Bateria
3000 mAh w Mi 5 to przepis na 4 godziny SoT (Screen on Time – czas na włączonym ekranie), przy ogólnym działaniu przez półtorej doby do nawet dwóch. Mowa tutaj oczywiście o takim umiarkowanym obciążeniu, tj. dużo Twittera (niestety każdy klient lubi zjadać baterię, w tym szczególnie Flamingo, którego używam), Gmail, sporo SMS-ów i komunikatorów pokroju Messengera, Pushbullet, około godzinę rozmów dziennie i sporo czytania newsów poprzez czytnik RSS (gReader, ale ostatnio przerzuciłem się na Palabre).
Mam ostatnio wrażenie, że dość sporym zainteresowaniem cieszą się telefony mające baterie o pojemności powyżej 4000 mAh, dochodzące nawet do 5000 mAh. Ostatnio mocno zdziadziałem, tj. w ogóle nie gram i używam ciągle tych samych aplikacji, a telefon służy mi do komunikacji i przeglądania wiadomości ze świata, stąd też nie do końca potrzeba mi topowych podzespołów. Telefony z dużymi bateriami to przeważnie średniaki z przeciętnymi procesorami i co najgorsze ekranami 5,5” z rozdzielczością 1280×720. Do tego są ogromne i grube. OK, w takim razie odpadają. Jak zatem rozwiązać problem baterii, mając przy tym smukły i bardzo lekki (Mi 5 jest wyjątkowo) telefon? To proste, wystarczy wzbogacić swój produkt o funkcję Qualcomm Quick Charge 3.0, która w teorii głoszonej przez producenta, ma naładować nasz telefon w 1 godzinę od stanu pełnego rozładowania.
W rzeczywistości jestem w stanie zagwarantować, że będzie to 1,5 godziny, co i tak jest świetnym wynikiem. Wszystko to dzięki specjalnej ładowarce, na której możemy wyczytać, że pracuje w 3 trybach: 5V 2,5A (12,5 W), 9V 2A i 12V 1,5A. Patrząc po tym, jak narasta krzywa poziomu energii podczas ładowania, można zauważyć, że w pierwszej fazie odbywa się ten najbardziej hardcore’owy sposób ładowania, czyli napięciem 12V i prądem 1,5 A lub też napięciem 9V i prądem 2A, co de facto powinno w teorii powodować ten sam efekt, gdyż zarówno 12*1,5 jak i 9*2 daje nam 18 W mocy. Ta bardzo intensywna dla baterii faza odbywa się mniej więcej od 0% do 80% poziomu naładowania baterii, a trwa – według tego, co podaje Qualcomm – 35 minut. Pozostałe 20% niestety musi już zostać doładowane przy znacznie obniżonym napięciu do 5V, co sprawia, że ta faza potrwa tyle samo, co poprzednia lub nawet dłużej. Patrząc na liczby widać jak niesamowite jest to, że pierwsze 2400 mAh można naładować w takim samym czasie, co 600 mAh pod koniec cyklu ładowania. Przez coś takiego coraz częściej zdarza mi się nie doładowywać telefonu do nawet 90%. Wracam z pracy, patrzę na wskaźnik baterii, „szlag mało, a niedługo wychodzę”, podłączam do gniazdka i zanim coś zjem i wezmę prysznic mam już te 85-90%, które spokojnie wystarczy mi na imprezę, a nawet na cały następny dzień.
Ogólnie to, co napisałem powyżej, odpowiada bardziej Quick Charge 2.0, bo Qualcomm zarzeka się, że w 3.0 wprowadzili funkcję, która zamiast określać konkretnie 5V, 9V, 12V czy 20V, dobiera wartość napięcia, a także prądu, z większą elastycznością, w celu maksymalnej optymalizacji ładowania. Zasadę działania Qualcomm Quick Charge 3.0 świetnie wyjaśnił człowiek z Android Authority, niestety wersja tylko angielska, ale jeżeli dla kogoś to nie problem to gorąco polecam zapoznać się z tym wideo:
Jeżeli chodzi o sam aspekt interfejsu użytkownika związanego z baterią to oczywiście mamy wgląd w to, jakie procesy pochłaniają najwięcej energii, a także podczas ładowania na pasku powiadomień pojawia się ikona, która informuje o czasie, w jakim nastąpi pełne naładowanie (co niestety zazwyczaj nie działa zbyt precyzyjnie), natomiast po naładowaniu pokazuje jego długość, co jako tester szczególnie doceniłem, bo nie musiałem w ostatnich minutach stać ze stoperem nad ładującym się telefonem i oczekiwać wskoczenia 100% na wyświetlaczu.
Aparat
Xiaomi Mi 5 ma tylny aparat wyposażony w matrycę Sony o rozdzielczości 16 Mpix o jasności f/2.0, zdjęcia doświetlane są przez dwie diody LED. Do selfie otrzymujemy aparat o matrycy 4 Mpix i takiej samej jasności, co tylny (f/2.0).
Ta część recenzji to dla mnie zawsze największy problem, bo żaden ze mnie fotograf. Jestem jak 80% śmiertelników, którzy robią zdjęcia i w sumie niezbyt zastanawiają się nad ich głębią, kolorami czy ekspozycją. Oczywiście nawet ja widzę, które zdjęcia są dobrej jakości, ale jak dacie mi dwa zdjęcia zrobione telefonami, które mają dobre aparaty, to nie jestem w stanie powiedzieć Wam, które jest lepsze. Jedyne, co mogę powiedzieć to to, że Note 3 robił beznadziejne zdjęcia zarówno aparatem przednim, jak i tylnym, więc oczywiście Mi 5 przewyższa go w tej materii o głowę. Niemniej jednak miałem okazję testować Sony Xperia Z3+, która zadziwiła mnie jakością robionych zdjęć. W przypadku Mi 5 takiego zdziwienia nie było, bo ten telefon robi po prostu dobre zdjęcia, ale nie szałowe. Tak więc to, co ja mogę powiedzieć to, że jeżeli szukacie telefonu o świetnym aparacie to Xiaomi Mi 5 raczej nim nie jest, natomiast jeżeli tak jak ja potrzebujecie telefonu, który po prostu będzie robił zdjęcia, których nie będziesz się wstydzić, to Mi 5 jest zdecydowanie wystarczający.
Teraz pokażę Wam kilka ujęć, które pozwolą Wam personalnie ocenić możliwości obiektywów Mi 5:
Spis treści:
1. Wideorecenzja. Wzornictwo, jakość wykonania. Skaner
2. Wyświetlacz. Działanie, oprogramowanie
3. Bateria. Aparat
4. MIUI. Podsumowanie recenzji
Smartfon do testów dostarczył sklep x-kom. Dzięki :)