złotych
Wzornictwo, jakość wykonania
G7 ThinQ trafił do mnie w wersji kolorystycznej “marokański niebieski”. Nie miałam jeszcze okazji być w Maroku, więc nie do końca jestem w stanie ocenić, co autor nazwy tego koloru mógł mieć na myśli, ale faktem jest, że obudowa G7 zmienia kolor w zależności od tego, ile światła i pod jakim kątem na nią pada. Nie jest tak, że jest nudna i ciągle wygląda tak samo – za to duży plus. Nie wiem jednak czy częściej kolor ten wpada w zielony czy niebieski, ale… tak na dobrą sprawę zastanawiam się czy ma to jakiekolwiek znaczenie. Ostatecznie dochodzę do wniosku, że niekoniecznie. Ważne, że telefon prezentuje się dobrze i zwraca na siebie uwagę – trzeba jednak pamiętać o tym, że zbiera odciski palców jak oszalały (ale aktualnie to standard we wszystkich flagowcach…). Do tego jakości wykonania nie można zupełnie nic zarzucić.
Z punktu widzenia ergonomii dużym plusem G7 ThinQ jest fakt, że w stosunku do innych flagowców – mimo 6,1-calowego ekranu – jest bardzo wąski, co sprawia, że bardzo dobrze leży w dłoni i jeszcze lepiej się z niego korzysta. Oczywiście operowanie telefonem jedną ręką jest mocno utrudnione, ale ja już doszłam do takiej wprawy, że nie mam z tym większych problemów. Jeśli jednak boicie się, że telefon wypadnie Wam z rąk, musicie mieć świadomość, że standardowo trzymając telefon jesteśmy w stanie dosięgnąć maksymalnie do drugiego rzędu ikon – aby sięgnąć pierwszego konieczna jest większa gimnastyka. I o ile chroniąc tył telefonu gumowym etui nie jest to przesadnym wyzwaniem, bo dość dobrze przylega do dłoni, tak bez niego obudowa jest nieco śliska, przez co trzeba uważać, by się nie wyślizgnął z ręki.
Aktualny flagowiec od LG ma notcha, czyli wcięcie w ekranie, w którym ukryto czujnik światła, kamerkę do selfie, diodę powiadomień i pozostałe czujniki. Patrząc na ramki wokół ekranu nie można powiedzieć, by były przesadnie duże, choć ta dolna – nie wiedzieć czemu – jest większa niż górna (jakby nie mogły być takiej samej wielkości…). Z tyłu mamy natomiast podwójny aparat główny i czytnik linii papilarnych umieszczony nieco poniżej poziomu obudowy, przez co jest odpowiednio wyczuwalny pod palcem.
Rzućmy jeszcze okiem na aluminiowe krawędzie. Na dolnej znajdziemy głośnik mono, 3.5 mm jack audio,USB typu C oraz mikrofon. Na górnej z kolei drugi mikrofon i tackę na 2xnanoSIM lub nanoSIM + microSD. Na prawym boku mieści się osamotniony włącznik (którego, siłą przyzwyczajenia z V30, ciągle szukam w czytniku linii papilarnych z tyłu…). Lewy bok natomiast skrywa w sobie przyciski do regulacji głośności oraz dodatkowy przycisk do uruchamiania asystenta Google (a jako że w Polsce asystenta jeszcze oficjalnie nie ma, przycisk odpowiada za otwieranie Google Now).
Wyświetlacz
Być może pamiętacie jak kilka miesięcy temu świat obiegła informacja, że LG dokonuje podziału związanego ze stosowaniem ekranów w swoich flagowcach. Matryce LCD mają gościć w serii G, natomiast OLED – w serii V. Niestety, potwierdziło się to w przypadku G7 ThinQ. A piszę “niestety”, bo jakoś OLED-y są, hmm, bardziej flagowe? Wystarczy spojrzeć na ofertę konkurencji, by wyciągnąć odpowiednie wnioski z tym związane.
LG bardzo mocno chwali się trybem zwiększonej jasności ekranu (1000 nitów), który uaktywnia się, gdy na ekran pada mocniejsze światło niż standardowo. I faktycznie, działa to świetnie, podbijając jasność wtedy, kiedy trzeba, z czym miałam do czynienia podczas moich ostatnich wyjazdów – w tym na Teneryfę, gdzie przygotowałam dla Was obszerne foto-porównanie dziewięciu najważniejszych flagowców dostępnych w sprzedaży.
Zastosowany w testowanym smartfonie ekran ma rozdzielczość 3120×1440 pikseli, natomiast to, na co warto zwrócić uwagę to fakt, że producent w ustawieniach daje nam możliwość obniżenia jej do 2340×1080 lub 1560×720 pikseli. W przypadku tej środkowej jakość wyświetlanego obrazu wciąż jest dobra, natomiast przy najniższej według mnie spada poniżej akceptowalnego poziomu.
W przypadku G7 ThinQ ważne kwestie związane z ekranem są co najmniej trzy. Pierwsza to oczywiście notch – można go lubić, można nie, najważniejsze – producent nas na niego nie skazuje, co oznacza, że w dowolnym momencie możemy go wyłączyć lub włączyć. Druga rzecz to skalowanie aplikacji; z racji nietypowych proporcji ekranu konieczne jest dopasowywanie wyglądu wyświetlanych programów do całej przestrzeni wyświetlacza – i faktem jest, że nie ma z tym najmniejszych problemów. Trzecia rzecz to tryb czytania, czyli nic innego, jak filtr światła niebieskiego, dzięki któremu korzystanie nocą z telefonu jest bardziej komfortowe. W ustawieniach ekranu można też zmieniać tryb kolorów oraz temperaturę wyświetlanych barw i zdecydowanie warto się zainteresować tymi funkcjami, bowiem domyślnie ekran wyświetla bardzo chłodne barwy, co nie każdemu będzie odpowiadało.
Wspomnę jeszcze, że poza diodą powiadomień, do naszej dyspozycji oddany jest panel Always on Display, który wyświetla wszystkie najważniejsze informacje (data, godzina, powiadomienia) na zablokowanym ekranie w ustalonych wcześniej godzinach.
Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Ekran
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Audio
3. Biometria. Akumulator. Aparat. Podsumowanie
Działanie, oprogramowanie
Pamiętacie sytuację z zeszłego roku, kiedy to debiutujący na rynku LG G6 działał dzięki procesorowi sprzed roku? W przypadku G7 ThinQ ten błąd na szczęście nie został popełniony, dzięki czemu mamy pełnoprawnego flagowca od koreańskiego koncernu. Za jego pracę odpowiada Snapdragon 845 z Adreno 630 przy współpracy z 4 GB RAM-u. Swoją drogą, szkoda, że do Polski trafił słabszy wariant G7 ThinQ – warto bowiem pamiętać, że na świecie jest jeszcze jedna wersja modelu – z 6 GB RAM i 128 GB pamięci wewnętrznej.
Mimo wszystko jednak G7 ThinQ nie może mieć żadnych kompleksów – działa dokładnie tak, jak tego oczekujemy od sprzętu tej klasy. Codzienne korzystanie z tego smartfona jest przyjemnością. Nie ma momentów, w których zawodzi; wszystko działa dokładnie tak, jak powinno. Aplikacje otwierają się szybko, przełączanie się pomiędzy nimi jest płynne, nie ma też mowy o zamulaniu animacji systemowych. Całość działa po prostu dobrze, co zresztą potwierdzają wyniki w testach syntetycznych (których ja, jak już wiecie, wcale fanką nie jestem).
LG G7 ThinQ w benchmarkach:
AnTuTu: 228272
GeekBench 4:
single core: 2420
multi core: 8760
3DMark:
Ice Storm Extreme: max
Ice Storm Unlimited: 57 352
Powyższe wyniki nie powinny pozostawiać złudzeń – z nawet najbardziej wymagającymi grami testowany dziś smartfon nie ma najmniejszych problemów. Potwierdził to w moim standardowym zestawie tytułów, do których należą takie gry, jak: Asphalt 8: Airborne, GTA: San Andreas czy Real Racing 3. Jeśli macie propozycje gier z wymagającą grafiką, które ten zestaw mogą rozszerzyć, dajcie znać w komentarzach!
Standardowo już zerknijmy na listę opcji dodatkowych, które znajdziemy w ustawieniach smartfona:
- oszczędzanie danych komórkowych przez uniemożliwienie odbierania i wysyłania danych w tle (można zdefiniować reguły dla poszczególnych aplikacji),
- czarna lista numerów, filtr cyfr (blokowanie połączenia na podstawie cyfr na końcu lub na początku numeru), odrzucanie połączeń z numerów prywatnych,
- gesty: odbierz połączenie przez przyłożenie telefonu do ucha, wycisz połączenie obracając telefon,
- udostępnianie ekranu (mirroring),
- MirrorLink,
- LG AirDrive: udostępnianie i zarządzanie multimediami z telefonu na komputerze – wystarczy pobrać program LG Bridge i skorzystać z tego samego konta LG, co na smartfonie,
- drukowanie bezprzewodowe,
- alert flesza podczas połączenia przychodzącego – dioda miga w rytm dzwonka; jest też standardowa dioda powiadamiająca,
- siła wibracji może być inna dla dotknięcia, powiadomienia i połączenia przychodzącego; można wybierać pomiędzy sześcioma różnymi stylami wibracji,
- ukrywanie aplikacji na ekranie głównym – biorąc pod uwagę, że nie ma tu szuflady aplikacji (app drawera), ukrywanie nieużywanych programów może się okazać nieocenione w przypadku, gdy nie chcemy “zaśmiecać” sobie poszczególnych ekranów,
- Smart Bulletin: wydarzenia z kalendarza na bieżący dzień, licznik kroków, context awareness, notatka kieszonkowa. Wyświetlany jest na pierwszym ekranie domowym z lewej. Wyłączyłam po kilku dniach – dla mnie zbędny bajer, ale dla innych może się okazać przydatny
- tryb obsługi jedną ręką,
- tryb nie przeszkadzać (można włączyć ręcznie lub ustawić harmonogram działania),
- możliwość tworzenia kont użytkowników,
- Smart Doctor – szybka możliwość zoptymalizowania działania telefonu oraz diagnozowania problemów z działaniem,
- floating bar – latające okienko, coś na wzór dymku czatu z Messengera, pozwala na, między innymi, szybki dostęp do pięciu wybranych kontaktów, notatek, narzędzia do robienia screenshotów czy odtwarzacza muzycznego,
- Context Awareness: telefon może zmieniać ustawienia, otwierać aplikacje i przypominać o różnych rzeczach na podstawie lokalizacji (gdy włączamy Bluetooth uruchamia się Yanosik, gdy podłączamy słuchawki uruchamia się Spotify, gdy wchodzimy do pracy włącza się tryb nie przeszkadzać, itd.),
- dwukrotne wciśnięcie przycisku zasilania lub zmniejszania głośności uruchamia aparat (pierwszy scenariusz działa zawsze, drugi – tylko na zablokowanym ekranie); dwukrotne wciśnięcie przycisku zwiększania głośności uruchamia Capture+; klawisz Google Asystent uruchamia asystenta w dowolnej chwili,
- KnockON – podwójne stuknięcie w ekran wybudza go lub usypia (tylko na zablokowanym ekranie).
Warto wspomnieć, że LG G7 ThinQ jest jednym z nielicznych flagowych smartfonów, w którym znajdziemy radio FM. Miły dodatek.
Zaplecze komunikacyjne:
- LTE / jakość rozmów: zasięg sieci komórkowej, jak również jakość rozmów stoją na bardzo dobrym poziomie – nie mogę się na nic skarżyć,
- dual SIM: brak, choć hybrydowy slot pozwalałby sądzić, że jednocześnie możemy korzystać z dwóch kart nanoSIM lub jednej nanoSIM i rozszerzenia pamięci dzięki karcie microSD; niestety, nie jest tak,
- GPS, NFC, WiFi, Bluetooth: brak problemów z działaniem modułów,
- USB typu C:pozwala podłączyć do smartfona pendrive’a, dysk zewnętrzny, jak również przesyłać pliki pomiędzy telefonem a laptopem i, co oczywiste, ładować urządzenie,
- microSD: pozwala rozszerzyć 64 GB pamięci wewnętrznej, ale tylko w momencie, w którym nie korzystamy z dwóch kart SIM.
Test pamięci systemowej – AndroBench:
– szybkość ciągłego odczytu danych: 722,89 MB/s,
– szybkość ciągłego zapisu danych: 141,09 MB/s,
– szybkość losowego odczytu danych: 107,33 MB/s,
– szybkość losowego zapisu danych: 25,2 MB/s.
Audio
Co głośniki stereo to jednak głośniki stereo. W G7 ThinQ mamy tylko mono – szkoda. Co jednak trzeba mu oddać to fakt, że jest bardzo głośny i wyjątkowo dobrze gra nawet na tym najgłośniejszym ustawieniu, choć maksymalnie czysto, bez zbędnego charczenia ani przesterów, gra na ok. 80% wartości głośności. Gdyby jeszcze dodać do tego drugi głośnik, by uzyskać efekt stereofonii… No, ale może doczekamy się tego w następcy V30. Albo w następcy G7 w przyszłym roku.
Złych słów natomiast nie mogę powiedzieć na temat jakości dźwięku na słuchawkach – zwłaszcza tych dokanałówkach, które dołączane są do zestawu sprzedażowego wraz z telefonem. Już tuż po ich podłączeniu do G7 ThinQ (a, sam fakt, że mamy tu 3.5 mm jacka audio też zasługuje na uznanie!) słychać, że mamy do czynienia z solidnym pretendentem do miana smartfona najlepiej grającego na słuchawkach. A do tego mamy masę opcji personalizacji dźwięku – począwszy od equalizera, przez funkcje DTS:X 3D Surround, na Hi-Fi Quad DAC kończąc.
Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Ekran
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Audio
3. Biometria. Akumulator. Aparat. Podsumowanie
Zabezpieczenia biometryczne
W LG G7 ThinQ mamy dostępne trzy możliwości zablokowania dostępu do telefonu. Są to:
- odblokowywanie odciskiem palca,
- rozpoznawanie twarzy,
- rozpoznawanie głosu.
Na pierwszy ogień skaner linii papilarnych. Umieszczony jest z tyłu, w górnej części, nieco poniżej poziomu obudowy, dzięki czemu łatwo jest go wyczuć pod palcami. Nie ma też możliwości, by pomylić go z obiektywami aparatu, bowiem raz, że jest okrągły, a dwa – znajduje się na odpowiedniej wysokości (biorąc telefon w dłoń, palec wskazujący trafia w to miejsce automatycznie). Czytnik działa precyzyjnie i poprawnie reaguje na nawet szybkie przyłożenie do niego palca. Sama szybkość odczytu odcisku palca jest jak najbardziej zadowalająca, aczkolwiek widocznie wolniejsza niż we flagowcach Huawei (którego pod tym względem już od dłuższego czasu stawiam za wzór).
Czytnik można wykorzystać do blokowania ekranu, jak również do blokowania treści multimedialnych znajdujących się na telefonie.
Rozpoznawanie twarzy to druga z metod zabezpieczenia biometrycznego, spośród dostępnych w testowanym smartfonie. Nie jestem jednak zwolenniczką tego rozwiązania – ani w LG, ani w urządzeniach konkurencji. W G7 ThinQ działanie rozpoznawania twarzy nie pozostawia wiele do życzenia w dobrych warunkach oświetleniowych (pod warunkiem, że patrzymy na telefon na wprost, pod kątem często “nie chwyta”), schody zaczynają się, gdy światła brakuje lub założymy okulary przeciwsłoneczne. Z okularami korekcyjnymi radzi sobie w porządku.
Rozpoznawanie głosu z kolei jak dla mnie jest tylko próbką możliwości i chęcią pokazania, że “tak też się da”. Nie sądzę, by ktoś siedząc w biurze lub jadąc metrem korzystał z tej metody odblokowywania telefonu. Faktem jest jednak, że takowa jest obecna. Niestety jedna, często „działa jak chce”, czyli nie działa.
Akumulator
Akumulator o pojemności 3000 mAh realnie przekładał się na dzień pracy z włączoną transmisją danych z daleka od gniazdka, z czego od 3-3,5 godziny na włączonym ekranie, gdy jasność ekranu stale zbliżona była do maksymalnej oraz do 4,5-5 godzin SoT, gdy jasność oscylowała w granicy połowy skali jasności. Włączając WiFi i utrzymując stałą jasność ekranu, czas SoT udało mi się wydłużyć do 6 godzin.
Ładowanie LG G7 ThinQ trwa ok. 1,5 godziny. Telefon można ładować też bezprzewodowo, wykorzystując ładowanie indukcyjne.
Aparat
Drogie LG, dlaczego…? Dlaczego zdecydowaliście się na zmniejszenie szerokiego kąta znanego z V30 i G6 (ultra wide), na rzecz “zwykłego” szerokiego kąta (wide)? Znaczy, ja wiem, tłumaczyliście to chęcią zmniejszenia efektu rybiego oka i zniekształceń. Ale czy naprawdę to aż w tak dużym stopniu przeszkadzało użytkownikom? W mojej opinii wprost przeciwnie – wspomniane rybie oko nadawało zdjęciom #szeroko fajniejszego, niepowtarzalnego charakteru. Tylko Wy mogliście się pochwalić prawdziwie szerokim kątem, a teraz…? Doszło do tego, że – mając na wyjeździe G7 ThinQ i V30 – chcąc zrobić zdjęcie z szerokiego kąta sięgałam po… drugiego z nich. Różnica w kącie widzenia w obu modelach jest widoczna gołym okiem już w papierowych parametrach technicznych, a teraz spójrzmy, jak to się przekłada na rzeczywistość:
I jeszcze wąski kąt vs szeroki w samym G7 ThinQ:
OK, skoro temat szerokiego kąta mamy już załatwiony, czas na sztuczną inteligencję. Poszczególni producenci kuszą nas AI zaimplementowanym w aplikacji aparatu, którego zadaniem jest dobieranie najlepszych parametrów pod aktualnie fotografowaną scenę. Trend ten zapoczątkował Huawei w modelu Mate 10 Pro, a ulepszył w P20 Pro, usprawniając wszystko to, na co narzekaliśmy w pierwotnej wersji asystenta, w tym możliwość jego wyłączenia. W przypadku LG również mamy do wyboru możliwość robienia zdjęć zarówno z asystentem (AI CAM), jak i bez niego. Bardzo cieszy mnie fakt, że to do użytkownika należy ostateczna decyzja związana z tym, czy sztuczna inteligencja ma ingerować w zdjęcia czy nie, bo najczęściej – niestety – zdjęcia z AI CAM nie pokrywają się z moim poczuciem estetyki i tym, jak chciałabym, by wyglądało dane zdjęcie po jego zrobieniu. Najczęściej kolory są przejaskrawione, nie mają zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Dodatkowo zdarzają się też artefakty. Mnie osobiście z asystentem LG nie jest po drodze. Korzystałam z niego wyłącznie na potrzeby testów – ciekawa jestem Waszej opinii na jego temat, dlatego poniżej znajdziecie zdjęcia zrobione za pomocą aparatu G7 ThinQ z i bez AI CAM. Wspomnę jeszcze tylko w ramach ciekawostki dla porównania, że w V30 asystent mniej agresywnie ingeruje w zdjęcia, przez co uzyskiwane efekty są przyjemniejsze dla oka. Mimo wszystko jednak zdecydowanie bardziej do gustu przypadło mi działanie AI w P20 Pro od Huawei.
G7 ThinQ jest pierwszym smartfonem LG, w którym mamy do czynienia z trybem portretowym w głównym aparacie. W skrócie: jest dobrze, choć przyglądając się krawędziom fotografowanych obiektów bliżej można dostrzec, że czasem drugi plan nie jest płynnie odcięty od drugiego (sporym wyzwaniem, jak w przypadku większości telefonów, są włosy).
Ogólnie wykorzystując G7 ThinQ zrobiłam kilkaset zdjęć w różnych częściach świata. Szybkość działania aplikacji aparatu oceniam pozytywnie – nie ma zbędnej zwłoki pomiędzy naciśnięciem spustu migawki a faktycznym zrobieniem zdjęcia, a i z łapaniem ostrości nie ma problemu. Małe zastrzeżenia standardowo mam do ukrytego głęboko w ustawieniach trybu HDR – może być włączony, wyłączony lub automatyczny i to jest super, ale szkoda, że znów, by to zmienić, trzeba się przeklikiwać przez ustawienia aparatu, a nie jest to dostępne na wierzchu.
Jak wypada aparat LG G7 ThinQ na tle konkurencji możecie sprawdzić w przygotowanym przeze mnie niedawno fotoporównaniu wszystkich najważniejszych flagowców z 2018 roku, z którym zachęcam się zapoznać. Niestety, zajął… ostatnie miejsce.
https://www.tabletowo.pl/2018/06/24/ktory-flagowy-smartfon-robi-najlepsze-zdjecia-wyniki-slepego-foto-testu/
Pozostając w temacie aparatu pozytywnie muszę wypowiedzieć się na temat implementacji Google Lens bezpośrednio w aplikacji aparatu. Warto też wspomnieć, że G7 ThinQ jest pierwszym smartfonem, w którym domyślnie pojawił się obiektyw Google. Co ważne, działa on doprawdy rewelacyjnie – w moich rękach przydawał się przede wszystkim do tłumaczenia menu w hiszpańskich i włoskich lokalnych restauracjach – świetna sprawa! Równie fajna, jak rozpoznawanie obiektów znajdujących się w obiektywie aparatu. Trzeba jednak pamiętać, że do działania tej funkcji potrzebny jest dostęp do internetu.
Wideo
Teoretyczne mogłabym pociągnąć ten temat narzekając na węższy szeroki kąt w aparacie, ale jednak zostawiłam to na nieco później. Okazuje się bowiem, że nagrywając wideo za pomocą G7 ThinQ, nie ma możliwości przełączania się pomiędzy obiektywami – niezależnie od wszystkiego, zawsze musimy nagrywać z wąskim kątem. Dla przypomnienia, w V30 jest opcja nagrywania wideo zarówno wąskim, jak i szerokim i, żeby tego było mało, podczas nagrywania można przełączać się pomiędzy obiektywami. Niestety, tutaj takiej opcji zabrakło. Wiem jednak, że w kolejnych miesiącach taka opcja ma się pojawić w aktualizacji (dzięki Jarek!).
Sama jakość nagrywanego wideo jest bardzo dobra. Szczegółowość jest w porządku, stabilizacja działa bez zarzutu (z wyjątkiem schodzenia po schodach – wtedy agresywnie pływa). Maksymalna jakość, w jakiej możemy nagrywać, to 4K 30 fps. Przykładowy materiał, który został przeze mnie nakręcony za pomocą LG G7 ThinQ, znajdziecie jak zawsze na moim vlogowym kanale Królowa Chaosu – występujący częściowy brak synchronizacji fonii z wizją jest efektem działania programu do montażu, nie telefonu:
Podsumowanie
Czytając niniejszą recenzję po jej napisaniu dochodzę do wniosku, że LG G7 ThinQ jest poprawnym flagowcem – ot, tak po prostu. Problem w tym, że flagowych smartfonów, dostępnych za ok. 3500 złotych, jest dużo i każdy z nich czymś się wyróżnia. Model od Koreańczyków też ma kartę przetargową – w postaci szerokiego kąta w aparacie, ale nie wiedzieć czemu postanowił go mocno zawężyć, przez co ten szeroki kąt nie robi już aż takiego wrażenia, a na pewno nie imponuje. Być może jestem zbyt krytyczna, ale musicie zrozumieć jedno: dobrych smartfonów w sprzedaży jest masa. Sztuką jest znaleźć wśród nich ten, który nie dość, że spełnia wszystkie nasze oczekiwania, to jeszcze jest w jakikolwiek sposób oryginalny.
W LG G7 ThinQ bez wątpienia na plus trzeba zaliczyć jasność ekranu, gdy jest podbita – faktycznie robi wrażenie, jakość dźwięku na słuchawkach (i sam fakt, że do zestawu są dokładane naprawdę dobre słuchawki!), obecność 3.5 mm jacka audio, dobrą wydajność, wszystkie sposoby zabezpieczeń biometrycznych i design, który może się podobać (zwłaszcza obudowa zmieniająca kolor w zależności od kąta padania światła). Do tego radio FM, które jest rzadko spotykane we flagowcach i odporność (IP68 i norma militarna).
Z drugiej strony mamy głośnik mono (choć LG chwali oczywiście, że ich boombox jest świetny), matrycę IPS a nie OLED (co nie dla każdego będzie minusem, zdaję sobie z tego sprawę) i szeroki kąt, który już nie jest tak szeroki, do którego LG nas zdążyło przyzwyczaić. Długość pracy na jednym ładowaniu nieszczególnie przekonała mnie do siebie, bo pod koniec roboczego dnia trzeba było podłączać ładowarkę. Fajnym dodatkiem, aczkolwiek aktualnie dla nas bezużytecznym, jest dodatkowy przycisk na lewej krawędzi, ale trudno uznać jego obecność jako wadę. No i ThinQ… a tej sztucznej inteligencji za bardzo nie widać.
Podsumowując LG G7 ThinQ nie można powiedzieć, że jest to smartfon nudny. Nie można też powiedzieć, że jest zły. Po prostu czegoś mi w nim brakuje.
I z tą myślą Was zostawię.
Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Ekran
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Audio
3. Biometria. Akumulator. Aparat. Podsumowanie